Wirus HPV jest przyczyną blisko 100 procent przypadków nowotworów szyjki macicy, powoduje też raka prącia, innych narządów płciowych, gardła i jamy ustnej. Dlatego wynalezienie szczepionki było wielkim sukcesem. Jedna jej dawka poza refundacją NFZ to koszt od 450 do 650 zł. Mogłoby się więc wydawać, że rodzice dziewcząt i chłopców będą podzielać entuzjazm rządzących, którzy utworzyli program darmowych szczepień. Aby ułatwić udział w nim jak największej liczby dzieci i nastolatków, wymyślono, że szczepieniami zajmą się szkoły. Takie akcje już były prowadzone w przeszłości z powodzeniem - np. w 2007 roku przeciwko meningokokom, gdy było wiele przypadków sepsy wśród nastolatków (w tym śmiertelne). W niektórych powiatach Opolszczyzny wyszczepialność przekroczyła wtedy 90 procent. Tym razem okazuje się jednak, że zainteresowanie szczepionkami jest małe. A wśród wielu rodziców budzi kontrowersje.
Co trzecia szkoła, co dwunasty uczeń
Jak podaje Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Strzelcach Opolskich, z terenu powiatu strzeleckiego póki co do udziału w programie zgłosiło się tylko 10 placówek, a szkół podstawowych i zespołów szkół z podstawówką jest ponad 30 (dane na końcówkę października). Spośród tej dziesiątki w 7 szkołach szczepienia będą odbywać się w placówce, a 3 zdecydowały się, by robić je w ośrodku zdrowia. Program ruszył z dniem 1 września i pierwsze szczepienia mają nastąpić w najbliższych dniach. Akcję koordynuje PSS-E.
- Jesteśmy trochę zawiedzeni tak małym zainteresowaniem szkół i i rodziców, ale mam nadzieję, że z czasem będzie ich więcej, program dopiero ruszył, ma potrwać do 2030 roku - mówi Katarzyna Kanoza, dyrektor PSS-E w Strzelcach Opolskich. - Ten program powstał na bazie statystyk innych krajów na przykład Australii czy Wielkiej Brytanii, gdzie też prowadzono takie darmowe szczepienia i okazał się wielkim sukcesem, więc zakładano, że u nas sukces uda się powtórzyć.
Dyrektorzy szkół, które przystąpiły do programu, mówią natomiast o umiarkowanym zainteresowaniu rodziców:
- W naszej szkole mamy 508 uczniów, z czego 378 jest w grupie wiekowej kwalifikującej się do udziału w programie, czyli pomiędzy 9 a 14 lat - mówi wicedyrektor szkoły podstawowej w Jemielnicy Betina Dziewior. - Tymczasem zapisano tylko około 30 dzieci, więc poniżej 10 procent. Nie ma jednak żadnej presji na rodziców, informujemy, że to jest dla chętnych. Część rodziców jest generalnie przeciwko szczepionkom, ale są też tacy, którzy już zdążyli zaszczepić dzieci we własnym zakresie.
Szkoły nie chcą się użerać z rodzicami
W szkołach, które nie przystąpiły do programu, mówi się, że głównym powodem była niechęć rodziców.
- Zrobiliśmy wstępnie ustny rekonesans w tej sprawie na zebraniach i wyszło, że zainteresowanie jest słabe - mówi Jacek Łukaszczyk, dyrektor Publicznej Szkoły Podstawowej nr 1 w Strzelcach Opolskich. - Ograniczyliśmy się zatem do akcji informacyjnej, była zorganizowana prelekcja na hali sportowej i chętni rodzice mogą szczepić dzieci we własnym zakresie w przychodniach. Osobiście uważam zresztą, że to nie jest rola szkoły, tym bardziej, że rodzice mają różne poglądy na temat szczepień, potem nas krytykują, że agitujemy, są pretensje, skargi, już to przerabialiśmy w czasie Covidu. To jest bardzo delikatna materia.
W podobnym tonie wypowiada się dyrektor strzeleckiej „siódemki”. Bożena Samól podkreśla, że początkowo chciała zgłosić placówkę do programu, ale póki co jednak asekuracyjnie się wstrzymuje. Na jej decyzję też mieli wpływ rodzice i zgłaszane przez nich wątpliwości, a także brak informacji na temat szczegółów organizacyjnych akcji.
- Za dużo jest niedomówień, brak precyzyjnych informacji na temat uregulowań prawnych i kwestii organizacyjnych, mam też wątpliwości co do opieki medycznej w szkole po szczepieniu - wyjaśnia Bożena Samól, dyrektor PSP nr 7 w Strzelcach Opolskich. - Osobiście uważam, że te szczepienia to wspaniała rzecz, żałuję, że ja sama i moje dzieci nie mogły skorzystać z takiego darmowego programu. Przeprowadzenie takich szczepień wiąże się jednak z odpowiedzialnością za zdrowie uczniów, dlatego tak rozpropagujemy tę akcję, edukacyjnie będziemy ją wspierać, ale same szczepienia zostawiamy rodzicom.
Dyrektorka przypomina też, że w przypadku innych akcji związanych z profilaktyką zdrowotną wylewała się już na nią i na szkołę fala hejtu ze strony części rodziców: tak było nawet gdy w szkole wydawano tabletki jodu. Dlatego nauczyciele nie chcą znów być atakowani przez rodziców.
Rodzice: za dużo niejasności
Sami rodzice mówią, że poczuli się naciskani w sprawie szczepień. A z drugiej strony - niedoinformowani i zdezorientowani. Nie zapisują dzieci, ale też obawiają się personalnie (pod nazwiskiem) wypowiadać na ten temat:
- Nie jestem antyszczepionkowcem, moje dzieci są szczepione na obowiązkowe szczepienia - zaznacza matka uczennicy szkoły w Jemielnicy. - Ale akurat jedno z moich dzieci miało powikłania po jednym ze szczepień, co potwierdziło kilku lekarzy i jestem teraz bardzo ostrożna. Za mało mam informacji na temat tych szczepionek, na dodatek dziecko przyniosło deklarację do wypełnienia, gdzie są dwa preparaty do wyboru, ale nikt nie mówi, czym one się różnią, jak mam więc dokonać świadomego wyboru? Potrzebuję więcej czasu na podjęcie decyzji, konsultacji z lekarzem, no i jeśli się zdecyduję, to wolę iść do przychodni. Poza tym 11-letnie dziecko nie jest przecież narażone na zarażenie HPV. Nie przekonuje mnie teza, że to szczepienie trzeba zrobić już, i to, że ponagla się nas, by szybko podejmować decyzje.
- Pierwszy raz słyszę, że chłopcy muszą być szczepieni przeciw HPV, które wywołuje raka szyjki macicy - mówi inna matka. - I nie rozumiem, czemu jest taka silna agitacja, by szczepić dzieci, skoro choroba przenosi się drogą płciową. Pytałam innych rodziców, co o tym sądzą, i tylko kilka osób zdecydowało się zapisać dziecko, więc ja też się wstrzymam.
W jednej ze szkół wiejskich z terenu gminy Strzelce Opolskie kazano rodzicom odpisać na e-dzienniku, z jakiego powodu nie chcą zaszczepić dziecka.
- To jest moja decyzja jako rodzica, nie chcę to nie chcę, nie muszą się tłumaczyć - komentuje matka uczennicy, która dodaje, że nie chce podawać swoich personaliów „z obawy o nieprzyjemności, jakich może doznać potem dziecko”. - Nie wiem, czy takie są odgórne zalecenia z ministerstwa, czy nauczyciel jest nadgorliwy, ale my jako rodzice odbieramy to jako naciski na nas i odbieram to negatywnie.
Za mało informacji
Nikłe zainteresowanie na pewno związane jest po części z niedoinformowaniem. Program jest realizowany wspólnie przez dwa ministerstwa: zdrowia i edukacji narodowej. Oba prowadzą kampanię informacyjną na ten temat i jak można wyczytać, do programu zgłaszają się szkoły, ale „szczepienia będą realizowane przez personel POZ, lekarza i pielęgniarkę”. Jest też informacja, że to dyrekcja szkoły powinna skontaktować się z lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej i umówić termin szczepienia, w czym pomoże Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna.
- Te informacje są dostępne na stronie ministerstwa zdrowia i ministerstwa edukacji narodowej - mówi dyrektor strzeleckiego sanepidu. - Jest tego z pięćdziesiąt stron i są to informacje rzetelne i przystępnie napisane: o HPV i o szczepionkach. Oczywiście, w internecie można znaleźć różne informacje na każdy temat, więc gdy ktoś będzie szukał „informacji” negatywnych, to i takie znajdzie, ale polecam wiarygodne źródła i opinie fachowców. Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy będzie lekarz przy szczepieniach, mogę uspokoić: tak, kwalifikacja przedszczepienna jest wymagana. Lekarz i pielęgniarka przyjdą do szkoły, trzeba im tylko zapewnić lokum, natomiast my jako stacja PSS-E mamy zapewnić szczepionki i będziemy je dostarczać do przychodni, bo musi być zachowany łańcuch chłodniczy i odpowiednia temperatura preparatów. Liczymy na większe zainteresowanie tą akcją, uważamy, że to duży ukłon w stronę rodziców, ale pewnie potrzebne jest jeszcze większe nagłośnienie tego programu i jego szczegółów.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze