Strażackimi weteranami są ogniomistrz Marian Bigas (PSP Strzelce Opolskie) oraz starszy ogniomistrz w stanie spoczynku Józef Matuszewski (PSP Prudnik). - Poszedłem do jednostki ratowniczo-gaśniczej do Kędzierzyna-Koźla – wspomina pan Matuszewski. – Poprzednio byłem w zakładowej straży w zakładach „Frotex”. Strażacy byli płetwonurkami, mieliśmy grupę wysokościową, jednostkę chemiczną. Do wypadków też jeździliśmy. To była bardzo ciekawa służba. Nie tylko ogień gasiliśmy. Ale przy wypadkach drogowych i zdarzeniach chemicznych byliśmy częściej.
- Nie jest łatwo, gdy trzeba wyciągać z auta ciężko rannego albo zwłoki – przyznaje pan Marian Bigas. – Ręce drżą. Ale trzeba nad sobą panować, żeby skutecznie pomóc.
– Zapomina się o wszystkim i wykonuje się polecenia przełożonych – dodaje Józef Matuszewski. – A przy poważniejszych wypadkach po akcji była możliwość rozmowy z psychologiem.
Strażacy zawodowi i z OSP pielgrzymowali na Górę św. Anny
Druh Tomasz Majcher jest czynnym strażakiem w OSP Grocholub w gminie Walce. - Do straży chodziłem od dziecka, od podstawówki – przyznaje. – Brałem udział w zawodach strażackich. Dzisiaj przy straży trzyma nas tradycja i chęć uczestniczenia w życiu społecznym. Mamy poczucie, że pomagamy ludziom, choć u nas nie ma aż tylu wyjazdów, co w większych miejscowościach. Gasimy miejscowe pożary, ale też pomagamy przy różnych lokalnych przedsięwzięciach i imprezach. Modlimy się tu o zdrowie i o szczęśliwy powrót z wszystkich wyjazdów.
Wśród gości z woj. małopolskiego był pan Józef Mazur, który przyjechał z kolegami. - Mamy w naszej diecezji pielgrzymkę strażaków. Ale na Górze św. Anny byliśmy już kilka razy. Mamy na Śląsku Opolskim kolegów. Strażacy nie tylko gaszą ogień. Robią wszystko. Biorą udział w akcjach ratowniczych przy wypadkach. Wciąż jeszcze zdejmujemy koty z drzew i wyłapujemy szerszenie. Zwłaszcza w szkołach i przedszkolach, jak jest zagrożenie – mówi pan Józef.
- Na pielgrzymkę przyjechaliśmy, żeby przez wstawiennictwo św. Floriana prosić o łaski u Pana Boga. Żeby było tyle powrotów, co wyjazdów. To jest niebezpieczna praca. W dzień i w nocy. Nigdy nie ma pewności, czy się wróci. Jest o co Boga prosić. Widać, że nas wysłuchuje, bo szczęśliwie wracamy - dodaje Jacek Słabik.
Oprócz tego w ostatnich dniach na Górę św. Anny odbyły się dwie pielgrzymki. Spotkali się tam rowerzyści, a także osoby konsekrowane.
Komentarze