Brakuje pszczół. Szacuje się, że dzięki pszczołom powstaje ¾ światowej produkcji żywności, bez nich ludzkość czeka śmierć. Dlaczego pszczół jest coraz mniej? Winne są między innymi skażenie środo-wiska i opryski, brak pożywienia dla nich, ale też strach ludzi przed tymi wyjątkowymi owadami. Nie chcemy mieć pszczół obok siebie, boimy się użądleń, a zapominamy, że bez pszczół zabraknie nie tylko słodkiego miodu, lecz także większości owoców i warzyw w naszych ogródkach.
Pszczoły żywią się nektarem zbieranym z kwiatów. Kiedyś było go mnóstwo na łąkach, teraz kwietnych łąk, miododajnych drzew jest mało... Gdy tylko przy drogach wyrosną większe trawy, dzwonimy do urzędu, żeby je skosić. Pojmowanie estetyki i czystości ewoluowało, ale czy do końca w dobrym kierunku? Ledwie przy drodze wyrośnie jakiś kwiat, zostaje skoszony, nawet jeśli nie ogranicza widoczności i utrudnia ruchu.
Coraz więcej myśli się o tym, jak pszczołom pomóc. Niektóre z gmin, na przykład gminy Izbicko i Kolonowskie, podpisały Manifest Gmin Przyjaznych Pszczołom. Zakłada on nasadza-nie roślin miododajnych w miejscach publicznych, używanie naturalnych nawozów i środków ochrony roślin oraz edukowanie mieszkańców w kwestii znaczenia pszczół dla gospodarki. Gmina Izbicko planuje część swoich terenów zamienić w kwietne łąki będące pokarmem dla pszczół. Gmina Strzelce Opolskie na tere-nach zielonych nad Rybaczówką ustawiła domek dla owadów, Dawid Jainta i jego pierwszy ul w którym zagnieździć mogą się także zapylacze.
Domki dla owadów w swoim ogrodzie może postawić każdy. Można kupić gotowe, ale budowa nie powinna nastręczyć nikomu większych trudności. Owady z chęcią zagnieżdżą się w wiąz-kach gałązek, otworach nawierconych w drewnianym klocku albo w cegle-dziurawce. Domki dla owadów uczyły się budować w tym roku dzieci w ramach zajęć wakacyjnych w Kolonowskiem i mieszkańcy Spóroka uczestniczący w projekcie ekologicznym we współpracy ze wsią Bierdzany.
Można zadbać o owady zapylające w bardziej profesjonalny sposób, tak jak Monika i Dawid Jainta ze Staniszcz Wielkich, którzy po przeprowadzce do swojego nowego domu sprawili sobie ul. Teraz mają ich już sześć. Pan Dawid zainteresował się pszczołami już szkole podstawowej. Jako kilkulatek widział u dziadka plaster miodu. Fascynacja przetrwała niego wiele lat i teraz procentuje.
- Na początku był strach, nie wiedzieliśmy, czy pszczoły nas nie uczulą, nie wiedzieliśmy, jak sobie z nimi poradzimy - wspominają małżonkowie. - Teraz z radością nasłuchujemy brzęczenia za oknem - to najpiękniejszy dźwięk. Nie zdarza się, by pszczoły pchały nam się do domu – jak mają, co zbierać i pić, to ludzie ich nie interesują – przekonuje pan Dawid.
Para na swej działce sadzi miododajne rośliny: akacje, lipy, stworzyła też kwietny pagórek, pełen dzikich roślin przyjaznych pszczołom. Wielu ludzi jednak boi się pszczół, zdarza się, że mają pretensje, gdy pan Dawid przeniesie ule w okolice ich domów – bo ule trzeba przewozić, by pszczoły miały co jeść. Na szczęście bez ograniczeń można je stawiać w lesie – należy tylko poprosić nadleśnictwo o wskazanie miejsca.
Ludzie obawiają się tych nie-zwykle potrzebnych owadów, a to one zapylają pomidory, ogórki czy dynie na naszych grządkach. W tym roku właściciele ogródków skarżyli się, że wiele kwiatów w roślinach było pustych i nie dały owców. Czyżby nie dotarły do nich zapylacze?
- Własna hodowla pszczół to zajęcie niezwykle absorbujące, ale też satysfakcjonujące - mówi pani Monika. - Mamy pewność, co do jakości miodu, który zbieramy. Praca przy ulach odpręża i uspokaja, a miodobranie – ekscytuje. Nie wiadomo, ile i jakiego miodu się zbierze.
Państwo Jainta polecają hodowlę pszczół – trzeba się przy nich trochę napracować, ale efekty są naprawdę... słodkie!
Komentarze