Krzysztof Wolny to przedsiębiorca z Jemielnicy. Szesnastego maja, razem z 11 innymi osobami z Opolszczyzny, pojechał na strajk przedsiębiorców do Warszawy.
- To było legalne wydarzenie, ponieważ obywatele mają konstytucyjnie zagwarantowane prawo do zgromadzeń - uważa pan Krzysztof. - Chcieliśmy zamanifestować przeciwko restrykcjom związanym z koronawirusem. Przez wszystkie obostrzenia, które wprowadzili rządzący, nasze biznesy przechodzą poważny kryzys. Obroty mojej firmy w kwietniu spadły o 50% względem lutego czy marca. Mogę to udokumentować. Nie podobało mi się totalne „zamrożenie” gospodarki, dlatego wziąłem udział w strajku - wyjaśnia.
Jak mówi, uczestnicy mieli założone maseczki ochronne i starali się zachować odstępy.
- Na filmikach widać, że nieśliśmy 4-metrowy transparent. Byliśmy od siebie w odpowiedniej odległości - opowiada pan Krzysztof. - Już na „dzień dobry” wylegitymowała nas policja. Zanim jeszcze rozpoczął się strajk, funkcjonariusze otoczyli nas kordonem, uniemożliwiając nam rozejście się, a z drugiej strony wzywali przez głośniki do rozejścia, po kolei „wyrywali” osoby z tłumu i spisywali. Mnie wzięli na bok dosłownie kilka minut przed rozpyleniem gazu w stronę protestujących. Zawieziono mnie radiowozem do Otwocka, 30 km za Warszawę. O godz. 20.00 zakończono spisywać protokół, a wypuszczono mnie ok. 22.00. Nie miałbym jak wrócić. Na szczęście te osoby ze strajku, które nie trafiły na komisariat, skrzyknęły się i przyjechały po mnie i innych zatrzymanych. Tak wróciłem do Warszawy, a stamtąd do domu - relacjonuje.
W sobotę, 6 czerwca, do drzwi pana Krzysztofa zapukał dzielnicowy.
- Przyniósł mi list z sanepidu. Okazało się, że powiatowy inspektor sanitarny w Strzelcach Opolskich nałożył na mnie 10 tysięcy złotych kary za „niezastosowanie się do zakazu imprez, spotkań i zebrań niezależnie od ich rodzaju”, czyli ukarał mnie za udział w strajku w Warszawie. Na zapłatę wyznaczono 7 dni - mówi Krzysztof Wolny. - Nie zgodziłem się z tą decyzją, skierowałem sprawę do adwokata. Czekam, co będzie dalej - przyznaje.
Przedsiębiorca jeszcze w Warszawie, gdy został zatrzymany, nie zgodził się też na przyjęcie 100 zł mandatu.
- Uznałem, że nie złamałem prawa. Dlatego policja skieruje sprawę do sądu. Przede mną dodatkowa rozprawa - mówi Krzysztof Wolny. - Prócz tego batalia o anulowanie kary z sanepidu... Przykro mi, że jako przedsiębiorcę spotykają mnie takie formy represji i próby zastraszenia. Mój udział w strajku miał zwrócić uwagę na realne problemy przedsiębiorców, nie miał charakteru politycznego. Nie sądziłem, że coś takiego może się zdarzyć w państwie prawa - dodaje Krzysztof Wolny.
O sprawie nałożenia kary na pana Krzysztofa rozmawialiśmy z Katarzyną Kanozą, Państwowym Powiatowym Inspektorem Sanitarnym w Strzelcach Opolskich.
- To nie kara za udział w proteście, lecz za niezastosowanie się do obowiązujących w tamtym czasie ograniczeń - mówi dyrektorka Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Strzelcach.
Jak wyjaśnia, strzelecki sanepid otrzymał notatkę z warszawskiej policji. Po przeanalizowaniu sprawy - na pana Krzysztofa została nałożona najniższa przewidziana ustawowo kara. Zasadność jej nałożenia wcześniej sprawdził radca prawny.
- W ciągu 14 dni od chwili otrzymania decyzji strona może się od niej odwołać - mówi Katarzyna Kanoza. - Możemy sami rozpatrzyć takie odwołanie, a jeśli podtrzymamy swoje stanowisko, sprawę zbada Opolski Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny - dodaje.
Komentarze