Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 25 listopada 2024 09:34
Reklama GZMK Czad

Profesor Stanisław Nicieja: Chronię kresowe miasta przed zapomnieniem

Niedawno ukazał się XVIII tom "Kresowej Atlantydy" autorstwa profesora Stanisława S. Niciei. Z historykiem, biografistą, byłym rektorem Uniwersytetu Opolskiego, autorem cyklu książek „Kresowa Atlantyda. Historia i mitologia miast kresowych”, rozmawia Krzysztof Ogiolda.
Profesor Stanisław Nicieja: Chronię kresowe miasta przed zapomnieniem
Profesor Stanisław Sławomir Nicieja od 10 lat pracuje nad „Kresową Atlantydą”. Właśnie ukazał się 18. tom

Krzysztof Ogiolda: Mam w ręku jeszcze ciepły XVIII tom „Kresowej Atlantydy”. Przypominam sobie rozmowę w panem rektorem, kiedy ten cykl się zaczynał. Mówił pan wtedy, że planuje całość na 40 woluminów. Słowem, zbliżamy się do połowy.

Prof. Stanisław S. Nicieja: Nie pamiętam, że tak powiedziałem. Na początku raczej nie sądziłem, że to aż tak się rozrośnie. Mija 10 lat pisania „Kresowej Atlantydy”, czyli roboty wykonywanej w rytmie japońskiego pracoholika. Co pół roku ukazuje się jeden tom. Trzymam to tempo, choć przychodzi mi to coraz trudniej. Dbam, by te książki nie tylko popularyzowały polskie miasta na Kresach, ale by miały także wartość naukową. Obficie nasycam tekst przypisami, źródłami. Na podstawie każdej z nich można by obronić doktorat. Idea się nie zmieniła: Pokazać 200 miast, które w wyniku ostatniej wojny przestały być miastami polskimi, a stały się miastami ukraińskimi, białoruskimi, litewskimi. Dotąd opisałem ich 95. Czy potrafię biologicznie dotrwać do końca? Zaczynam poważnie w to wątpić.

Tom osiemnasty - najobszerniejszy z dotychczasowych - liczy ponad 350 stron tekstu i zawiera 500 ilustracji. Opisuje siedem miast: Włodzimierz Wołyński, Sarny, Uściług, Mizocz, Zdołbunów, Ostróg i Berdyczów. Myślę, że wielu Czytelników przynajmniej część tych nazw słyszy pierwszy raz w życiu.

- Wybrałem celowo także małe miejscowości, o których mało kto słyszał. Chyba najbardziej znany jest Berdyczów, miasto z legendarnym, trzecim co do ważności sanktuarium Matki Bożej w granicach Rzeczypospolitej. Pierwsze to Jasna Góra, drugie Ostra Brama w Wilnie. Dla Rusi takim miejscem był właśnie Berdyczów. Na publikowanej w książce fotografii zrobionej z drona widać, jak potężny jest to kompleks sakralny. W Berdyczowie wzięli ślub słynny francuski pisarz Honore de Balzac i Ewelina Hańska. Przed laty powstał o nich serial „Wielka miłość Balzaka”. W Berdyczowie - kupieckim mieście - można było sprzedać nie tylko krowy i woły, ale i brylanty. Na słynnej ulicy Białopolskiej były znakomite domy towarowe jakości londyńskiego Harrodsa. Właścicielem tych magazynów towarowych był m.in. Maksymilian Szafnagel.

To miasto kojarzy się także ze zwrotem „Pisz do mnie na Berdyczów”.

- Opolski erudyta, doktor Adam Wierciński, napisał znakomity esej o tym, jak zmieniało się znaczenie tego zwrotu. Kiedy użył go w „Beniowskim” Słowacki, wiedział - zdaniem profesora Bralczyka - iż nie dość, że do Berdyczowa daleko, to poczta działa tam tak źle, że zaproszenie do pisania na Berdyczów nabierało znaczenia ironicznego, było próbą spławienia ewentualnego nadawcy listu. W „Leksykonie polskich powiedzeń historycznych” jest też inne znaczenie. W XVIII wieku był to dla wędrownych kupców jedyny pewny adres. Berdyczów miał bowiem przywilej organizowania aż 10 razy w roku wielkich jarmarków. Kupiec wcześniej czy później musiał tam być i pismo odebrać. A wspomniany dr Wierciński ustalił, iż podobne powiedzonko funkcjonowało w kulturze niemieckiej i brzmiało: „Schreib nach Patschkau” (Pisz na Paczków). W czasach niemieckiego cesarstwa Paczków leżał na jego wschodnich rubieżach, w Hinterlandzie, czyli na końcu świata.

W Berdyczowie urodził się Józef Conrad Korzeniowski...

- Niezwykły pisarz, który uważał, że istnieje absolutna i bezwzględna konieczność przestrzegania zasad, takich jak wierność, sprawiedliwość, obowiązkowość, godność i męstwo. Najważniejsze utwory Josepha Conrada („Lord Jim”, „Nostromo”, „Tajny agent”, „Smuga cienia”) w pierwszym dwudziestoleciu XX wieku przetłumaczono na kilkadziesiąt języków. Na podstawie jego powieści lub utworów inspirowanych jego twórczością w latach 1915-2006 powstało 77 filmów, m.in. tak głośnych, jak „Czas apokalipsy” Coppoli inspirowany „Jądrem ciemności” czy „Smuga cienia” Wajdy. Ale jednocześnie był Conrad atakowany. Eliza Orzeszkowa nazwała go zaprzańcem, który dla pieniędzy porzucił język polski, uprawiając pisarstwo po angielsku. A przecież właśnie dzięki temu pisarz ten żyje w pamięci i jest obecny wśród najważniejszych autorów anglosaskich.

To jedna z charakterystycznych cech „Kresowej Atlantydy”, że utrwala ciekawych ludzi i niezwykłe a zapomniane zdarzenia, jak wielki pożar cyrku w Berdyczowie.

- Spłonęło w tym pożarze 400 osób. Kiedy nie było telewizji, cyrk był jedną z głównych atrakcji dla mas. W prymitywnym drewnianym budynku - zbudowanym jednak specjalnie dla tego typu imprez - doszło 13 stycznia 1883 roku do zaprószenia ognia. Był mroźny dzień z temperaturą minus 15 stopni. Z powodu chłodu z trojga drzwi działały tylko jedne, do których prowadził wąski korytarz. Pozostałe zamknięto i obłożono belami siana. Na tyłach cyrku niezbyt rozgarnięty stajenny rzucił niedopałek papierosa na podłogę zasłaną słomą. Gdy wspomagany przez wiatr ogień zaczął już trawić drewniane obicia ścian, publiczność bawiła się podczas występów klaunów. Jeden z nich ze łzami w oczach zaczął krzyczeć, że cyrk się pali i trzeba uciekać. Odpowiedział mu huraganowy śmiech. Sądzono, że to element programu. Dopiero kiedy po wysmarowanych naftą linach ogień przeniósł się na sufit, 600 osób rzuciło się do jedynego wyjścia, tratując się po drodze. Strażacy, chcąc skrócić sobie drogę, zamiast przez most, pojechali przez zamarzniętą rzekę Hniłopiat. Lód nie wytrzymał ciężaru... Budynek cyrku wraz z widownią zamienił się w stos pogrzebowy. Wśród ponad 400 ofiar było m.in. 80 żołnierzy berdyczowskiego pułku, którzy dostali bilety w nagrodę za dobrą służbę. Tragedię tę namalował Andriolli, słynny rysownik, m.in. ilustrator „Pana Tadeusza”.

Ostróg był własnością słynnego magnackiego rodu Ostrogskich?

- Ostrogscy byli Rusinami z pochodzenia i wyznawcami prawosławia. Stworzyli na rozległych ziemiach wołyńskich własne państewko, które w szczycie rozkwitu liczyło 24 miasta i setki wiosek. Ostróg uważany był za filar prawosławia w Rzeczypospolitej. Właśnie tam Konstanty Wasyl Ostrogski stworzył i finansował słynną Akademię Ostrogską, pierwszą uczelnię uniwersytecką na ziemiach ruskich, gdzie kształciły się prawosławne elity. Przy akademii jej fundator utworzył drukarnię, czym zasłużył sobie na miano słowiańskiego Gutenberga. W 1581 roku wydał słynną Biblię Ostrogską, pierwsze Pismo Święte w języku starocerkiewnym.

Nie tylko miłośnicy romansów z zainteresowaniem będą czytać o tyleż pięknej co tragicznej Halszce Ostrogskiej, postaci z biografią w sam raz na film w Hollywood.

- Elżbieta Ostrogska była prawdopodobnie najtragiczniejszą postacią kobiecą w dziejach Rzeczypospolitej Obojga Narodów (żyła w latach 1539-1582 - przyp. red.). Walczyli o jej rękę i zabijali się (zupełnie dosłownie) synowie najbogatszych rodów. Była tyleż piękna co bogata. Majątek jej dziadka, wspomnianego Konstantego Ostrogskiego, równał się dwuletniemu budżetowi Rzeczypospolitej.

Kim byli konkurenci do jej ręki?

- Pierwszym był Dymitr Sanguszko wsławiony obroną Żytomierza przed Tatarami. Ponieważ matka nie zgodziła się na małżeństwo, najechał Ostróg i zmusił Halszkę do małżeństwa. Matka poskarżyła się królowi, a Sanguszko z uprowadzoną żoną uciekł do Czech. Jego kryjówka została szybko odkryta. Został okrutnie zamordowany, a jego ciało po śmierci zbezczeszczono. Kiedy Elżbieta wróciła do matki, król postanowił ją wydać za swego doradcę, Łukasza Górkę. Matka nie tylko znów się nie zgodziła, ale oddała jej rękę jeszcze innemu kandydatowi, księciu Semionowi Słuckiemu. Wojska królewskie odebrały mu kobietę siłą, a Łukasz Górka z zemsty kazał ją zamknąć w wieży swego zamku. Więziona kilkanaście lat postradała zmysły. Bogactwo, które miało ją uszczęśliwić, przyniosło nieszczęście. Weszła natomiast do literatury i kultury. Jej dzieje utrwalił m.in. Józef Ignacy Kraszewski w powieści „Halszka z Ostroga”.

Pan profesor przywołuje także żyjącego znacznie bliżej naszych czasów kapucyna, ojca Remigiusza Kranca. Postać zupełnie nieznaną.

- Zapomnianą całkowicie niesłusznie. Kiedy 16 stycznia 1944 sotnia UPA weszła do Ostroga, paląc miasto i mordując mieszkańców, ks. Kranc wezwał Polaków, by się skupili przy zabudowaniach klasztoru i stworzyli obóz warowny. Przybyło sześć tysięcy mężczyzn z kobietami i dziećmi. I przez trzy tygodnie opierali się atakującym banderowcom. Ks. Kranca porównywano do legendarnego obrońcy Jasnej Góry, o. Kordeckiego. Zresztą nad klasztorem w Ostrogu powiewał sztandar z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej.

Razem z tym sztandarem do XVIII tomu „Atlantydy” wszedł generał Karol Świerczewski.

- Po wkroczeniu do Ostroga Armii Czerwonej obrońcy złożyli broń, a ponad 900 młodych mężczyzn wstąpiło do Armii Berlinga. Ks. Kranc polecił przekazać na ręce generała wspomniany już sztandar z Matką Boską. Stało się to w Ośrodku Formowania Armii Polskiej w ZSRR w Sumach. Według zapisu w kronice, Świerczewski ukląkł, ucałował róg sztandaru i unosząc drzewce powiedział: „Sztandar ten prowadzić będzie do Polski i do zwycięstwa nad faszyzmem”.

