Emigranci zarobkowi pielgrzymowali do Jemielnicy
- Święty Józef, uciekając przed Herodem do Egiptu, szukał miejsca dla swojej rodziny – mówił, witając uczestników ks. prałat Henryk Pichen, kustosz sanktuarium św. Józefa. – Wy szukaliście pracy za granicą, by rodzinom w kraju żyło się jak najlepiej. Doświadczacie rozłąki, samotności, lęku i niepokoju. Tego samego doświadczają Wasi bliscy. Dzisiaj chcemy się w Waszej intencji modlić. Kościół opolski pamięta o wszystkich, którzy tego trudu doświadczają.
W spotkaniu, które – z inicjatywy biskupa Andrzeja Czai – odbywa się od roku 2012, zawsze w święto Świętych Młodzianków - wzięło udział kilkadziesiąt rodzin. Uczestniczyli w mszy św., a po niej biskup Waldemar Musioł zaprosił ich na wspólną modlitwę do kaplicy poświęconej świętemu Józefowi. Tutaj wszystkim chętnym udzielił indywidualnego błogosławieństwa. Z każdą z tych osób biskup krótko rozmawiał.
Wśród uczestników nabożeństwa był pan Zygmunt Malec z Jemielnicy, który do sanktuarium przyszedł razem z żoną, Teresą. Pan Zygmunt od 2011 roku pracuje w Berlinie.
- To już szmat czasu – sam ocenia – jak pracuję tam jako ślusarz w firmie recyklingowej zajmującej się produkcją biomasy do elektrowni. To jest raczej ciężka praca, ale zdecydowałem się na wyjazd, kiedy upadła piekarnia, w jakiej tu niedaleko pracowałem. Trzeba było szukać jakiegoś innego rozwiązania.
Pani Teresa cieszy się, że mąż wraca co tydzień na weekend do domu. – Teraz ostatnio mąż przyjeżdżał co dwa tygodnie, bo paliwo poszło do góry – przyznaje. – Dzwonimy do siebie codziennie. Ten kontakt jest bardzo potrzebny.
Panu Zygmuntowi do pełnej emerytury brakuje dwóch lat pracy. Wcześniej do małej ojczyzny nie wróci, bo wie, że nikt by go teraz nie zatrudnił. – Ale na tej rodzinnej mszy św., jeśli tylko jest możliwość, staram się zawsze być – mówi. – Przychodzimy tu prosić o błogosławieństwo, żeby się wszystko dobrze skończyło – dodaje żona.
Ks. biskup w kazaniu przywołał postać króla Heroda, „którego umysł nie był prawy, serce nie było czyste, bo skażone nienawiścią i którego dłonie nie były miłosierne, bo ociekały krwią. Żądny władzy wymordował żydowską rodzinę królewską, która panowała przed nim”.
- Jednym z adresatów jego nienawiści był Jezus – mówił bp Musioł. – Kazał więc wymordować wszystkich chłopców do dwóch lat zamieszkujących Betlejem. (…) Nadchodzi noc, w której obudzona przez Józefa Maryja musi razem z Dzieciątkiem uciekać do Egiptu. Maryja i Józef nie celebrują rozczarowania. Wstają i robią co trzeba. By ratować życie dziecka. By ratować życie Jezusa.
- Czy trwoga Maryi i Józefa jest dzisiaj naszym udziałem? - kontynuował biskup. – Nie musimy się, przynajmniej na razie, obawiać o życie naszych dzieci. Musimy jednak zmagać się z – czasem nieuświadamianym niebezpieczeństwem pozbawiania życia Jezusa w naszych sercach i w naszych rodzinach. Świat czyni nas ludźmi coraz bardziej uzależnionymi od doznań. Zły duch prowadzi walkę o nasze dusze powabem wolności, prawa do samostanowienia, kultem ludzkiego geniuszu i samowystarczalności. Wmawia nam, że im mniej ofiary, a więcej przyjemności, tym bardziej udane życie. Podążanie za nim, wprowadza nasze serca dystans do zasad, dla poszanowania prawa, osłabia w nas Boże życie. To jest podstawowe pytanie: Czy ten proces dostrzegamy i czy widzimy, jak bardzo jest destrukcyjny? Czy nas boli? Ten ból trzeba w sobie odważnie wygenerować.
Romuald Jończy, ekonomista, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu i Uniwersytetu Opolskiego podkreśla, że najwięcej mieszkańców województwa opolskiego emigrowało za pracą w latach 2001-2006 (od 2007 dołączyli do nich także Opolanie bez niemieckiego pasportu), ale nadal liczbę mieszkańców regionu pracujących za granicę można szacować na poziomie około 10-12 procent Opolan w wieku produkcyjnym, czyli 50-60 tys. osób. Są to przede wszystkim osoby starsze – 55 plus i więcej oraz te, które za granicą pracowali przez większość życia.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze