Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 25 listopada 2024 09:18
Reklama Filplast

Co opolska katedra kryje pod posadzką? Sensacyjne odkrycia archeologów

Z prof. dr hab. Anną Pobóg-Lenartowicz z Instytutu Historii UO, badaczką średniowiecza, historykiem Śląska i Kościoła, prezes opolskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego, rozmawia Krzysztof Ogiolda.
Co opolska katedra kryje pod posadzką? Sensacyjne odkrycia archeologów
Prof. Anna Pobóg-Lenartowicz i dr Magdalena Przysiężna-Pizarska

Przed chwilą razem z dr Magdaleną Przysiężną-Pizarską, która prowadzi w opolskiej katedrze prace archeologiczne, staliśmy tuż obok miejsca, w którym na początku XIII wieku był ołtarz ówczesnej kolegiaty i oglądaliśmy cztery tzw. służki. Wbrew pierwszemu skojarzeniu nie są to dziewczyny do posług, tylko ozdobne podstawy filarów wcześniejszej niż katedra świątyni…

- Odsłonięte zostało także sacrarium, miejsce, w którym prawdopodobnie przechowywano paramenty do odprawiania liturgii. W czasie badań udało się też dokopać do XIII-wiecznej posadzki i do fragmentu klatki schodowej. Być może było to wejście do zakrystii albo do jakiegoś pomieszczenia dla członków kapituły. Widzimy także - w sąsiedztwie ówczesnego ołtarza - miejsce, w którym pochowane zostało ciało Jana Dobrego. I to miejsce jest pewne. Natomiast nie ma absolutnej pewności, że szczątki pochowane w Kaplicy Piastowskiej do niego należą. Trzeba by je starannie przebadać.

Co nam te odkrycia z ostatnich dni mówią o historii katedry?

- Potwierdzają to, o czym byłam od dawna przekonana na podstawie źródeł pisanych, a także na podstawie historycznej intuicji i badawczego doświadczenia, że pierwotny kościół pod wezwaniem Krzyża Świętego powstał w tym miejscu w latach dwudziestych XIII wieku. Była to świątynia z fundacji księcia Kazimierza I Opolskiego. Tego władcy, który doczekał się pomnika na opolskim Rynku. Nie tyle jako fundator kościoła, ile jako założyciel miasta przed ponad ośmiu stuleciami. Ów dawny kościół nie był najwyraźniej nigdy poważnie zburzony ani zniszczony, skoro archeologom udało się odkryć jego pozostałości zaledwie kilkadziesiąt centymetrów pod współczesną posadzką.

Niedawno w katedrze rozpoczęły się prace związane właśnie z wymianą posadzki i instalacją w świątyni podłogowego ogrzewania…

- I wtedy nie spodziewaliśmy się dokonania tak sensacyjnych odkryć. Nastawialiśmy się raczej na uchronienie płyt nagrobnych. Wiedzieliśmy z przekazów i z literatury niemieckojęzycznej, że w kościele zostali pochowani zasłużeni dla kolegiaty mieszkańcy Opola. Część tych płyt - z głównego przejścia w stronę ołtarza - wydobyto w latach 60. XX wieku przy ówczesnym dużym remoncie katedry. Nad pozostałymi umieszczono w nawie głównej drewniane podesty i ustawiono ławki. Mieliśmy świadomość, że zadaniem archeologów i wspierających ich historyków będzie zabezpieczenie tych płyt i ewentualnie zbadanie pochówków, które się pod tymi płytami znajdują. Tymczasem, kiedy zaczęliśmy zdejmować posadzkę, naszym oczom ukazały się wspomniane już fragmenty dawnego kościoła.

To był kościół romański?

- Późnoromański. Kościół został ukończony najpewniej na przełomie lat 20. i 30. XIII wieku, być może już po śmierci księcia Kazimierza staraniem wdowy po nim, czyli księżnej Violi. Gotyk na Śląsku wtedy raczkował. Gotycka świątynia w Opolu powstała dopiero w XV wieku.

Pierwszą „służkę” romańskiej świątyni znaleziono niewiele ponad tydzień temu...

- Obecny przy tym prof. Andrzej Legendziewicz z Politechniki Wrocławskiej, wybitny specjalista od architektury kościelnej na Śląsku w średniowieczu, powiedział, że na pewno znajdziemy wszystkie cztery. Dziś już wiemy, że miał rację.

Te cztery ozdobne podstawy kolumn są odległe jedna od drugiej nie więcej niż o kilka metrów. Tak mały przecież ten kościół być nie mógł.

- Z pewnością nie był. Ale pamiętajmy, że to był kościół kolegiacki, czyli taki, który miał wyodrębnioną część dla kanoników, którzy kilka razy w ciągu doby odprawiali tam liturgię godzin, czyli modlili się, używając brewiarza. Jest bardzo prawdopodobne, że filary, których ślady udało się odkryć, ograniczały tę część świątyni. Dla wiernych była przeznaczona druga część. Ona nie musiała mieć żadnego wyposażenia. Ludzie w kościele stali lub klęczeli. Ławki to jest znacznie bardziej nowożytny pomysł.

Kiedy kilka lat temu restaurowano i uruchamiano umieszczoną z tyłu katedry kaplicę spowiedzi, na jej ścianach pokazały się romańskie wątki cegieł. Czy ten pierwotny kościół mógł być aż tak długi?

- Zdecydowanie tak. Już podczas wiosennych prac, jakie archeolodzy prowadzili na zewnątrz kościoła, odkryli ossuarium, czyli kryptę, do której prawdopodobnie wrzucane były kości. Ponieważ chcieli się dostać do tego ossuarium, kopali tuż przy ścianie, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Pani prof. Hanna Kočka-Krenz, wybitna znawczyni architektury, odkrywczyni palatium (pałacu) Mieszka I w Poznaniu i być może miejsca chrztu Mieszka twierdziła, że to są pozostałości romańskiej świątyni. Wtedy znaliśmy tylko jej niewielki fragment, dzisiaj odkrywamy to, co mieściło się w prezbiterium kolegiaty.

Kiedy na ścianie kaplicy spowiedzi spod odbitego tynku ujawnił się romański wątek cegieł, pojawiła się hipoteza, że być może pierwsza kolegiata była zorientowana prostopadle do współczesnej katedry. Odnaleziony teraz ołtarz z XIII wieku znajduje się kilka, może kilkanaście metrów bliżej głównego wejścia do katedry niż współczesny, ale na tej samej osi.

- Jeszcze tydzień temu, kiedy byliśmy z prof. Legendziewiczem pytani, w którą stronę był zorientowany kościół i gdzie mogło się znajdować prezbiterium, odpowiadaliśmy, że jest za wcześnie, nie wiemy. Bo też po znalezieniu pierwszej „służki” nie dało się tego rozstrzygnąć. Dziś wiemy znacznie więcej i to jest wielkie szczęście. Choć jeszcze nie umiemy precyzyjnie powiedzieć, jak daleko romańska kolegiata sięgała. Ale się dowie
my, bo decyzją komisji konserwatorskiej prace mają przebiegać planowo, miejsce po miejscu.

Można się spodziewać odsłaniania kolejnych pochówków w katedrze?

- Tak i one z pewnością przyhamują tempo robót przy ogrzewaniu i wymianie posadzki. Bo jak się odkrywa szczątki ludzkie, trzeba przeprowadzić badania. Bardzo szczegółowe - antropologiczne, chemiczne i biologiczne - koniecznie na miejscu. Mamy nawiązane kontakty z laboratorium we Wrocławiu, Polską Akademią Nauki itd.

Przenoszenia tych kości pani profesor nie przewiduje?

- Idea jest taka, że pochowani ludzie tu zostaną. Trochę humorystycznie powiem, że nie po to przez całe życie pracowali na to i zabiegali, żeby być pochowanymi w kościele, byśmy ich teraz, po upływie tylu wieków, mieli zabierać. Zresztą powstałby problem, gdzie ich przenieść.

Rozumiem, że badania, o których pani profesor mówi, będą wymagały pieniędzy.

- Z pewnością tak. Chcę przy tym podkreślić, że dotychczasowe prace odbywały się na zasadzie wolontariatu. Ludzie dobrej woli skrzykują się w mediach społecznościowych i pomagają. Nasi studenci, którzy przed południem mieli obronę prac magisterskich, zaraz potem przyszli do katedry. Jeden z absolwentów w przerwie między wyjazdami za granicę, gdzie pracuje jako pilot, przyszedł na tydzień pomóc kopać w katedrze. Jako Polskie Towarzystwo Historyczne w Opolu otrzymaliśmy z urzędu marszałkowskiego 10 tysięcy złotych na konserwację płyt nagrobnych. Jesteśmy panu marszałkowi bardzo wdzięczni za te pieniądze. Ale w perspektywie pogłębionych badań i odkrywania kolejnych pochówków będzie potrzeba ich znacznie więcej.

Odsłonięte fragmenty dawnego prezbiterium wyglądają bardzo ciekawie, ale katedra musi - wcześniej lub później wrócić do swojej podstawowej funkcji - miejsca kultu i duszpasterstwa.

- Kilka dni temu był w katedrze prezydent Opola i powiedział, że najlepiej byłoby te odsłonięte fragmenty przykryć szkłem, by można je było udostępnić pielgrzymom i turystom. To jest jedno z rozwiązań, ale w rozmowie z ks. biskupem zapewniłam go, że nie chcemy robić w katedrze muzeum. Więc być może wystarczy wszystko sfotografować, zrobić prezentację multimedialną i jednak - co najmniej część - zasypać. Tak zrobiono, gdy pod dziedzińcem Wawelu odkryto pozostałości zamku z czasów Kazimierza Wielkiego.

Pod ławkami znaleziono 20 płyt nagrobnych. Kim byli ci, którzy tam spoczywają?

- Tych zmarłych pochowanych w katedrze było z pewnością o wiele więcej. Płyty umieszczone w Kaplicy Oppersdorfów (obecna Kaplica Piastowska) i rodu von Bess znajdują się od lat 60. XX wieku na zewnątrz świątyni. W kaplicach chowano znaczących ludzi także kanoników i ich krewnych - matki, siostry itd. Znaleźli tam spoczynek dwaj burmistrzowie z rodzinami. Jak już wspomniałam, w tych samych latach 60. zabrano z katedry i umieszczono w plebanijnym ogrodzie tablice pierwotnie złożone w głównym przejściu między ołtarzem a wejściem do świątyni. Te tablice są tam częściowo do teraz, mocno już podniszczone (szkoda, że nie przeniesiono ich przed laty do Muzeum Diecezjalnego).

Dlaczego ludzie w dawnych wiekach chcieli być chowani blisko ołtarza?

- Wierzyli, że wtedy - skoro spoczywają bliżej Pana Boga - zostaną szybciej zbawieni. Ich grzechy zostaną łatwiej zmazane. Podobnie wierzono, że łatwiej zyskać życie wieczne, będąc zakonnikiem i kiedy się zostanie pochowanym w habicie. Stąd niektórzy wstępowali do zakonu na łożu śmierci, by w zakonnym stroju umrzeć i zostać złożonym w grobie. Może nas to dzisiaj śmieszyć. Nie dlatego, że nie wierzymy w życie pozagrobowe, ale podchodzimy do niego mniej magicznie.

Wracam do pytania o to, kto mógł zostać pod posadzką katedry pochowany?

- Trochę o tym wiemy. Częściową listę - na podstawie zachowanych tablic - sporządził i mi przekazał pan Roman Sękowski, opolski bibliofil i historyk. Powstała także na ten temat - około 10 lat temu - praca magisterska. Najwięcej wiedzy o tablicach nagrobnych z katedry zawdzięczamy o. Edwardowi Frankiewiczowi, franciszkaninowi mającemu ducha historyka. On towarzyszył pracom w latach 60., opisał to i wydał w konserwatorskim czasopiśmie. Dokumentacji z tamtych prac - prowadzonych bez poparcia władz państwowych - nie mamy. Na spisie, który mam, są nie tylko duchowni i nie tylko przedstawiciele elity. Także garncarz i córka garncarza, murarz i krawiec z rodziną. Ludzie bardzo pobożni, którzy fundowali rocznie kilkaset mszy św., z tego utrzymywała się kolegiata. Oni leżą w nawie głównej. Umierali z przekonaniem, że zasłużyli na życie wieczne. Przedstawicieli elity chowano, o czym wspominaliśmy, raczej w kaplicach.

Co można zobaczyć na odsłoniętych ostatnio płytach nagrobkowych?

- Słabo widać napisy. Za to na jednej z nich widać postać z narzuconą na ramiona kapą. Pojawiła się sugestia, że to może być kobieta. Myślę, że to jednak kanonik w stroju chórowym ze złożonymi rękami, pokazany tak, jak chodził się modlić. Na innej tablicy jest postać oranta - osoby modlącej się - z jakimś przedmiotem, być może darem, w ręce. Są też płyty uszkodzone i odwrócone. Spodziewaliśmy się mniej niż dziesięciu tablic, grant opiewał na siedem, a po starannym zamieceniu posadzki pod ławkami ujawniło się ich dwadzieścia. Liczymy się z tym, ze cała przestrzeń między filarami katedry może być zapełniona pochówkami. Z jakich czasów? - nie wiemy. Tak jak nie jeszcze wiemy, czy uda się dopasować kości do tablic i znaleziska do wiedzy, którą już mamy. Potrzeba kolejnych badań.

W prezbiterium kości zmarłych leżą płytko. Widać czaszki, żebra, inne kości. Kim są?

- To mogą być kanonicy. Ale równie dobrze szczątki kogoś, kto zginął przy pożarze katedry, a jego ciało zostało przysypane na miejscu, gdzie upadł. Jeśli blisko ołtarza znajdujemy szczątki mężczyzn, jest duże prawdopodobieństwo, że to byli kanonicy. Im się pochowek w kolegiacie zwyczajnie należał, jak biskupowi w katedrze.

Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"! 


Wszystkie szczątki ukryte pod posadzką opolskiej katedry zostaną starannie zbadane

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ReklamaHeimat
ReklamaMalex boczny
ReklamaMaxima - grudzień
ReklamaHelios
ReklamaOptyk Ptak 1197
ReklamaRe-gat
zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 5°C Miasto: Strzelce Opolskie

Ciśnienie: 1021 hPa
Wiatr: 21 km/h

Reklama
Ostatnie komentarze
S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: Tutaj jest link do projektu uchwały - https://bip.zawadzkie.pl/download/attachment/24296/projekt-uchwaly-w-sprawie-przystapienia-gminy-zawadzkie-do-stowarzyszenia-opolska-regionalna-organizacja-turystyczna.pdfData dodania komentarza: 24.11.2024, 20:01Źródło komentarza: Z pasji i miłości do szycia. Wyjątkowa grupa zawiązała się w Zawadzkiem S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: Przepraszam czytelników, że wklejam tekst nie na temat artykułu w tym miejscu, ale nie ma gdzie tego wleić, a sprawa jest bardzo ważna. Pozdrawiam wszystkich miłośników szycia.Data dodania komentarza: 24.11.2024, 19:51Źródło komentarza: Z pasji i miłości do szycia. Wyjątkowa grupa zawiązała się w Zawadzkiem S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: W poniedziałek, 2 grudnia 2024 r. zaplanowane jest posiedzenie Rady Miejskiej w Zawadzkiem, na którym podjęta ma być jedna z najbardziej kontrowersyjnych uchwał bieżącej kadencji, a mianowicie uchwała o przeniesieniu Biblioteki z budynku obok Urzędu Miasta do kina. Projekt uchwały jest dostępny na BiP-ie, można go obejrzeć TUTAJ. Uchwała jest krótka, zawiera tylko trzy punkty. W pierwszym mówi, że z dniem 1 stycznia 2025 zmienia się lokalizację biblioteki, w drugim, że wykonanie uchwały powierza się burmistrzowi, a w trzecim, że w życie wchodzi z dniem 1 stycznia. Jeżeli uchwała zostanie przyjęta, biblioteka zostanie przeniesiona do budynku kina. Jeżeli ktokolwiek choć raz był w obecnej bibliotece i widział, ile mieści książek i ile zajmuje miejsca i jeżeli ktoś choć raz był w kinie, w pomieszczeniu, do którego biblioteka ma zostać przeniesiona, to na pewno wie, że jest to fizycznie nie do zrobienia. Tak bogaty księgozbiór, jakim może pochwalić się nasza biblioteka, nie zmieści się w pomieszczeniach kina. Są one dużo mniejsze i nie ma szans, by je tam upakować. Chyba, że powsadzane zostaną do kartonów i poukładane jeden na drugim, ale wtedy nie będzie to już biblioteka, tylko magazyn książek. O lokalizacji biblioteki decydować będą nasi radni, to oni podejmą decyzję, czy uchwała wejdzie w życie, czy nie. Czy szanowne Panie i Panowie radni zadali sobie trud, by obejrzeć miejsce, do którego wg uchwały ma zostać przeniesiona biblioteka? Czy zdajecie sobie sprawę, że w nowym miejscu biblioteka nie będzie mogła normalnie funkcjonować? Pomieszczenie jest na piętrze, bez okien, z wszystkich stron zamknięte, bez dostępu światła dziennego. Do takiego pomieszczenia chcecie zaprosić klientów biblioteki? Korzystanie z biblioteki to nie tylko wypożyczenie i oddanie książki, to także cała przygoda obcowania z nią, możliwość przejrzenia księgozbioru, wzięcia książki do ręki, przewertowania, obejrzenia, a nawet skorzystania na miejscu z możliwości jej przeczytania. Dopiero w taki sposób można wybrać to, co nas naprawdę zainteresuje. Obecna biblioteka wszystkie te możliwości udostępnia. Panuje w niej miła, czysta i jasna atmosfera, a pomieszczenie aż zachęca do sięgania po kolejne tomy. W technicznym pomieszczeniu kina takiej możliwości nie będzie. Po pierwsze, wszystkie książki się tam nie zmieszczą. Poczta pantoflowa niesie, że aby temu zaradzić, biblioteka zlikwiduje podwójne i potrójne tomy tych samych książek, by zaoszczędzić na miejscu. Będzie to jeden z rezultatów podjęcia uchwały. Zmniejszenie zasobów biblioteki. Czy szanowni Radni zainteresowali się tym, jak w tych warunkach biblioteka ma funkcjonować? Teraz książki są elegancko wyłożone na półkach, dostęp do nich jest łatwy i prosty. Po upakowaniu ich w nowym, zamkniętym pomieszczeniu takiego dostępu nie będzie. Czy książki będą poukładane jedna na drugiej? Czy będą w kartonach? Czy tak ma wyglądać biblioteka? Większość z nas pamięta, jak przed laty walczyliśmy o miejsce dla miejskiej biblioteki. Pamiętamy, jak mieściła się w malutkim pomieszczeniu w przybudówce Urzędu Miasta (z prawej strony) i doskonale pamiętamy, jak trudno było się w niej poruszać. Książki leżały jedna na drugiej, półki były przepełnione, przejścia wąskie, a książki, które nie mieściły się na półkach, leżały na podostawianych stolikach. Partyzantka pełna PRL-owych absurdów. Wyłuskanie z półki upatrzonej pozycji nierzadko wiązało się z wysypaniem się pozostałych książek na ziemię. Często aby dostać się do jednych, trzeba było najpierw poodsuwać inne. Pani bibliotekarka siedziała na końcu wciśnięta pomiędzy regały i pomagała jak mogła w opanowaniu rozgardiaszu. Tak kiedyś wyglądała nasza biblioteka. Wreszcie nadeszły lepsze czasy i udało się wyremontować opuszczony budynek po drugiej stronie Urzędu Miasta i tam urządzić bibliotekę z prawdziwego zdarzenia. Służy ona nam do dziś i naprawdę mamy się czym pochwalić. Przestronne pomieszczenia, łatwy dostęp do całego księgozbioru i nawet czytelnia. Wreszcie dorobiliśmy się biblioteki z prawdziwego zdarzenia. To nasza biblioteka, walczyliśmy o nią latami w czasach gdy musieliśmy się ściskać w ciasnej klitce. Czy nasi radni pamiętają tą starą klitkę? Nową bibliotekę my urządziliśmy, społeczeństwo gminy Zawadzkie i to nam ona służy. Jesteśmy dumni z faktu, że Urząd Miasta, Rada Miejska i Burmistrz Zawadzkiego pomogli w urządzeniu tej biblioteki. Od lat 90-tych ubiegłego wieku nam służy i teraz znów mamy się przenosić do klitki? Czy naprawdę Panie i Panowie Radni chcecie zlikwidować obecną bibliotekę? Czytamy w projekcie uchwały, którą macie przegłosować: „W celu dokonania centralizacji wszystkich działań realizowanych przez Bibliotekę i Kulturę w Zawadzkiem, jak również zwiększenia ergonomii pracy jednostki, ułatwienia organizacji jej pracy, skutecznego zarządzania jednostką oraz obniżenia kosztów utrzymania kilku budynków przez BiK, podjęcie przedmiotowej uchwały jest w pełni uzasadnione. Przede wszystkim jednak … ma na celu ułatwienie odbiorcom dostępu do wszystkich świadczonych przez BiK usług, skoncentrowanych w jednym budynku.”. Ja się pytam: jak przeniesienie biblioteki i upakowanie jej w ciasnym, mało dostępnym pomieszczeniu ułatwi do niej dostęp? Kto napisał uzasadnienie do projektu tej uchwały? Przecież to jest nieprawda. Dostęp zostanie utrudniony. Czy skoncentrowanie usług w jednym budynku poprawi jej funkcjonowanie? Nie. Nie w tym przypadku. W uzasadnieniu czytamy, że podjęcie uchwały jest zasadne w celu dokonania centralizacji działań BiK. I to ma być powód przeniesienia? Żeby scentralizować działania? Czy Panie i Panowie radni zastanowili się nad tym? Ktoś wymyślił sobie, żeby poprzestawiać meble z lewego kąta do prawego i twierdzi, że samo to jest wystarczającym uzasadnieniem. Przenoszenie biblioteki w zaproponowanym kształcie nie ma najmniejszego sensu. W niczym nie poprawi działalności BiKu, a tylko skomplikuje sytuację i funkcjonowanie biblioteki. Zmniejszą się może koszty utrzymania kilku budynków, bo zamiast kina i biblioteki pozostanie samo kino, ale obydwa budynki i tak utrzymywane są z budżetu gminy, więc koszta pozostaną. Kolejna sprawa. Po przeniesieniu biblioteki z obecnego budynku budynek ów pozostanie pusty. Co w nim się będzie wtedy mieściło? W uchwale ani w uzasadnieniu nic na ten temat nie ma. Czy Gmina chce go sprzedać? Czy chce go komuś wynająć? Urządzić w nim biura? A może wyburzyć w celu zmniejszenia kosztów utrzymania? Którykolwiek cel by nie wchodził w grę, nie uzasadnia wyprowadzenia biblioteki do innego, gorszego pomieszczenia. Chodzą słuchy pocztą pantoflową, że miałyby tam być urządzone nowe biura Urzędu Gminy. Czy zainteresowaliście się tym, kto, dlaczego i po co chce opróżnić budynek biblioteki? Czy jest to jeden z elementów wizji nowego burmistrza? Czy wiecie, jak ta wizja wygląda i po co ta uchwała? Na najbliższej sesji będzie przesądzać o losie biblioteki. I to na was spadnie odium odpowiedzialności za podjętą decyzję. To nie autor owej uchwały, to nie wnioskodawca, kimkolwiek by nie był, ale wy, radni będziecie odpowiedzialni za jej skutki. W uchwale beztrosko chcecie nakazać burmistrzowi jej wykonanie. Burmistrz wtedy z czystym sumieniem będzie mógł powiedzieć, że to nie jego inicjatywa, że to radni mu „kazali” przenieść bibliotekę, a on tylko uchwałę wykonał. Poczta pantoflowa donosi, że to właśnie burmistrz stoi za inicjatywą przeniesienia biblioteki. Nie udało się jak na razie ustalić, skąd ta inicjatywa się wzięła i co ma na celu. Celem tym na pewno nie jest „centralizacja zarządzania BiK”, jak napisano w projekcie uchwały, gdyż jest to jedynie urzędnicza nowomowa napisana bardzo mądrze brzmiącymi słowami, które wnoszą niewiele treści po to, by mało zorientowani mieszkańcy nie zorientowali się, że są robieni w bambuko, a samo to, że ktoś chce robić centralizację, nie jest żadnym uzasadnieniem, tylko chceniem. To nie żadna centralizacja, tylko opróżnienie budynku, który ma być przeznaczony na… i tu jest pytanie, które powinniśmy zadać wnioskodawcy projektu uchwały. Jeżeli powodem ewakuacji biblioteki jest przygotowanie nowych miejsc dla urzędników, to nie powinniście takiej uchwały podejmować. Biblioteka jest zbyt cennym dobrem, by poświęcać ją dla urzędniczej wygody. Biblioteka jest miejscem, które powinno być otwarte i dostępne dla ludności, wręcz świecić i tryskać zaproszeniem, by wejść do środka i obecny budynek te potrzeby spełnia. W kinie, na drugim piętrze, w ciemności i ciasnocie biblioteka skazana jest na porażkę. Tam nie będzie spełniała swojej roli, a za rok lub dwa okaże się, że zainteresowanie nią jest coraz mniejsze aż w końcu zapadnie decyzja o jej likwidacji. Jeżeli burmistrz chce w budynku biblioteki umieścić biura urzędników, to to także nie jest wystarczającym powodem, by zlikwidować w tym miejscu bibliotekę. Po pierwsze, należy zapytać, po co nowe biura, skoro do tej pory wystarczały obecne. Czy zwiększyły się zadania własne gminy? Czy zmieniła się ustawa narzucająca urzędom większe obowiązki? Jeżeli tak, to należy te miejsca przygotować, a nie wyrzucać biblioteki. Obok biblioteki stoi na wpół wykorzystany budynek OPS po byłym przedszkolu. I to tam można przygotować potrzebne miejsca pod urzędnicze stołki. I to w takiej właśnie kolejności. Najpierw należy przygotować nowe biura, a dopiero potem do nich przenosić. Budynek ten dla urzędników jest w zupełności wystarczający. Urzędnicy nie mają potrzeby otwierać się dla mieszkańców, oni pracują głównie sami ze sobą, ze swoimi komputerami, dokumentami, papierami. Nie muszą mieć biur na pierwszych planach, za przeszklonymi drzwiami z łatwym dostępem z ulicy. Zamknięte i powpychane na drugie piętro biura za stromymi schodami choć nie są wygodne, są po prostu miejscem pracy i o ile spełniają wymagania BHP i Kodeksu Pracy, w zupełności wystarczają jako miejsca pracy urzędników. Pomieszczenia przeznaczone dla mieszkańców to całkiem inna bajka. Powinny być łatwo dostępne i zachęcać do skorzystania. Czy zastanawialiście się dlaczego na przykład piekarnia woli sprzedawać bułki tuż przy wejściu do Netto, ale jeszcze ani jedna piekarnia nie sprzedawała ich na drugim piętrze OPS, za ciemnym korytarzem i na dodatek za stromymi schodami? A projekt uchwały do takiej właśnie „sprzedaży” zmusza bibliotekę. Skutkiem podjęcia tej uchwały i przeniesienia biblioteki do kina będzie jej stopniowa degradacja z perspektywą jej całkowitej likwidacji w przyszłości. Szanowni Radni, czy zastanowiliście się nad tym? Otrzymaliście projekt uchwały i to od Was zależy, co się z nim stanie. Czy zostanie przyjęty, czy nie? Czy naprawdę chcecie wyeksmitować bibliotekę do zakamarków kina? Niedawno szliście do wyborów obiecując nam, mieszkańcom, lepszą przyszłość, lepsze zarządzanie. Zabiegaliście o nasze głosy i wielu mieszkańców Wam uwierzyło. Dało Wam szansę, by pokazać, jak faktycznie chcecie naszą miejscowość poprawić. O likwidacji czy przeniesieniu biblioteki w waszych ulotkach wyborczych nic nie było. Nie mówiliście o „centralizacji usług BiK”. Skąd teraz ta zmiana? A może projekt tej uchwały to w ogóle nie wasza bajka? Może też uważacie tak jak ja i sporo innych mieszkańców, że przenosiny biblioteki to zły pomysł. Zbyt długo ją budowaliśmy, żeby teraz, gdy jest już gotowa, ot tak z niej zrezygnować. Może też czujecie przez skórę, że ktoś wam podrzucił gorący kartofel, a w rzeczy samej nie jesteście do niego przekonani? Sprawdźcie, kto Wam wrzucił ten projekt i jakie faktycznie ma zamiary. Podejrzewam, że głównym inicjatorem tej uchwały jest burmistrz, który chce wprowadzić w gminie swoje porządki. Sam nawet mówił, że musi dużo zmienić, ale gdziekolwiek idzie, napotyka opór materii. I jest to zrozumiałe, ponieważ nie można narzucać swoich koncepcji bez zgody mieszkańców i bez ich poparcia. A jak na razie burmistrz nie rozmawia z zainteresowanymi stronami przedstawiając im swoje zamierzenia, które w jego wizji nie podlegają negocjacji (przynajmniej w tej materii). Nie dziwota, że napotyka na opór. Organizacje, których dotykają zamierzenia burmistrza, dowiadują się o nich pocztą pantoflową. Niejednokrotnie owiane są niedopowiedzeniami, niejasnościami, które stawiają wszystkie strony w stanie upiornej niepewności. A nie tak to powinno wyglądać. Burmistrz powinien przyjść i powiedzieć, słuchajcie, mam plan taki i taki, jego celem jest osiągnięcie tego i tego (ale na miłość boską, nie „centralizacja”) i można by to osiągnąć tak i tak. Co o tym myślicie? Może macie inny pomysł? Tak samo powinni postępować radni. Jeśli dostajecie uchwałę o likwidacji biblioteki (bo do tego się ona w sumie sprowadza), to powinniście uderzyć pięścią w stół i powiedzieć: hola, nie tak szybko, trzeba się najpierw spytać mieszkańców, wyborców. To przecież mieszkańcy was wybrali na radnych, to nas reprezentujecie, to my będziemy Was rozliczać z podjętych decyzji. Jeśli biblioteka padnie, to odpowiedzialność spadnie na Was, a nie na burmistrza ani na nikogo innego. A Wy będziecie musieli spojrzeć na ulicy w oczy swoich wyborców i co im powiecie? I nie ma tu znaczenia, że do wyborów startowaliście z takiego czy innego komitetu. Komitety istnieją tylko dlatego, że wymaga tego obowiązująca ordynacja wyborcza i nie można się zgłosić na radnego nie zgłaszając komitetu. To, że radni gromadzą się wokół wspólnych celów i poglądów, jest całkiem naturalne i pożądane, bo razem zazwyczaj można więcej, jednak komitet nie oznacza z automatu obowiązku wykonywania jego poleceń – każdy radny jest niezależny i nikt nie może mu narzucić takiego czy innego głosowania. Każdy radny ma prawo głosować zgodnie ze swym własnym przekonaniem i nikt nie może mu zabraniać lub nakazywać głosować w określony sposób. To nie jest Sejm, tu nie ma dyscypliny partyjnej, tu jest samorząd, tu są konkretne osoby, konkretni radni, którzy ustanawiają prawo obowiązujące w naszej gminie. Nikt nie jest władny zmusić was do głosowania według nie swojej woli. Nikt. Ani ja, ani jakikolwiek inny mieszkaniec gminy, ani burmistrz. Nie ma znaczenia, czy jesteś wybrany z ramienia komitetu A, czy komitetu B, w czasie głosowania jesteś radnym reprezentującym mieszkańców gminy. Burmistrz nie ma nad Tobą żadnej władzy. To w końcu Ty ustalasz wynagrodzenie burmistrza, a nie on Tobie. Burmistrz to całkiem inna bajka. Jego też wybrali mieszkańcy i też oni będą go rozliczać z jego działań. Ty natomiast jesteś radnym i przypomnij sobie, co mówiłeś, gdy nim jeszcze nie byłeś: że radni powinni rozmawiać z mieszkańcami, pytać się o ich preferencje, oczekiwania, wysłuchiwać ich problemów i generalnie odpowiadać na nie w działalności radnego przez odpowiednie wpływanie na działanie samorządu, by te oczekiwania spełniać. Teraz tego samego mieszkańcy oczekują od Ciebie – w sprawie biblioteki: nie wyrzucajcie biblioteki z obecnego budynku. Dołóż starań, by się dowiedzieć, co stoi za tym pomysłem, skąd się wziął, a na pewno okaże się, że to samo można rozwiązać inaczej, bez likwidacji biblioteki. To Wy, radni jesteście od tego, aby patrzeć władzy wykonawczej na ręce i w razie potrzeby temperować jej zamierzenia. Dziś nadchodzi taki moment. Świeżo upieczony Burmistrz chce utrudnić życie bibliotece, chce to zrobić w białych rękawiczkach, nie likwidując jej, ale ograniczając jej możliwość działania, co w przyszłości może doprowadzić do jej całkowitej likwidacji. Mało tego, miast osobiście podjąć decyzję, pojawia się projekt uchwały, którą macie przegłosować i według której to nie burmistrz, ale radni zostaną postawieni w roli inicjatorów przeniesienia biblioteki. I żeby tego mało było, to jeszcze że Wy „nakażecie” burmistrzowi jej przeniesienie. Czy wiecie, co będzie potem? Potem będzie, że to przecież radni chcieli przenieść bibliotekę, a burmistrz tylko waszą decyzję wykonał. Zastanówcie się głęboko, zanim podniesiecie rękę przy poniedziałkowym głosowaniu. Chciałbym, abyście oprócz biblioteki spojrzeli na nieco szerszy aspekt efektów wspomnianej uchwały. Oprócz biblioteki rykosztem oberwie kilka innych organizacji działających w Gminie. Pierwszą z nich jest PTTK – organizacja, która wspiera i rozwija turystykę w gminie jak żadna inna. Może pochwalić się 60-letnią działalnością, prawie tak samo długą, jak miasto Zawadzkie. Od początku kultywowała lokalne tradycje, organizowała dla mieszkańców imprezy turystyczno-krajoznawczo-kulturalne. Od początków działalności kultywowała zamiłowanie do lokalnej historii, to dzięki niej powstał ośrodek Regolowiec, wydobyty z odmętów zapomnienia jeden z najbardziej rozpoznawalnych atrybutów Zawadzkiego dzisiaj. Rajdy rowerowe, piesze, konkursy i imprezy dla dzieci, młodzieży, dorosłych i emerytów. Tylko w 2024 roku z oferty PTTK skorzystało kilka tysięcy mieszkańców. Nasz Oddział PTTK jest ewenementem w sali kraju, mamy najlepszego i najdłużej urzędującego prezesa. Oddział PTTK jest także jedynym i niestety ostatnim akcentem wspomnieniem po nieistniejącej już Hucie Andrzej. Powstał właśnie w Hucie, w 1965 roku i przyjął nazwę „OZ/PTTK Huta Andrzej w Zawadzkie” – z premedytacją zapisując w swojej nazwie Huta Andrzej. W PTTK Zawadzkie zgromadziło się grono zapaleńców, którzy z pasją krzewią lokalną tradycję, historię, zamiłowanie do kultury i przyrody, pokazują piękno naszego Heimatu i robią to wszystko za darmo (w odróżnieniu od Urzędu Miasta), w zamian jedynie oczekując godnego miejsca na prowadzenie swojej działalności. Nie będę się tu dłużej rozpisywał o działalności PTTK, zainteresowani więcej mogą poczytać na stronie www.pttk.zawadzkie.eu. Ważne jest to, że w przypadku przeniesienia biblioteki do kina, PTTK będzie się musiał z niego wyprowadzić. Dokąd? Tego projekt uchwały już nie przewiduje. Pomija sprawę milczeniem. Poczta pantoflowa donosi, że ma się wynieść do budynku OPS, gdzie odcięty od ludzi, dla których przygotowuje ofertę, ma się dzielić pomieszczeniem z Mniejszością Niemiecką. Mniejszość Niemiecka to kolejna organizacja, która na tym zamieszaniu oberwie. Skomasować z PTTK-iem, może jeszcze da się tam kogoś upchać i niech tam działają. Schowani przed społeczeństwem, odcięci od emerytów, starszych, niepełnosprawnych. Formalnie: likwidacji nie będzie, ale w rzeczywistości jest to skazanie PTTK na powolne i naturalne wymarcie. Skutki przyjęcia przez radnych projektu będą miały więc dalekosiężne skutki. Czy Panie i Panowie Radni jesteście tych wszystkich skutków świadomi? A wszystko w imię czego? W imię wyczyszczenia biblioteki, którą my jako społeczeństwo Gminy kiedyś sobie wyremontowało i urządziło? Czy tego chcemy? Naprawdę? Obok stoi prawie pusty budynek Domu Kultury. W nim zmieściłoby się wiele organizacji działających w naszej gminie, poczynając od PTTK-u, dalej przez bibliotekę, kółka zainteresowań, muzyczne, fotograficzne, sportowe, emerytów, przyjaciół lasu, nawet w przypływie dobrej woli znalazłoby się kilka pomieszczeń dla urzędników, tylko trzeba ten budynek przywrócić do użytkowania i to od tego trzeba zacząć. Najpierw trzeba przygotować pomieszczenia, a dopiero potem zabierać się za roszady. Szanowni Radni, zastanówcie się nad poniedziałkowym głosowaniem i choć nikt nie może Wam nakazać jak głosować, to każdy może Was przekonywać – i niniejszym chcę to zrobić: zagłosujcie za odrzuceniem tej uchwały. W zamian przedstawcie drugą: 1) Z dniem 1 I 2026 przywracamy do użytku Dom Kultury. 2) Do tego czasu należy przystosować budynek, aby można było z niego skorzystać. 3) Wykonanie uchwały powierza się Burmistrzowi Zawadzkiego. To Rada ustala prawo w gminie. Burmistrz je wykonuje.Data dodania komentarza: 24.11.2024, 19:49Źródło komentarza: Z pasji i miłości do szycia. Wyjątkowa grupa zawiązała się w Zawadzkiem S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: No i jeszcze wisienka na torcie: "Dokonano usunięcia oznakowania pionowego i poziomego." - Czy ktoś tu jest ślepy? Zlikwidowano zebrę? Kto to podpisał? Napiszcie, kto był taki bystry, bo to także przez niego zginął człowiek.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:48Źródło komentarza: Śmiertelny wypadek w Strzelcach Opolskich. Rozpętała się dyskusja o bezpieczeństwie S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: Pierwsza sprawa (i w zasadzie jedyna!) - do Zarządcy tej drogi. Jeśli w tym miejscu przejścia nie ma, to je zlikwidujcie. Na zdjęciu wyraźnie widać, że w miejscu tym znajduje się zebra i nie ma znaczenia, że starostwo je zlikwidowało. Dla kierowców i pieszych ważne są znaki (pionowe i poziome), a nie to, co urzędy mają zapisane w papierach. Każdy pieszy dochodząc do tego miejsca ma prawo być przekonany, że przejście dla pieszych w tym miejscu istnieje. Zebra na drodze = dla pieszego równa się przejście dla pieszych. Jeżeli pasy są wymalowane (a są), a nie ma znaków pionowych dla kierowców o przejściu dla pieszych, to jest to wina starostwa, które źle oznakowało drogę. W tym konkretnym przypadku starostwo, a co za tym idzie pracownik starostwa odpowiedzialny za odpowiednie oznakowanie dróg powiatowych (pewnie kierownik odpowiedniej komórki o konkretnym nazwisku) jest współwinne tego wypadku i uważam, że sprawa ta powinna zostać nagłośniona, gdyż nie jest to pierwszy przypadek, że drogi oznacza się niezgodnie z przepisami i niezgodnie ze sztuką, jednak urzędnicy nie ponoszą za źle wykonaną pracę odpowiedzialności. W tym przypadku będzie pewnie tak samo, a to jest przyzwoleniem na dalsze partaczenie roboty przez ludzi, którzy zdają się nie znać na swojej robocie. Podobnie jest w Zawadzkiem na ul. Powstańców (droga gminna), gdzie przed remontem ul. Opolskiej była strefa 40km/h, jednak po remoncie z nieznanych mi powodów zamiast przywrócić wcześniejsze oznakowanie ustawiono nowe ze zwykłym znakiem ograniczenia prędkości (bez strefy) do 40km/h, w rezultacie czego strefa 40 jest teraz dziurawa: wjeżdżając od Biedronki do strefy wjeżdżamy, a od strony Powstańców - nie. Wygląda to po prostu na samowolkę urzędnika na gminie (kto tam odpowiada za drogi gminne?), który pozmieniał oznakowanie wg własnego widzimisię i doprowadził do sytuacji, w której jedne znaki przeczą drugim i na dobrą sprawę nie wiadomo, gdzie teraz obowiązuje jakie ograniczenie. Nowa Rada Miejska i nowy Burmistrz zdają się problemu nie dostrzegać, ale nie powinno być tak, że urzędnik odpowiedzialny za oznakowanie dróg bezkarnie zmienia oznakowanie doprowadzając do jego niespójności. Tutaj chodzi tylko o prędkość 50 czy 40km/h, ale w Strzelcach poszło o życie człowieka. Może więc pora zadać pytanie ludziom zarządzającym naszymi drogami, i może redakcja SO to zrobi - co wam strzeliło do łba, żeby zlikwidować znak "przejście dla pieszych", a pozostawić wymalowaną zebrę?Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:44Źródło komentarza: Śmiertelny wypadek w Strzelcach Opolskich. Rozpętała się dyskusja o bezpieczeństwie J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Ten budynek do remontu.To przecież stęchlizna,smród i grzyb.Nadaje się tylko do zburzenia i na to miejsce zrobić skrawek zieleni z dużym rowerem jako symbol przesiadkowe,bo z pociągu na autobus nikt się tam nie będzie przesiadałData dodania komentarza: 17.11.2024, 13:49Źródło komentarza: Przy nowych peronach straszy rudera. Remontu na razie nie będzie
Reklama