- Jak to się zaczęło, skąd pomysł na lekką atletykę w Strzelcach?
- Cała przygoda rozpoczęła się od tego, że w szkole powstała koncepcja prowadzenia zajęć pozalekcyjnych z zakresu lekkiej atletyki. Spośród młodych ludzi, którzy przychodzili na treningi, wybraliśmy najlepszych. Następnie zaprosiliśmy ich do projektu, jakim jest UKS "Komar" Strzelce Opolskie, który funkcjonuje z powodzeniem już kilka lat.
- Jak wyglądają treningi lekkoatletyczne w klubie?
- Grupa dzieli się na dwie podgrupy. Pierwsza z nich jest tworzona z uczniów, na bazie szkoły. Zapraszamy na treningi młodzież ze wszystkich klas szkoły średniej, niezależnie od umiejętności, jakie na ten moment posiadają. Uczniom z tej grupy, którzy są najbardziej utalentowane i najlepiej rokują, proponujemy przystąpienie do klubu sportowego i to jest właśnie ta druga podgrupa.
Z tymi zawodnikami spotykamy się częściej, gdyż oni trenują obecnie pięć razy w tygodniu. Cztery treningi mamy w dni szkolne, po południu. Do tego kolejny w sobotę do południa.
- Czy Pana podopieczni trenują tylko jedną konkurencję czy wachlarz ich umiejętności jest szerszy niż na przykład tylko bieg?
- Staramy się trenować zdecydowaną większość konkurencji jednocześnie. Niektórych nie możemy ze względu na ograniczenia sprzętowe i terenowe, na przykład nie mamy sprzętu do skoku o tyczce czy klatki do rzutu młotem. Dlatego parę konkurencji jest dla nas nieosiągalnych, ale generalnie w większości rywalizacji jesteśmy obecni. Począwszy od sprintów, przez biegi średnie, sztafetowe, płotkarskie, do tego konkurencje rzutowe: rzut dyskiem, oszczepem, pchnięcie kulą oraz skocznościowe, jak skok w dal czy trójskok.
- Czy zawodnicy trenują jednocześnie kilka konkurencji, np. bieg sprinterski i skok w dal?
- Staramy się prowadzić treningi metodycznie. Na początku przygody zawodniczki lub zawodnika z lekkoatletyką przyglądamy się im i sugerujemy, w którym kierunku powinni się rozwijać. Zdecydowana większość startuje na początku w kilku konkurencjach, potem analizujemy te starty i wybieramy jedną, w której zawodnik czuje się najlepiej.
- Jak oceniłby pan miniony sezon halowy i na otwartym stadionie, bo w zasadzie zbliżamy się już do końca roku?
- W samych pozytywach. Obecnie poszczególni zawodnicy klubu osiągnęli poziom ogólnopolski, więc od występu w Karpaczu w zeszłym roku, na Mistrzostwach Polski U16, na każdych zawodach rangi mistrzowskiej jesteśmy obecni. A to już duży sukces. Żeby zakwalifikować się do takiego turnieju, jak Mistrzostwa Polski, zawodnicy muszą osiągnąć poziom wymagany przez Polski Związek Lekkiej Atletyki i wielu naszym zawodnikom się to udaje. Najlepszym akcentem tego sezonu był nasz występ w Lublinie w Mistrzostwach Polski w kategorii U16: piąte miejsce Wojtka Markowskiego w chodzie na 5000 metrów i dwunaste miejsce Janka Sowy w biegu na 100 metrów. To są osiągnięcia, które na pewno nas satysfakcjonują.
- Kilka tygodni temu zakończył się sezon letni, na otwartych stadionach. Ale przygotowania do startów na hali już trwają. Kiedy możemy spodziewać się pierwszych startów?
- Zgadza się. Lekkoatletyka w zasadzie dzieli się właśnie na sezon letni i sezon zimowy. Sezon letni to starty pod gołym niebem, zaś sezon zimowy rozgrywamy na halach. Oprócz tego mamy jeszcze te konkurencje, które dzieją się na ulicy, są biegi górskie – ogólnie jest tego całkiem sporo. Nasz klub bierze udział w zawodach na otwartych stadionach i w halach. Sezon halowy trwa zwykle od początku stycznia do połowy marca. Najważniejsze imprezy na zamkniętym stadionie rozgrywane są zazwyczaj właśnie na początku marca. Są to na przykład Halowe Mistrzostwa Świata, czy Europy. Na razie są to jednak dla nas za wysokie progi.
- Czy treningi różnią się od siebie, jeśli zawodnik przygotowuje się do startu na hali i na otwartym stadionie?
- Przede wszystkim startuje wtedy w różnych konkurencjach. Na stadionie mamy bieżnię płaską o długości 400 metrów, zaś na hali mamy bieżnię 200-metrową o pochyłych wirażach. Niektóre dystanse są zbieżne, ale rozgrywa się je inaczej. Dlatego też rozgrywamy na hali inne konkurencje. Zamiast biegu na 100 metrów, biegnie się na 60 metrów, nie ma biegów płotkarskich, tych dłuższych, zaś biegi sprinterskie, np. 110 i 100 metrów, są okrojone do pięciu płotków i odbywają się wtedy na dystansie 60 metrów. Z kolei niektóre konkurencje na hali w ogóle nie są rozgrywane, nie ma rzutu oszczepem, rzutu dyskiem. Sezon na hali wygląda nieco inaczej niż ten sezon letni.
- Czy lekkoatleci wolą występować na otwartych stadionach czy na hali?
- Różnie, to zależy tak naprawdę od zawodnika. Otwarty stadion ma swoje plusy i minusy. Dość dużym minusem jest to, że zdarzają się niestety takie zawody, gdzie sprinter przyjeżdża z nadziejami na dobry wynik, ale wiatr wieje mu w twarz i w tym momencie może być tak, że z dobrego rezultatu nici. To ma szczególne znaczenie, gdy na zawodach staramy się wypełnić minima gwarantujące starty na przykład w Mistrzostwach Polski. W sezonie halowym takich problemów nie ma. Ale tam znowu dystanse są krótsze i moim zdaniem na hali dużo trudniej jest przebić się do czołówki.
Kolejnym problemem jest to, że mamy bardzo mało profesjonalnych hal lekkoatletycznych w Polsce. Żeby na taką halę dojechać, trzeba już wybrać się w daleką podróż. Obecnie mamy w kraju cztery licencjonowane hale okrężne: w Rzeszowie, Spale, Łodzi i Toruniu. Do Spały i Łodzi mamy około 200 kilometrów, do Torunia i Rzeszowa o wiele więcej. Najbliższa hala, na której odbywają się zawody, znajduje się w Brzeszczach, niedaleko Pszczyny. Ten obiekt ma już jednak swoje lata, pamięta jeszcze moje starty, a to już było naprawdę ładnych parę lat temu.
- Czy sposób treningu od czasów, gdy pan był zawodowym biegaczem, bardzo się zmienił?
- Muszę na pewno tutaj odnieść się do tego, co dzieje się u nas w Strzelcach, w naszym klubie. Już jako bardzo młody zawodnik, w zasadzie na samym początku kariery, trafiłem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Raciborzu. Dopiero zaczynałem swoją przygodę ze sportem, a trafiłem do klubu, gdzie już wtedy była pełna infrastruktura do uprawiania lekkiej atletyki. Była hala, był duży stadion, mniejszy stadion, siłownie, teren do biegania. Wszystko było ustawione pod lekką atletykę. Tutaj w Strzelcach mamy warunki dobre, ale obecnie są to warunki amatorskie. Nie mamy hali do biegania zimą, gdzie moglibyśmy trenować w kolcach, zaś bieżnia jest 200-metrowa. Teraz nasza bieżnia i boisko znajdujące się wewnątrz są w remoncie i zostanie tam położona sztuczna nawierzchnia, dojdzie zatem problem, żeby trenować tam rzuty.
Bardzo szybko udało mi się ponadto trafić do reprezentacji Polski, często jeździliśmy na różne zgrupowania, do dobrych ośrodków, które były specjalnie budowane i przystosowane do trenowania lekkiej atletyki. Takim przykładem jest chociażby Centralny Ośrodek Sportu w Spale. W internecie można sobie zobaczyć, jak tam to wszystko wygląda. A jest co oglądać, bo jest to lekkoatletyczny kosmos na skalę europejską. Na poziomie reprezentacji wzrasta także poziom samego treningu. My w Strzelcach dopiero szukamy tej dobrej dyspozycji i takich zawodników, którzy przed odpowiedni trening i ciężką pracę mogliby osiągnąć polski top. Jest to jednak proces czasochłonny i zbyt wiele czynników się na to składa, żeby to było takie proste.
- Czyli wychodzi na to, że aby być świetnym biegaczem, nie wystarczy po prostu dużo i szybko biegać.
- Absolutnie nie. Przygotowanie jest procesem bardzo skomplikowanym i czasochłonnym, wymagającym wiele cierpliwości, dyscypliny i samozaparcia ze strony zawodników. Tutaj w Strzelcach trenujemy pięć razy w tygodniu. Skupiamy się na różnych elementach, takich, jak sprawność, wytrzymałość, technika. Zawodnicy próbują swoich sił w różnych konkurencjach, żebyśmy zobaczyli, w czym są najlepsi i z czym najlepiej się czują.
Zupełnie inaczej sytuacja wygląda wtedy, gdy jedziemy na obóz na przykład w góry. To już nie są treningi raz dziennie po godzinie czy półtorej. Wtedy mamy nawet trzy sesje jednego dnia, możemy zrobić pełny, profesjonalny trening. Wychodzimy też oczywiście w góry, czasami robimy kilkanaście, a zdarza się także ponad dwadzieścia kilometrów górskimi szlakami. Takie wycieczki w góry to prawdziwy sprawdzian dla wytrzymałości, wymagający świetnej kondycji, ale też ambicji, żeby po drodze się nie zatrzymać i nie powiedzieć: mam już dość. Cieszy mnie to, że moi podopieczni są ambitni i widzę w nich pasję do tego, co robią. Niektóre elementy są naprawdę wykańczające, a oni mimo zmęczenia dalej idą do przodu.
- Czy w trening fizyczny wplatane są elementy treningu mentalnego albo sposoby radzenia sobie ze stresem?
- Staramy się jak najwięcej rozmawiać z zawodnikami na ten temat. Przygotowanie psychiczne do zawodów jest równie ważne, jak przygotowanie fizyczne, kondycyjne. Są sportowcy, których stres paraliżuje. Nie są oni w stanie na zawodach sobie z nim poradzić, stres u nich buduje barierę nie do przejścia. A z drugiej strony są tacy, których te emocje pozytywnie nakręcają, które dają im przysłowiowego kopa i dodatkową, tę dobrą dawkę adrenaliny. Próbujemy z zawodnikami przepracowywać takie sytuacje, wyciągać z nich wnioski, żeby następnym razem, na kolejnych zawodach, było już łatwiej.
Klub jest wciąż bardzo młody, na początku swojej drogi. Wiele rzeczy jeszcze się tworzy, krystalizuje. Na pewno cieszy nas to, że dołączają do nas nowe osoby. Na początku przyszłego roku będziemy dla nich wyrabiać licencje. Jest to jednorazowy proces, następnie co roku trzeba licencję odnowić, co oczywiście wiąże się z kosztami. Taka licencja uprawnia zawodników do startu w zawodach organizowanych przez Polski Związek Lekkiej Atletyki i Okręgowe Związki.
- Czy najlepiej jest budować formę poprzez udział w zawodach?
- Żeby na takich zawodach wystartować, trzeba mieć już jakąś podstawę. Trzeba mieć na czym budować formę. Pracujemy na zasadzie: od ogółu do szczegółu. Ogółem w tym przypadku jest trening. Poprzez trening, sumienne wykonywanie ćwiczeń, ta forma będzie rosnąć.
Trenowanie w spokoju, nazwijmy to w domowym zaciszu, dostarcza całkowicie innych emocji niż występ na zawodach, przed publicznością. Kilka lat temu, zanim rozpoczęliśmy pracę jako klub, wybraliśmy się na zawody do Torunia. Przyjechały tam wtedy największe gwiazdy polskiej lekkiej atletyki. To też był dla zawodników miły akcent, zobaczyć jak takie zawody wyglądają na żywo, czy od kuchni.
- Jest wtedy możliwość spotkania swoich sportowych idoli, zamienienia z nimi kilku zdań, zrobienia zdjęcia. To jest potem dla tych młodych sportowców, będących na początku swojej drogi, motywacyjny kop i zastrzyk energii do działania.
- Dokładnie tak. Na zawodach rangi mistrzowskiej pojawiają się zawodniczki i zawodnicy, których często oglądamy w telewizji. Powiem może trochę nieskromnie, ale wielu trenerów pracujących obecnie z najlepszymi polskimi lekkoatletami to moi bliżsi lub dalsi koledzy z bieżni. Znamy się z zawodów, z czasów, gdy sami jeszcze startowaliśmy. Dlatego dostarczenie naszym zawodnikom możliwości spotkania na przykład Justyny Święty-Ersetic, to tak naprawdę kwestia wymienienia kilku zdań z trenerem. A dla naszych zawodników to będzie moment, który będą pamiętać już zawsze.
- Jakie są klubowe plany na najbliższe tygodnie, miesiące, przyszły sezon?
- Imprezą docelową w przyszłym roku będą dla nas Mistrzostwa Polski U18 i U20 na otwartym stadionie i na hali. Zawody halowe odbędą się już w pierwszej połowie lutego (10-12.02). Jednak zanim zapewnimy sobie udział w tych turniejach, a więc osiągniemy konieczne minima, chcemy jeszcze w tym roku, spokojnie potrenować. Podobnie na początku przyszłego roku planujemy zorganizować zgrupowanie w Wiśle, a następnie starty na hali. Imprezą docelową będą jednak Mistrzostwa Polski na otwartym stadionie.
Trzon naszej grupy tworzą teraz zawodniczki i zawodnicy z kategorii U18. Mamy zatem możliwość utworzenia sztafety, która ma naprawdę spory potencjał. Do tej pory mieliśmy czterech bardzo dobrych zawodników, ale nie mogli oni wystartować w biegu sztafetowym, ponieważ dwóch z nich reprezentowało kategorię U18, pozostała dwójka U20. Teraz jednak mamy czwórkę równych, obiecujących biegaczy, którzy z tygodnia na tydzień są coraz lepsi.
- Czy ma pan jakieś marzenia jako trener?
- Tutaj w Strzelcach te dzieciaki tak naprawdę dopiero zaczynają, stawiają swoje pierwsze sportowe kroki. Obecnie mamy dwunastu zawodników, którzy trenują w klubie na stałe. Będzie tak do czasu, aż skończą szkołę. Potem wyjadą do innego miasta, pójdą na studia, a w ich miejsce przyjdą, mam nadzieję, następni. Trzymamy oczywiście kciuki i zawsze liczymy na to, że ta kariera będzie dalej trwać, że nasi zawodnicy będą dalej się rozwijać. W innych ośrodkach, pod okiem innych trenerów będą zdobywać kolejne sukcesy.
Moim marzeniem jest to, żeby moi podopieczni mieli marzenia, do których będą dążyć ciężką pracą. Żeby mieli motywację, wyznaczali sobie cele, do których będą zmierzać krok po kroku. Nie byłoby jednak mowy o spełnianiu marzeń bez wsparcia gminy Strzelce Opolskie w postaci dotacji oraz Liceum Ogólnokształcącego, które udostępnia nam teren do treningów. Za to bardzo dziękujemy zarówno władzom gminy, jak i dyrekcji szkoły. To są nasze wspólne sukcesy. I oby było ich jak najwięcej.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze