Prawie 3 miliony uchodźców z Ukrainy
Ukraińską granicę przekroczyło już 2,8 mln uchodźców - to liczba ludności dwóch największych miast w Polsce. Czy ktoś się zastanawia, gdzie oni mieszkają?! Jak mieszkają? Co będzie z nimi dalej? Te pytania dręczą teraz Aleksandra.
- Mamy uchodźców z różnych obszarów Ukrainy. Niektórzy mogli się spakować, wziąć swój dobytek, wybrać pieniądze z banku, mogą za nie wynająć mieszkania w Polsce, ale na ile im starczy pieniędzy? Coraz częściej przyjeżdżają jednak ci, którzy uciekali tak jak stali, którym ruskie bomby zniszczyły dobytek życia, którzy nie mają nic - mówi.
Ukraiński biznesmen jakiś czas temu w Siedlcu wyremontował byłą karczmę, do której przylegała sala weselna. Zrobił tam lokale mieszkalne dla swoich pracowników. Teraz obiekt ten służy uchodźcom. Przyjął pod swój dach już 34 osoby - z Mikołajewa, Odessy, Połtawy, z okolic Czernihowa. To kobiety z dziećmi. Mają tu dobre warunki, osobne pokoje, są toalety, prysznice, kuchnia, taras. Nie płacą za swoje lokum, bezpłatnie otrzymują też produkty do gotowania.
- Większość uciekających tego nie ma. Trafiło do hal, gdzie warunki są raczej średnie, gdzie nie ma intymności, dzień i noc panuje gwar, nie ma dostatecznej liczby sanitariatów... Ciężko się zmobilizować w takich warunkach, znaleźć pracę, oddać dzieci do szkoły lub przedszkola, a bez pracy mieszkania nie wynajmiesz - podkreśla. - Niestety coraz częściej słychać głosy Polaków, że Ukraińcy wszystko dostają za darmo, że ludzie, którzy przyjęli „gości” do swoich domów, teraz chcą się ich pozbyć. Nie dziwię się temu, trudno mieszkać z obcymi pod jednym dachem...
Brakuje pomysłu, co dalej
Aleksander przypomina malkontentom, że wojna trwa już dwa miesiące, a na razie prawie nikt z uchodźców nie dostał ani 300 zł, ani 500 plus.
- Bardzo pomagają nam zwykli ludzie i za to wszystko jesteśmy ogromnie wdzięczni - podkreśla.
Zauważa też, że do tej pory przybywający zza wschodniej granicy pracowali na wzrost polskiego PKB, zatrudniali się tam, gdzie dramatycznie brakowało rąk do pracy, i dalej są gotowi to robić.
- Chcemy być samodzielni, żeby nikogo nie obciążać, nie oczekujemy, że wszystko otrzymamy za darmo!
Aleksander jeździł po gminie Izbicko i okolicach, chciał znaleźć zatrudnienie dla kobiet, które mieszkają u niego w Siedlcu.
- Niewiele udało się załatwić. Dwie panie pomagają w pracach ogrodowych, kolejna sprząta - opowiada. - Tymczasem aktywizacja przyjeżdżających jest bardzo potrzebna. Przecież każdy chce zarabiać na własne potrzeby, mieć zajęcie, żeby nie zwariować...
- Tak naprawdę brakuje pomysłu, co dalej. Co zrobimy, gdy skończy się ta pomoc ludzka? Trzeba tym dwu milionom dać możliwość normalnego zamieszkania, żeby rodziny miały osobne pokoje, węzeł sanitarny i mogły znaleźć pracę. Czy może niech te dzieci i kobiety wracają do Ukrainy i zostawmy ich Putinowi? - zastanawia się. - A przecież tam się dzieją coraz straszniejsze rzeczy. Ruscy strzelają nawet do dzieci, gwałcą, dużo terenów jest zaminowanych, zrujnowanych. Tym, co uciekli, nie wolno wracać, jeszcze nie teraz! - apeluje Aleksander.
Jak podaje kanał Nexta, już ponad milion ukraińskich uchodźców jednak wróciło do swojego kraju. Zatrzymują się na przykład we Lwowie (gdzie już też spadają bomby) czy Iwano-Frankiwsku. Też czasami trafiają do hal i baraków, ale są wśród swoich... Wracają, bo nie znaleźli swojego miejsca tu, w Polsce. To tylko pogłębia problemy humanitarne w Ukrainie.
Potrzeba ośrodków dla uchodźców z Ukrainy
Ludźmi targają traumy związane z wojną, są pełni żalu, rozczarowania, boją się o swoją przyszłość. Podejmują nie zawsze racjonalne decyzje... Dlatego potrzebna jest pomoc psychologiczna, a także profesjonalna nauka języka polskiego - bez tego nie uda się przybyszom znaleźć pracy i poczuć się lepiej w obcym kraju.
Zdaniem naszego rozmówcy, należałoby stworzyć ośrodki dla uciekinierów. Przeprowadzić ich z rodzin, które ich gościły tyle czasu (przecież te rodziny mają też swoje życie), podziękować za pomoc i wsparcie, i pozwolić, by tworzyli swoje życie od podstaw.
- Chcę tworzyć takie ośrodki - deklaruje Senko. - Oprócz swojej nieruchomości w Siedlcu, gdzie nie mam już wolnych miejsc, szukam obiektu, który nadawałby do zamieszkania, mogę go wyremontować, zaadaptować na lokale mieszkalne.
Samorządy zalane falą migrantów robią, co mogą. We Wrocławiu z pomocą wolontariuszy wyremontowano nieużywany budynek po dawnym liceum. W Katowicach Uniwersytet Ekonomiczny udostępnił dwa puste akademiki dla 400 uchodźców. Duże miasta chciałyby relokacji emigrantów w inne, mniej zatłoczone rejony Polski.
Jeszcze kilka tygodni temu nikt w naszym kraju nie spodziewał się takiej liczby uchodźców. Do tej pory nie wdrożono rozsądnej polityki migracyjnej. Tymczasem wolne miejsca do godnego zamieszkania szybko się wyczerpały. W okolicach wakacji może być najgorzej. Właściciele hoteli, pensjonatów, domków letniskowych, którzy poza sezonem oddali swoje obiekty do użytku uchodźcom, będą na dniach chcieli zarabiać na turystach. Obiecane 40 zł dziennie za zakwaterowanie to za mało, by zrekompensować ponoszone koszty.
- Boję się, że moi rodacy będą lądować na bruku... już teraz słyszy się o takich sytuacjach - przyznaje Aleksander Senko.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze