Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 22:36
Reklama Filplast

Komu Hitler nie chciał podać ręki i jak jego zdjęcie pomogło uratować setki osób

Ponad 86 lat temu, 1 sierpnia 1936 roku, rozpoczęły się igrzyska olimpijskie w Berlinie. Były nie tylko wielkim spektaklem sportowym. Także reklamą Niemiec Hitlera. Tym skuteczniejszą, że mocno zakłamaną.
Komu Hitler nie chciał podać ręki i jak jego zdjęcie pomogło uratować setki osób
Dzięki temu zdjęciu z Hitlerem Maria Kwaśniewska (pierwsza z lewej) uratowała w czasie wojny ponad 200 osób

- To ma być przedstawienie, jakiego świat nie widział. Będzie grane bez żadnych przerw od 1 do 16 sierpnia. Pokazy przedpremierowe zaczęły się już kilka dni wcześniej. Teatrem jest Berlin. Spektakl będzie szedł równocześnie na kilku scenach - pisze Daniel Lis, autor wydanej w tym roku książki „Stulecie przeszkód. Polacy na igrzyskach” w obszernym rozdziale „Berlin 1936. Tamte dni i następne”.

Ten spektakl był adresowany przez nazistowskie Niemcy do własnego społeczeństwa, ale przede wszystkim do gości z całego świata. Pozyskiwanie ich dobrej woli i reklama systemu zaczęły się już przed olimpiadą. Daniel Lis wylicza służące temu zabiegi: domy widoczne z dróg i traktów kolejowych kazano właścicielom pobielić lub pomalować. Usunąć z widoku suszącą się bieliznę. Starannie wysprzątać ulice. Wywieźć z centrum Berlina na przedmieście Romów. Prostytutki też usunąć z centrum i - chcą tego czy nie - przebadać pod kątem chorób wenerycznych. Usunąć z miasta żebraków, a więźniów obozów koncentracyjnych zatrudniać nadal - ale nie w polu i przy drogach - tylko z dala od ludzkich oczu. Ulice mają tonąć we flagach - tych z pięcioma kołami olimpijskimi i tych ze znakiem swastyki. Za to na kilka olimpijskich tygodni powinny z nich zniknąć antyżydowskie wywieszki („Psom i Żydom wstęp wzbroniony” itp.). Przybyszom z zagranicy próbowano pomóc zapomnieć, że skierowane przeciw Żydom ustawy norymberskie funkcjonują już niemal od roku, a obóz koncentracyjny w Dachau od 1933.

Kibice z mojego pokolenia pamiętają - systemy totalitarne działają widać podobnie - zbliżone zabiegi z igrzysk 1980 roku w Moskwie. Z ulic stolicy ZSRR także usunięto prostytutki i żebraków, a nawet bezpańskie psy. Za to w sklepach zaroiło się od zachodnich towarów. Żeby uroczystości otwarcia igrzysk nie popsuł deszcz, samoloty rozpylały na niebie odpowiednie substancje chemiczne. Nie wiem, jak to działało na opinię publiczną w ZSRR. W Polsce słabo. Pamiętam z tamtych czasów dowcip o Breżniewie otwierającym igrzyska: O, o, o, o, o - zdaje się jąkać przywódca. - Towarzyszu sekretarzu generalny - podpowiada życzliwie ktoś z partyjnego otoczenia - tekst zaczyna się niżej, to, co próbujecie odczytać, to pięć kół olimpijskich.

Dla Polaków szpaler

Nazistowskie Niemcy organizowały w 1936 roku dwie olimpiady - letnią w Berlinie i zimową w Garmisch-Partenkirchen. Te miejscowości - połączone właśnie ze względu na igrzyska - wygrały wyścig o organizację m.in. z Schreiberhau, czyli dzisiejszą Szklarską Porębą, w której ostatecznie rozegrano niemieckie eliminacje przedolimpijskie. Wprawdzie już przed igrzyskami zakazano Żydom przynależności do związków sportowych, ale na obu olimpiadach wystawiono do reprezentacji Niemiec po jednej osobie narodowości żydowskiej. W Garmisch był to hokeista Rudi Ball (rodzice mogli w nagrodę wyjechać z Niemiec do RPA), w Berlinie Helene Mayer. Florecistka - złota medalistka olimpijska z Amsterdamu, która od olimpiady w Los Angeles mieszkała w USA (tym silniej jej przykład działał na Amerykanów). W stolicy Niemiec zdobyła srebrny medal. Uległa presji i na podium podniosła rękę w nazistowskim pozdrowieniu.

W Berlinie 1936 ekipy z całego świata były wręcz bombardowane szacunkiem i uznaniem. Polaków wysiadających na dworcu kolejowym powitał Theodor Lewald, przewodniczący komitetu organizacyjnego. Pół-Żyd wkrótce po igrzyskach został z Niemieckiego Komitetu Olimpijskiego usunięty, ale na razie pełnił honory domu. Orkiestra Wehrmachtu zagrała Mazurka Dąbrowskiego.

Potem było już tylko lepiej: - Wyprowadzono nas z peronu z ogromną pompą - Daniel Lis cytuje opiekunkę polskich zawodniczek Stefanię Gołaszewską. - Prowadzili nas wszyscy wysłannicy Niemieckiego Komitetu Olimpijskiego oraz chłopcy i dziewczęta ze służby honorowej, biało ubrani, pełniący rolę przewodników przydzielonych do drużyn zagranicznych. W pewnym momencie gospodarze rozstąpili się, tworząc szpaler, a my po dywanach wśród okrzyków powitalnych Niemców i Polaków zamieszkałych w mieście, wyszliśmy przed dworzec, gdzie czekały na nas autobusy przybrane naszymi flagami narodowymi.

Członkiem polskiej ekipy jest Janusz Kusociński. Mistrz olimpijski w biegu na 10 kilometrów z Los Angeles (1932) nie pobiegnie na monumentalnym berlińskim stadionie. Jest ciężko kontuzjowany, ale to nie przeszkadza gospodarzom zaprosić go w charakterze gościa honorowego. Nie mógł się spodziewać, że przeżyje już tylko jeden - i to niepełny - cykl olimpijski, bo 21 czerwca 1940 roku zostanie rozstrzelany w Palmirach w egzekucji polskiej inteligencji. Razem z nim zginął także Tomasz Stankiewicz, kolarz torowy, wicemistrz olimpijski z igrzysk w Paryżu w 1924 roku w wyścigu drużynowym.

Ale na razie w berlińskiej wiosce olimpijskiej Polaków raz jeszcze wita hymn narodowy i wciągana na maszt biało-czerwona. A także słowa komendanta wioski Wernera von Gilsa. W 1945 odbierze on sobie życie jako ostatni dowódca Drezna.

„Niemcy kraj cudownych podróży”

Stefania Gołaszewska jest pod wrażeniem gościnności w wiosce olimpijskiej. Zawodniczki są w jadalni obsługiwane przez uczennice starszych klas szkół średnich i studentki tworzące - są ubrane w niebieskie stroje - „Blaue Ehrendienst” - niebieską służbę honorową. Z wielką cierpliwością znoszą grymasy zawodniczek i próbują sprostać wszystkim oczekiwaniom. W pokojach na każdą z olimpijek czeka w szafce pachnące mydło, woda kolońska, pasta do zębów i płyn do płukania ust marki „Odol” wraz firmową szklaneczką.

Lekarze w wiosce olimpijskiej pomagają chorym i kontuzjowanym. Leczą nie tylko urazy powstałe na treningu czy zawodach. Daniel Lis cytuje „Przegląd Sportowy” z epoki: Gabinet dentystyczny wstawia zawodnikom złote zęby, a nawet przygotowuje całe szczęki. Dla atletów z defektami jest to okazja niesłychana.

Gospodarze zdają sobie sprawę, że wszystko może być elementem propagandowego oddziaływania. I przewodnik w języku polskim, i mapa - także po polsku - „Niemcy, kraj cudownych podróży” i nazwa sztukamięs, którą można było znaleźć w menu dobrych berlińskich restauracji.

Oczywiście, nie wszystko, co zdarzyło się w czasie igrzysk w Berlinie, było wyłącznie próbą propagandowego mydlenia oczu. Olimpiada 1936 roku przeszła do historii między innymi dzięki wprowadzonemu właśnie w Berlinie zwyczajowi zapalania na stadionie znicza i to od ognia pobranego w antycznej Olimpii. Symbol okazał się tak nośny i przejmujący, że należy do olimpijskiego rytuału aż do dzisiaj. Wtedy ogień z Grecji przez Bułgarię, Jugosławię, Węgry i Czechosłowację niosło 3422 biegaczy, każdy po 1000 metrów. Jako ostatni wbiegł na Stadion Olimpijski w dzielnicy Charlottenburg i zapalił znicz niemiecki lekkoatleta Fritz Schilgen. Przysięgę olimpijską złożył ciężarowiec Rudolf Ismayr. Jak to jest w zwyczaju i dziś, powinien wziąć do ręki rąbek olimpijskiej flagi. Pomylił się i przysięgał na niemiecki sztandar ze swastyką. Potężny chór zaśpiewał „Alleluja” z „Mesjasza” Jerzego Fryderyka Haendla.

Rekordowa na berlińskiej olimpiadzie była liczba uczestników (4066, w tym 328 kobiet), a także krajów, do których przekazywano radiową transmisję - 53. Były to pierwsze igrzyska, z których przeprowadzono kablem transmisję telewizyjną. Część konkurencji można było zobaczyć w 19 salach Berlina i Poczdamu. Obraz był oczywiście czarno-biały. Na trybunach stadionu olimpijskiego mogło zasiąść ponad 100 tysięcy widzów. Pierwotnie stadion zbudowany na - odwołaną z powodu I wojny światowej - olimpiadę 1916 roku liczył 64 tys. miejsc. Powiększono go na rozkaz Hitlera w ciągu dwóch lat wysiłkiem 2,5 tys. pracowników. Dziś mieści on, po kolejnej przebudowie, około 75 tysięcy widzów. Symbolem olimpiady 1936 roku stał się stadionowy dzwon, którego bicie obwieściło rozpoczęcie igrzysk. Wielu zawodników i kibiców kupowało jego porcelanowe miniaturki jako pamiątki z pobytu w Berlinie.

Adolf Hitler wszedł na stadion przez Bramę Maratońską razem ze wspomnianym już Theodorem Lewaldem i prezydentem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Henri de Baillet-Latourem. Zaskoczył o tyle, że publiczność spodziewała się długiego przemówienia. Jak wielu dyktatorów wódz III Rzeszy miał łatwość mówienia i zdarzało mu się perorować publicznie i dłużej niż godzinę. Tymczasem poprzestał na tradycyjnej formule, ogłaszając igrzyska XI olimpiady ery nowożytnej za otwarte. W niebo poleciały pociski salw honorowych i 20 tysięcy gołębi.

Nie tylko kibice kojarzą obecność Hitlera na olimpijskim stadionie z niechęcią, jaką miał okazać największej gwieździe igrzysk Jesse Owensowi, nie podając czterokrotnemu mistrzowi olimpijskiemu ręki i opuszczając stadion pod pozorem ucieczki przed deszczem.

W rzeczywistości despekt ten pierwszego dnia igrzysk dotknął czarnoskórego zwycięzcę zawodów w skoku wzwyż Corneliusa Johnsona. Wódz istotnie wcześniej gratulował medalistom, a opuścił lożę, kiedy się zorientował, iż zanosi się na zwycięstwo przedstawiciela rasy, którą uważał za gorszą.

Prezydent MKOL-u reaguje ostro. Zwraca uwagę Hitlerowi, że wyróżnianie jednych medalistów kosztem innych jest nie do pogodzenia z ideą olimpijską. W odpowiedzi kancelaria wodza wydaje specjalne oświadczenie, zaś wódz odtąd spotyka się już tylko z niemieckimi medalistami i to prywatnie, bez udziału publiczności.

Owens podobno nie miał do Hitlera żalu. Gorzko wypowiadał się raczej o tym, jak jego sukces przyjęły władze amerykańskie.

Do kogo Jessie Owens miał żal

Mówił, że nie znieważył go Hitler, ale zrobił to prezydent Stanów Zjednoczonych, Franklin Delano Roosevelt, który nie wysłał mu telegramu z gratulacjami. Owens nigdy nie został zaproszony do Białego Domu, a na wystawnym przyjęciu dla olimpijczyków, które odbywało się w hotelu „Waldorf Astoria” w Nowym Jorku, czterokrotny mistrz olimpijski musiał skorzystać z windy towarowej, która była przeznaczona dla czarnoskórych.

- Wróciłem do kraju, ale nie mogłem jeździć z przodu autobusu. Musiałem iść do tyłu. Nie mogłem mieszkać tam, gdzie chciałem - wspominał gorzko Owens. - W wiosce olimpijskiej ani w stołówce segregacji rasowej nie było.

Żeby nie było złudzeń. Hitler z pewnością nie marzył o tym, żeby się ściskać z Owensem. Ale zakaz Bailetta-Latoura rozwiązał mu ręce. Przecież Fuehrer jest zbyt zajęty, by przez 16 dni przesiadywać na stadionie i gratulować każdemu z medalistów bez wyjątku.

Zdjęcie z kanclerskiej loży z wodzem otrzymała w prezencie polska brązowa medalistka z Berlina Maria Kwaśniewska. Hitler złożył jej gratulacje, bo nie dość, że finał jej konkurencji - rzut oszczepem odbył się pierwszego dnia, to dwa cenniejsze od Polki medale zdobyły Niemki Othilie Fleischer i Luise Krueger.

Rozmowa polskiej medalistki z Hitlerem ma po latach wiele wersji. W najodważniejszej kanclerz miał pogratulować medalu małej Polce, a Kwaśniewska miała mu powiedzieć prosto w twarz: "Wcale nie czuję się mniejsza od pana". W niemieckiej prasie pisano potem, że wódz gratulował sukcesu małej Polsce, a oszczepniczka miała tylko z entuzjazmem kiwać głową. Jak naprawdę wyglądał ten dialog, nikt już dziś nie ustali. Zdjęcie zostało na pewno.

Wybuch wojny zastaje Marię na obozie przygotowawczym we Włoszech. Na rok 1940 była planowana olimpiada w Helsinkach. 2 września Kwaśniewska jest już w Warszawie. Ponieważ ma za sobą kurs sanitariuszek, a w kieszeni prawo jazdy, prezydent Stefan Starzyński każe jej wozić karetką rannych żołnierzy z okopów do szpitali. Musiała być bardzo dzielna, skoro jeszcze przed upadkiem Warszawy dostała Krzyż Walecznych.

Zdjęcie przydało się później. Po powstaniu warszawskim pokazywała je wachmanom pilnującym obozu przejściowego dla cywilów w Pruszkowie. Ci salutowali na widok Hitlera na fotografii i przepuszczali sanitariuszkę i tych, których wyprowadzała do swego domu w Podkowie Leśnej. Najpierw pojedynczo, potem także grupami. Tak ocaliła około 200 osób, w tym znanych pisarzy Ewę Szelburg-Zarembinę i Stanisława Dygata.

Śladem po berlińskiej olimpiadzie jest także słynny film Leni Riefenstahl „Olympia”. Dwuczęściowy monumentalny dokument chwalony jest do dziś za znakomity montaż i zdjęcia oraz genialne propagowanie sportu. Ganiony za reklamę robioną nazizmowi. Widać w momencie jego powstania - także w Polsce - zalety widziano ostrzej niż wadę. Daniel Lis odnotowuje, iż w komitecie honorowym uroczystej premiery filmu Riefenstahl w Warszawie w 1938 zasiadają minister spraw zagranicznych Józef Beck, prezydent Warszawy Stefan Starzyński oraz prezes PKOL-u Kazimierz Glabisz.

Maria Kwaśniewska reporterowi „Przeglądu Sportowego” w 1996 roku mówiła tak: „Same igrzyska były dla mnie najpiękniejszym przeżyciem, choć w powszechnym odczuciu uważa się je za obrzydliwą, „brunatną” olimpiadę z jej fasadowym przepychem. Tak jakby nie było zwyczajem każdego gospodarza igrzysk eksponowanie własnego ja. (...) Gdy w okresie wojny straciłam większość bliskich mi osób, moje odczucia w stosunku do Hitlera musiały się zmienić. Tylko nie fałszujmy historii post factum. W 1936 były cokolwiek inne nastroje”.

Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"! 


Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ReklamaHeimat
ReklamaMaxima - grudzień
ReklamaHelios
ReklamaOptyk Ptak 1197
ReklamaRe-gat
słabe opady śniegu

Temperatura: -1°C Miasto: Strzelce Opolskie

Ciśnienie: 1008 hPa
Wiatr: 11 km/h

Reklamadotacje rpo
Ostatnie komentarze
S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: No i jeszcze wisienka na torcie: "Dokonano usunięcia oznakowania pionowego i poziomego." - Czy ktoś tu jest ślepy? Zlikwidowano zebrę? Kto to podpisał? Napiszcie, kto był taki bystry, bo to także przez niego zginął człowiek.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:48Źródło komentarza: Śmiertelny wypadek w Strzelcach Opolskich. Rozpętała się dyskusja o bezpieczeństwie S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: Pierwsza sprawa (i w zasadzie jedyna!) - do Zarządcy tej drogi. Jeśli w tym miejscu przejścia nie ma, to je zlikwidujcie. Na zdjęciu wyraźnie widać, że w miejscu tym znajduje się zebra i nie ma znaczenia, że starostwo je zlikwidowało. Dla kierowców i pieszych ważne są znaki (pionowe i poziome), a nie to, co urzędy mają zapisane w papierach. Każdy pieszy dochodząc do tego miejsca ma prawo być przekonany, że przejście dla pieszych w tym miejscu istnieje. Zebra na drodze = dla pieszego równa się przejście dla pieszych. Jeżeli pasy są wymalowane (a są), a nie ma znaków pionowych dla kierowców o przejściu dla pieszych, to jest to wina starostwa, które źle oznakowało drogę. W tym konkretnym przypadku starostwo, a co za tym idzie pracownik starostwa odpowiedzialny za odpowiednie oznakowanie dróg powiatowych (pewnie kierownik odpowiedniej komórki o konkretnym nazwisku) jest współwinne tego wypadku i uważam, że sprawa ta powinna zostać nagłośniona, gdyż nie jest to pierwszy przypadek, że drogi oznacza się niezgodnie z przepisami i niezgodnie ze sztuką, jednak urzędnicy nie ponoszą za źle wykonaną pracę odpowiedzialności. W tym przypadku będzie pewnie tak samo, a to jest przyzwoleniem na dalsze partaczenie roboty przez ludzi, którzy zdają się nie znać na swojej robocie. Podobnie jest w Zawadzkiem na ul. Powstańców (droga gminna), gdzie przed remontem ul. Opolskiej była strefa 40km/h, jednak po remoncie z nieznanych mi powodów zamiast przywrócić wcześniejsze oznakowanie ustawiono nowe ze zwykłym znakiem ograniczenia prędkości (bez strefy) do 40km/h, w rezultacie czego strefa 40 jest teraz dziurawa: wjeżdżając od Biedronki do strefy wjeżdżamy, a od strony Powstańców - nie. Wygląda to po prostu na samowolkę urzędnika na gminie (kto tam odpowiada za drogi gminne?), który pozmieniał oznakowanie wg własnego widzimisię i doprowadził do sytuacji, w której jedne znaki przeczą drugim i na dobrą sprawę nie wiadomo, gdzie teraz obowiązuje jakie ograniczenie. Nowa Rada Miejska i nowy Burmistrz zdają się problemu nie dostrzegać, ale nie powinno być tak, że urzędnik odpowiedzialny za oznakowanie dróg bezkarnie zmienia oznakowanie doprowadzając do jego niespójności. Tutaj chodzi tylko o prędkość 50 czy 40km/h, ale w Strzelcach poszło o życie człowieka. Może więc pora zadać pytanie ludziom zarządzającym naszymi drogami, i może redakcja SO to zrobi - co wam strzeliło do łba, żeby zlikwidować znak "przejście dla pieszych", a pozostawić wymalowaną zebrę?Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:44Źródło komentarza: Śmiertelny wypadek w Strzelcach Opolskich. Rozpętała się dyskusja o bezpieczeństwie J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Ten budynek do remontu.To przecież stęchlizna,smród i grzyb.Nadaje się tylko do zburzenia i na to miejsce zrobić skrawek zieleni z dużym rowerem jako symbol przesiadkowe,bo z pociągu na autobus nikt się tam nie będzie przesiadałData dodania komentarza: 17.11.2024, 13:49Źródło komentarza: Przy nowych peronach straszy rudera. Remontu na razie nie będzie J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Jeżeli ten most nie spełnia norm bezpieczeństwa,to most w Fosowskiem nad rzeką małapanwią na ulicy Arki Bożka powinien być dawno zamknięty.Tam nie ma żadnego chodnika,a piesi i rowerzyści jakoś się radzą.Kiedy tam jest zaplanowany nowy most spełniający normy bezpieczeństwa? Wtedy kiedy dojdzie do wypadku?Data dodania komentarza: 10.11.2024, 19:45Źródło komentarza: Most w Kolonowskiem zostanie wyremontowany. Będzie bezpieczniej M Autor komentarza: Magda PTreść komentarza: Bardzo ciekawy wywiad, cenne i holistyczne spojrzenie na zdrowie psychiczne na przestrzeni lat. Dziękuję. Jeśli chodzi o uzależnienia behawioralne myślę że warto też wspomnieć o pracoholizmie - niestety wciąż społecznie gratyfikowanym i wzmacnianym. Czytałam że czas pracy Polaków średnio na tydzień ciągle się wydłuża i jest dłuższy niż w innych krajach UE.Data dodania komentarza: 27.10.2024, 13:40Źródło komentarza: Najważniejsze to uczyć się zarządzać swoim czasem i życiem J Autor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: A w Fosowskiem ulica Arki Bożka do ulicy Opolskiej jest bez chodnika i spełnia normy bezpieczeństwa? Ale to Fosowskie,liczy się tylko bezpieczeństwo A w Fosowskiem ulica Arki Bożka do ulicy Opolskiej jest bez chodnika i spełnia normy bezpieczeństwa? Ale to Fosowskie,obojętnie,liczy się bezpieczeństwo mieszkańców kolonowskiego.Data dodania komentarza: 13.10.2024, 11:50Źródło komentarza: Most w Kolonowskiem zostanie wyremontowany. Będzie bezpieczniej
Reklama