Zawody miały specjalny wydźwięk. Klub modelarski przeżywał ostatnimi czasy bardzo ciężki okres. Na ograniczenia pandemiczne nałożyła się smutna informacja o śmierci legendy modelarstwa i twórcy zawadzczańskiej sekcji Rudolfa Rzepczyka. Zastąpił go jego syn Roland, który podjął wysiłek przywrócenia Zawadzkiego na mapę zawodniczego modelarstwa kołowego. Jest to o tyle interesujące, że nasi modelarze słynęli do tej pory raczej z modeli pływających.
Modelarstwo kołowe właściwie niczym, oprócz skali, nie różni się od tradycyjnych dyscyplin motosportowych. Zawody odbywają się na specjalnym torze (ok. 600 m2), na którym ścigają się modele elektryczne w skali 1:10 i 1:12. Wyścigi dzielą się na eliminacje i finał. Każda runda trwa 5 minut, w czasie których liczy się liczba przejechanych okrążeń.
Modele startujące w zawodach nie mają nic wspólnego z zabawkami z marketu. Budowane są samodzielnie przez modelarzy - z aluminium, włókna węglowego, stali i tworzyw sztucznych. Miniaturowe pojazdy mają różne możliwości, takie jak np. ustawianie geometrii podwozia. Startują w klasach samochodów odpowiadających wyścigom „normalnych” samochodów.
Następne zawody odbędą się 19 i 20 lutego.
Komentarze