Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 listopada 2024 21:06
Reklama GZMK Czad

Zapach nafty na wiosnę i operator jak górnik, czyli historia kina w Zawadzkiem

Jeżeli wychowaliście się w domu, w którym stał telewizor, a młodość spędziliście z komórką w ręku, nie macie pojęcia, jaką aurą magii otoczone było kiedyś kino. Dowodzi tego historia kina w Zawadzkiem.
Zapach nafty na wiosnę i operator jak górnik, czyli historia kina w Zawadzkiem
Ajent kina w Zawadzkiem, Andrzej Laburda, w kasie biletowej i bufecie. Rok 2002

Autor: Archiwum

Można poczuć ten klimat, sięgając po włoski oscarowy film z 1988 roku „Cinema Paradiso”, który oddaje atmosferę czasów, gdy obrazy wyświetlane na wielkim ekranie były jedyną rozrywką i kontaktem ze światem. Nie ma przy tym znaczenia, czy było to pokazane w tym filmie sycylijskie miasteczko czy Zawadzkie. Wszędzie na wpuszczenie do kinowej sali czekał tłum ludzi, który chciał oderwać się na dwie godziny od codzienności.

Nafta na wiosnę

Kino w Zawadzkiem powstało jeszcze przed wojną w baraku używanym wcześniej jako stajnia i szkoła. W latach 1935-36 budynek został gruntowanie zmieniony i dostosowany do nowych potrzeb. Dobudowano poczekalnię wraz z pomieszczeniami na kasę i toaletę, a przy północnej ścianie powstały pomieszczenia kotłowni. Kabina z aparaturą projekcyjną powstała na piętrze budynku.

Jakimś cudem barak przetrwał przejście frontu i marsz wyzwolicieli z Armii Czerwonej, którzy generalnie pozostawiali za sobą pas spalonych ruin. Kino nie zostało jednak po wojnie uruchomione od razu. Stało się to dopiero 19 lutego 1949 roku i przybytek otrzymał nazwę „Komsomolec” (taką nazwę nosiła radziecka organizacja młodzieżowa), która przetrwała tyle, ile pierwsza fala komunistycznych rządów w Polsce. Kiedy w 1956 roku Bolesław Bierut wrócił z Moskwy w sosnowej skrzynce i nastąpiła odwilż, nazwa kina została zmieniona na „Hutnik”.

Budynek był stary i drewniany, a więc podatny na zniszczenie. Deski podłogowe z czasem zostały zaatakowane przez szkodniki, zaczęły gnić i zapadać się. Był to akurat ten koniec sali, na której wisiał ekran. W latach 70. trzeba było więc wnętrze pomniejszyć, ekran przesunąć w głąb pomieszczenia, a całe kino skrócić aż o dziesięć metrów, zmniejszając przy tym widownię. 

Nauczeni tymi wypadkami pracownicy kina bardzo sumiennie podchodzili do kwestii konserwacji starego drewna. Co roku na wiosnę podłoga była dokładnie smarowana naftą, która wnikała w głąb drewnianej podłogi i zabijała każdego robaka, który postanowił urządzić sobie w niej lokum. Opary paliwa długo jeszcze unosiły się później w ciasnej przestrzeni i dla kilku pokoleń widzów kino w Zawadzkiem i odór nafty na wiosnę były czymś nierozłącznym.

Tykająca bomba

Kino posiadało 324 miejsca i jedno główne wejście, które znajdowało się na tyłach dzisiejszego kinoteatru. Stająca tam drewniana lampa jest dokładnie tą samą, która oświetlała kiedyś wejściowe wrota do przybytku X muzy. Kino posiadało też trzy wyjścia awaryjne, co było koniecznym zabezpieczeniem, bo nad salą pełną ludzi wciąż wisiało ogromne niebezpieczeństwo pożaru.

Przyczyną takiej ostrożności były celuloidowe taśmy, na których naświetlone były klatki wyświetlanych filmów. Tworzywo było tak łatwopalne, że do wybuchu pożaru wystarczyło, by film zatrzymał się na chwilę w projektorze, a temperatura lampy robiła dalej swoje. Celuloid palił się jasnym gwałtownym płomieniem i jego ugaszenie było niemal niemożliwe. W razie pożaru istniała cała procedura odcięcia palącej się taśmy i oddzielenia jej od rolki z filmem, lecz w rzeczywistości nie było na to czasu. Z tego też powodu magazyn filmowych rolek i miejsce przewijania było oddzielone od kabiny, w której znajdował się projektor.

Przy produkcji celuloidu stosowano takie same obostrzenia, jak przy powstawaniu materiałów wybuchowych. W latach 50. w Polsce od płonących filmowych rolek spłonęło kilkanaście kin, a podczas najgorszej tragedii z 1955 w kinie w Wielopolu Skrzyńskim spłonęło 58 osób.

W końcu celuloidowe taśmy zostały zastąpione niepalnymi materiałami i największe niebezpieczeństwo minęło. Wbrew oczekiwaniom nie wszyscy byli jednak z tego powodu szczęśliwi. Na skrajnie niebezpiecznym celuloidzie zapisane filmy miały bardzo dobrą ostrość, a sama taśma była znacznie bardziej wytrzymała od późniejszych wynalazków. Można było ją używać dłużej i więcej razy wyświetlać.

W węglu i selenie

Panuje dziś romantyczny mit kinooperatora. Pokazuje się go jako chłopaka, który ubrany w elegancką koszulkę i spodnie zapraszał do kabiny dziewczynę, by wspólnie pooglądać seans, trzymając się za ręce. Jeżeli nawet jakiemuś operatorowi przyszłoby to przed laty do głowy, to raz, że na amory nie miałby ani chwili czasu, a dwa - dziewczyna uciekłby stamtąd z krzykiem. Praca z filmowym projektorem była bowiem wyjątkowo niewdzięcznym zajęciem.

- Powojenne urządzenia miały lampy skonstruowane z węglowych elektrod - opowiada Dariusz Ksciuk, który jako operator pracuje w Zawadzkiem już kilkadziesiąt lat. - Były dwie. Grubszą elektrodę zmieniało się co 40 minut, cieńszą co 20.

Spalony w łuku elektrycznym węgiel miał gromadzić się w specjalnym pojemniku, ale w rzeczywistości sporo unosiło się w powietrzu i po kilku seansach wychodziło się z kabiny czarnym jak górnik po szychcie.

- Elektrody musiały znajdować się ciągle w tej samej odległości, więc przybliżał je podajnik ślimakowy - opowiada Dariusz Ksciuk. - Łuk elektryczny potrafił się jednak zerwać i operator miał kilka sekund, by ręcznie docisnąć elektrody. Inaczej cała sala kinowa zatapiała się w mroku, a na widowni podnosił się raban.

Dobrze jeszcze, jak elektrody były znośnej jakości. W pewnym momencie zaczęto jednak używać wyrobów sprowadzanych z bratniej Czechosłowacji, które miały paskudny zwyczaj zrywania łuku i gaśnięcia. Od tego momentu, by sprawnie wyświetlić film w kabinie, musiało pracować dwóch operatorów, z czego jeden zajmował się tylko pilnowaniem elektrod.

Ponieważ na jednej rolce mieściło się tylko 20 minut filmu (co nazywano „aktem”), na zmianę pracowały dwa projektory. Ich przełączanie było prawdziwą sztuką, a opóźnienia czy przerwa w wyświetlaniu była od razu punktowana przez publiczność. Starsi bywalcy kinowych sal bez trudu skojarzą sobie charakterystyczne znaki, które pojawiały się kiedyś na ekranie. Kwadrat oznaczał, że za 6 sekund nastąpi zmian rolki. Był to znak, że trzeba zapalić lampy w drugim projektorze. Kółko w rogu ekranu oznaczało, że do końca taśmy zostały jeszcze 2 sekundy. To był moment krytyczny. Trzeba było tak uruchomić drugi projektor, by przejście między wyświetlanymi obrazami było jak najbardziej płynne, co nie zawsze się udawało.

Takich 20-minutowych aktów było podczas każdego filmu przeciętnie sześć. Po każdym trzeba było starą rolkę zdjąć, przewinąć ją do początku, założyć nową, odczekać 5 minut aż ostygną elektrody i wymienić je na nowe. Rolki potrafiły ważyć w sumie 40 kilogramów, więc było co nosić. Nawet gdy zaczęto stosować jedną dużą szpulę, na którą nawijano i sklejano cały film, to po skończeniu wyświetlania trzeba było go potem znów pociąć na części. Przechowywanie i transport takiego kolosa były zbyt trudne.

Praca kinooperatora ze spokojnym oglądaniem seansu dla przyjemności, jak to jest pokazywane w dzisiejszych filmach o dawnym kinie, niewiele miała wspólnego. Tym bardziej, że projektory zasilane były stałym prądem o napięciu 40 Volt, uzyskiwanym z selenowych prostowników znajdujących się obok kabiny. Unoszące się z nich opary były szkodliwe dla zdrowia. Do tego łuk elektryczny lampy emitował niszczący wzrok i skórę ultrafiolet, który przez szczeliny w obudowie wydostawał się z projektora. W lecie temperatura w kabinie była nie do wytrzymania. Operatorzy pracowali więc przez większość czasu w samej bieliźnie.

Operator był w gruncie rzeczy najmniej znanym pracownikiem kina. Widzowie o wiele bardziej kojarzyli kasjera niż ukrytego cały czas w kabinie magika od wyświetlania ruchomych obrazków.

Film, który uratował kino

Mimo starań, budynek kina w Zawadzkiem coraz bardziej zasługiwał na szlachetne miano ruiny. Pod koniec słusznie minionego okresu zadecydowano więc, by zastąpić go nowym, który miał spełnić szereg wymagań. Nowe kino miało między innymi pomieścić 500 widzów, być przystosowanym do występów teatralnych, ekran był już dostosowany do filmów panoramicznych.

Decyzję o budowie kinoteatru podjęto w roku 1984, a problem rozbiórki starej budy rozwiązano w sposób dla tamtych czasów typowy. Ponieważ brakowało absolutnie wszystkiego, kilku pracowników huty zaoferowało się, że zrobi to za darmo w zamian za materiał z rozbiórki. Wkrótce po starym kinie pozostała tylko kupka gruzu z fundamentów.

Nowy kinoteatr był budowlą tak wymyślną, że gdy powstawał, mieszkańcy często myśleli, że w tym miejscu stawiany jest nowy kościół, który również w tym samym czasie budowano. Przybytek sztuki został oddany do użytku na początku maja 1993 roku w przededniu Dnia Hutnika. Było to ostanie dziecko huty, która w międzyczasie zdążyła zmienić nazwę z „im. gen. Karola Świerczewskiego” na „Andrzej”. Nazwa ta była zresztą wybrana przez samą załogę zakładu.

Po 1989 roku zmieniło się jednak wszystko. Firma, która w epoce gospodarki socjalistycznej miała właściwie nieograniczone środki i była wielką karmicielką Zawadzkiego, teraz zaczęła sama mieć kłopoty. Problemy dotknęły też kino i to w wymiarze globalnym. Już wcześniej coraz bardziej powszechne telewizory odebrały dużą część widzów. Gdy pospolite stało się wideo, kina zaczęły pustoszeć.

Dopiero co wybudowany obiekt stał się dla huty zbyt dużym obciążeniem, więc został przekazany gminie, która z kolei wynajęła go w ajencję Andrzejowi Laburdzie. Kino całkiem nieźle funkcjonowało pod warunkiem, że było ciepło. Problem w tym, że kosmicznie wyglądający budynek miał być pierwotnie ogrzewany parą transportowaną rurami z huty. Gdy ta wypisała się z interesu i trzeba było w zimie zapłacić rachunki za ogrzewanie nieocieplanego budynku, to przestawało być już tak sympatycznie. Z roku na rok interes stawał się coraz mniej opłacalny, a lwią część zysku pochłaniało utrzymanie w zimie znośnej temperatury.

Żeby przyciągnąć jak najwięcej widzów, załoga kina imała się wszelkich sposobów.

- Gdy na ekrany wchodziła druga część „Harry'ego Pottera”, urządziliśmy w sylwestra przedpremierowy pokaz filmu - wspomina Dariusz Ksciuk. - Na pierwszych widzów czekała lampka szampana, a przed budynkiem urządziliśmy pokaz sztucznych ogni. Córka ajenta ubrana była w szaty z Hogwardu, a w ręku trzymała świecącą różdżkę. Kiedy kierowała ją na lampy, tryskały z nich wyzwalane pilotem sztuczne ognie.

Kryzys nastąpił w 2003 roku. Wtedy wydawało się, że to już koniec. Jeden film uratował kino.

- Na ekrany wszedł „Matrix Reaktywacja” - wspomina operator. - Do kina zwaliło się ponad tysiąc widzów. Tłum był taki, że trudno mi było się przecisnąć do wejścia i musiałem tłumaczyć ludziom, że beze mnie filmu nie będzie.

Zarobione wtedy pieniądze wystarczyły do lutego 2004 roku, kiedy to rachunki za ogrzewanie ostatecznie interes wykończyły.

Kino żyje

Dziś o trudach pracy operatora można zapomnieć. Nie musi otrzepywać się z węgla po każdym seansie i film obsługuje z cyfrowego wyświetlacza sterowanego komputerem. Nie ma też śladu filmowej taśmy. Filmy dostarcza się na dyskach albo pobiera z internetu. Razem z archaiczną techniką odeszła też jednak magia kina i dziś nawet najgłośniejsze tytuły z trudem wypełniają kinową salę. Złota epoka kina odeszła bezpowrotnie.

Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"! 


Ryszard Lis z działu inwestycji Huty Andrzej, Dariusz Ksciuk, kinooperator, i Zdzisław Kluska, szef archiwum huty. Z ich wspomnień udało się naszkicować historię tego miejsca

Ryszard Lis z działu inwestycji Huty Andrzej, Dariusz Ksciuk, kinooperator, i Zdzisław Kluska, szef archiwum huty. Z ich wspomnień udało się naszkicować historię tego miejsca

KUB

Kinoteatr podczas sylwestrowego pokazu przedpremierowej projekcji drugiej części „Harrego Pottera”

Kinoteatr podczas sylwestrowego pokazu przedpremierowej projekcji drugiej części „Harrego Pottera”

Archiwum


Podziel się
Oceń

Komentarze

ReklamaHeimat
ReklamaMalex boczny
ReklamaMaxima - grudzień
ReklamaHelios
ReklamaOptyk Ptak 1197
ReklamaRe-gat
umiarkowane opady deszczu

Temperatura: 4°C Miasto: Strzelce Opolskie

Ciśnienie: 1017 hPa
Wiatr: 27 km/h

Reklama
Ostatnie komentarze
S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: Tutaj macie link do zdjęcia z książkami do wyrzucenia - https://drive.google.com/file/d/1F6TPVT_-Q38uMaOq48gkkAkSr4D-mB9M/view?usp=sharingData dodania komentarza: 26.11.2024, 15:12Źródło komentarza: Z pasji i miłości do szycia. Wyjątkowa grupa zawiązała się w Zawadzkiem S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: Aktualizacja - w bibliotece już została zarządzona ewakuacja, tak jakby uchwała o jej przeniesieniu już została podjęta, a tymczasem debata nad nią i głosowanie będzie dopiero w poniedziałek. Czy nie przypomina to wam pisowskiego przekrętu z wyborami kopertowymi? Bardzo zapraszam do odwiedzenia biblioteki. Na podłodze leżą setki książek spakowanych w kartony, które są przeznaczone do wyrzucenia, ponieważ w nowym pomieszczeniu się nie zmieszczą - widok naprawdę przykry. W sumie jest ich około 1500. Mam zdjęcie, ale nie mam jak go tutaj wkleić - jeśli ktoś chce to obejrzeć, to bardzo zapraszam do biblioteki. Czy tak ma wyglądać poprawienie funkcjonalności biblioteki? W szczególności zapraszam wszystkich radnych, którzy w poniedziałek będą podejmować decyzję o dalszych losach biblioteki. To jedna z niewielu rzeczy, które nam się udały, coś co funkcjonuje i spełnia swoją rolę. Nie mamy już szkoły, jedna zlikwidowana, druga zburzona, trzecia ledwo zipie, huty już nie ma, miejsc pracy nie ma, ludzie z miasta uciekają, biblioteka w Kielczy zawieszona, w Żędowicach zlikwidowana, a my teraz mamy zlikwidować ostatnią, w pełni działającą i na jej miejscu zrobić nowe biura dla urzędników?Data dodania komentarza: 26.11.2024, 15:02Źródło komentarza: Z pasji i miłości do szycia. Wyjątkowa grupa zawiązała się w Zawadzkiem S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: Tutaj jest link do projektu uchwały - https://bip.zawadzkie.pl/download/attachment/24296/projekt-uchwaly-w-sprawie-przystapienia-gminy-zawadzkie-do-stowarzyszenia-opolska-regionalna-organizacja-turystyczna.pdfData dodania komentarza: 24.11.2024, 20:01Źródło komentarza: Z pasji i miłości do szycia. Wyjątkowa grupa zawiązała się w Zawadzkiem S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: Przepraszam czytelników, że wklejam tekst nie na temat artykułu w tym miejscu, ale nie ma gdzie tego wleić, a sprawa jest bardzo ważna. Pozdrawiam wszystkich miłośników szycia.Data dodania komentarza: 24.11.2024, 19:51Źródło komentarza: Z pasji i miłości do szycia. Wyjątkowa grupa zawiązała się w Zawadzkiem S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: W poniedziałek, 2 grudnia 2024 r. zaplanowane jest posiedzenie Rady Miejskiej w Zawadzkiem, na którym podjęta ma być jedna z najbardziej kontrowersyjnych uchwał bieżącej kadencji, a mianowicie uchwała o przeniesieniu Biblioteki z budynku obok Urzędu Miasta do kina. Projekt uchwały jest dostępny na BiP-ie, można go obejrzeć TUTAJ. Uchwała jest krótka, zawiera tylko trzy punkty. W pierwszym mówi, że z dniem 1 stycznia 2025 zmienia się lokalizację biblioteki, w drugim, że wykonanie uchwały powierza się burmistrzowi, a w trzecim, że w życie wchodzi z dniem 1 stycznia. Jeżeli uchwała zostanie przyjęta, biblioteka zostanie przeniesiona do budynku kina. Jeżeli ktokolwiek choć raz był w obecnej bibliotece i widział, ile mieści książek i ile zajmuje miejsca i jeżeli ktoś choć raz był w kinie, w pomieszczeniu, do którego biblioteka ma zostać przeniesiona, to na pewno wie, że jest to fizycznie nie do zrobienia. Tak bogaty księgozbiór, jakim może pochwalić się nasza biblioteka, nie zmieści się w pomieszczeniach kina. Są one dużo mniejsze i nie ma szans, by je tam upakować. Chyba, że powsadzane zostaną do kartonów i poukładane jeden na drugim, ale wtedy nie będzie to już biblioteka, tylko magazyn książek. O lokalizacji biblioteki decydować będą nasi radni, to oni podejmą decyzję, czy uchwała wejdzie w życie, czy nie. Czy szanowne Panie i Panowie radni zadali sobie trud, by obejrzeć miejsce, do którego wg uchwały ma zostać przeniesiona biblioteka? Czy zdajecie sobie sprawę, że w nowym miejscu biblioteka nie będzie mogła normalnie funkcjonować? Pomieszczenie jest na piętrze, bez okien, z wszystkich stron zamknięte, bez dostępu światła dziennego. Do takiego pomieszczenia chcecie zaprosić klientów biblioteki? Korzystanie z biblioteki to nie tylko wypożyczenie i oddanie książki, to także cała przygoda obcowania z nią, możliwość przejrzenia księgozbioru, wzięcia książki do ręki, przewertowania, obejrzenia, a nawet skorzystania na miejscu z możliwości jej przeczytania. Dopiero w taki sposób można wybrać to, co nas naprawdę zainteresuje. Obecna biblioteka wszystkie te możliwości udostępnia. Panuje w niej miła, czysta i jasna atmosfera, a pomieszczenie aż zachęca do sięgania po kolejne tomy. W technicznym pomieszczeniu kina takiej możliwości nie będzie. Po pierwsze, wszystkie książki się tam nie zmieszczą. Poczta pantoflowa niesie, że aby temu zaradzić, biblioteka zlikwiduje podwójne i potrójne tomy tych samych książek, by zaoszczędzić na miejscu. Będzie to jeden z rezultatów podjęcia uchwały. Zmniejszenie zasobów biblioteki. Czy szanowni Radni zainteresowali się tym, jak w tych warunkach biblioteka ma funkcjonować? Teraz książki są elegancko wyłożone na półkach, dostęp do nich jest łatwy i prosty. Po upakowaniu ich w nowym, zamkniętym pomieszczeniu takiego dostępu nie będzie. Czy książki będą poukładane jedna na drugiej? Czy będą w kartonach? Czy tak ma wyglądać biblioteka? Większość z nas pamięta, jak przed laty walczyliśmy o miejsce dla miejskiej biblioteki. Pamiętamy, jak mieściła się w malutkim pomieszczeniu w przybudówce Urzędu Miasta (z prawej strony) i doskonale pamiętamy, jak trudno było się w niej poruszać. Książki leżały jedna na drugiej, półki były przepełnione, przejścia wąskie, a książki, które nie mieściły się na półkach, leżały na podostawianych stolikach. Partyzantka pełna PRL-owych absurdów. Wyłuskanie z półki upatrzonej pozycji nierzadko wiązało się z wysypaniem się pozostałych książek na ziemię. Często aby dostać się do jednych, trzeba było najpierw poodsuwać inne. Pani bibliotekarka siedziała na końcu wciśnięta pomiędzy regały i pomagała jak mogła w opanowaniu rozgardiaszu. Tak kiedyś wyglądała nasza biblioteka. Wreszcie nadeszły lepsze czasy i udało się wyremontować opuszczony budynek po drugiej stronie Urzędu Miasta i tam urządzić bibliotekę z prawdziwego zdarzenia. Służy ona nam do dziś i naprawdę mamy się czym pochwalić. Przestronne pomieszczenia, łatwy dostęp do całego księgozbioru i nawet czytelnia. Wreszcie dorobiliśmy się biblioteki z prawdziwego zdarzenia. To nasza biblioteka, walczyliśmy o nią latami w czasach gdy musieliśmy się ściskać w ciasnej klitce. Czy nasi radni pamiętają tą starą klitkę? Nową bibliotekę my urządziliśmy, społeczeństwo gminy Zawadzkie i to nam ona służy. Jesteśmy dumni z faktu, że Urząd Miasta, Rada Miejska i Burmistrz Zawadzkiego pomogli w urządzeniu tej biblioteki. Od lat 90-tych ubiegłego wieku nam służy i teraz znów mamy się przenosić do klitki? Czy naprawdę Panie i Panowie Radni chcecie zlikwidować obecną bibliotekę? Czytamy w projekcie uchwały, którą macie przegłosować: „W celu dokonania centralizacji wszystkich działań realizowanych przez Bibliotekę i Kulturę w Zawadzkiem, jak również zwiększenia ergonomii pracy jednostki, ułatwienia organizacji jej pracy, skutecznego zarządzania jednostką oraz obniżenia kosztów utrzymania kilku budynków przez BiK, podjęcie przedmiotowej uchwały jest w pełni uzasadnione. Przede wszystkim jednak … ma na celu ułatwienie odbiorcom dostępu do wszystkich świadczonych przez BiK usług, skoncentrowanych w jednym budynku.”. Ja się pytam: jak przeniesienie biblioteki i upakowanie jej w ciasnym, mało dostępnym pomieszczeniu ułatwi do niej dostęp? Kto napisał uzasadnienie do projektu tej uchwały? Przecież to jest nieprawda. Dostęp zostanie utrudniony. Czy skoncentrowanie usług w jednym budynku poprawi jej funkcjonowanie? Nie. Nie w tym przypadku. W uzasadnieniu czytamy, że podjęcie uchwały jest zasadne w celu dokonania centralizacji działań BiK. I to ma być powód przeniesienia? Żeby scentralizować działania? Czy Panie i Panowie radni zastanowili się nad tym? Ktoś wymyślił sobie, żeby poprzestawiać meble z lewego kąta do prawego i twierdzi, że samo to jest wystarczającym uzasadnieniem. Przenoszenie biblioteki w zaproponowanym kształcie nie ma najmniejszego sensu. W niczym nie poprawi działalności BiKu, a tylko skomplikuje sytuację i funkcjonowanie biblioteki. Zmniejszą się może koszty utrzymania kilku budynków, bo zamiast kina i biblioteki pozostanie samo kino, ale obydwa budynki i tak utrzymywane są z budżetu gminy, więc koszta pozostaną. Kolejna sprawa. Po przeniesieniu biblioteki z obecnego budynku budynek ów pozostanie pusty. Co w nim się będzie wtedy mieściło? W uchwale ani w uzasadnieniu nic na ten temat nie ma. Czy Gmina chce go sprzedać? Czy chce go komuś wynająć? Urządzić w nim biura? A może wyburzyć w celu zmniejszenia kosztów utrzymania? Którykolwiek cel by nie wchodził w grę, nie uzasadnia wyprowadzenia biblioteki do innego, gorszego pomieszczenia. Chodzą słuchy pocztą pantoflową, że miałyby tam być urządzone nowe biura Urzędu Gminy. Czy zainteresowaliście się tym, kto, dlaczego i po co chce opróżnić budynek biblioteki? Czy jest to jeden z elementów wizji nowego burmistrza? Czy wiecie, jak ta wizja wygląda i po co ta uchwała? Na najbliższej sesji będzie przesądzać o losie biblioteki. I to na was spadnie odium odpowiedzialności za podjętą decyzję. To nie autor owej uchwały, to nie wnioskodawca, kimkolwiek by nie był, ale wy, radni będziecie odpowiedzialni za jej skutki. W uchwale beztrosko chcecie nakazać burmistrzowi jej wykonanie. Burmistrz wtedy z czystym sumieniem będzie mógł powiedzieć, że to nie jego inicjatywa, że to radni mu „kazali” przenieść bibliotekę, a on tylko uchwałę wykonał. Poczta pantoflowa donosi, że to właśnie burmistrz stoi za inicjatywą przeniesienia biblioteki. Nie udało się jak na razie ustalić, skąd ta inicjatywa się wzięła i co ma na celu. Celem tym na pewno nie jest „centralizacja zarządzania BiK”, jak napisano w projekcie uchwały, gdyż jest to jedynie urzędnicza nowomowa napisana bardzo mądrze brzmiącymi słowami, które wnoszą niewiele treści po to, by mało zorientowani mieszkańcy nie zorientowali się, że są robieni w bambuko, a samo to, że ktoś chce robić centralizację, nie jest żadnym uzasadnieniem, tylko chceniem. To nie żadna centralizacja, tylko opróżnienie budynku, który ma być przeznaczony na… i tu jest pytanie, które powinniśmy zadać wnioskodawcy projektu uchwały. Jeżeli powodem ewakuacji biblioteki jest przygotowanie nowych miejsc dla urzędników, to nie powinniście takiej uchwały podejmować. Biblioteka jest zbyt cennym dobrem, by poświęcać ją dla urzędniczej wygody. Biblioteka jest miejscem, które powinno być otwarte i dostępne dla ludności, wręcz świecić i tryskać zaproszeniem, by wejść do środka i obecny budynek te potrzeby spełnia. W kinie, na drugim piętrze, w ciemności i ciasnocie biblioteka skazana jest na porażkę. Tam nie będzie spełniała swojej roli, a za rok lub dwa okaże się, że zainteresowanie nią jest coraz mniejsze aż w końcu zapadnie decyzja o jej likwidacji. Jeżeli burmistrz chce w budynku biblioteki umieścić biura urzędników, to to także nie jest wystarczającym powodem, by zlikwidować w tym miejscu bibliotekę. Po pierwsze, należy zapytać, po co nowe biura, skoro do tej pory wystarczały obecne. Czy zwiększyły się zadania własne gminy? Czy zmieniła się ustawa narzucająca urzędom większe obowiązki? Jeżeli tak, to należy te miejsca przygotować, a nie wyrzucać biblioteki. Obok biblioteki stoi na wpół wykorzystany budynek OPS po byłym przedszkolu. I to tam można przygotować potrzebne miejsca pod urzędnicze stołki. I to w takiej właśnie kolejności. Najpierw należy przygotować nowe biura, a dopiero potem do nich przenosić. Budynek ten dla urzędników jest w zupełności wystarczający. Urzędnicy nie mają potrzeby otwierać się dla mieszkańców, oni pracują głównie sami ze sobą, ze swoimi komputerami, dokumentami, papierami. Nie muszą mieć biur na pierwszych planach, za przeszklonymi drzwiami z łatwym dostępem z ulicy. Zamknięte i powpychane na drugie piętro biura za stromymi schodami choć nie są wygodne, są po prostu miejscem pracy i o ile spełniają wymagania BHP i Kodeksu Pracy, w zupełności wystarczają jako miejsca pracy urzędników. Pomieszczenia przeznaczone dla mieszkańców to całkiem inna bajka. Powinny być łatwo dostępne i zachęcać do skorzystania. Czy zastanawialiście się dlaczego na przykład piekarnia woli sprzedawać bułki tuż przy wejściu do Netto, ale jeszcze ani jedna piekarnia nie sprzedawała ich na drugim piętrze OPS, za ciemnym korytarzem i na dodatek za stromymi schodami? A projekt uchwały do takiej właśnie „sprzedaży” zmusza bibliotekę. Skutkiem podjęcia tej uchwały i przeniesienia biblioteki do kina będzie jej stopniowa degradacja z perspektywą jej całkowitej likwidacji w przyszłości. Szanowni Radni, czy zastanowiliście się nad tym? Otrzymaliście projekt uchwały i to od Was zależy, co się z nim stanie. Czy zostanie przyjęty, czy nie? Czy naprawdę chcecie wyeksmitować bibliotekę do zakamarków kina? Niedawno szliście do wyborów obiecując nam, mieszkańcom, lepszą przyszłość, lepsze zarządzanie. Zabiegaliście o nasze głosy i wielu mieszkańców Wam uwierzyło. Dało Wam szansę, by pokazać, jak faktycznie chcecie naszą miejscowość poprawić. O likwidacji czy przeniesieniu biblioteki w waszych ulotkach wyborczych nic nie było. Nie mówiliście o „centralizacji usług BiK”. Skąd teraz ta zmiana? A może projekt tej uchwały to w ogóle nie wasza bajka? Może też uważacie tak jak ja i sporo innych mieszkańców, że przenosiny biblioteki to zły pomysł. Zbyt długo ją budowaliśmy, żeby teraz, gdy jest już gotowa, ot tak z niej zrezygnować. Może też czujecie przez skórę, że ktoś wam podrzucił gorący kartofel, a w rzeczy samej nie jesteście do niego przekonani? Sprawdźcie, kto Wam wrzucił ten projekt i jakie faktycznie ma zamiary. Podejrzewam, że głównym inicjatorem tej uchwały jest burmistrz, który chce wprowadzić w gminie swoje porządki. Sam nawet mówił, że musi dużo zmienić, ale gdziekolwiek idzie, napotyka opór materii. I jest to zrozumiałe, ponieważ nie można narzucać swoich koncepcji bez zgody mieszkańców i bez ich poparcia. A jak na razie burmistrz nie rozmawia z zainteresowanymi stronami przedstawiając im swoje zamierzenia, które w jego wizji nie podlegają negocjacji (przynajmniej w tej materii). Nie dziwota, że napotyka na opór. Organizacje, których dotykają zamierzenia burmistrza, dowiadują się o nich pocztą pantoflową. Niejednokrotnie owiane są niedopowiedzeniami, niejasnościami, które stawiają wszystkie strony w stanie upiornej niepewności. A nie tak to powinno wyglądać. Burmistrz powinien przyjść i powiedzieć, słuchajcie, mam plan taki i taki, jego celem jest osiągnięcie tego i tego (ale na miłość boską, nie „centralizacja”) i można by to osiągnąć tak i tak. Co o tym myślicie? Może macie inny pomysł? Tak samo powinni postępować radni. Jeśli dostajecie uchwałę o likwidacji biblioteki (bo do tego się ona w sumie sprowadza), to powinniście uderzyć pięścią w stół i powiedzieć: hola, nie tak szybko, trzeba się najpierw spytać mieszkańców, wyborców. To przecież mieszkańcy was wybrali na radnych, to nas reprezentujecie, to my będziemy Was rozliczać z podjętych decyzji. Jeśli biblioteka padnie, to odpowiedzialność spadnie na Was, a nie na burmistrza ani na nikogo innego. A Wy będziecie musieli spojrzeć na ulicy w oczy swoich wyborców i co im powiecie? I nie ma tu znaczenia, że do wyborów startowaliście z takiego czy innego komitetu. Komitety istnieją tylko dlatego, że wymaga tego obowiązująca ordynacja wyborcza i nie można się zgłosić na radnego nie zgłaszając komitetu. To, że radni gromadzą się wokół wspólnych celów i poglądów, jest całkiem naturalne i pożądane, bo razem zazwyczaj można więcej, jednak komitet nie oznacza z automatu obowiązku wykonywania jego poleceń – każdy radny jest niezależny i nikt nie może mu narzucić takiego czy innego głosowania. Każdy radny ma prawo głosować zgodnie ze swym własnym przekonaniem i nikt nie może mu zabraniać lub nakazywać głosować w określony sposób. To nie jest Sejm, tu nie ma dyscypliny partyjnej, tu jest samorząd, tu są konkretne osoby, konkretni radni, którzy ustanawiają prawo obowiązujące w naszej gminie. Nikt nie jest władny zmusić was do głosowania według nie swojej woli. Nikt. Ani ja, ani jakikolwiek inny mieszkaniec gminy, ani burmistrz. Nie ma znaczenia, czy jesteś wybrany z ramienia komitetu A, czy komitetu B, w czasie głosowania jesteś radnym reprezentującym mieszkańców gminy. Burmistrz nie ma nad Tobą żadnej władzy. To w końcu Ty ustalasz wynagrodzenie burmistrza, a nie on Tobie. Burmistrz to całkiem inna bajka. Jego też wybrali mieszkańcy i też oni będą go rozliczać z jego działań. Ty natomiast jesteś radnym i przypomnij sobie, co mówiłeś, gdy nim jeszcze nie byłeś: że radni powinni rozmawiać z mieszkańcami, pytać się o ich preferencje, oczekiwania, wysłuchiwać ich problemów i generalnie odpowiadać na nie w działalności radnego przez odpowiednie wpływanie na działanie samorządu, by te oczekiwania spełniać. Teraz tego samego mieszkańcy oczekują od Ciebie – w sprawie biblioteki: nie wyrzucajcie biblioteki z obecnego budynku. Dołóż starań, by się dowiedzieć, co stoi za tym pomysłem, skąd się wziął, a na pewno okaże się, że to samo można rozwiązać inaczej, bez likwidacji biblioteki. To Wy, radni jesteście od tego, aby patrzeć władzy wykonawczej na ręce i w razie potrzeby temperować jej zamierzenia. Dziś nadchodzi taki moment. Świeżo upieczony Burmistrz chce utrudnić życie bibliotece, chce to zrobić w białych rękawiczkach, nie likwidując jej, ale ograniczając jej możliwość działania, co w przyszłości może doprowadzić do jej całkowitej likwidacji. Mało tego, miast osobiście podjąć decyzję, pojawia się projekt uchwały, którą macie przegłosować i według której to nie burmistrz, ale radni zostaną postawieni w roli inicjatorów przeniesienia biblioteki. I żeby tego mało było, to jeszcze że Wy „nakażecie” burmistrzowi jej przeniesienie. Czy wiecie, co będzie potem? Potem będzie, że to przecież radni chcieli przenieść bibliotekę, a burmistrz tylko waszą decyzję wykonał. Zastanówcie się głęboko, zanim podniesiecie rękę przy poniedziałkowym głosowaniu. Chciałbym, abyście oprócz biblioteki spojrzeli na nieco szerszy aspekt efektów wspomnianej uchwały. Oprócz biblioteki rykosztem oberwie kilka innych organizacji działających w Gminie. Pierwszą z nich jest PTTK – organizacja, która wspiera i rozwija turystykę w gminie jak żadna inna. Może pochwalić się 60-letnią działalnością, prawie tak samo długą, jak miasto Zawadzkie. Od początku kultywowała lokalne tradycje, organizowała dla mieszkańców imprezy turystyczno-krajoznawczo-kulturalne. Od początków działalności kultywowała zamiłowanie do lokalnej historii, to dzięki niej powstał ośrodek Regolowiec, wydobyty z odmętów zapomnienia jeden z najbardziej rozpoznawalnych atrybutów Zawadzkiego dzisiaj. Rajdy rowerowe, piesze, konkursy i imprezy dla dzieci, młodzieży, dorosłych i emerytów. Tylko w 2024 roku z oferty PTTK skorzystało kilka tysięcy mieszkańców. Nasz Oddział PTTK jest ewenementem w sali kraju, mamy najlepszego i najdłużej urzędującego prezesa. Oddział PTTK jest także jedynym i niestety ostatnim akcentem wspomnieniem po nieistniejącej już Hucie Andrzej. Powstał właśnie w Hucie, w 1965 roku i przyjął nazwę „OZ/PTTK Huta Andrzej w Zawadzkie” – z premedytacją zapisując w swojej nazwie Huta Andrzej. W PTTK Zawadzkie zgromadziło się grono zapaleńców, którzy z pasją krzewią lokalną tradycję, historię, zamiłowanie do kultury i przyrody, pokazują piękno naszego Heimatu i robią to wszystko za darmo (w odróżnieniu od Urzędu Miasta), w zamian jedynie oczekując godnego miejsca na prowadzenie swojej działalności. Nie będę się tu dłużej rozpisywał o działalności PTTK, zainteresowani więcej mogą poczytać na stronie www.pttk.zawadzkie.eu. Ważne jest to, że w przypadku przeniesienia biblioteki do kina, PTTK będzie się musiał z niego wyprowadzić. Dokąd? Tego projekt uchwały już nie przewiduje. Pomija sprawę milczeniem. Poczta pantoflowa donosi, że ma się wynieść do budynku OPS, gdzie odcięty od ludzi, dla których przygotowuje ofertę, ma się dzielić pomieszczeniem z Mniejszością Niemiecką. Mniejszość Niemiecka to kolejna organizacja, która na tym zamieszaniu oberwie. Skomasować z PTTK-iem, może jeszcze da się tam kogoś upchać i niech tam działają. Schowani przed społeczeństwem, odcięci od emerytów, starszych, niepełnosprawnych. Formalnie: likwidacji nie będzie, ale w rzeczywistości jest to skazanie PTTK na powolne i naturalne wymarcie. Skutki przyjęcia przez radnych projektu będą miały więc dalekosiężne skutki. Czy Panie i Panowie Radni jesteście tych wszystkich skutków świadomi? A wszystko w imię czego? W imię wyczyszczenia biblioteki, którą my jako społeczeństwo Gminy kiedyś sobie wyremontowało i urządziło? Czy tego chcemy? Naprawdę? Obok stoi prawie pusty budynek Domu Kultury. W nim zmieściłoby się wiele organizacji działających w naszej gminie, poczynając od PTTK-u, dalej przez bibliotekę, kółka zainteresowań, muzyczne, fotograficzne, sportowe, emerytów, przyjaciół lasu, nawet w przypływie dobrej woli znalazłoby się kilka pomieszczeń dla urzędników, tylko trzeba ten budynek przywrócić do użytkowania i to od tego trzeba zacząć. Najpierw trzeba przygotować pomieszczenia, a dopiero potem zabierać się za roszady. Szanowni Radni, zastanówcie się nad poniedziałkowym głosowaniem i choć nikt nie może Wam nakazać jak głosować, to każdy może Was przekonywać – i niniejszym chcę to zrobić: zagłosujcie za odrzuceniem tej uchwały. W zamian przedstawcie drugą: 1) Z dniem 1 I 2026 przywracamy do użytku Dom Kultury. 2) Do tego czasu należy przystosować budynek, aby można było z niego skorzystać. 3) Wykonanie uchwały powierza się Burmistrzowi Zawadzkiego. To Rada ustala prawo w gminie. Burmistrz je wykonuje.Data dodania komentarza: 24.11.2024, 19:49Źródło komentarza: Z pasji i miłości do szycia. Wyjątkowa grupa zawiązała się w Zawadzkiem S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: No i jeszcze wisienka na torcie: "Dokonano usunięcia oznakowania pionowego i poziomego." - Czy ktoś tu jest ślepy? Zlikwidowano zebrę? Kto to podpisał? Napiszcie, kto był taki bystry, bo to także przez niego zginął człowiek.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:48Źródło komentarza: Śmiertelny wypadek w Strzelcach Opolskich. Rozpętała się dyskusja o bezpieczeństwie
Reklama