Tego bym się po generale „Walterze” nie spodziewał...

- Ze Świerczewskiego zrobiono pijaka, nieuka, prymitywa i agenta. A ja chcę o nim pisać normalnie. Za symbol wojny w Hiszpanii uważał go sam Hemingway. Uczestniczył w operacji łużyckiej, walcząc przeciw Niemcom. Uważam za paranoję, że dziś pomniki Świerczewskiego stoją tylko za Łabą. Tam ich nikt nie rusza. W Polsce wyrzucono wszystko. Pokazuję absurdalne rozbijanie mającego osiem metrów wysokości pomnika Świerczewskiego pod Baligrodem. Jego niszczenie trwało 4 dni. Prowadzona w Polsce walka z pomnikami jest nieracjonalna. Na łące mojego taty stał pomnik upamiętniający zwycięstwo wojsk pruskich nad austriackimi. Został wysadzony w powietrze. Po co? Ta wojna była z polskiego punktu widzenia neutralna. W swoich książkach kieruję się zupełnie inną filozofią. Opisuję i utrwalam ciekawych ludzi, którzy coś dobrego zrobili, i nie dzielę ich na czarnych i czerwonych ani według kryteriów narodowościowych. Jest miejsce dla księdza, dla generała, dla przemysłowca, ale też dla notariusza czy nauczyciela, który wykształcił znakomitych uczniów, oraz dla pszczelarza i rolnika, jeśli tylko jego historia jest ciekawa. Chcę być polemiczny. Także wtedy, gdy staję w obronie Świerczewskiego. Historyk nie może być zależny od grupy politycznej, która doszła do władzy. Musi być jak Stańczyk, który potrafi powiedzieć, że król jest nagi.

Profesor Marian Gerlich napisał w „Śląsku”: Prof. Stanisław Nicieja jest przyjacielem prawdy, nazywając pana także historykiem o duszy artysty.

- Mam ten komfort, że naprawdę jestem niezależny. Uważam, że nie jest niezależna Monika Olejnik, bo nie może sobie pozwolić na to, by mówić inaczej niż myśli szef telewizji, w której pracuje. Nie są niezależni pan Rachoń w Telewizji Polskiej ani pani Ogórek. Niechby spróbowali powiedzieć coś inaczej niż życzy sobie Jacek Kurski. A ja mogę - i to jest osiągnięcie Polski po 1989 roku - pisać tak, jak uważam. Jestem zależny wyłącznie od moich Czytelników i od tego, czy zechcą moje książki kupić.

Rozumiem, że na brak czytelniczego zainteresowania się pan profesor nie skarży?

- Książkę dziś wydać łatwo. Ale wobec zalewu książek na rynku, bardzo trudno ją sprzedać. Ktoś musi nie tylko ją odnaleźć i wziąć do ręki, ale jeszcze pójść z nią do kasy. Po podwyżkach cen papieru i tektury książka jest droga. Ale fenomenem tej serii jest, że ludzie ją kupują. Nie ma tygodnia, by ktoś nie nabył kompletu - wszystkich osiemnastu tomów. Każdego dnia - sprzedajemy „Atlantydę” przez internet - wpisuję dedykację do co najmniej kilku książek. Wielu Kresowian traktuje „Atlantydę” jako domową Biblię, w której szukają śladów swojej przeszłości.

Kresowianie i ich potomkowie nie tylko chcą o Kresach czytać, ale się z zaufaniem dzielą swoimi historiami, zdjęciami, dokumentami itd.

- Taką osobą, która mi zaufała, jest urodzona w Zdołbunowie (tam produkowano znakomity cement portlandzki; nigdy dość przypominania, że na Kresach był - wbrew stereotypowi - przemysł) Teresa Tutinas, piosenkarka, wykonawczyni takich przebojów jak: „Na całych jeziorach ty”, „Gorzko mi”, „Jak ciebie zatrzymać” (od 1981 mieszka w Szwecji). Jej dziadek był w Zdołbunowie organistą, a potem wylądował w Nysie i tam też grał w kościele. Mama była krawcową i robiła kapelusze godne paryskich Pól Elizejskich. Obok jest miasteczko Mizocz, gdzie się urodził genialny poeta i piosenkarz Jonasz Kofta. Ojciec Kofty pracował w miejscowej cukrowni. Z miejscowości Sarny - gdzie były wielkie torfowiska i instytut torfowy - pochodzi Ryszard Poznakowski - członek zespołu „Trubadurzy”, kompozytor takich piosenek jak „Trzynastego”, „Znamy się tylko z widzenia”, „Mały książę”. Jego dziadek miał w Sarnach fabrykę manometrów do parowozów. Montowała je w swoich lokomotywach połowa Europy. Kiedy Sowieci tam weszli, kazał sobie kupić trumnę, położył się w niej i po trzech dniach umarł. Zresztą niedaleko Sarn są Jeziory, gdzie na wiadomość o agresji 17 września 1939 roku odebrał sobie życie Witkacy. I jeszcze jedna ciekawostka. Pod Sarnami generał Nikodem Sulik zbudował polską Linię Maginota składającą się z 220 bunkrów. Miała nas chronić przed Sowietami. Niestety, okazała się równie nieskuteczna co francuska. W jednym z bunkrów zginął Jan Bołbott, szkolny kolega noblisty, Czesława Miłosza. Kto o tym pamięta? Ta wielka i mała historia nie może zostać zapomniana. Dlatego wciąż piszę.

W pierwszą środę lipca - 6 VII o godz. 17.00 - prof. Stanisław Nicieja - w ramach „Spotkań kresowych” będzie do dyspozycji Czytelników w Strzelcach Opolskich, w Miejskiej i Gminnej Bibliotece Publicznej przy ul. Marka Prawego 21.

Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!


Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

PL 11.07.2022 10:17
Panu Nicieji ..życia by nie starczyło aby odwiedzić wszystkie miejscowości do którym zapraszają kresowiacy , zwłaszcza na ślązku gdzie liczba ludności mająca kresowe korzenie wielokrotnie przewyższa np . '' prześladowanych '' niemców mniejszościowych .
Jan 11.07.2022 09:08
Panie Nicieja nie zapomni Pan o zapomnianym Fosowskiem.
ReklamaHeimat
ReklamaMalex boczny
ReklamaMaxima - grudzień
ReklamaHelios
ReklamaOptyk Ptak 1197
ReklamaRe-gat
zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 5°C Miasto: Strzelce Opolskie

Ciśnienie: 1021 hPa
Wiatr: 21 km/h

Reklamadotacje rpo
Ostatnie komentarze
S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: Tutaj jest link do projektu uchwały - https://bip.zawadzkie.pl/download/attachment/24296/projekt-uchwaly-w-sprawie-przystapienia-gminy-zawadzkie-do-stowarzyszenia-opolska-regionalna-organizacja-turystyczna.pdfData dodania komentarza: 24.11.2024, 20:01Źródło komentarza: Z pasji i miłości do szycia. Wyjątkowa grupa zawiązała się w Zawadzkiem S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: Przepraszam czytelników, że wklejam tekst nie na temat artykułu w tym miejscu, ale nie ma gdzie tego wleić, a sprawa jest bardzo ważna. Pozdrawiam wszystkich miłośników szycia.Data dodania komentarza: 24.11.2024, 19:51Źródło komentarza: Z pasji i miłości do szycia. Wyjątkowa grupa zawiązała się w Zawadzkiem S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: W poniedziałek, 2 grudnia 2024 r. zaplanowane jest posiedzenie Rady Miejskiej w Zawadzkiem, na którym podjęta ma być jedna z najbardziej kontrowersyjnych uchwał bieżącej kadencji, a mianowicie uchwała o przeniesieniu Biblioteki z budynku obok Urzędu Miasta do kina. Projekt uchwały jest dostępny na BiP-ie, można go obejrzeć TUTAJ. Uchwała jest krótka, zawiera tylko trzy punkty. W pierwszym mówi, że z dniem 1 stycznia 2025 zmienia się lokalizację biblioteki, w drugim, że wykonanie uchwały powierza się burmistrzowi, a w trzecim, że w życie wchodzi z dniem 1 stycznia. Jeżeli uchwała zostanie przyjęta, biblioteka zostanie przeniesiona do budynku kina. Jeżeli ktokolwiek choć raz był w obecnej bibliotece i widział, ile mieści książek i ile zajmuje miejsca i jeżeli ktoś choć raz był w kinie, w pomieszczeniu, do którego biblioteka ma zostać przeniesiona, to na pewno wie, że jest to fizycznie nie do zrobienia. Tak bogaty księgozbiór, jakim może pochwalić się nasza biblioteka, nie zmieści się w pomieszczeniach kina. Są one dużo mniejsze i nie ma szans, by je tam upakować. Chyba, że powsadzane zostaną do kartonów i poukładane jeden na drugim, ale wtedy nie będzie to już biblioteka, tylko magazyn książek. O lokalizacji biblioteki decydować będą nasi radni, to oni podejmą decyzję, czy uchwała wejdzie w życie, czy nie. Czy szanowne Panie i Panowie radni zadali sobie trud, by obejrzeć miejsce, do którego wg uchwały ma zostać przeniesiona biblioteka? Czy zdajecie sobie sprawę, że w nowym miejscu biblioteka nie będzie mogła normalnie funkcjonować? Pomieszczenie jest na piętrze, bez okien, z wszystkich stron zamknięte, bez dostępu światła dziennego. Do takiego pomieszczenia chcecie zaprosić klientów biblioteki? Korzystanie z biblioteki to nie tylko wypożyczenie i oddanie książki, to także cała przygoda obcowania z nią, możliwość przejrzenia księgozbioru, wzięcia książki do ręki, przewertowania, obejrzenia, a nawet skorzystania na miejscu z możliwości jej przeczytania. Dopiero w taki sposób można wybrać to, co nas naprawdę zainteresuje. Obecna biblioteka wszystkie te możliwości udostępnia. Panuje w niej miła, czysta i jasna atmosfera, a pomieszczenie aż zachęca do sięgania po kolejne tomy. W technicznym pomieszczeniu kina takiej możliwości nie będzie. Po pierwsze, wszystkie książki się tam nie zmieszczą. Poczta pantoflowa niesie, że aby temu zaradzić, biblioteka zlikwiduje podwójne i potrójne tomy tych samych książek, by zaoszczędzić na miejscu. Będzie to jeden z rezultatów podjęcia uchwały. Zmniejszenie zasobów biblioteki. Czy szanowni Radni zainteresowali się tym, jak w tych warunkach biblioteka ma funkcjonować? Teraz książki są elegancko wyłożone na półkach, dostęp do nich jest łatwy i prosty. Po upakowaniu ich w nowym, zamkniętym pomieszczeniu takiego dostępu nie będzie. Czy książki będą poukładane jedna na drugiej? Czy będą w kartonach? Czy tak ma wyglądać biblioteka? Większość z nas pamięta, jak przed laty walczyliśmy o miejsce dla miejskiej biblioteki. Pamiętamy, jak mieściła się w malutkim pomieszczeniu w przybudówce Urzędu Miasta (z prawej strony) i doskonale pamiętamy, jak trudno było się w niej poruszać. Książki leżały jedna na drugiej, półki były przepełnione, przejścia wąskie, a książki, które nie mieściły się na półkach, leżały na podostawianych stolikach. Partyzantka pełna PRL-owych absurdów. Wyłuskanie z półki upatrzonej pozycji nierzadko wiązało się z wysypaniem się pozostałych książek na ziemię. Często aby dostać się do jednych, trzeba było najpierw poodsuwać inne. Pani bibliotekarka siedziała na końcu wciśnięta pomiędzy regały i pomagała jak mogła w opanowaniu rozgardiaszu. Tak kiedyś wyglądała nasza biblioteka. Wreszcie nadeszły lepsze czasy i udało się wyremontować opuszczony budynek po drugiej stronie Urzędu Miasta i tam urządzić bibliotekę z prawdziwego zdarzenia. Służy ona nam do dziś i naprawdę mamy się czym pochwalić. Przestronne pomieszczenia, łatwy dostęp do całego księgozbioru i nawet czytelnia. Wreszcie dorobiliśmy się biblioteki z prawdziwego zdarzenia. To nasza biblioteka, walczyliśmy o nią latami w czasach gdy musieliśmy się ściskać w ciasnej klitce. Czy nasi radni pamiętają tą starą klitkę? Nową bibliotekę my urządziliśmy, społeczeństwo gminy Zawadzkie i to nam ona służy. Jesteśmy dumni z faktu, że Urząd Miasta, Rada Miejska i Burmistrz Zawadzkiego pomogli w urządzeniu tej biblioteki. Od lat 90-tych ubiegłego wieku nam służy i teraz znów mamy się przenosić do klitki? Czy naprawdę Panie i Panowie Radni chcecie zlikwidować obecną bibliotekę? Czytamy w projekcie uchwały, którą macie przegłosować: „W celu dokonania centralizacji wszystkich działań realizowanych przez Bibliotekę i Kulturę w Zawadzkiem, jak również zwiększenia ergonomii pracy jednostki, ułatwienia organizacji jej pracy, skutecznego zarządzania jednostką oraz obniżenia kosztów utrzymania kilku budynków przez BiK, podjęcie przedmiotowej uchwały jest w pełni uzasadnione. Przede wszystkim jednak … ma na celu ułatwienie odbiorcom dostępu do wszystkich świadczonych przez BiK usług, skoncentrowanych w jednym budynku.”. Ja się pytam: jak przeniesienie biblioteki i upakowanie jej w ciasnym, mało dostępnym pomieszczeniu ułatwi do niej dostęp? Kto napisał uzasadnienie do projektu tej uchwały? Przecież to jest nieprawda. Dostęp zostanie utrudniony. Czy skoncentrowanie usług w jednym budynku poprawi jej funkcjonowanie? Nie. Nie w tym przypadku. W uzasadnieniu czytamy, że podjęcie uchwały jest zasadne w celu dokonania centralizacji działań BiK. I to ma być powód przeniesienia? Żeby scentralizować działania? Czy Panie i Panowie radni zastanowili się nad tym? Ktoś wymyślił sobie, żeby poprzestawiać meble z lewego kąta do prawego i twierdzi, że samo to jest wystarczającym uzasadnieniem. Przenoszenie biblioteki w zaproponowanym kształcie nie ma najmniejszego sensu. W niczym nie poprawi działalności BiKu, a tylko skomplikuje sytuację i funkcjonowanie biblioteki. Zmniejszą się może koszty utrzymania kilku budynków, bo zamiast kina i biblioteki pozostanie samo kino, ale obydwa budynki i tak utrzymywane są z budżetu gminy, więc koszta pozostaną. Kolejna sprawa. Po przeniesieniu biblioteki z obecnego budynku budynek ów pozostanie pusty. Co w nim się będzie wtedy mieściło? W uchwale ani w uzasadnieniu nic na ten temat nie ma. Czy Gmina chce go sprzedać? Czy chce go komuś wynająć? Urządzić w nim biura? A może wyburzyć w celu zmniejszenia kosztów utrzymania? Którykolwiek cel by nie wchodził w grę, nie uzasadnia wyprowadzenia biblioteki do innego, gorszego pomieszczenia. Chodzą słuchy pocztą pantoflową, że miałyby tam być urządzone nowe biura Urzędu Gminy. Czy zainteresowaliście się tym, kto, dlaczego i po co chce opróżnić budynek biblioteki? Czy jest to jeden z elementów wizji nowego burmistrza? Czy wiecie, jak ta wizja wygląda i po co ta uchwała? Na najbliższej sesji będzie przesądzać o losie biblioteki. I to na was spadnie odium odpowiedzialności za podjętą decyzję. To nie autor owej uchwały, to nie wnioskodawca, kimkolwiek by nie był, ale wy, radni będziecie odpowiedzialni za jej skutki. W uchwale beztrosko chcecie nakazać burmistrzowi jej wykonanie. Burmistrz wtedy z czystym sumieniem będzie mógł powiedzieć, że to nie jego inicjatywa, że to radni mu „kazali” przenieść bibliotekę, a on tylko uchwałę wykonał. Poczta pantoflowa donosi, że to właśnie burmistrz stoi za inicjatywą przeniesienia biblioteki. Nie udało się jak na razie ustalić, skąd ta inicjatywa się wzięła i co ma na celu. Celem tym na pewno nie jest „centralizacja zarządzania BiK”, jak napisano w projekcie uchwały, gdyż jest to jedynie urzędnicza nowomowa napisana bardzo mądrze brzmiącymi słowami, które wnoszą niewiele treści po to, by mało zorientowani mieszkańcy nie zorientowali się, że są robieni w bambuko, a samo to, że ktoś chce robić centralizację, nie jest żadnym uzasadnieniem, tylko chceniem. To nie żadna centralizacja, tylko opróżnienie budynku, który ma być przeznaczony na… i tu jest pytanie, które powinniśmy zadać wnioskodawcy projektu uchwały. Jeżeli powodem ewakuacji biblioteki jest przygotowanie nowych miejsc dla urzędników, to nie powinniście takiej uchwały podejmować. Biblioteka jest zbyt cennym dobrem, by poświęcać ją dla urzędniczej wygody. Biblioteka jest miejscem, które powinno być otwarte i dostępne dla ludności, wręcz świecić i tryskać zaproszeniem, by wejść do środka i obecny budynek te potrzeby spełnia. W kinie, na drugim piętrze, w ciemności i ciasnocie biblioteka skazana jest na porażkę. Tam nie będzie spełniała swojej roli, a za rok lub dwa okaże się, że zainteresowanie nią jest coraz mniejsze aż w końcu zapadnie decyzja o jej likwidacji. Jeżeli burmistrz chce w budynku biblioteki umieścić biura urzędników, to to także nie jest wystarczającym powodem, by zlikwidować w tym miejscu bibliotekę. Po pierwsze, należy zapytać, po co nowe biura, skoro do tej pory wystarczały obecne. Czy zwiększyły się zadania własne gminy? Czy zmieniła się ustawa narzucająca urzędom większe obowiązki? Jeżeli tak, to należy te miejsca przygotować, a nie wyrzucać biblioteki. Obok biblioteki stoi na wpół wykorzystany budynek OPS po byłym przedszkolu. I to tam można przygotować potrzebne miejsca pod urzędnicze stołki. I to w takiej właśnie kolejności. Najpierw należy przygotować nowe biura, a dopiero potem do nich przenosić. Budynek ten dla urzędników jest w zupełności wystarczający. Urzędnicy nie mają potrzeby otwierać się dla mieszkańców, oni pracują głównie sami ze sobą, ze swoimi komputerami, dokumentami, papierami. Nie muszą mieć biur na pierwszych planach, za przeszklonymi drzwiami z łatwym dostępem z ulicy. Zamknięte i powpychane na drugie piętro biura za stromymi schodami choć nie są wygodne, są po prostu miejscem pracy i o ile spełniają wymagania BHP i Kodeksu Pracy, w zupełności wystarczają jako miejsca pracy urzędników. Pomieszczenia przeznaczone dla mieszkańców to całkiem inna bajka. Powinny być łatwo dostępne i zachęcać do skorzystania. Czy zastanawialiście się dlaczego na przykład piekarnia woli sprzedawać bułki tuż przy wejściu do Netto, ale jeszcze ani jedna piekarnia nie sprzedawała ich na drugim piętrze OPS, za ciemnym korytarzem i na dodatek za stromymi schodami? A projekt uchwały do takiej właśnie „sprzedaży” zmusza bibliotekę. Skutkiem podjęcia tej uchwały i przeniesienia biblioteki do kina będzie jej stopniowa degradacja z perspektywą jej całkowitej likwidacji w przyszłości. Szanowni Radni, czy zastanowiliście się nad tym? Otrzymaliście projekt uchwały i to od Was zależy, co się z nim stanie. Czy zostanie przyjęty, czy nie? Czy naprawdę chcecie wyeksmitować bibliotekę do zakamarków kina? Niedawno szliście do wyborów obiecując nam, mieszkańcom, lepszą przyszłość, lepsze zarządzanie. Zabiegaliście o nasze głosy i wielu mieszkańców Wam uwierzyło. Dało Wam szansę, by pokazać, jak faktycznie chcecie naszą miejscowość poprawić. O likwidacji czy przeniesieniu biblioteki w waszych ulotkach wyborczych nic nie było. Nie mówiliście o „centralizacji usług BiK”. Skąd teraz ta zmiana? A może projekt tej uchwały to w ogóle nie wasza bajka? Może też uważacie tak jak ja i sporo innych mieszkańców, że przenosiny biblioteki to zły pomysł. Zbyt długo ją budowaliśmy, żeby teraz, gdy jest już gotowa, ot tak z niej zrezygnować. Może też czujecie przez skórę, że ktoś wam podrzucił gorący kartofel, a w rzeczy samej nie jesteście do niego przekonani? Sprawdźcie, kto Wam wrzucił ten projekt i jakie faktycznie ma zamiary. Podejrzewam, że głównym inicjatorem tej uchwały jest burmistrz, który chce wprowadzić w gminie swoje porządki. Sam nawet mówił, że musi dużo zmienić, ale gdziekolwiek idzie, napotyka opór materii. I jest to zrozumiałe, ponieważ nie można narzucać swoich koncepcji bez zgody mieszkańców i bez ich poparcia. A jak na razie burmistrz nie rozmawia z zainteresowanymi stronami przedstawiając im swoje zamierzenia, które w jego wizji nie podlegają negocjacji (przynajmniej w tej materii). Nie dziwota, że napotyka na opór. Organizacje, których dotykają zamierzenia burmistrza, dowiadują się o nich pocztą pantoflową. Niejednokrotnie owiane są niedopowiedzeniami, niejasnościami, które stawiają wszystkie strony w stanie upiornej niepewności. A nie tak to powinno wyglądać. Burmistrz powinien przyjść i powiedzieć, słuchajcie, mam plan taki i taki, jego celem jest osiągnięcie tego i tego (ale na miłość boską, nie „centralizacja”) i można by to osiągnąć tak i tak. Co o tym myślicie? Może macie inny pomysł? Tak samo powinni postępować radni. Jeśli dostajecie uchwałę o likwidacji biblioteki (bo do tego się ona w sumie sprowadza), to powinniście uderzyć pięścią w stół i powiedzieć: hola, nie tak szybko, trzeba się najpierw spytać mieszkańców, wyborców. To przecież mieszkańcy was wybrali na radnych, to nas reprezentujecie, to my będziemy Was rozliczać z podjętych decyzji. Jeśli biblioteka padnie, to odpowiedzialność spadnie na Was, a nie na burmistrza ani na nikogo innego. A Wy będziecie musieli spojrzeć na ulicy w oczy swoich wyborców i co im powiecie? I nie ma tu znaczenia, że do wyborów startowaliście z takiego czy innego komitetu. Komitety istnieją tylko dlatego, że wymaga tego obowiązująca ordynacja wyborcza i nie można się zgłosić na radnego nie zgłaszając komitetu. To, że radni gromadzą się wokół wspólnych celów i poglądów, jest całkiem naturalne i pożądane, bo razem zazwyczaj można więcej, jednak komitet nie oznacza z automatu obowiązku wykonywania jego poleceń – każdy radny jest niezależny i nikt nie może mu narzucić takiego czy innego głosowania. Każdy radny ma prawo głosować zgodnie ze swym własnym przekonaniem i nikt nie może mu zabraniać lub nakazywać głosować w określony sposób. To nie jest Sejm, tu nie ma dyscypliny partyjnej, tu jest samorząd, tu są konkretne osoby, konkretni radni, którzy ustanawiają prawo obowiązujące w naszej gminie. Nikt nie jest władny zmusić was do głosowania według nie swojej woli. Nikt. Ani ja, ani jakikolwiek inny mieszkaniec gminy, ani burmistrz. Nie ma znaczenia, czy jesteś wybrany z ramienia komitetu A, czy komitetu B, w czasie głosowania jesteś radnym reprezentującym mieszkańców gminy. Burmistrz nie ma nad Tobą żadnej władzy. To w końcu Ty ustalasz wynagrodzenie burmistrza, a nie on Tobie. Burmistrz to całkiem inna bajka. Jego też wybrali mieszkańcy i też oni będą go rozliczać z jego działań. Ty natomiast jesteś radnym i przypomnij sobie, co mówiłeś, gdy nim jeszcze nie byłeś: że radni powinni rozmawiać z mieszkańcami, pytać się o ich preferencje, oczekiwania, wysłuchiwać ich problemów i generalnie odpowiadać na nie w działalności radnego przez odpowiednie wpływanie na działanie samorządu, by te oczekiwania spełniać. Teraz tego samego mieszkańcy oczekują od Ciebie – w sprawie biblioteki: nie wyrzucajcie biblioteki z obecnego budynku. Dołóż starań, by się dowiedzieć, co stoi za tym pomysłem, skąd się wziął, a na pewno okaże się, że to samo można rozwiązać inaczej, bez likwidacji biblioteki. To Wy, radni jesteście od tego, aby patrzeć władzy wykonawczej na ręce i w razie potrzeby temperować jej zamierzenia. Dziś nadchodzi taki moment. Świeżo upieczony Burmistrz chce utrudnić życie bibliotece, chce to zrobić w białych rękawiczkach, nie likwidując jej, ale ograniczając jej możliwość działania, co w przyszłości może doprowadzić do jej całkowitej likwidacji. Mało tego, miast osobiście podjąć decyzję, pojawia się projekt uchwały, którą macie przegłosować i według której to nie burmistrz, ale radni zostaną postawieni w roli inicjatorów przeniesienia biblioteki. I żeby tego mało było, to jeszcze że Wy „nakażecie” burmistrzowi jej przeniesienie. Czy wiecie, co będzie potem? Potem będzie, że to przecież radni chcieli przenieść bibliotekę, a burmistrz tylko waszą decyzję wykonał. Zastanówcie się głęboko, zanim podniesiecie rękę przy poniedziałkowym głosowaniu. Chciałbym, abyście oprócz biblioteki spojrzeli na nieco szerszy aspekt efektów wspomnianej uchwały. Oprócz biblioteki rykosztem oberwie kilka innych organizacji działających w Gminie. Pierwszą z nich jest PTTK – organizacja, która wspiera i rozwija turystykę w gminie jak żadna inna. Może pochwalić się 60-letnią działalnością, prawie tak samo długą, jak miasto Zawadzkie. Od początku kultywowała lokalne tradycje, organizowała dla mieszkańców imprezy turystyczno-krajoznawczo-kulturalne. Od początków działalności kultywowała zamiłowanie do lokalnej historii, to dzięki niej powstał ośrodek Regolowiec, wydobyty z odmętów zapomnienia jeden z najbardziej rozpoznawalnych atrybutów Zawadzkiego dzisiaj. Rajdy rowerowe, piesze, konkursy i imprezy dla dzieci, młodzieży, dorosłych i emerytów. Tylko w 2024 roku z oferty PTTK skorzystało kilka tysięcy mieszkańców. Nasz Oddział PTTK jest ewenementem w sali kraju, mamy najlepszego i najdłużej urzędującego prezesa. Oddział PTTK jest także jedynym i niestety ostatnim akcentem wspomnieniem po nieistniejącej już Hucie Andrzej. Powstał właśnie w Hucie, w 1965 roku i przyjął nazwę „OZ/PTTK Huta Andrzej w Zawadzkie” – z premedytacją zapisując w swojej nazwie Huta Andrzej. W PTTK Zawadzkie zgromadziło się grono zapaleńców, którzy z pasją krzewią lokalną tradycję, historię, zamiłowanie do kultury i przyrody, pokazują piękno naszego Heimatu i robią to wszystko za darmo (w odróżnieniu od Urzędu Miasta), w zamian jedynie oczekując godnego miejsca na prowadzenie swojej działalności. Nie będę się tu dłużej rozpisywał o działalności PTTK, zainteresowani więcej mogą poczytać na stronie www.pttk.zawadzkie.eu. Ważne jest to, że w przypadku przeniesienia biblioteki do kina, PTTK będzie się musiał z niego wyprowadzić. Dokąd? Tego projekt uchwały już nie przewiduje. Pomija sprawę milczeniem. Poczta pantoflowa donosi, że ma się wynieść do budynku OPS, gdzie odcięty od ludzi, dla których przygotowuje ofertę, ma się dzielić pomieszczeniem z Mniejszością Niemiecką. Mniejszość Niemiecka to kolejna organizacja, która na tym zamieszaniu oberwie. Skomasować z PTTK-iem, może jeszcze da się tam kogoś upchać i niech tam działają. Schowani przed społeczeństwem, odcięci od emerytów, starszych, niepełnosprawnych. Formalnie: likwidacji nie będzie, ale w rzeczywistości jest to skazanie PTTK na powolne i naturalne wymarcie. Skutki przyjęcia przez radnych projektu będą miały więc dalekosiężne skutki. Czy Panie i Panowie Radni jesteście tych wszystkich skutków świadomi? A wszystko w imię czego? W imię wyczyszczenia biblioteki, którą my jako społeczeństwo Gminy kiedyś sobie wyremontowało i urządziło? Czy tego chcemy? Naprawdę? Obok stoi prawie pusty budynek Domu Kultury. W nim zmieściłoby się wiele organizacji działających w naszej gminie, poczynając od PTTK-u, dalej przez bibliotekę, kółka zainteresowań, muzyczne, fotograficzne, sportowe, emerytów, przyjaciół lasu, nawet w przypływie dobrej woli znalazłoby się kilka pomieszczeń dla urzędników, tylko trzeba ten budynek przywrócić do użytkowania i to od tego trzeba zacząć. Najpierw trzeba przygotować pomieszczenia, a dopiero potem zabierać się za roszady. Szanowni Radni, zastanówcie się nad poniedziałkowym głosowaniem i choć nikt nie może Wam nakazać jak głosować, to każdy może Was przekonywać – i niniejszym chcę to zrobić: zagłosujcie za odrzuceniem tej uchwały. W zamian przedstawcie drugą: 1) Z dniem 1 I 2026 przywracamy do użytku Dom Kultury. 2) Do tego czasu należy przystosować budynek, aby można było z niego skorzystać. 3) Wykonanie uchwały powierza się Burmistrzowi Zawadzkiego. To Rada ustala prawo w gminie. Burmistrz je wykonuje.Data dodania komentarza: 24.11.2024, 19:49Źródło komentarza: Z pasji i miłości do szycia. Wyjątkowa grupa zawiązała się w Zawadzkiem S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: No i jeszcze wisienka na torcie: "Dokonano usunięcia oznakowania pionowego i poziomego." - Czy ktoś tu jest ślepy? Zlikwidowano zebrę? Kto to podpisał? Napiszcie, kto był taki bystry, bo to także przez niego zginął człowiek.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:48Źródło komentarza: Śmiertelny wypadek w Strzelcach Opolskich. Rozpętała się dyskusja o bezpieczeństwie S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: Pierwsza sprawa (i w zasadzie jedyna!) - do Zarządcy tej drogi. Jeśli w tym miejscu przejścia nie ma, to je zlikwidujcie. Na zdjęciu wyraźnie widać, że w miejscu tym znajduje się zebra i nie ma znaczenia, że starostwo je zlikwidowało. Dla kierowców i pieszych ważne są znaki (pionowe i poziome), a nie to, co urzędy mają zapisane w papierach. Każdy pieszy dochodząc do tego miejsca ma prawo być przekonany, że przejście dla pieszych w tym miejscu istnieje. Zebra na drodze = dla pieszego równa się przejście dla pieszych. Jeżeli pasy są wymalowane (a są), a nie ma znaków pionowych dla kierowców o przejściu dla pieszych, to jest to wina starostwa, które źle oznakowało drogę. W tym konkretnym przypadku starostwo, a co za tym idzie pracownik starostwa odpowiedzialny za odpowiednie oznakowanie dróg powiatowych (pewnie kierownik odpowiedniej komórki o konkretnym nazwisku) jest współwinne tego wypadku i uważam, że sprawa ta powinna zostać nagłośniona, gdyż nie jest to pierwszy przypadek, że drogi oznacza się niezgodnie z przepisami i niezgodnie ze sztuką, jednak urzędnicy nie ponoszą za źle wykonaną pracę odpowiedzialności. W tym przypadku będzie pewnie tak samo, a to jest przyzwoleniem na dalsze partaczenie roboty przez ludzi, którzy zdają się nie znać na swojej robocie. Podobnie jest w Zawadzkiem na ul. Powstańców (droga gminna), gdzie przed remontem ul. Opolskiej była strefa 40km/h, jednak po remoncie z nieznanych mi powodów zamiast przywrócić wcześniejsze oznakowanie ustawiono nowe ze zwykłym znakiem ograniczenia prędkości (bez strefy) do 40km/h, w rezultacie czego strefa 40 jest teraz dziurawa: wjeżdżając od Biedronki do strefy wjeżdżamy, a od strony Powstańców - nie. Wygląda to po prostu na samowolkę urzędnika na gminie (kto tam odpowiada za drogi gminne?), który pozmieniał oznakowanie wg własnego widzimisię i doprowadził do sytuacji, w której jedne znaki przeczą drugim i na dobrą sprawę nie wiadomo, gdzie teraz obowiązuje jakie ograniczenie. Nowa Rada Miejska i nowy Burmistrz zdają się problemu nie dostrzegać, ale nie powinno być tak, że urzędnik odpowiedzialny za oznakowanie dróg bezkarnie zmienia oznakowanie doprowadzając do jego niespójności. Tutaj chodzi tylko o prędkość 50 czy 40km/h, ale w Strzelcach poszło o życie człowieka. Może więc pora zadać pytanie ludziom zarządzającym naszymi drogami, i może redakcja SO to zrobi - co wam strzeliło do łba, żeby zlikwidować znak "przejście dla pieszych", a pozostawić wymalowaną zebrę?Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:44Źródło komentarza: Śmiertelny wypadek w Strzelcach Opolskich. Rozpętała się dyskusja o bezpieczeństwie J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Ten budynek do remontu.To przecież stęchlizna,smród i grzyb.Nadaje się tylko do zburzenia i na to miejsce zrobić skrawek zieleni z dużym rowerem jako symbol przesiadkowe,bo z pociągu na autobus nikt się tam nie będzie przesiadałData dodania komentarza: 17.11.2024, 13:49Źródło komentarza: Przy nowych peronach straszy rudera. Remontu na razie nie będzie
Reklama