Jedna z firm w strefie gospodarczej gminy Ujazd za podpisanie umowy o pracę oferuje bonus w kwocie 4000 zł. Nie jest to stała oferta, lecz letnia promocja. Inna szuka pracowników na okres wakacji i wiadomo, że nie za najniższą krajową, która obecnie wynosi 3010 zł brutto, ale za co najmniej o tysiąc złotych wyższą pensję.
- W wielu przedsiębiorstwach 4000 zł brutto na start to na dzień dzisiejszy standardowa płaca - przyznaje Norbert Jaskóła, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Strzelcach Opolskich. - Pracownicy zwykle nie wiążą się na dłużej z daną firmą. Gdy tylko pojawi się oferta lepiej płatna, odchodzą i podejmują pracę gdzie indziej.
Pracodawcy, aby utrzymać stały personel, prześcigają się więc w oferowaniu dodatkowych pakietów. Od dawna do strefy gospodarczej kursuje autobus, który dowozi do pracy mieszkańców różnych miejscowości w powiecie, by nie musieli płacić za paliwo z własnych portfeli. Gdzieniegdzie istnieje możliwość dofinansowania dojazdów do pracy. Na miejscu w wielu zakładach oferowane są obiady, dostępne automaty z kawą czy napojami. Można liczyć na specjalną ochronę ubezpieczeniową, prywatną opiekę medyczną, programy emerytalne. Do tego dochodzą rozmaite dodatki i premie do pensji, np. za wyniki czy frekwencję.
- Szczególnie w firmach produkcyjnych ważna jest ciągłość obsługi. Dlatego niektóre z nich wypłacają premie za stuprocentową obecność na stanowisku pracy w danym miesiącu - relacjonuje Norbert Jaskóła.
Wśród benefitów pracodawcy proponują ponadto: dofinansowanie nauki języków obcych, szkoleń i kursów, zajęć sportowych, biletów do kina czy teatru, możliwość pracy zdalnej, brak dress code`u, parking dla pracowników, dodatkowe świadczenia socjalne, paczki świąteczne, program rekomendacji pracowników, inicjatywy dobroczynne, kartę Multisport i wiele innych.
Zmieniać czy nie?
Na portalach branżowych roi się od ofert: specjalista ds. transportu, pracownik produkcji, doradca klienta, specjalista ds. wsparcia aplikacji, inżynier jakości, specjalista HR, automatyk, specjalista ds. personalnych, kierowca, kierownik zmiany, sprzątaczka, sprzedawca, mechanik... Słowem jest w czym wybierać. Czy jednak, mając już sprawdzoną pracę, warto ją zmieniać?
- Nasza firma zatrudnia kilka tysięcy osób - na budowach i w administracji - mówi wicedyrektor jednego z działów w dużej firmie z regionu. - Zasadniczo w biurach nie ma rotacji, choć zdarza się, że ktoś otrzymuje lepiej płatną ofertę. Z tego, co obserwujemy, to ludzie mieszkający tu w okolicy, mający tu rodzinę, dom, nie chcą zmieniać pracodawcy, nawet jeśli mieliby zarabiać kilkaset złotych więcej. Nie chcą daleko dojeżdżać do pracy, cenią sobie stabilizację. Natomiast większe zmiany są wśród pracowników fizycznych, dla nich wyższe zarobki mają znaczenie i wybierają oferty dla siebie korzystniejsze finansowo. Zwracają też uwagę na możliwość jak najczęstszych powrotów do domu z budowy, jeśli pracują za granicą.
Oferty pracy w większych firmach niewiele się między sobą różnią pod względem warunków zatrudnienia. Niektórym młodym ludziom zależy głównie na szansie rozwoju, udziale w szkoleniach, wypróbowaniu swoich umiejętności językowych w praktyce.
- Jeśli znają niemiecki lub angielski, to chcą go wykorzystywać na co dzień - mówi przedstawiciel firmy. - Padają też pytania o możliwość pracy zdalnej. U nas jest możliwa np. gdy trzeba zostać w domu z dzieckiem albo okazjonalnie, ale nie oferujemy jej jako regularnego sposobu pracy.
Na stanowiskach niebiurowych zarobki to zazwyczaj główne kryterium wyboru pracodawcy albo decyzji o zmianie pracy. Co ciekawe, w jednym z magazynów chłodni można miesięcznie dostać nawet 8000 zł!
- Ale to nie jest praca dla każdego - zastrzega dyrektor Jaskóła. - Z tego, co obserwujemy, nie każdy nadaje się na każde stanowisko. Do chłodni trzeba mieć predyspozycje, przez kilka godzin pracuje się w temperaturze ok. 5 st. C. Czasami ktoś nasłucha się opowieści o wysokich pensjach w innej firmie, a gdy sam do niej przechodzi, ma kłopot z utrzymaniem się na stanowisku. Dlatego zawsze warto przemyśleć decyzję o zmianie pracy - radzi.
Wątek ukraiński
Ogólna sytuacja na rynku obecnie wydaje się sprzyjać bardziej pracownikom niż pracodawcom. Ci pierwsi mają w czym wybierać, bo ofert jest sporo, ci drudzy muszą się „nagimnastykować”, by nie tracić personelu. Dziwić mogą więc wpisy na niektórych forach albo anonimowe donosy o tym, że Polacy są zwalniani z pracy, a na ich miejsce trafiają Ukraińcy.
- Obywatele Ukrainy są zatrudniani dokładnie na tych samych zasadach, co Polacy - mówi dyrektor PUP. - Nie obowiązują żadne ulgi czy benefity dla pracodawcy w zamian za to, że zatrudni obcokrajowca.
Zdarza się, że pracodawca przyuczy Ukraińca do pracy na danym stanowisku, a on po dwóch miesiącach postanawia wrócić do swojego kraju. Rotacje w firmie są niekorzystne, ponieważ trzeba na nowo prowadzić rekrutacje, szkolić nowych pracowników, a to jest kosztowne i źle się odbija na przykład na terminowości wykonywanych zleceń. Takiego ryzyka wiele firm nie chce ponosić.
- Większość Ukraińców nie zna języka polskiego. Jest to ograniczenie na różnych stanowiskach, także w działach produkcyjnych, gdzie trzeba rozumieć komunikaty po polsku. Z tego powodu obywatele Ukrainy, nawet świetnie wykształceni, w Polsce są zatrudniani głównie w instytucjach publicznych na stanowiskach gospodarczych, jako osoby sprzątające, do opieki nad starszymi itp. - mówi Norbert Jaskóła.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze