Bezpośrednim powodem zwołania konferencji było rozporządzenie ministra edukacji opublikowane 4 lutego. Zakłada ono zmniejszenie liczby lekcji niemieckiego jako języka mniejszości z trzech godzin lekcyjnych tygodniowo do jednej. Inne języki mniejszościowe będą nauczane na dotychczasowych zasadach.
- Data 4 lutego zapisze się w historii RP jako dzień, w którym po raz pierwszy po 30 latach od przyjęcia przez Polskę systemu demokratycznego, zapisano w prawie dyskryminację jednej grupy polskich obywateli ze względu na ich narodowość – mówił Bernard Gaida, przewodniczący zarządu VdG (mniejszość reprezentowali także poseł Ryszard Galla oraz lider TSKN Rafał Bartek). - Obniżenie o 40 mln zł subwencji na nauczanie języka mniejszości ma dotknąć wyłącznie mniejszości niemieckiej. Uważam, że musimy bronić przed dyskryminacją siebie, ale i bronić Polskę przed tak zdecydowanym pogorszeniem wizerunku wobec własnych obywateli, jak i na zewnątrz.
Zarząd VdG opublikował w poniedziałek oficjalne stanowisko, protestując przeciw złamaniu – przez rozporządzenie MEN - m.in. Konstytucji RP oraz ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych.
- 300 tysięcy członków mniejszości niemieckiej zostało zepchniętych do drugiej kategorii obywateli RP – podkreślił Bernard Gaida. – Oczekujemy wycofania tego przepisu z obiegu prawnego.
Pełnomocnik rządu Niemiec, prof. Bernd Fabritius przyznał, że czuje się zaskoczony dyskryminującym Niemców w Polsce rozporządzeniem. Wyraził ubolewanie, że powstało ono na podstawie fałszywych przesłanek i informacji.
- Rzekomo edukacja językowa Polek i Polaków w Niemczech nie jest finansowo wspierana i to zdecydowało o drastycznym cięciu lekcji niemieckiego dla mniejszości niemieckiej w Polsce – mówił. – To jest stanowisko z gruntu fałszywe. Polacy w Niemczech powinni się swojego języka uczyć, język jest bowiem istotną częścią tożsamości. Poszczególne niemieckie landy wydają z pieniędzy podatników na nauczanie języka polskiego łącznie ponad 200 mln euro. Tylko w szkołach ponadpodstawowych uczy się w Niemczech języka polskiego blisko 15 tysięcy osób. A przecież jest on nauczany także w przedszkolach i w szkołach podstawowych. Zajęcia odbywają się wszędzie, gdzie tylko jest na nie zapotrzebowanie.
Prof. Bernd Fabritius zapewnił, że strona niemiecka nie planuje cięć pieniędzy na nauczanie języka polskiego.
- Jestem o to często pytany – przyznał. – Oświadczam, że tego nie zrobimy, bo byłby to fundamentalny błąd, którego skutki uderzyłyby w młode pokolenie. Jest dla nas oczywiste, że Polki i Polacy w Niemczech będą się swego języka uczyć nadal. Nie doznając przy tym żadnej szkody ani ograniczenia.
Minister podkreślił, że członkowie mniejszości niemieckiej są bardzo lojalnymi obywatelami Polski. - Tym silniej dyskryminacja ją rani – podkreślił.
Wyraził nadzieję na powrót do rozmów w ramach polsko-niemieckiego stołu i na wyjaśnienie - w ramach dialogu - wszystkich nieporozumień.
Na 22 lutego zaplanowano spotkanie prof. Fabritiusa i ambasadora Niemiec w Warszawie z polskim ministrem edukacji i z wiceministrem spraw zagranicznych.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze