Dzieciątko w drodze, albo Cztery podróże wokół Bożego Narodzenia
W pierwszą długą drogę Pan Jezus wyruszył pod sercem Matki Bożej niedługo po Zwiastowaniu. Maryja dowiaduje się od anioła, że jej krewna Elżbieta (matka Jana Chrzciciela) spodziewa się dziecka. Postanawia jej pomóc.
Z Nazaretu do Ain Karem
Ewangelia wg świętego Łukasza donosi o tym fakcie mniej niż lakonicznie: „W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę”.
Mająca swoje lata i uchodząca dotąd za bezpłodną Elżbieta już wie o zwiastowaniu: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” - mówi. Maryja odpowiada hymnem „Wielbi dusza moja Pana”, który w Kościele odmawia się lub śpiewa przy każdych nieszporach.
Maryja udała się w podróż, by się spotkać z Elżbietą, podzielić się nią radością, podtrzymać na duchu i zwyczajnie pomóc w ostatnich miesiącach ciąży (Elżbieta była w szóstym miesiącu). Ewangelista nie wymienia z nazwy miasta, w którym mieszka matka przyszłego proroka. Z tekstu wiemy więc jedynie, że Maryja wędrowała z Galilei (gdzie leży Nazaret) do Judei. Musiała iść z północy na południe, w górzystym terenie, znaczną część drogi pod górę.
Według tradycji dotarła do miejscowości Ain Karem, około siedmiu kilometrów na zachód od Jerozolimy. Choć niektórzy badacze są zdania, że mogła wędrować ponad 40 kilometrów dalej na południe – aż do Hebronu.
Ale już droga z Nazaretu do Ain Karim przekracza 150 km. Na wprost przez Samarię byłoby bliżej, ale Żydzi nie utrzymywali relacji z Samarytanami, a ich ziemię uważali za nieczystą, więc ją omijali.
Konflikt zaczął się w VIII wieku przed Chrystusem. Po najeździe Asyryjczyków mieszkańcy północnego państwa Izrael zostali uprowadzeni do niewoli. W ich miejsce sprowadzono osadników ze Wschodu, którzy połączyli się z pozostałymi tam Izraelitami i przyjęli ich religię. Z tego połączenia powstała nowa etnicznie grupa, właśnie Samarytanie.
Maryja szła najpewniej wzdłuż Jordanu, dopiero na wysokości Jerycha skręcając w stronę Jerozolimy. Wędrowała najpewniej pieszo, dołączając do jakiejś grupy pielgrzymów idących do świątyni. Taka wędrówka dla samotnej kobiety byłaby i trudna fizycznie, i niebezpieczna. Matka Boża pozostała u Elżbiety przez około trzy miesiące. Jak głosi tradycja, aż do narodzin św. Jana Chrzciciela. Dziś w Ain Karem dwa kościoły upamiętniają dwa wydarzenia - radosne spotkanie matek (kościół nawiedzenia św. Elżbiety, położony za miastem) i narodzenie Jana Chrzciciela (kościół położony w samym mieście).
Z Nazaretu do Betlejem
Kilka miesięcy później Matka Boża razem ze św. Józefem wyruszyli w drogę bardzo podobną trasą – z Nazaretu do Betlejem. Do przebycia mieli około 170 kilometrów. Najpierw wzdłuż Jordanu, a w Judei szlakiem pielgrzymim wiodącym z Betel do Hebronu.
Oba te miasta w tradycji Izraela wiązały się z patriarchami. Hebron był miejscem zamieszkania Abrahama, w Betel Abraham zbudował ołtarz, a Jakub miał sen o drabinie wiodącej do nieba i usłyszał obietnicę, iż Bóg odda ziemię, na której spał, jemu i jego potomkom.
Maryja z Józefem wędrowali na osiołku i musiało im to zabrać sporo czasu. Drogi były tak samo złe jak dziewięć miesięcy wcześniej. Szlak znowu prowadził przede wszystkim pod górę. Droga musiała więc być długa, uciążliwa i niebezpieczna. Święta Rodzina podróżowała prawdopodobnie co najmniej kilkanaście dni. A przecież Maryja była w dziewiątym miesiącu ciąży i lada chwila spodziewała się rozwiązania.
Wydaje się, że Święta Rodzina w ogóle nie wybrałaby się w tę podróż i Jezus urodziłby się w Nazarecie, a nie w Betlejem, gdyby nie cesarski dekret o spisie. Ogłosił go – o czym czyta się w tekście Ewangelii w czasie corocznej pasterki, mszy św. o północy i przy wigilijnym stole – Oktawian August.
Spis ten nie jest potwierdzony przez źródła historyczne. Co nie znaczy, że się nie odbył. Na pewno podobne spisy odbywały się w tamtych czasach w Egipcie, jest więc prawdopodobne, że przeprowadzano je i w Palestynie.
Spisy w imperium rzymskim dokonywane były ze względów podatkowych i militarnych. Raz na 14 lat cezar zwykł się dowiadywać, ile pieniędzy powinno trafiać do państwowego skarbu i ilu potencjalnych żołnierzy mieszka w imperium.
Zwykle Rzymianie dokonywali spisów w miejscu zamieszkania, a nie pochodzenia rodu. Ale być może zrobili wyjątek dla Żydów, szczególnie przywiązanych do rodowej tradycji. Zwłaszcza, że Żydzi uważali, że tylko Pan Bóg panuje nad Izraelem i on jeden zna liczbę poddanych. Zazwyczaj niechętnie uczestniczyli w spisach.
Ponieważ Maryja z Józefem wzięli w nim udział, historia Jezusa wpisała się formalnie w dzieje ludzkości. „Jezus nie narodził się, ani nie wystąpił publicznie w nieokreślonym mitycznym „kiedyś”. Żył w czasie, którego datę można dokładnie podać i na dokładnie określonym obszarze geograficznym. (…) Historia Cesarstwa Rzymskiego i historia zbawienia zainicjowana przez Boga z Izraelem przenikają się ze sobą” – pisał w książce „Jezus z Nazaretu. Dzieciństwo” papież Benedykt XVI.
Ważne jest też teologiczne przesłanie tego wydarzenia. Chrystus, który pochodzi z pasterskiego i królewskiego rodu Dawida, wraca w momencie ziemskiego urodzenia do swojej rodowej kolebki – do Betlejem.
Spełniła się tym samym zapowiedź proroka Micheasza, który w VIII wieku przed Chrystusem pisał: „A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich! Z ciebie mi wyjdzie Ten, który będzie władał w Izraelu”. Micheasz pisze o Nowonarodzonym, że pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności... Można więc to proroctwo czytać nie tylko jako zapowiedź przyjścia na świat Króla Izraela i Mesjasza, ale także Syna Bożego. A znaczenie nazwy Betlejem – Dom Chleba – bywa też odczytywana jako zapowiedź Eucharystii.
Z Persepolis do Betlejem
W kontekście Bożego Narodzenia w podróż wybrali się także mędrcy czy też magowie ze Wschodu, których potocznie nazywamy Trzema Królami.
Utarła się tradycja Trzech Króli, którzy przyjechali z krajów pogańskich prowadzeni przez gwiazdę, by złożyć hołd Dzieciątku. Wędrowcy, którzy dotarli do Betlejem, prawie na pewno nimi nie byli. Imiona, których inicjały do dziś zapisuje się na drzwiach mieszkań podczas kolędy - Kacper, Melchior i Baltazar – zaczęły być używane dopiero w okresie średniowiecza, nie wcześniej niż w IX wieku. A prawdziwym bestsellerem tamtych czasów była XIV-wieczna „Historia Trzech Króli” karmelitańskiego mnicha Jana z Hildesheimu. Kacper przedstawiany jest zazwyczaj jako ofiarujący mirrę Afrykańczyk, Melchior, Europejczyk przynosi Dzieciątku złoto, a Baltazar, Azjata kadzidło. Tyle zanotowała pobożna tradycja.
W Ewangelii św. Mateusza, która jako jedyna podaje informację o przybyciu - najpierw na dwór Heroda w Jerozolimie, a potem do Betlejem - gości ze Wschodu, nie podaje ani ich imion, ani liczby. Wymienia tylko dary, które przynieśli. Skoro były trzy dary, zaczęto je przypisywać trzem wędrowcom. Wszak symbolicznie cyfra trzy oznacza pełnię (Bóg istnieje w postaci Trójcy Świętej, a nawet w baśniach szanujący się król ma zwykle trzech synów). W „Martyrologium syryjskim” wymienia się ich dwunastu, w innym nawet czterdziestu. Można się spodziewać, że w odległą i niebezpieczną drogę wybrało się - ze względów bezpieczeństwa - więcej niż trzech wędrowców. Jest bardzo prawdopodobne, że wyruszyli z Persepolis w Persji. Byli to magowie, uczniowie Zaratustry, którzy zajmowali się astrologią i badaniem gwiazd.
W nieco innym miejscu początek wędrówki Trzech Magów umieścił Marco Polo. W pamiętniku z podróży na Daleki Wschód (XIII wiek) łączy Trzech Mędrców z perskim (irańskim) miastem Saveh: „Jest w Persji miasto Saveh, z którego wyszli Trzej Magowie, kiedy udali się, aby pokłon złożyć Jezusowi Chrystusowi” – pisał.
Obojętnie, skąd wyszli, mieli przed sobą daleką drogę. Współczesna mapa Google’a wskazuje, że Persepolis od Betlejem dzieli 2148 kilometrów i daje pieszemu wędrowcowi około 500 godzin na jej przebycie (z Saveh jest około 300 km bliżej). Ale to tylko statystyka. Taki piechur musiałby iść bez przerwy 24 godziny na dobę i pokonywać każdej doby nieco ponad 100 kilometrów. W rzeczywistości – jeśli przyjmiemy, że Magowie przebywali codziennie dystans 20 km, wędrowali 107 dni, czyli ponad trzy miesiące. Nie wiemy, ile czasu byli u Heroda w Jerozolimie. Sam król musiał zakładać, że wędrowali długo, skoro kazał wymordować – wygląda, że trochę z zapasem – betlejemskich chłopców w wieku do lat dwóch.
Zapis Ewangelii Mateusza wskazuje, że mędrcy znaleźli się w Betlejem jakiś czas po Bożym Narodzeniu. Ewangelista notuje, że weszli do domu (nie do groty, stajni, szopki itp.), oddali Jezusowi pokłon i ofiarowali dary: złoto, kadzidło i mirrę.
Nie wiemy, czy idąc do Betlejem, Trzej Mędrcy obserwowali meteoryt, kometę, czy jak chce słynny fizyk Kepler, niezwykłe skupienie Jowisza i Saturna. Dla teologii Bożego Narodzenia nie ma to większego znaczenia. Ewangelista chciał w obrazie mędrców pokazać, że nauka Chrystusa jest uniwersalna, skierowana do wszystkich narodów.
Z Betlejem do Egiptu
Niecne plany Heroda, który chce zabić Dzieciątko, zmuszają Maryję i Józefa z małym Jezusem do bardzo długiej podróży. Święta Rodzina ucieka do Egiptu.
Jeśli wierzyć współczesnym szacunkom, droga do Egiptu, podróż przez ten kraj i powrót do domu zajęły Świętej Rodzinie około 3-3,5 roku, a przebyta trasa wyniosła ponad 2 tysiące kilometrów. Bardzo dużo jak na ówczesne realia wędrowania pieszo lub na osiołku, w upale dnia i w chłodzie nocy, po niebezpiecznych, pełnych rozbójników drogach.
Nie przypadkiem szukająca schronienia Święta Rodzina udała się z Betlejem właśnie do Egiptu. Kraj ten kojarzył się oczywiście Żydom z niewolą faraona, z której Mojżesz wyprowadził lud wybrany (Chrystus jest teologicznie nowym Mojżeszem. Mojżesz wyprowadza naród wybrany z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej. Chrystus, umierając na krzyżu wyprowadzi nowy lud wybrany z niewoli grzechu do życia w łasce Bożej). Izraelici pamiętali także o Józefem Egipskim, który uchronił swoich ziomków od głodu.
Egipt nie był Żydom w czasach Pana Jezusa obcy. Szacuje się, że wśród mieszkańców Aleksandrii i jej okolic jedną trzecią stanowili Izraelici. Święty Józef nie był więc pewnie zdziwiony, kiedy anioł we śnie każe mu wziąć Dziecię i Jego Matkę i uchodzić do Egiptu (sen jest biblijnym obrazem Boga objawiającego się człowiekowi).
Żydzi byli w Egipcie obecni od VI wieku przed Chrystusem nie tylko jako uciekinierzy, ale jako diaspora, czyli grupa, która świadomie osiedliła się poza Ziemią Obiecaną. W kolonii żydowskiej, zwanej Elfantyną, na jednej z wysp u wybrzeży Egiptu funkcjonowała świątynia, równolegle do świątyni jerozolimskiej, utrzymująca kontakty z arcykapłanem. Diaspora żydowska w Egipcie dokonała nawet przekładu na język grecki ksiąg Starego Testamentu. Nie można więc wykluczyć, iż św. Józef i Maryja szukali na jakiś czas w Egipcie schronienia wśród dalszych krewnych.
Współcześni chrześcijanie egipscy, czyli Koptowie, są bardzo przywiązani do tradycji przebywania na ich ziemi Świętej Rodziny. Każdego 1 czerwca uroczyście świętują pamiątkę jej wjazdu do Egiptu. Dzieje się tak, choć o pobycie w tym kraju i podróży wzdłuż Nilu Pismo Święte milczy. Jesteśmy zdani na apokryfy, teksty egipskich biskupów z pierwszych wieków po Chrystusie i pobożne legendy.
Wizję ucieczki do Egiptu miała także błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich, niemiecka mistyczka żyjąca na przełomie XVIII i XIX wieku. Według jej zapisków św. Józef w drodze zarabiał na życie pracą cieśli, sprzedając wyroby z drewna, a Maria miała się zajmować ręcznym tkaniem.
Podróż rozpoczętą w Betlejem Święta Rodzina kontynuowała trasą wytyczoną przez karawany – przez Aszkelon, Hebron i Gazę, a następnie przez Południowy Synaj. Zatrzymać mieli się najpierw w twierdzy Peluzjum, a następnie w mieście Tel Basta. Jeśli wierzyć pobożnej legendzie, nie tylko wędrowcy nie zostali tu dobrze przyjęci, ale Dzieciątko Jezus miało zostać okradzione z butów.
Niemal każde miejsce na szlaku Świętej Rodziny szczyci się jakąś pamiątką po tamtej wędrówce. W Belbeis przewodnicy pokazują drzewo, pod którym miała odpoczywać Maria z małym Jezusem, w Samanoud – naczynie z kamienia, w którym miała wyrabiać ciasto na chleb, w Sakka Jezus miał zostawić na kamieniu odcisk stopy.
Wędrowcy odwiedzili też m.in. Heliopolis ze świątyniami ku czci boga Re i zatrzymali się w Starym Kairze. Półroczny pobyt Świętej Rodziny w tym miejscu upamiętnia kościół św. Sergiusza. Stąd łodzią popłynęli Nilem do Salamut, by na kolejne sześć miesięcy przenieść się na górę Qussqam (współcześnie znajduje się tam klasztor). Koptowie nazywają to miejsce drugim Betlejem i czczą kamienny ołtarz, którego część miała służyć małemu Jezusowi za łóżeczko.
Przez ostatnie pół roku pobytu w Egipcie przybysze z Ziemi Świętej mieli mieszkać w grocie w okolicy Deir El-Maharraq. Według tradycji, właśnie tutaj świętemu Józefowi powtórnie przyśnił się anioł i nakazał powrót do Ziemi Obiecanej.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze