- Staramy się przede wszystkim zapewnić miejsca pobytu tym osobom, które tak naprawdę nie wiedziały, gdzie trafią i nie miały gdzie się zatrzymać. Zapewniamy im pierwszą pomoc i podstawową opiekę, tak żeby mogli odpocząć po ciężkiej podróży i wielu przeżyciach. Robimy rozeznanie, co mają ze sobą i czego potrzebują. Zdarza się, że niektórzy mają bardzo mało bagażu i potrzebują ubrań. Wtedy pomagamy je kompletować, dostarczamy środki czystości czy artykuły higieniczne - mówi Agnieszka Urbańczyk, gminny koordynator do spraw związanych z uchodźcami.
Pomoc ma wiele twarzy
Dary, które trafiają do potrzebujących, pochodzą z gminnego punktu zbiórki darów uruchomionego w budynku spichlerza w Ujeździe. Magazyn szybko wypełnił się produktami pierwszej potrzeby, jakie zgromadzili mieszkańcy podczas zbiórek w każdym sołectwie. Wszystko jest sortowane i przygotowywane do wydania.
- Ilość przekazywanych towarów przerosła nasze najśmielsze oczekiwania, dlatego czasowo wstrzymujemy przyjmowanie darów, bo jest ich mnóstwo. Na bieżąco będziemy informować o konieczności przyjęcia konkretnych rzeczy - mówi burmistrz Hubert Ibrom. - Oprócz przekazywania darów uchodźcom z terenu gminy przygotowujemy się do wysyłki tych produktów na granicę lub do wojewódzkiego magazynu w Krapkowicach - dodaje.
Część darów udało się jednak dostarczyć już do jednego z punktów recepcyjnych przy granicy polsko-ukraińskiej. Dotarły one tam w minionym tygodniu.
- Przy współpracy z Sabiną Nowosielską, prezydent Kędzierzyna-Koźla, i MZK Kędzierzyn-Koźle wysłaliśmy dwa autobusy po osoby z FC Bracław. Stwierdziliśmy, że nie mogą one jechać puste i zapakowaliśmy do nich dary. Na granicy chcieliśmy powitać naszych przyjaciół prowiantem, zwłaszcza, że ich podróż trwała prawie trzy doby. Resztę rzeczy udało nam się przepakować do autobusu, którym przyjechali - opowiada burmistrz.
Gmina postanowiła wyjść też z inną inicjatywą. Utworzony został bank pomocy.
- Otrzymywaliśmy wiele różnych propozycji niesienia pomocy za pośrednictwem różnych kanałów komunikacyjnych. Chcieliśmy to wszystko uporządkować i stworzyć bazę, którą będziemy mogli uruchomić, jeśli zajdzie taka potrzeba. Zgłaszają się tu m.in. osoby, które znają język ukraiński i chcą tłumaczyć, osoby chcące przyjąć uchodźców lub oferujące mieszkanie na wynajem czy osoby chcące przewieźć uchodźców - wymienia Hubert Ibrom.
Wyrażający chęć wsparcia mogą zgłosić się do banku w każdej chwili. Wystarczy wysłać informację z konkretną ofertą pomocy na adres e-mail: [email protected], SMS-a na numer 729 832 687 bądź skontaktować się za pośrednictwem Facebooka z burmistrzem Hubertem Ibromem lub ze stroną "Ujazd - miasto i gmina".
Z pomocą wyszła również Młodzieżowa Rada Gminy Ujazd, przygotowując specjalne skarbonki i organizując zbiórkę pieniędzy dla potrzebujących obywateli Ukrainy. Datki składać można w Publicznej Szkole Podstawowej w Ujeździe, sekretariacie Urzędu Miejskiego w Ujeździe, kościele w Ujeździe, sklepie rodzinnym, ośrodku kultury w Ujeździe, przychodni „Med-Ujazd” i w salonie kosmetycznym „Fabryka Piękna”.
Tu znaleźli schronienie
Uchodźcy docierający do gminy i deklarujący pozostanie na jej terenie, rozlokowywani są w gminnych miejscowościach. Panie Iwana, Marika i Oksana razem z szóstką dzieci uciekły z okolic Lwowa i trafiły do Starego Ujazdu. Chociaż we Lwowie w porównaniu z innymi miastami jest stosunkowo spokojnie, obawiały się one o bezpieczeństwo swoich dzieci.
- Było bardzo strasznie, zwłaszcza, kiedy słychać było syreny alarmowe, które wyły w dzień i w nocy. Wiedzieliśmy wtedy, że musimy iść do piwnicy. Spędzaliśmy tam większość czasu, spaliśmy na betonie, nie mogliśmy zapalać światła, a trzeba się myć, gotować, nakarmić dzieci. Oglądaliśmy telewizję, żeby wiedzieć, co się dzieje. Młodsze dzieci jeszcze tego nie rozumiały, ale starsze tak - opowiadają.
Te przeżycia przyczyniły się do podjęcia decyzji o ucieczce z Ukrainy.
- Decyzja, żeby opuścić dom, była bardzo trudna. Mamy tam rodziny, pracowałyśmy, dzieci żyły swoim życiem, ale chciałyśmy ich bezpieczeństwa i dobra. Monitorowałyśmy, jak wygląda sytuacja na granicy, niektórzy spędzali na niej nawet trzy czy cztery doby, przygotowałyśmy zapas jedzenia i picia, udało nam się spokojnie dotrzeć do Polski. Tutaj spotkało nas ogromne dobro i pomoc, za co jesteśmy bardzo wdzięczne - mówią panie.
Na Ukrainie zostały ich rodziny.
- Moi rodzice mają gospodarstwo i nie mogli go zostawić. Boję się o nich, jesteśmy w ciągłym kontakcie, pytam, co u nich i jakie są wiadomości o wydarzeniach w naszym kraju. Rzeczywistość jest przerażająca nie tylko dla nas, ale i całego świata - mówi pani Oksana. - Wciąż nie wiemy, jak to wszystko się skończy, jesteśmy niespokojne o losy naszych bliskich i krewnych. Mamy jednak nadzieję, że znów będzie bezpiecznie i wrócimy do domu - dodają zgodnie.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze