Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 19:41
Reklama GZMK Czad

Adrian Krzyk zatknął na Mont Blanc flagę z herbem Jemielnicy

- Chodzenie po górach to mój sposób na odpoczynek - mówi pochodzący z Jemielnicy Adrian Krzyk, który w sobotę, 22 lipca, zdobył Mont Blanc - położony na wysokości 4 807 m n.p.m. najwyższy szczyt Alp, nazywany potocznie Dachem Europy. Jemielniczanin z pochodzenia w każdą wysokogórską wyprawę zabiera ze sobą flagę z herbem Jemielnicy i dumnie pozuje z nią na szczycie.
Adrian Krzyk zatknął na Mont Blanc flagę z herbem Jemielnicy
Przed panem Adrianem wielkie życiowe decyzje - Mam możliwość podjęcia pracy, jak i oczywiście dalszego szkolenia i rozwoju swoich umiejętności w Ratownictwie Górskim - wyznaje

Autor: arch. prywatne

Adrian Krzyk zatknął na Mont Blanc flagę z herbem Jemielnicy

Pan Adrian Krzyk urodził się w 1976 roku i dzieciństwo oraz pierwsze dorosłe lata spędził w Jemielnicy. Z tą miejscowością wiąże się wiele ważnych dla niego życiowych momentów, dlatego, mimo że od lat już tutaj nie mieszka, pozostaje lokalnym patriotą i z dumą podkreśla swoje korzenie. Do tego stopnia, że w każdą górską wędrówkę zabiera specjalnie przez siebie stworzoną flagę, na której naklejony został charakterystyczny herb Jemielnicy z postacią cystersa, snopem zboża i topolą porośniętą jemiołą. A trzeba zaznaczyć, że lista zdobytych przez niego górskich szczytów jest imponująca i nie ogranicza się jedynie do naszego kontynentu. 

Ta górska pasja zrodziła się w nim w czasie dość nietypowym, bo po operacji kręgosłupa. Adrian Krzyk, jak wielu jego rówieśników, wyjechał z Polski za pracą i - po kilku przeprowadzkach - w 2012 roku osiadł ostatecznie w Monachium. Nie przyjeżdżał jednak do Polski na weekendy, jak jego znajomi, a osiedlił się w Niemczech na stałe.

- Dla mnie było to stresujące wsiadać w samochód i spędzać w nim kilkanaście godzin, wracając tylko na weekend, na niedzielny obiad. Zaaklimatyzowałem się tutaj - wyjaśnia. - Moje życie związało się z tym regionem, co otworzyło przede mną możliwość wyjazdów i chodzenia po górach. Sama lokalizacja dawała mi ogromną możliwość rozwoju i dojeżdżania w te, tak bardzo blisko rozmieszczone, pasma górskie.

Po tym, jak przeszedł operację kręgosłupa, a lekarze zalecili mu dbanie o kondycję i aktywność fizyczną, zaczął z tych możliwości coraz częściej korzystać. Początkowo były to oczywiście mniejsze wzniesienia, a z czasem góry coraz wyższe, chodzenie po lodowcach, aż po zdobycie m.in. Korony Gór Austrii i Korony Gór Polski.

To zamiłowanie do wspinaczki wysokogórskiej nie było jednak motywowane jedynie chęcią dbania o zdrowie.

- Ja to pokochałem i coraz częściej tego szukałem - opowiada z pasją Adrian Krzyk. - To stało się dla mnie narkotykiem. Coś, co innym może wydawać się męczące, trudne, mi było potrzebne  W każdej wyprawie i zmaganiu odkrywamy coś nowego i spotykamy wielu pięknych, wspaniałych ludzi, od których wiele można się nauczyć. 

Poczuł, że chce pomagać innym

Pierwszym zdobytym przez niego pięciotysięcznikiem był Kazbek (5054 m n.p.m.), jeden z najwyższych szczytów Kaukazu, położony na granicy Gruzji z Rosją. Niewiele brakowało, by ta wyprawa nie doszła do skutku. Adrian Krzyk miał się na nią wybrać z czwórką znajomych, jednak ci, z różnych przyczyn, musieli zrezygnować. Pan Adrian postanowił jednak nie odpuszczać i do Gruzji poleciał sam. Skorzystał z usług firmy Mountain Freaks, agencji turystycznej specjalizującej się w organizowaniu wypraw na szczyty Kaukazu. Podczas wspinaczki dwie osoby z jego zespołu linowego zrezygnowały z dalszego wejścia i wyprawa mogła zakończyć się przed zdobyciem upragnionego wierzchołka, jednak przewodnik postanowił zrobić dla pana Adriana wyjątek, ocenił jego możliwości i we dwóch kontynuowali wspinaczkę, po drodze wyprzedzając pozostałe 4 zespoły linowe, które tego dnia z pracownikami Mountain Freaks zdobywały Kazbek. Podczas tej wyprawy alpinista po raz pierwszy poczuł, że to właśnie chciałby robić - pomagać innym w zdobywaniu górskich szczytów. 

- Staram się zachęcać innych, by aktywnie spędzać czas, robić to, co się kocha i - co najważniejsze - stawiać sobie "cele", małe lub większe - opowiada. - Życie powinno być barwne, pełne kolorów, a my sami mu ich nadajemy.

Niejednokrotnie znajomi prosili go, żeby pełnił rolę przewodnika podczas wyjść w góry, by i oni mogli zaznać tych emocji, a także bezpiecznie pokonać drogę na szczyt. Dzięki temu wiele gór alpinista zdobył kilkakrotnie (m.in. austriackie Wildspitze 3768 m n.p.m. i Similaun 3606 m n.p.m.). Po czasie zdobywanie kolejny raz tego samego wierzchołka nie przynosiło już wcześniejszej euforii, którą pan Adrian odkrył na nowo, zdobywając szczyty ze znajomymi. Cieszyło go dostrzeganie ich radości i udzielały mu się ich emocje i zachwyt, a niejednokrotnie był też świadkiem ważnych, zmieniających życie wydarzeń - np. po zdobyciu Gran Paradiso (4061 m n.p.m.) we Włoszech dwójka jego współtowarzyszy zaręczyła się na wierzchołku góry.

Aby świadomie udzielać wskazówek niedoświadczonym wspinaczom, Adrian Krzyk ukończył wiele szkoleń wspinaczkowych i alpinistycznych. Najwięcej wiedzy zdobył jednak podczas własnych wypraw.

- Najcenniejsza jest praktyka, która czyni rozważnym - zaznacza. - Z moim doświadczeniem i zagranicznymi znajomościami jestem w stanie zorganizować, poprowadzić i opiekować się grupą oraz osobami indywidualnymi, które chciałyby zrealizować swoje marzenie o zdobywaniu górskich szczytów - dodaje. Na co dzień dba o kondycję biegając, jeżdżąc na rowerze, zaś w okresie zimowym biega na biegówkach i startuje w licznych zawodach biegowych. Jak podkreśla, w górskich wyprawach ważne jest także planowanie i odpowiednie przygotowanie, sprawdzenie warunków. Takie wyprawy nie odbywają się spontanicznie. 

Na Dachu Europy

Podobnie było też w przypadku ostatniej wyprawy, która przywiodła go na szczyt Mont Blanc. Pomysł zdobycia tej góry zrodził się już w sierpniu 2022 r., gdy Adrian Krzyk wspinał się na Ararat, położony na terytorium Turcji masyw wulkaniczny wznoszący się na wysokość 5137 m n.p.m. Podczas tej wyprawy zawiązała się przyjaźń i powstał plan kolejnej wspólnej wspinaczki, która doszła do skutku w lipcu tego roku. Wyprawę na Mont Blanc współtowarzysze rozpoczęli od rezerwacji miejsc w schroniskach położonych na zboczu góry. Bez zaświadczenia o zarezerwowanym noclegu nie można bowiem rozpocząć wspinaczki, a szlaki są dokładnie kontrolowane i sprawdzane. Pierwszego dnia wyprawy dotarli do schroniska Refuge de Tête Rousse (3167 m n.p.m.), zaś następny dzień rozpoczęli od trawersu przez niebezpieczny Żleb Śmierci, nazywany potocznie Kuluarem Rolling Stones - od spadających z góry kamieni i bloków skalnych. Kolejną noc spędzili w schronisku Refuge du Goûter (3815 m n.p.m.), skąd o poranku, 22 lipca, wyruszyli w stronę wierzchołka. Na szczyt Mount Blanc pan Adrian dotarł wraz z towarzyszami o godz. 12:20. Po kilku euforycznych chwilach i zrobieniu pamiątkowych zdjęć rozpoczęli ostatni, nie mniej niebezpieczny etap wyprawy - zejście w dół masywu.

- Każda dłuższa chwila na szczycie może skutkować odmrożeniami z powodu silnego wiatru i mrozu, więc staramy się pozostać tam jak najkrócej - wyjaśnia pan Adrian.

Alpiniści amatorzy nie posiadają za sobą zaplecza sponsorów, którzy finansują drogi, profesjonalny sprzęt. Jednak nawet dla profesjonalistów zabezpieczonych w kosztowną odzież, specjalnie zaprojektowaną do wspinaczki wysokogórskiej, warunki atmosferyczne panujące na tej wysokości dalekie są od komfortowych. Wszelkie niedogodności wynagradzają jednakże wspinaczom nieprawdopodobne wrażenia, zjawiskowe krajobrazy oraz cisza brzmiąca inaczej niż gdziekolwiek indziej.

Trzeba pokonać nie tylko własną słabość

- Mógłbym śmiało powiedzieć, że czas spędzony w górach jest niezwykłym, niewytłumaczalnym - przyznaje. - Doznawane wrażenia jest nawet ciężko opisać, bo dotyczą one nas samych... To, co się odbywa w nas, jakie refleksje nam towarzyszą, co z nimi robimy, jak je odkładamy... Chodzenie po górach to mój sposób na odpoczynek. To zmęczenie jest częścią drogi do celu, który stawiamy sobie, by po drodze na szczyt doznać refleksji

Zdobywanie Kilimandżaro, wznoszącej się 5895 m n.p.m. najwyższej góry Afryki leżącej w Tanzanii, przy granicy z Kenią, pokazało mu, że podczas drogi na szczyt człowiek walczy nie tylko z własnymi słabościami, ale także z wysokością i partnerami. Gdy im brakuje zapału i motywacji, człowiek staje przed dwiema opcjami - może zamknąć się na siebie i przeć do przodu, nie bacząc na innych lub starać się wspierać partnerów i ciągnąć ich w górę. 

Pan Adrian nie ukrywa, że - choć w górach najczęściej jest sam ze sobą - to zabiera ze sobą bagaż pozytywnych emocji i słów otuchy ze strony przyjaciół. Takie wsparcie jest niezbędne, ponieważ pomaga zachować czujność i pamiętać o pokorze na szlaku.

- Ważne są słowa wsparcia bliskich, przyjaciół, bo gdzieś to mamy w tych naszych głowach i w duszy, gdy wybieramy się ku nowej przygodzie. Wiemy, że ktoś pragnie, byśmy wrócili cali i zdrowi - opowiada pan Adrian. - Uważam, że za to należy im się zawsze słowo podziękowania i chwili dla podkreślenia tych naszych relacji. I nie powinniśmy bać się, czy wstydzić powiedzieć głośno: tęsknię, kocham, brakowało mi was. To niby tylko słowa, a dają tak wiele, tyle zmieniają... 

Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!


Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ReklamaHeimat
ReklamaMaxima - grudzień
ReklamaHelios
ReklamaOptyk Ptak 1197
ReklamaRe-gat
zachmurzenie duże

Temperatura: -1°C Miasto: Strzelce Opolskie

Ciśnienie: 1007 hPa
Wiatr: 9 km/h

Reklamadotacje rpo
Ostatnie komentarze
S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: No i jeszcze wisienka na torcie: "Dokonano usunięcia oznakowania pionowego i poziomego." - Czy ktoś tu jest ślepy? Zlikwidowano zebrę? Kto to podpisał? Napiszcie, kto był taki bystry, bo to także przez niego zginął człowiek.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:48Źródło komentarza: Śmiertelny wypadek w Strzelcach Opolskich. Rozpętała się dyskusja o bezpieczeństwie S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: Pierwsza sprawa (i w zasadzie jedyna!) - do Zarządcy tej drogi. Jeśli w tym miejscu przejścia nie ma, to je zlikwidujcie. Na zdjęciu wyraźnie widać, że w miejscu tym znajduje się zebra i nie ma znaczenia, że starostwo je zlikwidowało. Dla kierowców i pieszych ważne są znaki (pionowe i poziome), a nie to, co urzędy mają zapisane w papierach. Każdy pieszy dochodząc do tego miejsca ma prawo być przekonany, że przejście dla pieszych w tym miejscu istnieje. Zebra na drodze = dla pieszego równa się przejście dla pieszych. Jeżeli pasy są wymalowane (a są), a nie ma znaków pionowych dla kierowców o przejściu dla pieszych, to jest to wina starostwa, które źle oznakowało drogę. W tym konkretnym przypadku starostwo, a co za tym idzie pracownik starostwa odpowiedzialny za odpowiednie oznakowanie dróg powiatowych (pewnie kierownik odpowiedniej komórki o konkretnym nazwisku) jest współwinne tego wypadku i uważam, że sprawa ta powinna zostać nagłośniona, gdyż nie jest to pierwszy przypadek, że drogi oznacza się niezgodnie z przepisami i niezgodnie ze sztuką, jednak urzędnicy nie ponoszą za źle wykonaną pracę odpowiedzialności. W tym przypadku będzie pewnie tak samo, a to jest przyzwoleniem na dalsze partaczenie roboty przez ludzi, którzy zdają się nie znać na swojej robocie. Podobnie jest w Zawadzkiem na ul. Powstańców (droga gminna), gdzie przed remontem ul. Opolskiej była strefa 40km/h, jednak po remoncie z nieznanych mi powodów zamiast przywrócić wcześniejsze oznakowanie ustawiono nowe ze zwykłym znakiem ograniczenia prędkości (bez strefy) do 40km/h, w rezultacie czego strefa 40 jest teraz dziurawa: wjeżdżając od Biedronki do strefy wjeżdżamy, a od strony Powstańców - nie. Wygląda to po prostu na samowolkę urzędnika na gminie (kto tam odpowiada za drogi gminne?), który pozmieniał oznakowanie wg własnego widzimisię i doprowadził do sytuacji, w której jedne znaki przeczą drugim i na dobrą sprawę nie wiadomo, gdzie teraz obowiązuje jakie ograniczenie. Nowa Rada Miejska i nowy Burmistrz zdają się problemu nie dostrzegać, ale nie powinno być tak, że urzędnik odpowiedzialny za oznakowanie dróg bezkarnie zmienia oznakowanie doprowadzając do jego niespójności. Tutaj chodzi tylko o prędkość 50 czy 40km/h, ale w Strzelcach poszło o życie człowieka. Może więc pora zadać pytanie ludziom zarządzającym naszymi drogami, i może redakcja SO to zrobi - co wam strzeliło do łba, żeby zlikwidować znak "przejście dla pieszych", a pozostawić wymalowaną zebrę?Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:44Źródło komentarza: Śmiertelny wypadek w Strzelcach Opolskich. Rozpętała się dyskusja o bezpieczeństwie J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Ten budynek do remontu.To przecież stęchlizna,smród i grzyb.Nadaje się tylko do zburzenia i na to miejsce zrobić skrawek zieleni z dużym rowerem jako symbol przesiadkowe,bo z pociągu na autobus nikt się tam nie będzie przesiadałData dodania komentarza: 17.11.2024, 13:49Źródło komentarza: Przy nowych peronach straszy rudera. Remontu na razie nie będzie J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Jeżeli ten most nie spełnia norm bezpieczeństwa,to most w Fosowskiem nad rzeką małapanwią na ulicy Arki Bożka powinien być dawno zamknięty.Tam nie ma żadnego chodnika,a piesi i rowerzyści jakoś się radzą.Kiedy tam jest zaplanowany nowy most spełniający normy bezpieczeństwa? Wtedy kiedy dojdzie do wypadku?Data dodania komentarza: 10.11.2024, 19:45Źródło komentarza: Most w Kolonowskiem zostanie wyremontowany. Będzie bezpieczniej M Autor komentarza: Magda PTreść komentarza: Bardzo ciekawy wywiad, cenne i holistyczne spojrzenie na zdrowie psychiczne na przestrzeni lat. Dziękuję. Jeśli chodzi o uzależnienia behawioralne myślę że warto też wspomnieć o pracoholizmie - niestety wciąż społecznie gratyfikowanym i wzmacnianym. Czytałam że czas pracy Polaków średnio na tydzień ciągle się wydłuża i jest dłuższy niż w innych krajach UE.Data dodania komentarza: 27.10.2024, 13:40Źródło komentarza: Najważniejsze to uczyć się zarządzać swoim czasem i życiem J Autor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: A w Fosowskiem ulica Arki Bożka do ulicy Opolskiej jest bez chodnika i spełnia normy bezpieczeństwa? Ale to Fosowskie,liczy się tylko bezpieczeństwo A w Fosowskiem ulica Arki Bożka do ulicy Opolskiej jest bez chodnika i spełnia normy bezpieczeństwa? Ale to Fosowskie,obojętnie,liczy się bezpieczeństwo mieszkańców kolonowskiego.Data dodania komentarza: 13.10.2024, 11:50Źródło komentarza: Most w Kolonowskiem zostanie wyremontowany. Będzie bezpieczniej
Reklama