Dawność kultu tego świętego, ale i związanych z nim tradycji dotyczących zakochania, miłości i małżeństwa potwierdza choćby fakt, iż imię Walentego, a mówiąc precyzyjnie trzech świętych noszących to imię, znajduje się w jednym z najstarszych wykazów rzymskich męczenników, w „Martyrologium Hieronymianum” (tłumacz przypisał autorstwo dokumentu św. Hieronimowi) powstałym między 460 a 544 rokiem na bazie wcześniejszych źródeł lokalnych.
Jak bywa w biografiach wielu świętych z bardzo dawnych wieków – z Barbarą i Mikołajem na czele - to, co wiemy o ich życiu, jest czasem kompilacją dziejów i postaw więcej niż jednej osoby, a historyczna prawda harmonijnie miesza się z pobożnymi legendami.
Kiedy cesarz zabraniał się żenić…
Kapłan Walenty żył za panowania cesarza Klaudiusza Gockiego. Rzym prowadził wówczas krwawe i niepopularne wojny, że mężczyźni starali się unikać wstępowania do wojska. Cesarz nie był skory przyznać, iż prowadzi nadto krwawą politykę. Uznał, że powodem takiego postępowania była niechęć potencjalnych legionistów do opuszczania swoich domostw, a tym samym narzeczonych i żon. Żeby rozwiązać ten problem, zakazał wszystkich planowanych zaręczyn i ślubnych uroczystości mężczyznom z przedziału między 18. a 37. rokiem życia.
Walenty pomagał parom, które chciały – wbrew cesarskiemu zakazowi - pobierać się potajemnie. Nie wiadomo, czy bardziej podpadł władcy nielegalnym łączeniem zakochanych w małżeństwa, czy tym – był nie tylko księdzem, ale i lekarzem – że starał się pomagać męczennikom tak duchowo, jak i łagodząc ich cierpienia. Dość, że trafił do więzienia i został zakuty w łańcuchy, a ostatecznie bito go tak długo aż skonał, a potem - dla pewności - odcięto mu głowę. Było to 14 lutego 269 lub 270 roku.
Zanim doszło do egzekucji, Walenty miał nawrócić dowódcę straży, która go pilnowała, niejakiego Asteriusa. Musiał być skutecznym ewangelizatorem, ponieważ strażnik nawrócił się z całą rodziną i służbą. Walenty nie poprzestawał zresztą na słowach. Pobożna legenda głosi, iż poparł ich siłę, dokonując cudu. Adoptowana córka Asteriusa odzyskała wzrok. Dziewczyna odwiedzała Walentego w więzieniu i podnosiła go na duchu. Bo jego los był przesądzony. Aby się jej odwdzięczyć, zostawił jej na pożegnanie liść w kształcie serca. Umieścił na nim słowa: „Od twojego Walentego”.
Z czasem postać kapłana Walentego zmieszała się z innym świętym męczennikiem noszącym to samo imię (ponieważ o obu pisano, iż zostali pochowani przy tej samej rzymskiej ulicy Via Flaminia, niektórzy badacze twierdzą, że tak naprawdę może chodzić o tę samą osobę). W 197 roku został on biskupem miasta Terni w Umbrii. Znany był z tego, że jako pierwszy pobłogosławił związek małżeński między poganinem i chrześcijanką. Zasłynął także tradycją, jaką wprowadził - wysyłał do swych wiernych listy o miłości do Chrystusa. Zginął w Rzymie około 273 r., gdyż nie chciał zaprzestać nawracania pogan, ani – czego domagał się prefekt Rzymu – sam nie zadeklarował odstępstwa od wiary w Chrystusa. Dziś to on, jeśli Walentych było dwóch, jest bardziej znany. Na srebrnym relikwiarzu kryjącym jego szczątki znajduje się napis: „Święty Walenty, patron miłości”.
Jego grób – o wydanie ciała zmarłego poprosiła szanowana w Rzymie matrona nosząca imię Sabinilla i pochowała je w swojej posiadłości przy Via Flaminia - już w IV wieku był otoczony szczególną czcią wiernych. Właśnie nad miejscem jego pochówku papież Juliusz I wystawił bazylikę pod wezwaniem św. Walentego. Odnowił ją w pierwszej połowie VII stulecia papież Teodor I. W tym samym siódmym wieku – za Honoriusza I – kościół ten został zniszczony, a relikwie św. Walentego przeniesiono ostatecznie do kościoła św. Praksedesa.
Od epilepsji inny Walenty
Święty Walenty czczony jest także jako patron osób chorych na epilepsję. Często właśnie w towarzystwie uzdrawianych przez siebie epileptyków i osób chorujących na nerwy jest on przedstawiany. W tym przypadku badacze są raczej zgodni. Chodzi o kolejnego świętego o tym samym imieniu. Ten ostatni żył w V wieku w Recji (była to dawna prowincja rzymska utworzona po podboju Retów, obejmująca obecne tereny wschodniej Szwajcarii, Liechtensteinu, zachodniej Austrii - kraje Vorarlberg i Tyrol oraz południowych Niemiec - część krajów Bawaria i Badenia-Wirtembergia). Głównymi miastami prowincji były Augusta Vindelicorum, dzisiejszy Augsburg, oraz Castra Regina, współczesna Ratyzbona. Jemu właśnie przypisywano moc uzdrawiania z tej choroby.
Część badaczy jest zdania, iż kult świętego Walentego, który ożył już w średniowieczu, był chrześcijańską odpowiedzią na pogańskie święto rzymskie, które zbiegło się w czasie z datą wykonania wyroku na noszącym to imię kapłanie (14 lutego).
W starożytnym Rzymie między 13 a 15 lutego świętowano Luperkalia, czyli święto z okazji dnia płodności. Pierwotnie poświęcone były one faunowi Luperkusowi, pasterskiemu bogu plemion italskich chroniącego przed wilkami. Obchodzono je w jaskini Lupercal na Palatynacie, gdzie według wierzeń legendarni założyciele Rzymu, bliźniacy Romulus i Remus byli karmieni przez wilczycę.
Jedna z rzymskich legend związana z tym świętem opowiada o Faustulusie, pasterzu, który miał znaleźć bliźniaków w wilczym legowisku i zabrać do swojego domu, gdzie mieli zostać wychowani przez jego żonę, Akkę Laurentię.
O dacie rzymskiego święta zadecydowała sama przyroda. W połowie lutego bowiem ptaki gnieżdżące się w Wiecznym Mieście zaczynały miłosne zaloty i łączyły się w pary. Uważano to za symboliczne przebudzenie się natury, zwiastujące rychłe nadejście wiosny. W przeddzień festynu ku czci boga płodności Faunusa Lupercusa odbywała się miłosna loteria: imiona dziewcząt zapisywano na skrawkach papieru, po czym losowali je chłopcy. W ten sposób dziewczyny stawały się ich partnerkami podczas Luperkaliów. Bywało, że odtąd chodzili ze sobą przez cały rok – aż do następnego święta i nowego losowania - a nawet zostawali parą na całe życie...
Z Luperkaliami wiąże się także inna, znacznie mniej grzeczna tradycja. W czasie świąt składano ofiary, a kapłani nazywani Luperci, ubrani w skórę świeżo zabitego kozła, obiegali wzgórze Palatynu i uderzali przechodniów, głównie kobiety, rzemieniami (tzw. februa) ze skór zwierząt ofiarnych. Zwłaszcza kobiety niemogące mimo chęci zajść w ciążę, często wcale nie unikały tej chłosty. Wszystko dlatego, że to rytualne bicie miało kobietom gwarantować płodność.
Chrystianizacja Luperkaliów
Po upadku Rzymu tradycja Luperkaliów stopniowo odchodziła w zapomnienie. Pomogło jej w tym wprowadzenie chrześcijaństwa, które we wczesnym średniowieczu wyparło starożytne tradycje pogańskie. Jak wielu dawnym świętom, nadano Luperkaliom chrześcijańskie interpretacje i treści. Papież Galazjusz w 496 roku zabronił świętowania Luperkaliów. Męczennik, który łączył zakochanych w pary, a zmarł 14 lutego, czyli w trakcie dawnego pogańskiego święta, świetnie się na patrona tego dnia nadawał.
Dzień św. Walentego stał się rzeczywistym i obchodzonym świętem zakochanych dopiero w średniowieczu, kiedy to pasjonowano się żywotami świętych i tłumnie pielgrzymowano do ich grobów, aby uczcić ich relikwie. Przypomniano więc sobie także dzieje św. Walentego.
Święto najbardziej rozpowszechniło się w Anglii i Francji (wzmiankę o walentynkach możemy znaleźć choćby w tekście „Hamleta” Szekspira). Podtrzymany został zwyczaj losowania, które miało wskazać, z kim będzie się można bawić. Tyle tylko, że odwrócone zostały role. Także dziewczęta mogły wyciągać imiona chłopców. Młodzież nosiła potem przez tydzień wylosowane kartki przypięte do rękawa.
Innym zwyczajem związanym ze świętowaniem dnia św. Walentego było odgadywanie przez dziewczęta właśnie 14 lutego, za kogo wyjdą za mąż. Aby się tego dowiedzieć, wypatrywały ptaków. Jeśli dziewczyna jako pierwszego zobaczyła rudzika, oznaczało to, że wyjdzie za marynarza; jeśli wróbla – za ubogiego chłopaka, lecz mogła być - dla równowagi - pewna, że jej małżeństwo będzie szczęśliwe; jeśli zobaczyła łuszczaka – że poprosi ją o rękę człowiek bogaty.
Ciekawy „walentynkowy” zwyczaj utrwalił się w Walii. Tego dnia ofiarowywano sobie drewniane łyżki z wyrzeźbionymi na nich sercami, kluczami i dziurkami od klucza. Podarunek zastępował wyrażoną słowami prośbę: „Otwórz dla mnie swoje serce”.
Część badaczy wcale się nie upiera, iż walentynkową tradycję trzeba wiązać ze świętem sięgającym tradycją starożytnego Rzymu. Niektórzy podają, że współczesne święto zakochanych narodziło się w Anglii w XIV wieku. Pierwsza wzmianka o walentynkach pochodzi ponoć z poematu Goeffreya Chaucera z 1382 roku, opiewającego rycerskie ideały miłości romantycznej. Zasługę w popularyzacji walentynek przypisuje się także żyjącemu w XVIII wieku szkockiemu poecie i powieściopisarzowi Walterowi Scottowi.
Pierwsza walentynka po francusku
Nie można wykluczyć, iż Anglicy uważają to święto za własne także dlatego, że właśnie w połowie lutego z powodu cieplejszego niż w centrum Europy klimatu – zupełnie tak samo, jak przed wiekami w Rzymie - na Wyspach Brytyjskich ptaki zaczynają łączyć się w pary. Stamtąd też pochodzi pierwsza walentynkowa kartka. W 1415 roku Karol, książę Orleanu, wysłał ją do swojej żony Bonny d’Armagnac. Autor wierszowanego tekstu w języku francuskim był wówczas uwięziony w londyńskim Tower. Kartka przechowywana jest do dzisiaj w londyńskim British Museum. Pierwsze dwie strofy poematu można by przetłumaczyć następująco: Jestem już z miłości rozpalony (płonący), moja bardzo słodka Walentynko.
Wyznanie jest odważne i z pewnością szczere. Ale nie stało się szansą na ożywienie miłości i bliskości dwojga zakochanych. Książę Orleanu wrócił do Francji dopiero w 1440 roku, żona - Bonna d’Armagnac - nigdy już nie zobaczyła swego męża. Zmarła przed jego przyjazdem.
Formalnie po raz pierwszy ogłosił św. Walentego patronem zakochanych Aleksander VI. To ten sam kontrowersyjny papież z rodu Borgiów, który wprawdzie odrestaurował słynny rzymski Zamek św. Anioła i zatrudnił samego Michała Anioła do przebudowania bazyliki św. Piotra, (jego imię - Aleksandra VI, nie genialnego artysty - znajduje się zresztą na frontonie bazyliki), ale jego pontyfikat wiąże się także ze śmiercią Savonaroli, rozplenieniem się nepotyzmu w Kościele oraz rozluźnieniem obyczajów (Aleksander miał z kilkoma kobietami około 10 dzieci).
Od XVI wieku utrwalił się zwyczaj, by w dniu św. Walentego ofiarowywać kobietom kwiaty. Początek temu zwyczajowi dało święto zorganizowane przez jedną z córek króla Francji Henryka IV. Każda z obecnych dziewczyn otrzymała wówczas bukiet kwiatów od swego kawalera.
Liścik najlepiej anonimowy
Przede wszystkim jednak narzeczony był obowiązany 14 lutego wysłać swej ukochanej czuły liścik, nazwany walentynką. Zwyczaj ten zadomowił się nawet na dworze królewskim w Paryżu. Walentynki dekorowano sercami i kupidynami, czyli wizerunkami amorka przebijającego serce strzałą. Chętnie wypisywano na nich wiersze.
Przez cały wiek XIX uważano je za najbardziej romantyczny sposób wyznania miłości. Treścią listów nieraz były słowa: „Będziesz moją walentynką”. W Stanach Zjednoczonych walentynkowe listy były anonimowe, dlatego kończyły się pytaniem: „Zgadnij, kto?”. W Europie anonimowy nadawca podpisywał się po prostu: „Twój walentyn”. Te rozmaite formy ukrycia personaliów nadawcy jeszcze podnosiły temperaturę walentynkowych kontaktów.
W 1800 roku Amerykanka Esther Howland zapoczątkowała tradycję wysyłania gotowych kart walentynkowych. Dziś są one wymieniane na całym świecie nie tylko przez zakochanych, ale także przez dzieci w szkołach.
Najbardziej znanym ich twórcą był francuski rysownik Raymond Peynet. Zaczął je publikować w 1965 roku, gdy 14 lutego został oficjalnie ogłoszony we Francji Świętem Zakochanych.
Współcześnie bardzo uroczyście obchodzi się ten dzień także w ojczyźnie św. Walentego. Co roku w niedzielę, najbliższą 14 lutego, w katedrze w Terni odbywa się Święto Zaręczyn. Zgromadzone przy grobie św. Walentego setki par narzeczeńskich, przybyłych nieraz z różnych stron świata, przyrzekają sobie miłość i wierność na czas do dnia ślubu. W 1997 r. krótki list do zgromadzonych w Terni narzeczonych napisał papież Jan Paweł II. ☐
W czasie pisania tekstu korzystałem z materiałów walentynkowych Katolickiej Agencji Informacyjnej i portalu Opoka.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze