Wodzenie niedźwiedzia w Centawie
Mieszkańcy Centawy postanowili powrócić do zwyczaju wodzenia niedźwiedzia już 19 lat temu. Od 2004 roku nie żegnali w ten sposób karnawału tylko raz - powstrzymała ich pandemia. Zaczęło się od tego, że grupa osób chcących coś zrobić dla swojej społeczności postanowiła reaktywować stary obrzęd, a przy okazji zebrać pieniądze, które mogłyby później przysłużyć się wszystkim mieszkańcom. Jak zaznacza sołtys Centawy Ewa Ptok, przez wiele lat w naszej gminie nikt nie powielił tego pomysłu. Dopiero po jakimś czasie odrodził się on w Gąsiorowicach, a później w Łaziskach.
Początkowo mieszkańcy Centawy do barwnych przebierańców podchodzili nieco nieufnie, jednak kolejne lata przyniosły wodzącym same miłe i przyjemne doświadczenia. Spotykają się z gościnnością i hojnością, a w wielu domach czeka na nich przygotowany poczęstunek. Nie wszyscy otwierają przed nimi drzwi, ale to też szanują.
- Nikt nie jest natrętny, bo nie na tym rzecz polega, by komuś coś narzucić - mówi Ewa Ptok. Celem osób uczestniczących w korowodzie jest przekazywanie młodszym dawnych tradycji i obyczajów, a także zacieśnianie przyjaźni i promowanie społecznej integracji.
Gdyby nie przerwa spowodowana pandemią, mieszkańcy Centawy w tym roku już po raz 20 oprowadzaliby maszkary zapustne, aby do wszystkich domów przynieść powodzenie, dostatek i urodzaj. Obserwatorzy z zewnątrz nie zawsze zdają sobie jednak sprawę z tego, jak wielki wysiłek stoi za zorganizowaniem tego wydarzenia.
- To sztab ludzi służących pomocą w przygotowaniu strawy i użyczających swoich samochodów do przewiezienia wodzących w odległe miejsca wioski i za to należą im się podziękowania - podkreśla sołtyska Centawy. - Szczególnie chciałam podziękować tym, którzy idą w tym roku po raz ostatni, Stanisławowi Dudkowi oraz Jerzemu Knopkowi. Przez tych 19 lat w wodzeniu brało udział wielu ludzi. Niektórzy, zaczynając, byli młodzieńcami, pozakładali rodziny i wyprowadzili się, trzy osoby zmarły, a są również tacy, którzy przez te wszystkie lata wiernie, co roku, brali udział w berach. Im wszystkim należy się ogromny szacunek, bo to ludzie, którzy na co dzień ciężko pracują zawodowo i poświęcają swój czas, by szanować dziedzictwo kulturowe i robić coś dla swojej małej społeczności.
- Jesteśmy wdzięczni każdemu domostwu za przyjęcie wodzących, poczęstunek i ofiarowany od serca datek - mówi Ewa Ptok. - Tak mało rzeczy już jest, które cieszą człowieka, a widok oczekujących nas ludzi powoduje uścisk w sercu, dodaje motywacji i chęci, aby to, co zapoczątkowaliśmy, było kontynuowane.
Co roku podczas berów zbierane są dobrowolne ofiary, które później inwestowane są w rozwój wsi. W ostatnich latach z uzbieranych funduszy sfinansowano wydanie książki o miejscowości, zaś wcześniej posłużyły jako wkład własny do przeróżnych projektów, m.in. budowy placu zabaw.
- Wszystko zawsze było skrupulatnie liczone i przeznaczane na konkretny cel. Bez tych pieniędzy nie moglibyśmy pozyskać dużo większych funduszy - podkreśla sołtyska Centawy.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze