Carl Gratza (1820-1876) był charyzmatycznym kapłanem. Świetnie zarządzał parafiami, przyciągał rzesze wiernych oraz przywracał na łono Kościoła ekskomunikowanych rozłamowców. Nie zgadzając się z polityką rządu Cesarstwa Niemieckiego, postanowił zostać parlamentarzystą i w wyborach z sukcesem stawił czoła potężnej pruskiej magnaterii. Dobrze rokująca kariera została jednak przerwana przez wczesną śmierć.
Z Tworkowa do Wrocławia
Carl Gratza urodził się 27 maja 1820 r. w Tworkowie pod Raciborzem. Ojciec, Mathaeus, prowadził karczmę oraz posiadał hodowlę krów i koni. Matka, Marina z domu Ploch, umarła, gdy był nastolatkiem. Chłopiec wychowywał się w wielodzietnej rodzinie. Uczęszczał do szkoły podstawowej w Głubczycach, a następnie do Królewskiego Gimnazjum Ewangelickiego w Raciborzu. Był utalentowanym i ambitnym uczniem. Po ukończeniu dziesiątej klasy ojciec zabronił mu kontynuowania nauki, ponieważ chciał, aby syn zajął się rodzinną hodowlą koni. Aby złamać opór Carla, pozbawił go wsparcia finansowego. Synowi jednakże udało się ukończyć szkołę średnią dzięki dochodom z udzielania korepetycji oraz pomocy dobrodziejów. Kolejnym etapem edukacji były studia teologiczne we Wrocławiu, które zakończył z sukcesem w 1844 r.
Praca w parafiach na Górnym Śląsku
Święcenia kapłańskie przyjął 3 sierpnia 1845 r., po czym od 11 grudnia 1845 r. zaczął pełnić funkcję wikarego parafialnego w Strzelcach Wielkich. Pod koniec 1846 r. miał być przeniesiony na tę samą pozycję do Starej Wsi, będącej obecnie dzielnicą Raciborza, co jednak nie doszło do skutku. 1 lutego 1847 r. przeniesiono go do Koźla, gdzie sprawował funkcję wikarego parafialnego, po czym 30 czerwca awansowano go na wikarego powiatowego. Następnie 3 listopada 1848 r. został administratorem parafii w Łubowicach, a od 15 listopada 1853 r. – proboszczem w Skorogoszczy. Z jego inicjatywy wybudowano wtedy szkoły katolickie w niewielkich miejscowościach: Golczowicach i Przeczy. W wolnym czasie poświęcał się swemu zamiłowaniu, jakim było ogrodnictwo.
25 września 1865 r. Gratza przybył do Jemielnicy, gdzie objął urząd administratora parafii, natomiast 18 września 1869 r. został jej proboszczem. Później sprawował dodatkowo w dekanacie Strzelec Wielkich funkcję wicedziekana (actuarius circuli). Za czasów jego posługi w Jemielnicy dach naw bocznych kościoła parafialnego pokryto łupkiem. Ponadto w oknach zamontowano witraże, wykonane w pracowni Adolpha Seilera we Wrocławiu, z których do dnia dzisiejszego zachowało się jedenaście: dziesięć z ornamentem dywanowym i jeden z motywem Matki Boskiej z Dzieciątkiem. W 1874 r. na placu kościelnym przed wejściem do świątyni ustawiono kamienny krzyż na czworobocznym postumencie z figurą Matki Boskiej znajdującą się w niszy. W górnej części postumentu na każdej ze ścian umieszczono po jednej parze płaskorzeźb nawiązujących do Męki Pańskiej: tunikę i gwoździe, młotek i obcęgi, włócznię i gąbkę oraz bicz i łańcuch.
Nawracanie starokatolickich rozłamowców
W czasie posługi w Jemielnicy Gratza zasłużył się dla jedności Kościoła rzymskokatolickiego na Górnym Śląsku. Gdy Sobór Watykański I ogłosił w 1870 r. dogmat o nieomylności papieża, część wiernych w Europie w proteście wystąpiła z Kościoła rzymskokatolickiego i utworzyła tzw. Kościół starokatolicki. Wskutek działalności Pawła Kamińskiego, charyzmatycznego kaznodziei starokatolickiego z Katowic, w listopadzie 1871 r. trzy miejscowości pod Raciborzem: Zawada Książęca, Łęg i Ciechowice przeszły na starokatolicyzm. Gratza dobrze znał te miejscowości, ponieważ należały one do jego byłej parafii Łubowice, a ponadto miał w nich również krewnych. Między lipcem i październikiem 1872 r. parokrotnie odwiedzał ekskomunikowanych mieszkańców. Upoważniony przez wrocławskiego księcia-biskupa przekonał ich, a także sprawującego dla nich posługę kapłana starokatolickiego Wincentego Waszkiewicza, następcę Kamińskiego w Zawadzie Książęcej, do powrotu na łono Kościoła rzymskokatolickiego. Gratza zabrał nawróconego Waszkiewicza ze sobą do Jemielnicy. Nakazał też Johannowi Lampkemu, jemielnickiemu wikaremu, aby ten, począwszy od listopada 1872 r., w co drugą niedzielę dojeżdżał do oddalonej o około sześćdziesiąt kilometrów Zawady Książęcej. Lampke miał za zadanie odprawiać mszę w kościele, w którym poza nim żaden kapłan nie pełnił posługi.