Strzeleccy ornitolodzy chronią zagrożony gatunek. Pomagają im rolnicy
Błotniak łąkowy to ginący ptak drapieżny, który gnieździ się w zbożach, na ziemi - wyjaśnia Piotr Zabłocki, ornitolog z Działu Przyrody Muzeum Śląska Opolskiego, który swoją siedzibę ma w Muzeum Czynu Powstańczego na Górze św. Anny. - Niestety, pisklęta błotniaka nie zawsze zdążą wyrosnąć i wylecieć, zanim zaczną się żniwa, przez co część z nich ginie.
W związku z tym Towarzystwo Przyrodnicze „Bocian” już od 2005 roku prowadzi projekt, którego celem jest ochrona piskląt tego zagrożonego gatunku. Przyrodnicy z Góry św. Anny biorą udział w akcji w zasadzie od samego początku.
- Bardzo intensywnych było zwłaszcza ostatnich sześć lat, kiedy prowadziliśmy projekt aż w trzech powiatach na Opolszczyźnie: kędzierzyńsko-kozielskim, prudnickim i głubczyckim - wymienia ornitolog.
Zadanie badaczy polega na wyszukiwaniu gniazd błotniaków, zaznaczeniu ich tyczką i, po porozumieniu z rolnikiem, będącym właścicielem pola, ogrodzeniu ich specjalnym ogrodzeniem z siatki, które nie tylko zabezpiecza pisklęta w trakcie żniw, ale także chroni je przed drapieżnikami naziemnymi.
- Używamy też repelentów zapachowych odstraszających lisy, koty i bezpańskie psy - dodaje Piotr Zabłocki. - W ten sposób, dzięki współpracy z rolnikami, udało się ochronić większość lęgów błotniaków łąkowych na Opolszczyźnie. W 2022 roku, po raz pierwszy w trakcie badań, mieliśmy lęgi błotniaka łąkowego w okolicach między Górą św. Anny, Niwkami a Ligotą Dolną. Z trzech par, dwóm udało się wychować młode. Jedno z gniazd zostało zniszczone już w okresie wysiadywania, ponieważ w miejscu gniazdowania było bardzo liche zboże, samica była dość dobrze widoczna i najpewniej jakiemuś drapieżnikowi udało się splądrować to gniazdo.
Więcej szczęścia mieli ptasi lokatorzy pozostałych dwóch gniazd, w których wykluły się pisklęta, a przyrodnikom udało się dotrzeć do właścicieli pól i uzyskać od nich zgodę na grodzenie. Odchowane pisklęta wyleciały z gniazd.
- Wcześniej skupialiśmy się na powiecie kędzierzyńsko-kozielskim, prudnickim i głubczyckim, ponieważ w powiecie strzeleckim nie bardzo było co chronić, nie mieliśmy tu przypadków lęgów - dodaje badacz. - Jedynie czasami obserwowane były pojedyncze ptaki tego gatunku.
Gdy gryzoni mało...
W minionym roku w powiecie strzeleckim nie wykluł się ani jeden mały błotniak.
- Dużo zależy od tego, jak duża w danym roku jest populacja gryzoni i w jakich rejonach występują - tłumaczy ornitolog. - Błotniak łąkowy to gatunek, który przylatuje do nas z Afryki i szuka tu takich miejsc, gdzie gryzonie występują w miarę obficie. A nornik zwyczajny ma to do siebie, że po około pięcioletnich okresach zwyżki populacji występuje zapaść i liczebność spada, po czym, w trakcie kolejnego roku, populacja stopniowo się odbudowuje. Właśnie w tym roku mamy taką sytuację, co oznacza, że i błotniaków może być więcej. To są naczynia połączone.
- Aktualnie słyszymy relacje rolników, którzy mówią, że w tym roku, w niektórych miejscach znowu gryzoni jest więcej - dodaje. - Zaobserwowaliśmy też więcej zimujących ptaków. Częściej, niż w ostatnich latach, zimowały u nas myszołowy włochate, uszatki błotne, błotniaki zbożowe. Można się więc spodziewać, że znowu będzie więcej gniazd błotniaków łąkowych.
Błotniaki najczęściej pojawiają się na lęgowiskach pod koniec kwietnia. Przyrodnicy szukają wówczas stanowisk tokowania samców i gniazd tych ptaków. Odchów młodych trwa u tego gatunku prawie do końca sierpnia. Wynika to z faktu, że niektóre lęgi, zwłaszcza te po stratach, mogą być powtórzone, a przez to opóźnione.
- Czasem tak się zdarza także w przypadku, gdy lęg pochodzi od mniej doświadczonej samicy - tłumaczy Zabłocki. - Ciekawostką jest, że np. w powiecie głubczyckim lęgi z reguły są opóźnione o tydzień-dwa i właśnie tam najczęściej prowadzimy ostatnie prace i kończymy projekt.
Zgoda na utrudnienia
Jak podkreśla ornitolog, rolnicy z naszego regionu chętnie współpracują z przyrodnikami w zakresie ochrony błotniaków. Przez cały okres trwania projektu, badaczy spotkały tylko dwie sytuacje, kiedy właściciele pól mieli wątpliwości co do udziału w programie ochrony.
- Natomiast po rozmowie, przedstawieniu argumentów, że gatunek jest rzadki, że jest pożyteczny, bo przecież zjada gryzonie, ludzie zwykle się zgadzają - zapewnia przyrodnik. - Niektórzy bardziej ochoczo, niektórzy mniej. Wiadomo, że dla rolnika to jest pewne utrudnienie, kiedy kombajn musi takie ogrodzenie ominąć, zamiast jechać sobie prostą ścieżką. Natomiast korzyści związane z obecnością tych ptaków są ogromne. Błotniaki są w stanie bardzo uszczuplić populację gryzoni, a im dorosłe osobniki mają więcej piskląt do wykarmienia, tym większa korzyść dla właściciela pola.
Rolnicy nie otrzymują dopłat z tytułu obecności błotniaków łąkowych na ich polach. Takie dopłaty są wypłacane, ale wyłącznie dla właścicieli łąk kośnych, a w warunkach Opolszczyzny gatunek ten gniazduje głównie w jęczmieniu, pszenicy, pszenżycie i bardzo rzadko w rzepaku. Nigdy nie zaobserwowano ich gniazda na łąkach.
- Jednak takie ogrodzenie, jakie montujemy wokół gniazda w polu, liczy sobie ok. 2,5 na 2,5 metra, strata zboża nie jest więc dla rolnika dokuczliwa - przekonuje Piotr Zabłocki. - Czasem zdarza się, że w polu są trzy-cztery gniazda, co może być już większym problemem. W takich przypadkach, negocjując z właścicielem, przywołuję historię sołtysa z Nowych Kotkowic w powiecie prudnickim, który na jednym polu jęczmienia miał jedenaście czynnych gniazd, zgodził się na grodzenie i do dziś bierze udział w projekcie, bo czuje potrzebę ochrony tego gatunku.
W tym roku, ze względu na mniejsze niż w latach poprzednich fundusze, przyrodnikom z Góry św. Anny może nie udać się przeprowadzić projektu we wszystkich trzech powiatach województwa opolskiego, tak jak robili to wcześniej.
- Na pewno będziemy reagować, jeśli pojawią się lęgi, które będą wymagały naszej interwencji - zapewnia Piotr Zabłocki. - Jeżeli otrzymamy informację od rolnika, że ma u siebie na polu gniazda - będziemy działać - zapowiada.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze