Pan Piotr i pani Justyna mieszkają z nastoletnią córką w Kadłubie przy ul. Barwinek. Ich dom znajduje się na uboczu, z dala od ruchu samochodów i sąsiadów. Rodzina, żeby wyjechać do wioski musi pokonać drogę przez mękę... Do ich domu prowadzi droga gruntowa. Kiedyś była wysypana kamieniami, ale z upływem czasu jej stan bardzo się pogorszył. Do rodziny można dojechać od strony Barwinka, Kadłuba Pieca i Spóroka.
- Pół biedy gdyby drogi były równe, ale jest dziura na dziurze. Nie mamy samochodu, jedynie rowery. Kiedy pada deszcz to wszędzie jest pełno wody i błota. Zanim dojedziemy do sklepu lub na przystanek autobusowy jesteśmy mokrzy i brudni - opowiada pan Piotr.
- Kiedy temperatura spada poniżej zera i woda w dziurach zamarza, naprawdę ciężko jest utrzymać się na rowerze. Jak jest sucho to bardzo się kurzy - dodaje ze smutkiem pani Justyna.
Mieszkańcy chcieliby, żeby ich problem się skończył.
- Kiedyś byliśmy w urzędzie miejskim w Strzelcach, ale urzędniczka nawet nie wiedziała, że w lesie na Barwinku jest dom. Była w szoku, bo pierwszy raz o tym słyszała - opowiadają małżonkowie. - Wystarczyłoby wysypać drogę kamieniem, przecież nie chcemy tutaj autostrady. Od innych mieszkańców usłyszeliśmy, że sami mamy sobie zrobić tę drogę, skoro nam się nie podoba, lub przeprowadzić się do centrum wioski... - dodają.
Drogą obok domu naszych Czytelników przejeżdżają rowerzyści, grzybiarze, sporo ludzi spaceruje.
- Lepsza nawierzchnia przydałaby się wszystkim. Niestety ciężkie leśne samochody i rolnicy całkowicie ją rozjeżdżają... Kurierzy, którzy do nas przyjeżdżają zawsze są źli i zdenerwowani, że muszą jechać przez takie wertepy. Już kilka lat temu, kiedy moi rodzice chorowali, pogotowie miało problem, żeby do nas dojechać, a teraz jest o wiele gorzej. Przecież płacimy podatki, też coś nam się należy - ubolewa pan Piotr.
O sprawie rozmawialiśmy z Joanną Koj, sołtyską Kadłuba-Pieca.
- Drogi, które prowadzą do domu w lesie należą do gminy, a my jako sołectwo mamy w planach utwardzenie tej prowadzącej z Kadłuba Pieca. Mamy kamień, który otrzymujemy z gminy i chcemy go wykorzystać właśnie tam - mówi sołtyska. - Niestety jesteśmy zależni od pogody, musimy poczekać aż się poprawi i nie będzie błota. To dosyć duże przedsięwzięcie, bo ktoś musi rozwieźć kamień. W tym pomoże nam rolnik, który w tej okolicy ma swoje bydło. Materiału jest dużo i mam nadzieję, że uda nam się zrobić jak najdłuższy odcinek. To powinno rozwiązać problem mieszkańców - dodaje.
Sołtyska liczy na to, że prace uda się wykonać jeszcze w styczniu, ale wszystko jest uzależnione od warunków pogodowych. Pan Piotr i pani Justyna z niecierpliwością czekają na moment, kiedy na drodze dojazdowej do ich domu pojawi się kamień.
Komentarze