O tym, że głupota nie ma granic dowiadujemy się w różnych sytuacjach. Kiedy można się z tego śmiać, to nie ma żadnego problemu. Gorzej jeżeli przez głupie wybryki może dojść do nieszczęścia - wtedy nie jest już wesoło.
W sobotę, 9 października, druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Staniszczach Wielkich zostali wezwani do pożaru w Staniszczach Małych. Zdziwili się, kiedy ich syrena nie zawyła...
- Dostaliśmy powiadomienia na komórki, ale każdy się zastanawiał, dlaczego nie słychać syreny. Każdego miesiąca robimy przeglądy i dwa dni wcześniej wszystko działało - mówi Andrzej Czok, prezes OSP. - Zgłosiliśmy sprawę do elektryka i okazało się, że kabel zasilający system syreny jest przecięty na wysokości 2,5 metra. Do tej wysokości znajduje się on w rurce, więc nie można nic zrobić - dodaje.
Oznacza to, że ktoś musiał wdrapać się na słup lub mieć ze sobą drabinę i specjalistyczne nożyce.
- Zrobiła to osoba, która zna się na rzeczy, bo napięcie w kablu, które wynosi 400 V, jest dopiero wtedy kiedy syrena wyje. Gdyby zrobili to złomiarze to pewnie próbowaliby wyrwać tan kabel, ale tak się nie stało - został jedynie przecięty. Potwierdza to ekspertyza elektryka, w której czarno na białym napisane jest, że nie mogło się to stać samoistnie np. nie zerwał tego wiatr, ani nie rozpadło się ze starości - dodaje pan Andrzej.
Koszt naprawy nie jest wielki, to około 500 zł. Kto jednak wpadł na tak głupi pomysł?
- Gdyby nasza syrena wyła każdego dnia to wtedy mogłoby to komuś przeszkadzać, ale przecież mamy kilka wyjazdów w miesiącu, to pojedyncze przypadki. Dobrze, że mamy system SMS i tak dostajemy zgłoszenia o wypadkach czy zagrożeniach i nie doszło do żadnego nieszczęścia. Może odcięcie kabla było tylko początkiem, może ktoś szykował grubszą akcję? - zastanawia się Andrzej Czok.
Sprawa została zgłoszona na policję, a prezes jednostki będzie wnioskował w Komendzie Powiatowej Policji w Strzelcach Opolskich o to, żeby policjanci podczas patroli przejeżdżali również koło remizy.
- Mamy tutaj różne wartościowe sprzęty, wyposażenie. Tym razem nic nie zginęło, nic innego nie zostało też zniszczone, ale lepiej dmuchać na zimne. Chciałbym też uczulić strażaków z innych jednostek, żeby byli uważni na to, co się dzieje przy ich remizach - dodaje prezes.
Komentarze