Trzeba rozczapierzyć ten kwap na kotuchu i później zrywać. Kwap to puch, a kotuch to trzonek pióra.
Tego wszystkiego dowiedziałam się od pani Eli, jednej z gospodyń, które przez dwa tygodnie chodziły do świetlicy wiejskiej w Żędowicach, żeby skubać pierze. Stara tradycja została odtworzona z inicjatywy Stowarzyszenia Kobiet Żędowickich. Na spotkania przychodziło w sumie prawie 30 osób, raz dołączyła grupka dzieci.
- Chciałyśmy wyciągnąć kobiety z domów, sprzed telewizorów - wyjaśnia Edyta Koj, liderka stowarzyszenia. - W dużej mierze to się udało. Szkoda, że nie przyszło więcej młodych.
Panie z SKŻ dostały pióra od dwóch hodowców gęsi. Jednym z nich jest Aniela Baingo z Żędowic, która przekazała aż 4 kilogramy pierza. Uczestniczące w skubaniu panie wspominały, jak kiedyś łapało się gęś między uda, głową w dół i z klatki piersiowej wyrywało pióra. Gęsi dziobami szczypały po udach swoich oprawców i krzyczały wniebogłosy. Zanim wyrwano pióra, gęsi kąpano w rowie bądź stawie, by puch był czysty. Panie opowiadały też, że jako dzieci w ferie, zamiast jeździć na sankach czy łyżwach - zimy 30, 40 lat temu wyglądały inaczej niż obecnie - musiały skubać pierze i niezbyt im się to podobało.
„Godki jak przy piyrzu” było więcej. Wspomniano dawne czasy: jak podczas rykowiska jeleń podszedł pod jedno z gospodarstw i ryczał tak, że właściciel nie mógł wytrzymać i wygonił byka do lasu. Podczas skubania w Żędowicach oglądano stare zdjęcia, opowiadano kawały i śpiewano piosenki. Zgodnie z tradycją w poniedziałek, 3 lutego, do sali świetlicowej, gdzie skubano pierze, ktoś wpuścił trzy gołębie. Ptaki narobiły niezłego bałaganu. Dowcipniś na razie się nie ujawnił.
Przy robocie dzielono się też przepisami, bo skubanie to nie tylko praca, ale też poczęstunek. W środę, 5 lutego, był pyszny jabłecznik i pasta na kanapki z cebulą, wątróbką drobiową i jajkiem... Kiedyś w domu, gdzie skubano, także musiał być poczęstunek dla zebranych. Starsze gospodynie skubały od rana, więc należał im się nawet obiad.
W Żędowicach prawdziwa uczta odbyła w poniedziałek, 10 lutego, kiedy zaplanowano tak zwany doszkubek. Zgodnie ze zwyczajem zebranych częstowano kartoffelsalatem i kiełbasą na gorąco.
Z dwóch worków pierza przez dwa tygodnie gospodynie z Żędowic zrobiły prawie 20 poduszek. Celina Kołodziej uszyła na nie specjalnie poszewki. „Jaśki” trafiły do domów pań i jako upominek dla miejscowych przedszkoli.
Komentarze