Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 2 lutego 2025 11:37
Reklama Filplast

Strzelczanka sięgnęła po swoje marzenia i ukończyła studia w Cambridge

- Tym, co mnie napędziło, bardziej niż oceny, było pragnienie przekraczania granic, wiara w to, że można osiągnąć coś więcej, że trzeba wierzyć w siebie, w swoje możliwości i iść najdalej, jak się da - mówi pochodząca ze Strzelec Opolskich Aleksandra Szypowska, która jest absolwentką prestiżowego Uniwersytetu w Cambridge.
Strzelczanka sięgnęła po swoje marzenia i ukończyła studia w Cambridge
Aleksandra Szypowska ze Strzelec Opolskich z dyplomem Master of Arts na tle budynku Senatu w Cambridge, w którym odbywają się ceremonie nadawania stopni akademickich

Autor: archiwum prywatne

Od strzeleckiej podstawówki do dyplomu w Cambridge

Aleksandra Szypowska urodziła się i wychowała w Strzelcach Opolskich. Tutaj ukończyła szkołę podstawową i gimnazjum. Potem, wciąż mieszkając w rodzinnym mieście, podjęła naukę w liceum w Opolu. Zanim trafiła na Uniwersytet w Cambridge, najlepszą uczelnię w Wielkiej Brytanii i jedną z najbardziej prestiżowych na świecie, wyjechała na studia do Krakowa.

- Studia w Krakowie były wówczas szczytem moich marzeń i jak myślałam, najwyższą górą, którą mogę zdobyć - opowiada. - Najpierw przez 3,5 roku studiowałam na Akademii Sztuk Pięknych, ale okazało się, że to nie mój świat i nie moja bajka, że jednak mam inne pasje.

Aleksandra odkryła, że fascynują ją między innymi teatr i języki starożytne.

- Trochę na pół gwizdka zaczęłam studiować języki starożytne, grekę i łacinę na Uniwersytecie Jagiellońskim - wspomina. - Bardzo mnie to pochłonęło. Wtedy też zrozumiałam, że to kierunek, w którym chcę iść. Czytając opracowania naukowców z Wielkiej Brytanii i innych krajów, dotarło do mnie, że centrum tego nurtu akademickiego jest właśnie na Wyspach Brytyjskich. Będąc na trzecim roku studiów, w tajemnicy przed znajomymi, zaaplikowałam na Uniwersytet w Cambridge.

Udało się. Jednak zanim strzelczanka dostała się na angielską uczelnię, przeszła długą drogę...

- To był bardzo żmudny okres, ponieważ rekrutacja zaczyna się już w październiku rok wcześniej - mówi. - Na większości uczelni w Wielkiej Brytanii wystarczy aplikacja internetowa, która, tak jak w Polsce, wymaga matury, ale jest zdecydowanie bardziej szeroka. Potrzebne są referencje profesorów z byłej uczelni lub nauczycieli z liceum, a także napisanie tekstu o sobie, o tym, kim się jest, czego się chce i potrzebuje, jaką ma się wizję na siebie.

- Cambridge, podobnie jak Oxford, ma dodatkowo własną aplikację, zawierającą jeszcze więcej elementów - dodaje. - Składa się na nią kilka tekstów o planach na przyszłość, wizji, kim chcę się być, obszarach swoich pasji, zarówno w nauce, jak i poza nią. Potem jest seria rozmów i egzaminów, na które trzeba się stawić już osobiście. Ja miałam rozmowy z dwiema komisjami i dość długi, bo trzygodzinny egzamin pisemny. Zdawałam na kierunek o nazwie "Classics", na który składała się nauka o literaturze, sztuce i filozofii starożytnej, a także języki starożytne, w tym łacina i greka, więc podczas tego egzaminu musiałam zrobić między innymi tłumaczenie tekstu bez słownika, a także napisać eseje o kulturze czy sztuce Rzymu. To taki rodzaj sprawdzenia, co wiemy już na tym etapie.

Listonosz się pomylił

Potem było oczekiwanie na wiadomość o przyjęciu na uczelnię... Aż przyszła.

- Pamiętam to doskonale - uśmiecha się Aleksandra. - Wtedy powiadomienia przychodziły drogą pocztową. To był jeden z poniedziałków w styczniu. Wiedziałam, że ten list musiał przyjść tamtego dnia. Mieszkałam w Krakowie, nie miałam skrzynki indywidualnej, a zbiorczą przy drzwiach. Zaglądałam do niej co godzinę i nic. Ponieważ mieszkałam pod numerem 3A, pomyślałam w końcu: "Co, jeśli listonosz się pomylił i włożył mój list pod numer 3?". Patrzę do sąsiedniej skrzynki, a tam gruba koperta. Wiedziałam, że muszę to sprawdzić. Wydrapałam ją całymi siłami i rzeczywiście, to był mój list! Jeszcze na korytarzu otworzyłam kopertę. Okazało się, że przyznano mi miejsce na uczelni. Później była już tylko euforia i okrzyki radości.

W taki sposób student otrzymuje ofertę studiów. Ale żeby się ich podjąć, należy spełnić jeszcze dodatkowe warunki.

- W moim przypadku było ich trzy - mówi strzelczanka. - Musiałam zdać egzamin językowy IELTS, który potwierdził, że jestem w stanie studiować w języku angielskim na poziomie uniwersyteckim, zdać maturę z łaciny na poziomie powyżej 90 procent i zamknąć etap studiów w Krakowie, czyli uzyskać stopień licencjata. Na szczęście wszystko się udało.

 Tak w wieku 24 lat Aleksandra rozpoczęła studia na Uniwersytecie w Cambridge. Jej licencjat trwał trzy lata.

 - To był czas naukowej intensywności, którego nigdy wcześniej i nigdy potem nie zaznałam - podkreśla. - Żeby zdać egzaminy, nawet na średnim poziomie, często potrzebne jest wiele tygodni nauki, najczęściej od rana do wieczora. Tak było w moim przypadku, ale dzięki temu udawało mi się wszystko zdawać.

- Jest również presja, ale przyjemna, ze strony otoczenia, żeby robić więcej niż jedną rzecz - dodaje. - Mile widziane są pasje poza kierunkiem studiów. Popularne są sporty czy chór. Ja do takiego chóru należałam, ale poza uczelnią robiłam też kurs teatralny w Polsce w Akademii Praktyk Teatralnych w Gardzienicach. Każdego miesiąca dolatywałam tutaj na zajęcia. Moja uczelnia, widząc, co robię, wsparła mnie, dała mi fundusze, które pomogły w opłaceniu przelotów czy hosteli.

Nie było łatwo

Choć było intensywnie, wszystko wymagało wiele pracy i zaangażowania, strzelczanka dobrze wspomina studencki czas.

- Przede wszystkim dlatego, że był to czas wielkiego wzrostu intelektualnego, przekraczania własnych granic, wielostronnego rozwoju jako człowieka - wylicza. - Często nie było łatwo, ale wiem, że to był świetny wybór i powtórzyłabym go jeszcze raz. Bardzo doceniam tamtejszy system edukacji, który ogromnie różni się od polskiego. Tam najważniejsza jest tak zwana superwizja. To praca, najczęściej indywidualna lub w bardzo małej grupie, z profesorem albo innym pedagogiem. Cała uwaga jest poświęcona studentowi, skupia się na jego potrzebach, pasjach, zainteresowaniach, daje mu uniwersalny warsztat. Oczywiście, są wykłady, seminaria, jednak najważniejsza część nauki ma charakter bardziej kameralny, specjalistyczny.

Aleksandra pisała pracę licencjacką z pogranicza literatury i filozofii, obszarów, które są jej szczególnie bliskie. Za nią, jak i pracę, którą wykonała na licencjacie, z początkiem kwietnia tego roku odebrała tytuł magistra, czyli Master of Arts.

- To magisterka honorowa - wyjaśnia. - Taki przywilej mają tylko uniwersytety w Cambridge, Oxfordzie, a także Trinity College w Dublinie. Program, który student realizuje tam na licencjacie, jest szeroki i kilkukrotnie wykracza poza programy innych uczelni, dlatego cztery lata po zdobyciu tytułu licencjata (Bachelor of Arts), podczas uroczystej ceremonii jest on przemianowywany w tytuł magistra.

Strzelczanka była jedną z dwójki Polaków, którzy studiowali wówczas na wydziale nauk o starożytności Uniwersytetu w Cambridge.

- To był chłopak z Warszawy - mówi. - Niestety, jest bardzo mało Polaków z małych miast, bo wielu z nas nie wie, że w ogóle można starać się o przyjęcie na taką uczelnię. A trzeba wiedzieć, że to jest możliwe, niezależnie od miasta, z którego się pochodzi. W Polsce funkcjonują różnego rodzaju organizacje, które mogą pomóc w procesie rekrutacji i doradzić, jak zdobyć fundusze. Najczęściej tworzą je absolwenci zagranicznych uczelni. Są też znakomite instytucje, jak na przykład Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci, które wspierają utalentowanych uczniów i uczennice. Ale i bez pomocy takich organizacji, jest to możliwe, tak było ze mną.

Dużo wsparcia w podążaniu za marzeniami dała Aleksandrze jej rodzina.

- Oni rzeczywiście wierzyli we mnie, w to, że mi się uda - wspomina. - Nie słyszałam: "Ach, daj spokój, o czym ty w ogóle gadasz", a słyszałam: "Rób to, wierzymy w ciebie". To było dla mnie niezwykle ważne. Przy tym miałam też dużo samozaparcia, nie trzeba było mnie do tego całego procesu, a później nauki zmuszać.

W szkole nie była prymuską

Jak zaznacza, na żadnym etapie szkoły, ani w podstawówce, ani w gimnazjum, ani w liceum, nie była najlepszą uczennicą w klasie.

- Byłam dobra, ale legendarny pasek nie zawsze się pojawiał... - mówi. - W liceum nie miałam go wcale, a w gimnazjum tylko dwa razy. Muszę przyznać, że świetnie zdałam maturę, ale moje oceny, jak choćby pamiętna dwója z niemieckiego czy zagrożenie z wiedzy o społeczeństwie w pierwszej klasie liceum, nie zawsze były idealne i nikt nie spodziewał się, że mogę wspiąć się tak wysoko. Tym, co mnie napędziło, bardziej niż oceny, było pragnienie przekraczania granic, wiara w to, że można osiągnąć coś więcej, że trzeba wierzyć w siebie, w swoje możliwości i iść najdalej, jak się da. Tego życzę każdemu, szczególnie młodym strzelczanom. Pamiętajmy, żeby nie ograniczać swoich marzeń i przełamywać mury, choćby były nie wiadomo jak grube.

Choć drogi zaprowadziły Aleksandrę najpierw do Krakowa, później do Cambridge, następnie do Indii i na Bliski Wschód, a teraz do Warszawy, Strzelce Opolskie są bliskie jej sercu.

- Spędziłam tutaj całą pandemię, bo okazało się, że to idealne miejsce na przeżycie lockdownu - opowiada. - Zawsze wracam do miasta z pewnym rodzajem sentymentu, tyglem uczuć i dużym rodzajem wdzięczności, choć jako uczennicy nie było mi tutaj łatwo.

- Mogę zdradzić, że piszę swoją pierwszą powieść - dodaje. - To opowieść fantastyczna, trochę odrealniona, ale dzieje się w mieście, którego topografia w stu procentach oparta jest na topografii Strzelec Opolskich. To właśnie temu miastu i jej mieszkańcom ją zadedykowałam. Podążając za swoimi pasjami, stworzyłam również poemat o Tadeuszu Kościuszce, wzorowany na starożytnych dziełach Homera i Wergiliusza, na którego podstawie opracowałam własny projekt teatralny, a dokładniej słuchowisko. Jego premiera ma odbyć się z początkiem maja tego roku w Warszawie. Trzymam kciuki i bardzo wierzę, że uda mi się dotrzeć z nim także do Strzelec Opolskich.

Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!


Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ReklamaHeimat
ReklamaMaxima - grudzień
ReklamaHelios
ReklamaOptyk Ptak 1197
ReklamaRe-gat
zachmurzenie duże

Temperatura: 2°C Miasto: Strzelce Opolskie

Ciśnienie: 1027 hPa
Wiatr: 7 km/h

Reklama
Ostatnie komentarze
J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Bardzo ciekawy artykułData dodania komentarza: 27.01.2025, 13:00Źródło komentarza: Jak Guziakiewicz odbudował mosty w Fosowskiem wysadzone w 1945 roku J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Pani Baryga ma dobrą orientację w regionie.Data dodania komentarza: 25.01.2025, 21:21Źródło komentarza: Czarny punkt na mapie miasta. "Nie rozumiemy dlaczego tak się dzieje" J Autor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: Czarny punkt na mapie miasta.A gdzie to miasto?Skrzyżowanie Staniszcze-Myślina jakie to miasto?Data dodania komentarza: 23.01.2025, 18:29Źródło komentarza: Czarny punkt na mapie miasta. "Nie rozumiemy dlaczego tak się dzieje" J Autor komentarza: Jerzy S.Treść komentarza: Dziękuję Redakcji za szybką reakcję i sprostowanie odnośnie do liczby mieszkańców Gąsiorowic jacy podpisali petycję do władz gminy w sprawie rozbudowy sieci kanalizacyjnej. Jerzy S.Data dodania komentarza: 23.01.2025, 14:52Źródło komentarza: Kanalizacja ma się doczekać realizacji. Ale nie wiadomo kiedy J Autor komentarza: Jerzy SkrzypczykTreść komentarza: Pani Redaktor! Pod petycją w sprawie kanalizacji podpisało się nie 9 lecz 79 osób - mieszkańców Gąsiorowic. Podpisy zebrano zaledwie w ciągu kilku godzin. Rację w zupełności ma radny Mateusz Stróżyk twierdząc, że wątek dokończenia kanalizacji w Gąsiorowicach podnoszony był na każdym zebraniu sołectwa począwszy od 2012 roku. Imputowanie więc przez kogokolwiek mieszkańcom milczenia w tej sprawie przez wiele lat wydaje się niestosowne. W razie potrzeby służę datami zebrań i nazwiskami osób wypowiadających się na nich w tym temacie. Pragnę zwrócić uwagę na fakt, że bardzo dobre wrażenie wywarła na zainteresowanych mieszkańcach rzeczowa reakcja na petycję w postaci roboczego spotkania z nimi radnych (w tym przewodniczącej stosownej komisji i przewodniczącego rady gminy) oraz wójta gminy co miało miejsce w godzinach popołudniowych 6 listopada 2024 roku. Jerzy Skrzypczyk.Data dodania komentarza: 21.01.2025, 11:39Źródło komentarza: Kanalizacja ma się doczekać realizacji. Ale nie wiadomo kiedy J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Publiczna Szkoła Podstawowa Staniszcze Wielkie-Kolonowskie 3 mieszcząca się na terenie Fosowskiego.Hallo,hallo tu Ziemia.To jakaś mobilna szkoła?Data dodania komentarza: 15.01.2025, 06:17Źródło komentarza: Budżet gminy Kolonowskie na 2025 rok. Będą inwestycje za prawie 15 mln zł
Reklama