Kompozytor opatem, czyli mistrz z Jemielnicy
„W tym domu żył i tworzył Johannes Nucius (1556-1620) zakonnik, kompozytor i teoretyk muzyki, najwybitniejszy przedstawiciel śląskiej kultury muzycznej przełomu renesansu i baroku, autor motetów, mszy oraz traktatów muzycznych. W latach 1591–1620 opat klasztoru Cystersów w Jemielnicy. Zmarł 25 marca 1620 roku i został pochowany w kościele niedaleko głównego ołtarza” – czytamy o Nuciusie na umieszczonej w sąsiedztwie kościoła w Jemielnicy pamiątkowej tablicy.
Odsłonięto ją 15 października 2006 roku. Rada gminy Jemielnica ogłosiła Rok Johannesa Nuciusa. Upamiętniono w ten sposób 415. rocznicę objęcia przez niego urzędu jemielnickiego opata oraz 450. rocznicę jego urodzin.
Zgorzelec był ważny
Nawet w najbardziej lakonicznej internetowej notatce o Nuciusie przeczytamy zwykle, że przyszedł on na świat w Zgorzelcu, czyli wówczas w Goerlitz.
- Zwykle podaje się, że Nucius urodził się tam około 1556 roku, ale często towarzyszy temu miejscu i dacie informacja, iż uczył się w gimnazjum protestanckim, a później dokonał konwersji na katolicyzm – mówi profesor Remigiusz Pośpiech, Opolanin, pracownik naukowy Instytutu Muzykologii Uniwersytetu Wrocławskiego i współredaktor (wraz z ks. dr. Piotrem Tarlinskim) tomu „Johannes Nucius. Epoka, duchowość, życie i twórczość”. – W świetle najnowszych badań nie jest to do końca prawdziwe. A przynajmniej nie ma żadnych źródeł, które by to potwierdzały. Nie ma w aktach, które się zachowały, wzmianki o jego chrzcie w kościele ewangelickim.
- Jeden z badaczy, Thomas Napp, podaje inną możliwość. Według jego ustaleń Nucius urodził się na przedmieściach Zgorzelca, a ochrzczony został w katolickim kościele w położonej w sąsiedztwie miasta wiosce Jauernik – dodaje prof. Pośpiech. - Wieś ta podlegała saksońskiemu klasztorowi cystersów Marienthal, istniejącemu zresztą od 1234 roku do dzisiaj. Zgodnie z tą hipotezą, droga Nuciusa do cystersów, a pośredni i do Jemielnicy, staje się o wiele bardziej naturalna.
Miał podwójne powołanie
- Johannes Nucius był jednym z tych ludzi, którzy poczuli w sobie podwójne powołanie: do muzyki i do życia klasztornego – mówił w Jemielnicy podczas pamiętnych obchodów w 2006 roku ówczesny biskup Zgorzelca Rudolf Mueller. – Jednoczesne wywiązywanie się z owych „dwóch dróg” nie zawsze było w jego życiu łatwe. Było jednak możliwe, ponieważ pomagali mu w tym inni. Najpierw był to opat z Rud Wielkich, u którego Nucius został przyjęty do klasztoru (w 1586 roku – przyp. red.). Popierał młodego i uzdolnionego zakonnika, gdzie tylko mógł. Efekt był znaczny – cały tom motetów, które Nucius w podzięce zadedykował przełożonym.
Zgorzelecki biskup podkreślał, że do Jemielnicy skierowała Nuciusa – niedługo potem, bo w 1591 roku - prośba wrocławskiego biskupa, który mianował kompozytora opatem.
- Nie, nie musiał powiedzieć muzyce żegnaj – cieszył się biskup z Goerlitz. – Miał bowiem wśród mnichów sumiennego ekonoma, który przejął od niego całą pracę związaną z zarządzaniem. Jemu zawdzięczał możliwość skoncentrowania się na twórczości muzycznej. Nie ma wątpliwości, że było warto.
- Na pewno Johannes Nucius był najwybitniejszym kompozytorem ze Śląska, nie tylko Górnego – podkreśla prof. Remigiusz Pośpiech. – A także najwybitniejszym – tak się uważa – kompozytorem w dziejach zakonu cysterskiego. Jego wyjątkowość polegała na tym, że podsumowywał osiągnięcia renesansu muzycznego, może z dziesięcio- dwudziestoletnim przesunięciem w stosunku do tego, co działo się w głównym nurcie muzycznej kultury europejskiej. Nucius rozpoczął działalność muzyczną i kompozytorską w czasie, gdy żyli jeszcze najwybitniejsi kompozytorzy renesansu: Orlando di Lasso, Giovanni Pierluigi da Palestrina czy Giovanni Gabrielli i inni twórcy weneccy. Ich twórczość była niewątpliwie Nuciusowi znana. Uczył się na niej.
O jego typowej szkolnej edukacji muzycznej wiemy mało poza tym, że pobierał prywatne lekcje od gimnazjalnego nauczyciela, a potem także kantora w miejscowym kościele, niejakiego Johannesa Winklera w Goerlitz. Te podstawy uzupełniał zarówno podczas pobytu w Rudach Raciborskich, jak i w Nysie, która była wtedy ważnym ośrodkiem życia muzycznego.
Nie będzie przesadą powiedzieć, iż Jemielnica miała szczęście, że ktoś taki jak Nucius do niej trafił. Do zakonu wstąpił – jak na tamte czasy późno, był niemal trzydziestolatkiem. Zwyczajnie czynili to raczej nastoletni chłopcy. Rudy Raciborskie, od których jego powołanie się zaczyna, były wtedy bardziej znaczącym ośrodkiem, także ośrodkiem kultury niż Jemielnica.
- Na pewno tam swoją kulturę humanistyczną rozwijał, zwłaszcza że miał szczęście do opatów, którzy doceniali jego zdolności – uważa profesor Pośpiech. – Musiał się nimi naprawdę odznaczać, skoro biskup wrocławski poprosił go, by objął kierowanie klasztoru w Jemielnicy. Wygląda na to, że biskupowi zależało, aby to miejsce rozwinął i wprowadził trochę świeżej krwi i dojrzałości jednocześnie. Opatem był prawie 30 lat. A jego śmierć prawdopodobnie przyspieszyło doświadczenie związane z pożarem, który strawił prawie cały jego dorobek. Ale w kronikach klasztornych zachowały się też opinie wobec opata krytyczne. Kronikarz zarzucał mu, że grzebie w nutach, zamiast troszczyć się o rozwój życia duchowego zakonu. Współczesnych księży muzyków też nierzadko podobne zarzuty spotykają.
Zostało ponad sto motetów i dwie msze
Ale generalnie Jemielnica pod rządami Nuciusa rozwijała się i stawała się coraz bardziej znana. Talenty i umiejętności muzyczne opata, o których się przecież mówiło i na Śląsku, i poza nim, z pewnością się do tego przyczyniały.
Prof. Pośpiech przekonuje, że o doskonałości kompozytorskiego warsztatu jemielnickiego cystersa świadczą jego dzieła. Sto kompozycji, przede wszystkim motetów i mszy. Do naszych czasów przetrwały te utwory, które zostały wydrukowane, a w czasach Nuciusa drukowano tylko najwybitniejszych kompozytorów, bo zarówno papier, jak i druk były drogie. Wydawca brał na siebie te koszty, kiedy mógł liczyć na zysk, czyli gdy byli klienci, którzy byli gotowi je kupić.
Druki z muzyką Nuciusa ukazywały się m.in. w Pradze (była już wtedy ważnym ośrodkiem kulturowym), w Legnicy i Nysie (zapotrzebowaniu na dobrą muzykę sprzyjało istnienie kolegiaty i związki z biskupami wrocławskimi). Zbiory drukowane w Pradze i Legnicy objęły 97 motetów (motet - gatunek muzyczny, wokalny a cappella lub wokalno-instrumentalny, trwale obecny w muzyce od XIII w. Największą rolę odegrał w okresach średniowiecza i renesansu, gdy był głównym polem rozwoju polifonii – przyp. red.) do liturgicznych tekstów łacińskich, 5 motetów z tekstem niemieckim, prawdopodobnie powstałych pod wpływem reformacji, oraz dwie pięciogłosowe msze.
Kilkadziesiąt utworów Johannesa Nuciusa zostało też wydrukowanych w prestiżowej niemieckiej serii „Das Erbe deutscher Musik” (Dziedzictwo muzyki niemieckiej).
- Na pewno Nuciusa grano także w klasztorach cysterskich, a ich sieć klasztorna obejmowała całą Europę od Francji przez Niemcy do Polski – podkreśla profesor Pośpiech. - Był to od czasów średniowiecza jeden z najbardziej znaczących zakonów. Na Śląsku cystersi posiadali znacznie większe znaczenie niż benedyktyni. Dolnośląskie opactwa od Lubiąża, przez Henryków, Krzeszów, Kamieniec Ząbkowicki i siedzibę cysterek ze św. Jadwigą w Trzebnicy to były liczące się ośrodki. Do tego warto dodać polskie klasztory, choćby Jędrzejów, Wąchock i Paradyż. Do tego dochodzą wspomniane już klasztory górnośląskie: Rudy Raciborskie i Jemielnica. W tych klasztorach cysterskich na pewno były zespoły muzyczne na wysokim poziomie, które były w stanie utwory Nuciusa wykonać. W jego czasach były to przede wszystkim zespoły wokalne (organy były w klasztorach cysterskich znane), w połowie XVII stulecia także instrumentaliści. Co się wiązało z rozwojem muzyki barokowej, ale tych czasów Nucius nie dożył.
Umarł klasztor
Dorobek Nuciusa, jaki znamy, jest bardzo znaczący, ale – jak już wspomniano – przetrwały tylko te utwory, które zostały wydrukowane. Zniszczenia klasztoru powstałe w wyniku wojny trzydziestoletniej, a przede wszystkim jego dwa wielkie pożary – w 1617 roku, jeszcze za życia Nuciusa i w 1733 roku zniszczyły cały jego rękopiśmienny dorobek.
Kres działalności opactwa, podobnie jak większości opactw cysterskich, przypadł na rok 1810. Król pruski, likwidując klasztor, przejął cały jego majątek, który oszacowano na 137 tysięcy talarów. Ostatni opat jemielnicki Eugen Staniczka w księdze metrykalnej pod datą 24 listopada 1810 zanotował: "O godzinie czwartej po południu umarł klasztor”. W 1812 roku kościół klasztorny został przekazany parafii.
O tym, że Nucius nie tylko sam komponował, ale wykazywał się bardzo dobrą znajomością dzieł najwybitniejszych kompozytorów swoich czasów, świadczy jego dzieło teoretyczne pt. „Musices Poetice” (Poetyka muzyki).
- To było naprawdę znaczące dzieło – ocenia Remigiusz Pośpiech. – Wydał je w Nysie w 1613 roku. Jest ono przytaczane we wszystkich ważnych traktatach muzycznych z XVII i XVIII wieku, wydawanych w Europie. Weszło do kanonu. Jego wartość polega na tym, że autor dokonuje nie tylko analizy utworów kompozytorów późnorenesansowych, ale też ich podsumowania, mając świadomość, że na Zachodzie rodzi się już nowy, barokowy styl muzyczny.
Nie da się uniknąć pytania, co jest przyczyną, że tak wybitny człowiek i kompozytor, znany i grany w swoim czasie w wielu krajach Europy, dziś nie tylko w świecie czy w Polsce, ale nawet w regionie nie jest postacią szczególnie znaną. Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby na którejś opolskiej ulicy zrobić sondę i pytać przechodniów, kim był Johannes Nucius, zbyt wiele pozytywnych odpowiedzi nie usłyszymy.
Profesor Pośpiech stan świadomości i wiedzy o Nuciusie różnicuje. Podkreśla, że w Jemielnicy kompozytor i zakonnik jest znany i pamiętany.
- Chcę przypomnieć i podkreślić to, co działo się w 2006 roku, gdy organizowany był Rok Johannesa Nuciusa – mówi. – On wtedy bardzo dobrze zafunkcjonował w lokalnej społeczności. Działo się naprawdę bardzo dużo. Bardzo zaangażował się ówczesny wójt, pan Jelito, i szkoła, i gimnazjum, i parafia, a właściwie cała lokalna społeczność. Przez cały rok raz w miesiącu wygłaszaliśmy z ks. Tarlinskim w kościele po nieszporach wykłady. Kościół był zawsze pełny. To był pozytywny szok. Choć z drugiej strony kolejne rocznice – w 2020 roku przypadła 400. rocznica śmierci Nuciusa – przeszły właściwie bez echa. Na pewno negatywny wpływ wywarła w tej sprawie pandemia.
Nie dość polski, nie dość niemiecki
- Problem z przebiciem się do szerokiej świadomości wynika z tego, co o nim wiadomo było już za jego życia - kontynuuje Remigiusz Pośpiech. – Należał do twórców dużej klasy, ale tworzył na przełomie epok. Przez dwadzieścia lat XVII wieku, w którym ostatecznie świat już ekscytował się barokiem, Nucius tworzył i pod jego kierownictwem wykonywano muzykę renesansową. Nie pomogła mu też wojna 30-letnia, bo to był dla klasztorów na Śląsku bardzo trudny okres.
Profesor zauważa także, iż po II wojnie światowej Nucius podzielił los kompozytorów niemieckich – nimi się po prostu w Polsce nie zajmowano.
- W latach 50. ubiegłego wieku zresztą już muzyki religijnej nie można było badać, a co dopiero niemiecką - dodaje. - Studiowałem muzykologię na przełomie lat 70. i 80. Jeden z kolegów z mojego roku i seminarium chciał pisać pracę o Nuciusie. Jego rodzice byli na Zachodzie i właściwy tom „Das Erbe deutscher Musik” mu kupili. Nasz promotor, skądinąd człowiek zacny i zasłużony, nie zgodził się, mówiąc wprost, że kompozytorów niemieckich opracowywać nie będziemy. Nuciusem i innymi śląskimi kompozytorami zajmowali się ewentualnie niemieccy profesorowie mający śląskie korzenie. Ale dla Niemiec to były peryferie i… Polska. W Polsce sytuacja znormalniała dopiero po 1989 roku. Nie od razu, ale przebiła się opcja uniwersalna, w której Nuciusa i jemu podobnych nie czynimy na siłę ani Polakami, ani Niemcami.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze