Ten wodociąg to architektoniczny majstersztyk. Wybudowano go w Żędowicach, by dostarczał wodę do nawodniania pól. Tylko, że od lat nie otrzymują one z niego nawet kropli...
Własnymi rękami
Wodociąg ciągnie się kilka kilometrów betonowymi rurami przez zróżnicowany teren, by na końcu rozlać się siecią kanałów, które w sumie mają kilkanaście kilometrów. Cały system zasilany jest z żędowickiego stawu bez jakichkolwiek pomp. Spad rur i kanałów jest jednakowy na całej długości i woda rozlewa się równomiernie, nawadniając hektary pól.
Stworzenie dziś takiej konstrukcji wymagałoby armii inżynierów, specjalistycznych firm, dziesięciu przetargów i mnóstwa pieniędzy. Tymczasem żędowicka konstrukcja powstawała w ciągu kilku lat wyłącznie przy pomocy ludzkich rąk, łopat i furmanek. Niemieckie państwo w latach 30., w ramach systemu wspierania wschodnich terenów, płaciło niewielkie sumy za uczestnictwo w robotach publicznych i dostarczało narzędzia, a rolnicy sami budowali nawodnienie.
System działał doskonale. Suche pola od uruchomienia rurociągu miały stały dopływ wody a mieszkańcy dodatkowe korzyści.
- Jako dziecko kąpałem się z kolegami w oczkach wodnych - wspomina Walter Plank. - Po wpuszczeniu wody w starorzeczu Małej Panwi powstały naturalne jeziorka. Chodziliśmy tam na ryby, których zawsze było pełno.
Wodociąg działał doskonale aż do lat 60., do kiedy opiekowała się nim żędowicka spółka wodna. Potem, niekonserwowane rury coraz bardziej zarastały i każdego roku mniej wody spływało na pola. Ostatecznie wodociąg zamarł podczas wielkiej powodzi z 1997 roku. Wartkie wody podmyły wał ochronny Kanału Hutniczego, wewnątrz którego poprowadzone były betonowe rury. Podmyte runęły na odcinku kilku metrów i do dziś są smutnym wspomnieniem dawnego systemu nawadniania.
- Razem z innymi gospodarzami doszliśmy do wniosku, że trzeba reanimować blisko 100-letni wodociąg - mówi Walter Plank. - Od dłuższego czasu wymieniam się pismami ze wszystkimi możliwymi urzędami...
Pismologia
2014 r. - Pismo Waltera Planka do burmistrza Zawadzkiego (był nim wówczas Mieczysław Orgacki) z prośbą o umożliwienie naprawy rurociągu. Rezultat – odesłanie do zarządu melioracji.
2016 r. - Zarząd melioracji informuje, że rzeczonego wodociągu w ewidencji nie posiada i proponuje zwrócić się do burmistrza Zawadzkiego i starosty strzeleckiego.
2020 r.:
Kwiecień - Walter Plank zwraca się z prośbą do burmistrza Mariusza Stachowskiego o możliwość kupna działki, na której leży nasyp z rurą.
Maj - burmistrz odmawia sprzedaży ze względu na to, że nasyp stanowi zabezpieczenie przed zalaniem okolicznych terenów i stanowi działkę o znaczeniu strategicznym dla gminy.
Czerwiec - Walter Plank wysyła do urzędu miejskiego zgłoszenie o przystąpieniu do prac badawczych nad stanem wodociągu. W odpowiedzi burmistrz wyraźnie zaznacza, że udostępnienie terenu może nastąpić tyko w formie pisemnej i po spełnieniu wymogów formalnych, wynikających z prawa wodnego. Do tego czasu - zgody na udostępnienie terenu nie ma.
Lipiec - starostwo powiatowe (wydział architektoniczno-budowlany) stwierdza, że tego typu zakres prac wymaga tylko zgłoszenia. Z zastrzeżeniem, że w zgłoszeniu między innymi należy dołączyć oświadczenie o prawie do dysponowania posiadłością wydane przez właściciela terenu - czyli gminę Zawadzkie.
Podsumowując – gmina Zawadzkie nie może wydać pozwolenia, by na strategicznej dla bezpieczeństwa wodnego działce były dokonywane prace ziemne, bez niezbędnych pozwoleń m.in. ze starostwa. Starostwo nie robi z tym większych trudności pod warunkiem jednak, że gmina najpierw zgodzi się na dysponowanie nieruchomością.
Czyli mamy urzędniczy pat. Zapewne sytuacja ta nie wynikła z niczyjej złej woli. Po prostu urzędy patrzą na siebie z niepewnością, czy wydanie jakiejś decyzji nie spowoduje wejścia na obszar kompetencji innego organu.
Żędowicki węzeł gordyjski
Wyrwa w wale przeciwpowodziowym liczy 4-5 metrów. Dla kilku robotników z odpowiednim sprzętem nadsypanie brakującej ziemi, położenie betonowych rur, udeptanie i zasadzenie ładnych kwiatków to może jeden dzień intensywnej pracy. Potem żędowickie pola, które należą do wielu gospodarzy, mogłyby być nawadniane i zawsze zielone, mimo coraz suchszych lat. Dzieci znów kąpałyby się w stawach starorzecza, a wędkarze przyjeżdżaliby tu na długie godziny moczenia kija.
O ile tylko znalazłby się Aleksander, który ten żędowicki węzełek gordyjski rozsupła.
Komentarze