Wiadomo, że powstał na potrzeby pierwszego w mieście zakładu karnego pod koniec XIX wieku. Chowano tu więźniów zmarłych w trakcie wykonywania kary. Cmentarz znany jest z jednej fotografii opublikowanej w latach 30. XX wieku. W 1945 roku został zlikwidowany, a na starych grobach zorganizowano boisko piłkarskie, na którym grała drużyna złożona ze strażników więziennych.
Wydawało się, że najbardziej tajemniczy ze strzeleckich cmentarzy na zawsze będzie chronił swoje tajemnice. Splot okoliczności i żelazny upór kilku ludzi sprawił jednak, że od ubiegłego tygodnia, każdego dnia, jak w książce, możemy odkrywać jego sekrety. Koparką, kilofem i pędzelkiem.
Pod murawą
Koparki pojawiły się we wtorek, 27 lipca, i bezlitośnie zaczęły się wgryzać pod świeżo skoszoną płytę boiska. Niejednego piłkarza zabolałoby serce, ale tu już nikt nigdy w piłkę nie zagra. Teren został zakupiony przez pobliską fabrykę butów. W przyszłości powstanie tu kolejna hala produkcyjna. Zanim jednak do tego dojdzie, fabryka chce wyjaśnić historię tego miejsca.
- Wszyscy wiedzieli, że pod boiskiem leżą zmarli - relacjonuje Krzysztof Klimek, zastępca dyrektora PPO. - Mówili o tym byli strażnicy więzienni i dokumenty. Zanim zostanie tu wbita pierwsza łopata pod nową inwestycję, chcieliśmy rozwiązać zagadkę cmentarza i umożliwić pochowanie ciał w godnych warunkach.
Jedną z osób od lat starających się o przywrócenie pamięci zmarłych jest Mariusz Lipok, lokalny pasjonat historii, który na swym blogu historianbloog.blogspot.com
niejednokrotnie odkrywał zupełnie nieznane dotąd fragmenty naszej przeszłości.
- Punktem wyjścia była fotografia znaleziona w periodyku „Oberschlesien im Bild” z kwietnia 1932 roku - opowiada. - Wraz z Edwardem Dalibogiem długo staraliśmy się odkryć historię nekropolii. W końcu udało nam się porozumieć z fundacją „Silesia”, zajmującą się ekshumacją ofiar II wojny światowej.
Rozmowy PPO i Silesii trwały kilka lat. W końcu przyszedł czas na sfinalizowanie współpracy i ruszyły prace ekshumacyjne.
Bagnet w oku
- W swoim życiu wykopałem już ponad tysiąc niemieckich żołnierzy - mówi Andrzej Latussek, który poszukiwaniami śladów przeszłości zajmuje się od 14 lat. - Od niedawna działamy we własnej fundacji „Silesia” zajmującej się poszukiwaniami grobów z czasów II wojny.
- Duża część mojej rodziny zginęła podczas wojny - opowiada o swojej motywacji do poszukiwań inny członek fundacji, Waldemar Golasz. - Chciałbym, żeby kiedyś zostali odnalezieni i spoczęli w poświęconej ziemi.
Przedstawiciele fundacji nie zakładają niczego, jeżeli chodzi o znaleziska. Ich rolą nie jest snucie opowieści ani podparcie czyjejś ideologii. Chcą po prostu odnaleźć faktyczną historię ekshumowanych osób.
- Najbardziej pamiętam ekshumację w Olsztynie - opowiada Andrzej Latussek. - Olbrzymi szpital z rannymi i chorymi zajęty przez armię czerwoną w 1945 roku. Legenda mówiła, że rannych zabijali tak, żeby się męczyli. Czerwonoarmiści wbijali im bagnet w oko.
W szpitalu miało być około 1500 chorych. Zabitych wyrzucano przez okna, a pod ścianą szpitala wykopano zbiorową mogiłę. W latach 70. nastąpiła rozbudowa placówki i podczas wykopów natrafiono na kości.
- Ciężarówką wywieziono je na nieczynny cmentarz ewangelicki - kontynuuje Andrzej Latussek. - Podczas ekshumacji okazało się, że legenda była prawdą. Czaszki miały otwory po bagnetach naprzeciw oka.
Prawdą okazały się też inne krążące historie. Dzieci leżące w szpitalu nie były zakłute. Rosjanie po prostu podpalili oddział dziecięcy. Na cmentarzu znaleziono małe kości osmalone podczas pożaru.
- Najmniej męczył się personel - mówi poszukiwacz. - Ordynator przed wkroczeniem wojska wezwał wszystkich na strych. Pielęgniarki miały wybór. Mogły się powiesić lub zostać zastrzelone. Mężczyźni strzelali sobie w głowę.
Hełm, pociski i żołnierze
Na strzeleckim cmentarzu już pierwszego dnia natrafiono na interesujące przedmioty. Koparka wydobyła spory zapas amunicji przeciwlotniczej w dobrym stanie. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach znalazła się pod płytą boiska. Być może funkcjonowało tu stanowisko obronne, a może długie na dłoń naboje przywieziono z gruzem podczas wyrównywania terenu.
- Hełm armii słowackiej - Andrzej Latussek pokazuje inny artefakt, mocno już przeżarty rdzą. - Nie leżał z właścicielem. Wewnątrz widoczny jest biały osad i liczne zadrapania. Ktoś po prostu używał stalowej skorupy jako garnka do mieszania gipsu. Potem ją wyrzucił.
Na skraju boiska odkopano pozostałości szczeliny przeciwlotniczej. Chronili się w niej ludzie podczas bombardowania pobliskiego dworca kolejowego. Szczelina była akurat tak duża, by dorosły człowiek mógł się w niej skulić i nie wystawać ponad powierzchnię gruntu. Wykorzystano ją jako śmietnik i podczas prac znaleziono w niej m.in. kubki i blaszane talerze używane przez więźniów.
Najciekawszym znaleziskiem pierwszych dni są dwaj żołnierze niemieccy zakopani w płytkim grobie. Prawdopodobnie zginęli po wkroczeniu Rosjan w styczniu 1945 roku i, gdy ustały już mrozy, zostali pochowani na najbliższym cmentarzu. To najprawdopodobniej ostanie osoby, które tu spoczęły przed likwidacją nekropolii. Informacje podane przez niektóre media, jakoby spoczywały tu ofiary represji stalinowskich, nie znajdują żadnego pokrycia w wykopaliskach.
O tym, co dokładnie znajdowało się pod murawą boiska, napiszemy w następnej części relacji.
Komentarze