Pięcioletnia Marysia Mucha z Kadłuba odwiedzała grób brata w Łopiennie (okolice Gniezna). W pewnej chwili przewrócił się na nią duży kamienny krzyż i płyta z sąsiedniego starego nagrobka. Drobne ciało dziewczynki zostało przygniecione ciężarem kamienia. Teraz Marysia walczy o życie w szpitalu w Poznaniu.
Nieco ponad rok temu zmarł Eryk, brat Marysi, który chodził do szkoły wojskowej niedaleko Gniezna. Stamtąd pochodzi pani Beata, mama dzieci. W sobotę, 5 czerwca, dziewczynka razem z rodzicami i starszą siostrą Amandą odwiedzała grób chłopaka.
- Dzień wcześniej stawialiśmy tam pomnik. W sobotę jechaliśmy już do domu do Kadłuba, ale chcieliśmy się jeszcze pożegnać z Erykiem. Byliśmy na cmentarzu dosłownie pięć minut. Nie wiem, czy Marysia przechodziła obok nagrobka i się o niego otarła, ale w pewnym momencie krzyż i płyta z przewróciły się na nią - mówi Rafał Mucha, tata dziewczynki. - Córka chcąc uniknąć przygniecenia cofnęła się, ale niestety uderzyła głową o inny nagrobek, a ten krzyż uderzył prosto w nią i ją przygniótł... Natychmiast straciła przytomność, pojawiło się mnóstwo krwi, zaczęła wymiotować, dostała drgawek i nie było z nią żadnego kontaktu - dodaje.
Po Marysię przyleciał helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i zabrał ją do szpitala w Poznaniu. Operacja dziewczynki trwała pięć godzin.
- Kiedy córka była na intensywnej terapii mogliśmy się z nią widzieć jedynie 15 minut dziennie. Po pięciu dniach Marysia została wybudzona ze śpiączki - opowiada tata dziewczynki. - Kiedy mogłem wejść na salę, na której leży i ją zobaczyłem od razu się rozkleiłem i musiałem wyjść. Ciągle mam ją przed oczami jako Marysię sprzed wypadku, czyli radosną i pogodną dziewczynkę, ciekawą świata. Zawsze lubiła pomagać mamie w kuchni czy w ogródku. Z uśmiechem zbierała jajka od kur. A teraz nie wiem, czy mnie poznaje, czy mnie pamięta - dodaje ze łzami w oczach pan Rafał.
Dziewczynka nie mówi i na razie nie wiadomo, co jest tego przyczyną.
- Mamy bardzo mało informacji od lekarzy, nie wiemy, jak długo to wszystko jeszcze potrwa. Beata jest cały czas przy niej, jak prosi Marysię, żeby podniosła rękę lub ją przytuliła, to córka robi to z trudem. Ale i tak prawdopodobnie będzie musiała nauczyć się wszystkiego od nowa. Mała przeszła wiele badań, a w większości to tomografie głowy. Widać na nich, że po wypadku ma zmiażdżoną prawie całą prawą stronę czaszki. Wiele ułamków było powbijanych nawet na 8 mm, ma też przestawiony policzek i kręgi szyjne oraz uszkodzony narząd słuchu - na 80% nie będzie słyszała na prawe ucho - dodaje Rafał Mucha.
Na portalu siepomaga.pl (www.siepomaga.pl/maria-mucha) trwa zbiórka pieniędzy, które zostaną przeznaczone na rehabilitację Marysi.
- Bardzo prosimy o wpłaty, liczy się każda złotówka. Dzięki temu nasza córka ma szansę odzyskać sprawność. Chcemy, żeby była zdrowa i znów się uśmiechała, chcemy naszą Marysię taką jak była przed wypadkiem - dodaje po cichu pan Rafał.
***
Zdarzenie na cmentarzu zostało zgłoszone na policję, a prokuratura w Gnieźnie prowadzi śledztwo w sprawie spowodowania bezpośredniego uszczerbku na zdrowiu. Rodzice Marysi nagłośnili wypadek w ogólnopolskich mediach, a po rozmowie jednej telewizyjnej stacji z proboszczem parafii płyty na starych i zaniedbanych nagrobkach zostały przewrócone, część ogrodzono taśmą...
Komentarze