Pożar w Zawadzkiem. Jedna osoba nie żyje
Do tragicznego w skutkach pożaru w Zawadzkiem doszło w sobotę, 2 kwietnia. Na miejsce zadysponowano strażaków, policjantów i służby medyczne. Z budynku ewakuowano 10 mieszkańców, niestety jednej osoby nie dało się uratować.
Dotarliśmy do lokatora mieszkania, które spłonęło. Mężczyzna opowiedział nam o wydarzeniach z tamtego dnia.
- Wyszedłem z jednym z kolegów na piwo - tak pan Rudolf relacjonuje wydarzenia z dnia pożaru. - Sklep miałem zaraz pod domem, więc z zakupami poszliśmy naprzeciwko do parku. Wtedy kolega wskazał na budynek i powiedział, że się kopci i to nie z komina.
Według lokatora, od momentu wyjścia z klatki do zauważenia oznak pożaru minęło zaledwie kilka minut. Jak mówi, zaraz rzucił się też, by ratować kolegę, który pozostał wewnątrz.
- Był bezdomny, a ostatnio było zimno - relacjonuje pan Rudolf. - Zamieszkał więc u mnie na jakiś czas. Gdy dobiegłem do góry, było już tyle dymu, że nic nie widziałem. Wystarczyło kilka oddechów i nie można było już tam wytrzymać.
Pożar w Zawadzkiem. To nie było zaprószenie?
Według relacji lokatora, nie udało mu się dotrzeć do zadymionego mieszkania i resztkami sił zsunął się na parter, i do wyjścia. Dopiero tam okazało się, że ma poparzoną twarz, czego wcześniej zupełnie nie czuł. Rany zostały opatrzone przez lekarza, lecz jeszcze długo będą się goić.
Przybyli ratownicy nie zdołali uratować mężczyzny, który pozostał w ogarniętym pożarem lokalu. Jak mówi pan Rudolf, całe wydarzenie od momentu wyjścia z domu do ewakuacji z ogarniętego ogniem pomieszczenia trwało od 5 do 7 minut.
Poszkodowany w pożarze lokator podaje, jaka - jego zdaniem - była przyczyna pożaru.
- Ogień nie mógł powstać od zaprószenia - twierdzi. - Nie paliliśmy na klatce schodowej papierosów. Ogień powstał na strychu, może od instalacji - przypuszcza. - Mieszkanie było tylko zadymione, a na strychu był ogień - mówi.
Odpowiedzialny za stan instalacji elektrycznej pracownik ZAW-KOM twierdzi, że przeszła ona przed kilku laty przegląd i spełniała wszystkie normy.
- Jeżeli coś się złego z instalacją dzieje, to można to wcześniej rozpoznać - wyjaśnia elektryk. - Takie przewody iskrzą, widać migotanie światła lub czuć swąd. Takich oznak nie było - podkreśla.
Pan Rudolf ma obiecane przez władze gminy nowe lokum. Do chwili jego otrzymania zatrzymał się u rodziny.
Ostateczne przyczyny pożaru, w którym zginął człowiek, wyjaśni biegły.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze