Przed chwilą razem z dr Magdaleną Przysiężną-Pizarską, która prowadzi w opolskiej katedrze prace archeologiczne, staliśmy tuż obok miejsca, w którym na początku XIII wieku był ołtarz ówczesnej kolegiaty i oglądaliśmy cztery tzw. służki. Wbrew pierwszemu skojarzeniu nie są to dziewczyny do posług, tylko ozdobne podstawy filarów wcześniejszej niż katedra świątyni…
- Odsłonięte zostało także sacrarium, miejsce, w którym prawdopodobnie przechowywano paramenty do odprawiania liturgii. W czasie badań udało się też dokopać do XIII-wiecznej posadzki i do fragmentu klatki schodowej. Być może było to wejście do zakrystii albo do jakiegoś pomieszczenia dla członków kapituły. Widzimy także - w sąsiedztwie ówczesnego ołtarza - miejsce, w którym pochowane zostało ciało Jana Dobrego. I to miejsce jest pewne. Natomiast nie ma absolutnej pewności, że szczątki pochowane w Kaplicy Piastowskiej do niego należą. Trzeba by je starannie przebadać.
Co nam te odkrycia z ostatnich dni mówią o historii katedry?
- Potwierdzają to, o czym byłam od dawna przekonana na podstawie źródeł pisanych, a także na podstawie historycznej intuicji i badawczego doświadczenia, że pierwotny kościół pod wezwaniem Krzyża Świętego powstał w tym miejscu w latach dwudziestych XIII wieku. Była to świątynia z fundacji księcia Kazimierza I Opolskiego. Tego władcy, który doczekał się pomnika na opolskim Rynku. Nie tyle jako fundator kościoła, ile jako założyciel miasta przed ponad ośmiu stuleciami. Ów dawny kościół nie był najwyraźniej nigdy poważnie zburzony ani zniszczony, skoro archeologom udało się odkryć jego pozostałości zaledwie kilkadziesiąt centymetrów pod współczesną posadzką.
Niedawno w katedrze rozpoczęły się prace związane właśnie z wymianą posadzki i instalacją w świątyni podłogowego ogrzewania…
- I wtedy nie spodziewaliśmy się dokonania tak sensacyjnych odkryć. Nastawialiśmy się raczej na uchronienie płyt nagrobnych. Wiedzieliśmy z przekazów i z literatury niemieckojęzycznej, że w kościele zostali pochowani zasłużeni dla kolegiaty mieszkańcy Opola. Część tych płyt - z głównego przejścia w stronę ołtarza - wydobyto w latach 60. XX wieku przy ówczesnym dużym remoncie katedry. Nad pozostałymi umieszczono w nawie głównej drewniane podesty i ustawiono ławki. Mieliśmy świadomość, że zadaniem archeologów i wspierających ich historyków będzie zabezpieczenie tych płyt i ewentualnie zbadanie pochówków, które się pod tymi płytami znajdują. Tymczasem, kiedy zaczęliśmy zdejmować posadzkę, naszym oczom ukazały się wspomniane już fragmenty dawnego kościoła.
To był kościół romański?
- Późnoromański. Kościół został ukończony najpewniej na przełomie lat 20. i 30. XIII wieku, być może już po śmierci księcia Kazimierza staraniem wdowy po nim, czyli księżnej Violi. Gotyk na Śląsku wtedy raczkował. Gotycka świątynia w Opolu powstała dopiero w XV wieku.
Pierwszą „służkę” romańskiej świątyni znaleziono niewiele ponad tydzień temu...
- Obecny przy tym prof. Andrzej Legendziewicz z Politechniki Wrocławskiej, wybitny specjalista od architektury kościelnej na Śląsku w średniowieczu, powiedział, że na pewno znajdziemy wszystkie cztery. Dziś już wiemy, że miał rację.
Te cztery ozdobne podstawy kolumn są odległe jedna od drugiej nie więcej niż o kilka metrów. Tak mały przecież ten kościół być nie mógł.
- Z pewnością nie był. Ale pamiętajmy, że to był kościół kolegiacki, czyli taki, który miał wyodrębnioną część dla kanoników, którzy kilka razy w ciągu doby odprawiali tam liturgię godzin, czyli modlili się, używając brewiarza. Jest bardzo prawdopodobne, że filary, których ślady udało się odkryć, ograniczały tę część świątyni. Dla wiernych była przeznaczona druga część. Ona nie musiała mieć żadnego wyposażenia. Ludzie w kościele stali lub klęczeli. Ławki to jest znacznie bardziej nowożytny pomysł.
Kiedy kilka lat temu restaurowano i uruchamiano umieszczoną z tyłu katedry kaplicę spowiedzi, na jej ścianach pokazały się romańskie wątki cegieł. Czy ten pierwotny kościół mógł być aż tak długi?
- Zdecydowanie tak. Już podczas wiosennych prac, jakie archeolodzy prowadzili na zewnątrz kościoła, odkryli ossuarium, czyli kryptę, do której prawdopodobnie wrzucane były kości. Ponieważ chcieli się dostać do tego ossuarium, kopali tuż przy ścianie, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Pani prof. Hanna Kočka-Krenz, wybitna znawczyni architektury, odkrywczyni palatium (pałacu) Mieszka I w Poznaniu i być może miejsca chrztu Mieszka twierdziła, że to są pozostałości romańskiej świątyni. Wtedy znaliśmy tylko jej niewielki fragment, dzisiaj odkrywamy to, co mieściło się w prezbiterium kolegiaty.
Kiedy na ścianie kaplicy spowiedzi spod odbitego tynku ujawnił się romański wątek cegieł, pojawiła się hipoteza, że być może pierwsza kolegiata była zorientowana prostopadle do współczesnej katedry. Odnaleziony teraz ołtarz z XIII wieku znajduje się kilka, może kilkanaście metrów bliżej głównego wejścia do katedry niż współczesny, ale na tej samej osi.
- Jeszcze tydzień temu, kiedy byliśmy z prof. Legendziewiczem pytani, w którą stronę był zorientowany kościół i gdzie mogło się znajdować prezbiterium, odpowiadaliśmy, że jest za wcześnie, nie wiemy. Bo też po znalezieniu pierwszej „służki” nie dało się tego rozstrzygnąć. Dziś wiemy znacznie więcej i to jest wielkie szczęście. Choć jeszcze nie umiemy precyzyjnie powiedzieć, jak daleko romańska kolegiata sięgała. Ale się dowie
my, bo decyzją komisji konserwatorskiej prace mają przebiegać planowo, miejsce po miejscu.
Można się spodziewać odsłaniania kolejnych pochówków w katedrze?
- Tak i one z pewnością przyhamują tempo robót przy ogrzewaniu i wymianie posadzki. Bo jak się odkrywa szczątki ludzkie, trzeba przeprowadzić badania. Bardzo szczegółowe - antropologiczne, chemiczne i biologiczne - koniecznie na miejscu. Mamy nawiązane kontakty z laboratorium we Wrocławiu, Polską Akademią Nauki itd.
Przenoszenia tych kości pani profesor nie przewiduje?
- Idea jest taka, że pochowani ludzie tu zostaną. Trochę humorystycznie powiem, że nie po to przez całe życie pracowali na to i zabiegali, żeby być pochowanymi w kościele, byśmy ich teraz, po upływie tylu wieków, mieli zabierać. Zresztą powstałby problem, gdzie ich przenieść.
Rozumiem, że badania, o których pani profesor mówi, będą wymagały pieniędzy.
- Z pewnością tak. Chcę przy tym podkreślić, że dotychczasowe prace odbywały się na zasadzie wolontariatu. Ludzie dobrej woli skrzykują się w mediach społecznościowych i pomagają. Nasi studenci, którzy przed południem mieli obronę prac magisterskich, zaraz potem przyszli do katedry. Jeden z absolwentów w przerwie między wyjazdami za granicę, gdzie pracuje jako pilot, przyszedł na tydzień pomóc kopać w katedrze. Jako Polskie Towarzystwo Historyczne w Opolu otrzymaliśmy z urzędu marszałkowskiego 10 tysięcy złotych na konserwację płyt nagrobnych. Jesteśmy panu marszałkowi bardzo wdzięczni za te pieniądze. Ale w perspektywie pogłębionych badań i odkrywania kolejnych pochówków będzie potrzeba ich znacznie więcej.
Odsłonięte fragmenty dawnego prezbiterium wyglądają bardzo ciekawie, ale katedra musi - wcześniej lub później wrócić do swojej podstawowej funkcji - miejsca kultu i duszpasterstwa.
- Kilka dni temu był w katedrze prezydent Opola i powiedział, że najlepiej byłoby te odsłonięte fragmenty przykryć szkłem, by można je było udostępnić pielgrzymom i turystom. To jest jedno z rozwiązań, ale w rozmowie z ks. biskupem zapewniłam go, że nie chcemy robić w katedrze muzeum. Więc być może wystarczy wszystko sfotografować, zrobić prezentację multimedialną i jednak - co najmniej część - zasypać. Tak zrobiono, gdy pod dziedzińcem Wawelu odkryto pozostałości zamku z czasów Kazimierza Wielkiego.
Pod ławkami znaleziono 20 płyt nagrobnych. Kim byli ci, którzy tam spoczywają?
- Tych zmarłych pochowanych w katedrze było z pewnością o wiele więcej. Płyty umieszczone w Kaplicy Oppersdorfów (obecna Kaplica Piastowska) i rodu von Bess znajdują się od lat 60. XX wieku na zewnątrz świątyni. W kaplicach chowano znaczących ludzi także kanoników i ich krewnych - matki, siostry itd. Znaleźli tam spoczynek dwaj burmistrzowie z rodzinami. Jak już wspomniałam, w tych samych latach 60. zabrano z katedry i umieszczono w plebanijnym ogrodzie tablice pierwotnie złożone w głównym przejściu między ołtarzem a wejściem do świątyni. Te tablice są tam częściowo do teraz, mocno już podniszczone (szkoda, że nie przeniesiono ich przed laty do Muzeum Diecezjalnego).
Dlaczego ludzie w dawnych wiekach chcieli być chowani blisko ołtarza?
- Wierzyli, że wtedy - skoro spoczywają bliżej Pana Boga - zostaną szybciej zbawieni. Ich grzechy zostaną łatwiej zmazane. Podobnie wierzono, że łatwiej zyskać życie wieczne, będąc zakonnikiem i kiedy się zostanie pochowanym w habicie. Stąd niektórzy wstępowali do zakonu na łożu śmierci, by w zakonnym stroju umrzeć i zostać złożonym w grobie. Może nas to dzisiaj śmieszyć. Nie dlatego, że nie wierzymy w życie pozagrobowe, ale podchodzimy do niego mniej magicznie.
Wracam do pytania o to, kto mógł zostać pod posadzką katedry pochowany?
- Trochę o tym wiemy. Częściową listę - na podstawie zachowanych tablic - sporządził i mi przekazał pan Roman Sękowski, opolski bibliofil i historyk. Powstała także na ten temat - około 10 lat temu - praca magisterska. Najwięcej wiedzy o tablicach nagrobnych z katedry zawdzięczamy o. Edwardowi Frankiewiczowi, franciszkaninowi mającemu ducha historyka. On towarzyszył pracom w latach 60., opisał to i wydał w konserwatorskim czasopiśmie. Dokumentacji z tamtych prac - prowadzonych bez poparcia władz państwowych - nie mamy. Na spisie, który mam, są nie tylko duchowni i nie tylko przedstawiciele elity. Także garncarz i córka garncarza, murarz i krawiec z rodziną. Ludzie bardzo pobożni, którzy fundowali rocznie kilkaset mszy św., z tego utrzymywała się kolegiata. Oni leżą w nawie głównej. Umierali z przekonaniem, że zasłużyli na życie wieczne. Przedstawicieli elity chowano, o czym wspominaliśmy, raczej w kaplicach.
Co można zobaczyć na odsłoniętych ostatnio płytach nagrobkowych?
- Słabo widać napisy. Za to na jednej z nich widać postać z narzuconą na ramiona kapą. Pojawiła się sugestia, że to może być kobieta. Myślę, że to jednak kanonik w stroju chórowym ze złożonymi rękami, pokazany tak, jak chodził się modlić. Na innej tablicy jest postać oranta - osoby modlącej się - z jakimś przedmiotem, być może darem, w ręce. Są też płyty uszkodzone i odwrócone. Spodziewaliśmy się mniej niż dziesięciu tablic, grant opiewał na siedem, a po starannym zamieceniu posadzki pod ławkami ujawniło się ich dwadzieścia. Liczymy się z tym, ze cała przestrzeń między filarami katedry może być zapełniona pochówkami. Z jakich czasów? - nie wiemy. Tak jak nie jeszcze wiemy, czy uda się dopasować kości do tablic i znaleziska do wiedzy, którą już mamy. Potrzeba kolejnych badań.
W prezbiterium kości zmarłych leżą płytko. Widać czaszki, żebra, inne kości. Kim są?
- To mogą być kanonicy. Ale równie dobrze szczątki kogoś, kto zginął przy pożarze katedry, a jego ciało zostało przysypane na miejscu, gdzie upadł. Jeśli blisko ołtarza znajdujemy szczątki mężczyzn, jest duże prawdopodobieństwo, że to byli kanonicy. Im się pochowek w kolegiacie zwyczajnie należał, jak biskupowi w katedrze.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze