To najstarszy do dziś funkcjonujący sklep w mieście - twierdzi jego właścicielka, Janina Zientek. - Na ścianie księgarni mamy powieszoną kopię rachunku wystawionego 7 lipca 1913 roku.
Rachunek opiewa na 188 marek i wystawiony jest na klienta z Żędowic. Podpisany jest pod nim ówczesny księgarz - Lorenz Polednia, który prowadził zakład do końca wojny. Dokument odnalazł w archiwach miłośnik historii lokalnej, profesor Joachim Szulc, którego niestety od dwóch lat nie ma już wśród nas. Księgarnia pierwotnie funkcjonowała w drewnianym budynku w okolicach wjazdu do huty. Prawdopodobnie po jego pożarze została przeniesiona w obecne miejsce. Po 1945 roku księgarnia funkcjonowała na zasadzie spółdzielni prowadzonej przez nauczycieli liceum z dyrektorem placówki Jerzym Lubosem na czele.
Obok rachunku na ścianie wisi jeszcze oryginał karty rejestracyjnej urzędu skarbowego w Strzelcach Opolskich. Wystawiono ją w 1950 roku i określa ona wysokość podatku obrotowego na 7500 złotych. W tym czasie księgarnia była już znacjonalizowana i podlegała państwowemu przedsiębiorstwu „Dom Książki”.
- Żeby móc tu pracować, musiałam skończyć pomaturalne studium ekonomiczne o specjalności księgarskiej - wspomina Janina Zientek. - Wtedy było tylko jedno takie w Warszawie. Nasz związek zawodowy podlegał Radiu i Telewizji.
Obecna właścicielka zaczęła pracować w zawadzczańskiej księgarni w 1969 roku, czyli 53 lata temu. Także inne panie obsługujące klientów pracują tu bardzo długo. Jedna 41 lat, a druga 30. Przez ten czas nagromadziło się wiele wspomnień.
- W księgarni były 24 działy tematyczne i zawsze w dwóch pierwszych na półkach nie mogło zabraknąć żadnej pozycji - mówi pani Janina. - To był dział „Marksizm-Leninizm” i „Polska Ludowa”.
Z innymi tytułami było już różnie i jak to w socjalizmie często bywało, niektóre można było dostać już tylko spod lady. Pozycje specjalistyczne i encyklopedie trafiały do wybranych odbiorców. Księgarz musiał doskonale znać cały asortyment. Gdy w sklepie zjawiał się kontroler, to pracownik musiał bezbłędnie wskazać, gdzie znajduje się jaka pozycja. Nierzadko do drzwi pukała też milicja i sprawdzała, czy w zbiorach nie znajdują się podejrzane tytuły. W tamtych latach w dystrybucję książek włączała się również młodzież szkolna, która chodziła od drzwi do drzwi i proponowała kupno jakiegoś tytułu.
Księgarnia została przejęta przez obecną właścicielkę w latach 90. Wtedy też rozbudowano ją do obecnego stanu. Wbrew obawom książki nie przegrały z nowoczesnymi technologiami i nadal cieszą się stały się zainteresowaniem klientów.
- W księgarni zjawia się coraz więcej dzieci - zapewnia Janina Zientek. - Dużo książek sprzedaje się też odwiedzającym z zagranicy, którzy kupują je na zapas.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze