Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 23 listopada 2024 05:40
Reklama Filplast

Szymuś ze Strzelec Opolskich walczy z białaczką. Potrzebna pomoc!

Potrzebna pomoc! Zaczęło się od niepozornego bólu nóg i gorączki. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Szpital i diagnoza, która brzmiała jak wyrok: ostra białaczka limfoblastyczna typu B. Od kilku miesięcy niespełna 3-letni Szymuś ze Strzelec Opolskich walczy z rakiem krwi, stając się przy tym wielkim superbohaterem.
Szymuś ze Strzelec Opolskich walczy z białaczką. Potrzebna pomoc!

Autor: arch.prywatne

Niespełna 3-letni Szymuś ze Strzelec Opolskich walczy z białaczką

Początkowo nic nie wskazywało, że spokojne życie Szymka, 7-letniej siostry Kingi oraz ich rodziców wywróci się do góry nogami. Na kilka dni przed Bożym Narodzeniem - w grudniu 2022 r. -  chłopczyk narzekał na bóle nóg. Potem pojawiła się wysoka gorączka. Rodzice niespełna trzylatka nie zbagatelizowali dolegliwości u dziecka.

- W połowie grudnia Szymuś wpadł do wyrwy w chodniku, cały czas mówił, że boli go nóżka - wspomina Sabina Gumulak, mama Szymka. - Byliśmy u lekarza i po prześwietleniu jej wszystko wydawało się być dobrze. Później myślałam, że mogą być to bóle wzrostowe, bo cały czas mówił, że go nadal te nóżki bolą  Później przyszła gorączka, która sięgała  38-39 stopni. Wybraliśmy się znowu do lekarza. Po podaniu lekarstw temperatura spadała tylko na kilka godzin do stanu podgorączkowego. Kiedy poszliśmy z mężem na jasełka u córki, zadzwoniła teściowa, że z Szymonkiem coś się dzieje, że krew mu leci z nosa. Mąż od razu pobiegł i zabrał go do kolejnego lekarza, gdzie dostaliśmy skierowanie na laryngologię do Opola. Wieczorem byliśmy już w szpitalu, a tam pobrali mu krew na morfologię. Czekając na wyniki, Szymuś na miejscu dostał 41 stopni, zaczęto go od razu schładzać.

Wtedy jeszcze nie było wiadomo, co chłopczykowi dolega. Jedno było pewne, że ze względu na wysoką temperaturę nie zostanie wypisany do domu.

- Zrobiono test na covid i na grypę - opowiada mama chłopczyka. - Wyniki były ujemne. Na drugi dzień zlecono wiele badań. Pani doktor nie miała jako pediatra do czego się przyczepić i skierowano nas hematologię i onkologię, ze względu na złe wyniki krwi.

Jak wspomina pani Sabina, od tego czasu wszystko potoczyło się bardzo szybko.

- 21 grudnia Szymuś musiał być na drugi dzień na czczo, ze względu na pobranie szpiku do badania - mówi pani Sabina. - Ze wstępnych badań lekarze już wiedzieli, że to białaczka, więc tak naprawdę przez cały ten czas świąteczny już mogli wdrożyć Szymkowi leczenie. Zaczęło się od sterydów.

Nie chcieli wierzyć w diagnozę

Święta Bożego Narodzenia i sylwestra spędzili na oddziale w Zabrzu. Jak nietrudno się domyśleć, dla rodziny nie były to najradośniejsze chwile.

- Cała sytuacja była wręcz niewiarygodna - przyznaje mama Szymusia. - To był dla mnie ogromy szok. Z jednej strony białaczka u syna, a z drugiej myśl, że córka nie będzie mnie widziała podczas świąt, kiedy wcześniej, przez siedem lat, byłam z nią cały czas. Najgorsze było to, kiedy pani doktor powiedziała, że nie ma odwiedzin. Szymuś był wtedy w ciężkim stanie,  dopiero po końskiej dawce leków spadła mu gorączka, a potem zaczęło się przetaczanie krwi i płytek. Jednak lekarze pozwolili nam spędzić święta razem. Prezenty otwierane były przez Szymka w otoczeniu kroplówek. Był to bardzo ciężki i niełatwy dla nas czas.

- Jak się urodził, wszystkie wskaźniki były idealne - wspomina. - Do tego rozwijał się książkowo. Cały czas był radosny, z siostrą biegał na taekwondo. - Pytali się na SOR w Zabrzu, czy miał powiększone węzły chłonne, czy robiły mu się w dużej ilości siniaki. Nic takiego jednak wcześniej nie miał. Nikt z nas nie spodziewał się, że padnie diagnoza w postaci białaczki. Choć już w Opolu padło takie stwierdzenie. Jednak wtedy nie dochodziło to do nas, a wręcz byliśmy źli, że lekarze stawiają takie ciężkie diagnozy, mimo, że pewności nie mają. Niestety, rzeczywistość okazała się inna.

Ostra białaczka limfoblastyczna Typu B. Dokładnie taką diagnozę usłyszeli rodzice. Choć białaczka na ten moment może być wyleczalna w 95 procentach, to najpierw trzeba przejść dwuletni proces leczenia, który nigdy nie daje 100 procentowej pewności, że choroba nie powróci.

- Szymuś jest w remisji, to znaczy, że pod mikroskopem nie wykazuje blastów nowotworowych, choć to nie jest jeszcze nic powiedziane - opowiada. - Syn musi się leczyć tak naprawdę do grudnia 2024 roku. Białaczkę leczy się dwa lata. Okres takiego intensywnego leczenia szpitalnego to 8-9 miesięcy. Potem przejdziemy na leczenie podtrzymujące, tj. cotygodniowa morfologia i z wynikami dzwonimy do lekarza prowadzącego, który mówi, jaką dawkę chemii podać przez cały tydzień. Dodatkowo każda infekcja dla Szymusia będzie skutkowała odstawieniem chemii, co jest niedobre ze względu na to, że białaczka może się wznowić.

Choroba zmieniła wszystko

Rodzina Szymusia musi być więc czujna na każdym kroku. Chłopiec nie może korzystać z wielu przyjemności lub normalnych zajęć, jak jego rówieśnicy. 

- Moja córka do przedszkola nie chodziła, gdy wiedzieliśmy już, że mamy wyjść na pierwszą przepustkę po 75 dniach pobytu w szpitalu - mówi pani Sabina. - Bałam się tego wyjścia, bo codziennie mieliśmy w szpitalu morfologię, a za ścianą był lekarz. Co by się nie działo, to można było od razu sięgać o pomoc. W domu takiej możliwości nie ma. Kto do nas nie przyjdzie, musimy mieć pewność, że nie jest przeziębiony. Wychodząc z synem musimy unikać dużych skupisk osób, by w żaden sposób go nie narażać. Dlatego też aktualnie jest na antybiotyku, który ma go w pewien sposób chronić od przeziębień.

Szymonek obecnie leczy się z ogólnoświatowym protokołem tego typu białaczek. Pierwszym etapem była indukcja, czyli jak największe zniszczenie blastów rakowych.

- Szymuś bardzo dobrze reagował na tą chemię - podkreśla jego mama. - W 15 dobie miał 0,2 procent zajętego szpiku. Natomiast w 33 dniu miał już zero. Mimo tego, że ma aktualnie zero, to i tak cały proces musi przejść.

Choroba Szymka zmieniła wszystko. Rodzina państwa Gumulaków musiała przystosować się do innej rzeczywistości, przewartościować wiele rzeczy i zmienić dotychczasowy tryb życia.

- Początkowo zadawaliśmy sobie pytanie, dlaczego my, dlaczego nasze dziecko to spotkało? - przyznaje pani Sabina. - Wcześniej ja zajmowałam się całym domem i dziećmi. Mąż jest zawodowym kierowcą, więc wcześnie wyjeżdża i późno wraca, dlatego córka musiała przejść pod opiekę babci, która zrezygnowała z pracy. Cały czas nie docierało to do mnie. Dopiero, gdy wjechaliśmy na te czwarte piętro i zobaczyliśmy te dzieci bez włosów... Buchnęło to do mnie, co się dzieje.

Każdy dzień może być różny

Początek pobytu w szpitalu dla Szymusia i jego mamy był bardzo trudny. Ciągłe badania, narkozy, znieczulenia, wkłucia. Do tego sterydy, wywołują u dziecka poczucie smutku.

- Trafiliśmy do sali z 16- letnim chłopakiem, co dla Szymusia początkowo było szokiem - wspomina. - Nie chciał do tej sali wchodzić. Potem nie chciał nigdzie chodzić, bawić się z innymi dziećmi. Po pewnym czasie zachorował na grypę. Miesiąc byliśmy w izolatce. Bardzo długi czas nie odzywałam się tam do nikogo. Nie byłam wstanie o tym rozmawiać. Nie chciało mi przejść przez gardło, że mój syn ma nowotwór krwi. Początkowo denerwowało mnie zachowanie innych mam na oddziale. Dla mnie było to niezrozumiałe, że jak w takiej sytuacji można się spotykać, rozmawiać i się śmiać. Jednak musimy z tym jakoś żyć. Bardzo długo nie mówiliśmy nikomu, że jesteśmy w szpitalu i Szymuś ma białaczkę. Baliśmy się pytań. Długo też nie chciałam współpracować z fundacją. Jednak po rozmowach z innymi rodzicami, przekonali mnie, że dodatkowe pieniądze przydadzą się na leczenie, bo tak naprawdę nie wiemy, co przyniesie los i jakie nieodwracalne skutki może przynieść chemia.

Już teraz chemia bardzo zniszczyła wątrobę chłopca, musi trzymać dietę i brać leki. Obecnie jego rodzice nie mogą być niczego pewni.

- Każdy dzień może być różny - podkreśla pani Sabina. - A każdy przyjazd do szpitala to stres, bo nie wiadomo, czy wrócimy do domu, czy będziemy musieli zostać. Szpital stał się dla nas drugi domem. To przykre, kiedy widzę syna, który już przyzwyczaił się, do pobierania krwi. Już sam mówi paniom, że on chce "pik". To to straszne, że w tym wieku takie szpitalne życie stało się dla niego codziennością. Póki co, to na beztroskie dzieciństwo nie ma szans.

Razem dla Szymonka

- Dopóki nie miałam chorego dziecka, to na ten temat nie myślałam - dodaje. - Zaczęłam inaczej spoglądać na świat. schowajmy te telefony i telewizory a spędzajmy czas razem, w gronie rodziny i bliskich nam osób - apeluje mama chłopca.

W Polsce co 40 minut, a na świecie co 27 sekund ktoś słyszy diagnozę – nowotwór krwi. Rodzina i znajomi Szymusia postanowili działać.

Już wkrótce, w sobotę, 8 lipca, w Strzelcach Opolskich na Placu Targowym zorganizowany zostanie festyn charytatywny "Razem dla Szymonka". Start festynu zaplanowano na godzinę 14.00.

- Z racji tego, że nasi znajomi, przyjaciele i bliscy postanowili zorganizować festyn dla syna, my też chcielibyśmy zrobić coś dla innych - mówi pani Sabina. - Zaprosiliśmy fundację DKMS. Bardzo zależy nam, by jak najwięcej osób zarejestrowało się jako potencjalni dawcy szpiku. Jest to często jedyny ratunek dla chorych na białaczkę.

Organizatorzy w programie zaplanowali wiele atrakcji. Wśród nich: występ sekcji mażoretek "Magnolia" z Kotulina, zespołu "Do usłyszenia", pokaz boksu i Taekwondo, spotkanie ze strażą i policją, konkurencje sportowe oraz gry i zabawy dla dzieci. Będzie także możliwość dowiedzieć się czegoś więcej o białaczce i zarejestrowania jako dawca szpiku kostnego w fundacji DKMS.

Do tego pokaz samochodów tuningowanych, motocykli i ciężarówek oraz zabawa taneczna z Krzysztofem Andrzejewskim. Dodatkowo malowanie twarzy, dmuchańce, brokatowe tatuaże i wiele innych.

Serdecznie zapraszamy mieszkańców Strzelec Opolskich, jak i całego powiatu. Niewielkim gestem możemy wspólnie zdziałać wiele!

Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!


Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ReklamaHeimat
ReklamaMaxima - grudzień
ReklamaHelios
ReklamaOptyk Ptak 1197
ReklamaRe-gat
opady śniegu

Temperatura: 0°C Miasto: Strzelce Opolskie

Ciśnienie: 1014 hPa
Wiatr: 7 km/h

Reklamadotacje rpo
Ostatnie komentarze
S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: No i jeszcze wisienka na torcie: "Dokonano usunięcia oznakowania pionowego i poziomego." - Czy ktoś tu jest ślepy? Zlikwidowano zebrę? Kto to podpisał? Napiszcie, kto był taki bystry, bo to także przez niego zginął człowiek.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:48Źródło komentarza: Śmiertelny wypadek w Strzelcach Opolskich. Rozpętała się dyskusja o bezpieczeństwie S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: Pierwsza sprawa (i w zasadzie jedyna!) - do Zarządcy tej drogi. Jeśli w tym miejscu przejścia nie ma, to je zlikwidujcie. Na zdjęciu wyraźnie widać, że w miejscu tym znajduje się zebra i nie ma znaczenia, że starostwo je zlikwidowało. Dla kierowców i pieszych ważne są znaki (pionowe i poziome), a nie to, co urzędy mają zapisane w papierach. Każdy pieszy dochodząc do tego miejsca ma prawo być przekonany, że przejście dla pieszych w tym miejscu istnieje. Zebra na drodze = dla pieszego równa się przejście dla pieszych. Jeżeli pasy są wymalowane (a są), a nie ma znaków pionowych dla kierowców o przejściu dla pieszych, to jest to wina starostwa, które źle oznakowało drogę. W tym konkretnym przypadku starostwo, a co za tym idzie pracownik starostwa odpowiedzialny za odpowiednie oznakowanie dróg powiatowych (pewnie kierownik odpowiedniej komórki o konkretnym nazwisku) jest współwinne tego wypadku i uważam, że sprawa ta powinna zostać nagłośniona, gdyż nie jest to pierwszy przypadek, że drogi oznacza się niezgodnie z przepisami i niezgodnie ze sztuką, jednak urzędnicy nie ponoszą za źle wykonaną pracę odpowiedzialności. W tym przypadku będzie pewnie tak samo, a to jest przyzwoleniem na dalsze partaczenie roboty przez ludzi, którzy zdają się nie znać na swojej robocie. Podobnie jest w Zawadzkiem na ul. Powstańców (droga gminna), gdzie przed remontem ul. Opolskiej była strefa 40km/h, jednak po remoncie z nieznanych mi powodów zamiast przywrócić wcześniejsze oznakowanie ustawiono nowe ze zwykłym znakiem ograniczenia prędkości (bez strefy) do 40km/h, w rezultacie czego strefa 40 jest teraz dziurawa: wjeżdżając od Biedronki do strefy wjeżdżamy, a od strony Powstańców - nie. Wygląda to po prostu na samowolkę urzędnika na gminie (kto tam odpowiada za drogi gminne?), który pozmieniał oznakowanie wg własnego widzimisię i doprowadził do sytuacji, w której jedne znaki przeczą drugim i na dobrą sprawę nie wiadomo, gdzie teraz obowiązuje jakie ograniczenie. Nowa Rada Miejska i nowy Burmistrz zdają się problemu nie dostrzegać, ale nie powinno być tak, że urzędnik odpowiedzialny za oznakowanie dróg bezkarnie zmienia oznakowanie doprowadzając do jego niespójności. Tutaj chodzi tylko o prędkość 50 czy 40km/h, ale w Strzelcach poszło o życie człowieka. Może więc pora zadać pytanie ludziom zarządzającym naszymi drogami, i może redakcja SO to zrobi - co wam strzeliło do łba, żeby zlikwidować znak "przejście dla pieszych", a pozostawić wymalowaną zebrę?Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:44Źródło komentarza: Śmiertelny wypadek w Strzelcach Opolskich. Rozpętała się dyskusja o bezpieczeństwie J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Ten budynek do remontu.To przecież stęchlizna,smród i grzyb.Nadaje się tylko do zburzenia i na to miejsce zrobić skrawek zieleni z dużym rowerem jako symbol przesiadkowe,bo z pociągu na autobus nikt się tam nie będzie przesiadałData dodania komentarza: 17.11.2024, 13:49Źródło komentarza: Przy nowych peronach straszy rudera. Remontu na razie nie będzie J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Jeżeli ten most nie spełnia norm bezpieczeństwa,to most w Fosowskiem nad rzeką małapanwią na ulicy Arki Bożka powinien być dawno zamknięty.Tam nie ma żadnego chodnika,a piesi i rowerzyści jakoś się radzą.Kiedy tam jest zaplanowany nowy most spełniający normy bezpieczeństwa? Wtedy kiedy dojdzie do wypadku?Data dodania komentarza: 10.11.2024, 19:45Źródło komentarza: Most w Kolonowskiem zostanie wyremontowany. Będzie bezpieczniej M Autor komentarza: Magda PTreść komentarza: Bardzo ciekawy wywiad, cenne i holistyczne spojrzenie na zdrowie psychiczne na przestrzeni lat. Dziękuję. Jeśli chodzi o uzależnienia behawioralne myślę że warto też wspomnieć o pracoholizmie - niestety wciąż społecznie gratyfikowanym i wzmacnianym. Czytałam że czas pracy Polaków średnio na tydzień ciągle się wydłuża i jest dłuższy niż w innych krajach UE.Data dodania komentarza: 27.10.2024, 13:40Źródło komentarza: Najważniejsze to uczyć się zarządzać swoim czasem i życiem J Autor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: A w Fosowskiem ulica Arki Bożka do ulicy Opolskiej jest bez chodnika i spełnia normy bezpieczeństwa? Ale to Fosowskie,liczy się tylko bezpieczeństwo A w Fosowskiem ulica Arki Bożka do ulicy Opolskiej jest bez chodnika i spełnia normy bezpieczeństwa? Ale to Fosowskie,obojętnie,liczy się bezpieczeństwo mieszkańców kolonowskiego.Data dodania komentarza: 13.10.2024, 11:50Źródło komentarza: Most w Kolonowskiem zostanie wyremontowany. Będzie bezpieczniej
Reklama