Koniec ery hutnictwa. Walcownia w Zawadzkiem zlikwidowana
Można powiedzieć, że gmina Zawadzkie powstała dzięki hutnictwu i przemysłowi. Wraz z upadkiem huty sytuacja bytowa mieszkańców zaczęła się pogarszać. Ostatnią twierdzą przemysłu w gminie była właśnie Walcownia Rur Andrzej, której pracownicy podtrzymywali hutnicze tradycje. Pracowały tu całe rodziny, a nawet pokolenia. Decyzja o likwidacji zakładu w maju tego roku była dla nich jak grom z jasnego nieba. Nie chcieli się poddać, czego wynikiem był protest nagłośniony w lokalnych i krajowych mediach. Jednak spółka Alchemia, właściciel walcowni, konsekwentnie przeprowadziła grupowe zwolnienia.
- Dla nas nie było już nadziei, że zakład będzie funkcjonować. Teraz pytanie, czy nie zostanie wszystko rozkradzione - wskazuje były pracownik walcowni. - Nie zostaliśmy potraktowani godnie. Jednego dnia przyjechali, mówiąc, że likwidują walcownię, i było po sprawie. Choć mi do emerytury nie zostało wiele, więc zostanę na świadczeniu przedemerytalnym, ale dla wielu ludzi to ciężka sytuacja. Pracowały tam całe rodziny, dlatego mamy prawo czuć żal, złość i gniew.
Upadek walcowni dotknął wiele osób. I tak naprawdę nie wiadomo, jak się potoczą ich losy.
- W sumie z zakładem pożegnało się 400 pracowników - mówi Rober Kafarski, przewodniczący zakładowego oddziału związku Solidarności. - Od pierwszego października pracuje tam około 30 ludzi. Część byłych pracowników znalazła pracę gdzie indziej, inni zarejestrowali się w urzędzie pracy, a kolejna część czeka na świadczenia emerytalne. Pozostała też grupa ludzi, która może sobie nie poradzić w tej nowej rzeczywistości, tym bardziej, że huta była ich jedyną żywicielką - zaznacza.
Wraz z likwidacją WRA kończy się w tej gminie era hutniczego przemysłu...
- Powiedziałbym, że powoli kończy się era przemysłu hutniczego w Polsce. Walcownia Rur Andrzej jest którymś z zakładów, który padł w ostatnim czasie, za Wielkim Piecem i walcownią w Krakowie, zamrożono walcownię w Rudzie Śląskiej, Huta Częstochowa nie wznowiła produkcji od października 2023 roku - zaznacza Dariusz Brzęczek, przewodniczący Solidarności na Opolszczyźnie. - Choć początkowo tliła się w nas nadzieja, że znajdzie się inwestor, który zakład wykupi, to z czasem i ona zgasła. Nie można było zaklinać rzeczywistości. Mimo że sprzęt w WRA nadal jest, to ziścił się najgorszy scenariusz. My, jako związki zawodowe, zrobiliśmy wszystko, pokazując, że jest zakład, który można wziąć i zacząć z nim działać.
Nie wiadomo jeszcze, co z linią produkcyjną zrobi spółka Alchemia, należąca do Grupy Boryszew. Czy zakład zostanie już tylko historią, dzieląc los huty?
- Poniekąd jest to efekt działań rozczłonkowania rozpoczętego w latach 90. Dzisiaj nastąpił finał niszczenia huty w Zawadzkiem - ocenia Brzęczek.
Urząd pracy nie zostawi ich bez niczego
Niedawno w Zawadzkiem zorganizowane zostały targi pracy i kształcenia ustawicznego, będące pokłosiem decyzji o likwidacji WRA. Byli pracownicy walcowni zapoznali się z dostępnymi ofertami pracy. Mimo że tych ofert, jak zapewniał strzelecki urząd pracy, jest sporo i jest w czym wybierać, to grono osób straciło wiarę na znalezienie zajęcia dla siebie.
- Niestety praca się skończyła i trzeba szukać czegoś nowego. W walcowni pracowało dużo kobiet i - patrząc na oferty pracy - uważam, że nam będzie trudniej znaleźć coś nowego. Mężczyźni będą mieć zdecydowanie łatwiej - mówi pani Agnieszka, jedna z byłych pracownic WRA. - Marzeniem byłaby praca na miejscu, gdzie można zajść pieszo czy dojechać rowerem.
- Mnie czeka emerytura za dwa lata. A dla takich osób jak ja, w moim wieku, ciężko jest znaleźć pracę. Wszyscy chcą młodych - zaznacza pan Józef. - Musimy to jakoś przeżyć, choć dla nas jest to cios. Wolałbym pracować tam dalej, jeśli ktoś by to wziął, nie zastanawiałbym się, od razu bym wrócił.
Strzelecki urząd pracy na samych targach nie poprzestał. Roztoczył kuratelę nad zwalnianymi pracownikami walcowni. W ostatnim dniu września i dzień później do świetlicy zakładu przyjechali pracownicy urzędu, którzy na miejscu umożliwili chętnym zarejestrowanie się jako osoby bezrobotne.
- Przez dwa dni prowadziliśmy dyżury. W tym czasie zarejestrowało się około 130 osób - mówi Roman Kus, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Strzelcach Opolskich. - Były też osoby, które bezpośrednio do nas przyjechały się zarejestrować jako bezrobotne, więc w sumie zapisanych jest mniej więcej 170 osób.
Jak zaznacza dyrektor PUP, rejestracja bezrobotnych ciągle trwa, a dokumenty są nadal kompletowane. Do tego trzeba doliczyć osoby, które się już wcześniej rejestrowały, mając krótszy okres wypowiedzenia. Maksymalnie może być to 200 osób.
Strzelecki urząd pracy realizuje program dla zwalnianych pracowników, z którego mogą skorzystać byli pracownicy walcowni.
- Już wcześniej zwróciliśmy się do minister rodziny, pracy i polityki społecznej. Chodzi o rezerwę funduszu pracy na pomoc osobom zwalnianym z przyczyn niedotyczących pracownika - zaznacza Roman Kus. - Te pieniądze, w kwocie ponad 2 800 000 zł, już do nas trafiły. Parę osób już z tej puli skorzystało, inne osoby także zachęcamy.
W ramach tego programu można skorzystać z działań aktywizacyjnych: szkoleń, dofinansowania podjęcia działalności gospodarczej, refundacji kosztów wyposażenia lub doposażenia stanowiska pracy, zwrotu kosztów dojazdu do pracy.
Pomoc byłym pracownikom oferuje także zakładowa Solidarność.
- Uruchomiliśmy pomoc solidarnościową w oddziale. Mnóstwo ludzi szuka pomocy merytorycznej, dotyczącej przejść na emeryturę, rentę czy świadczeń oraz pomocy prawnej - wskazuje Rober Kafarski. - Działamy jeszcze wewnątrz zakładu, ale i na zewnątrz. We wtorki i czwartki jesteśmy dostępni w godzinach od 9.00 do 11.00. Mamy też prawnika, który przyjmuje w każdy piątek.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!za
Komentarze