Sołtyska zachowała zimną krew. „Odbierak” trafił w ręce policji
- W pierwszej chwili pomyślałam, że to moja synowa - relacjonuje sołtyska Ligoty Dolnej. - „Mamo potrąciłam kobietę na przejściu, jest w ciężkim stanie, oni chcą mnie zamknąć, ale pan policjant mówi, że może mi pomóc, dam ci go, on ci wszystko wyjaśni. Mamo błagam pomóż mi” – krzyczał zapłakany głos w telefonie. Po czym kobieta przekazała telefon mężczyźnie, przedstawił się jako funkcjonariusz policji. Poinformował mnie, że moja córka miała wypadek, ale jest szansa, żeby jej pomóc, trzeba tylko wpłacić 120 tys. zł.
W międzyczasie „policjant” poinformował panią Iwonę, że jej córce przysługuje tylko jeden telefon i nie może się z nią rozłączyć.
– Zaczął mnie wypytywać, czy w domu ktoś jest. Skłamałam, że mój starszy ojciec, który śpi. Rozmówca przekazał mi, żebym go nie budziła ani z nikim się nie kontaktowała. Już w tym momencie wiedziałam, że mam do czynienia z oszustem. Bo moja córka stała obok, w pierwszej chwili jeszcze myślałam, że to moja synowa, ale ona nie mówi do mnie „mamo”.
Pani Iwona postanowiła, że nie rozłączy się z rozmówcą. W domu już wszyscy domownicy nie spali. Córka stała obok swojej mamy, a syn poszedł do innego pomieszczenia wezwać policję.
– Nie chciałam odpuścić - opowiada. - Tyle się teraz słyszy o tych naciągaczach, którzy oszukują szczególnie seniorów, pozbawiając ich ostatnich oszczędności. Ci starsi ludzie odmawiają sobie jogurtów, owoców, żeby trzymać pieniądze na czarną godzinę, a później taki oszust pozbawi ich wszystkich środków.
– Postanowiłam, że będą grała na zwłokę – dodaje. – Jeszcze przez chwilę rozmawiałam z moją rzekomą córką, która mnie błagała o pieniądze: „Mamo ja nie mogę trafić do więzienia, ja tego nie zniosę, jak mi nie pomożesz to się powieszę” – mówiła zapłakana kobieta. Przez kilka minut uspokajałam ją mówiłam, że będzie dobrze, że jakoś zdobędziemy pieniądze, ale nie taką kwotę, nie 120 tys. zł, maksymalnie 30 tys., ale nie więcej...
Wtedy „policjant” zaczął wypytywać mieszkankę Ligoty Dolnej, czy ma może jakieś złoto, jeżeli tak, to też niech spakuje do torby wraz z pieniędzmi.
– Wtedy pozdejmowałyśmy razem z córką pierścionki i je podrzucałyśmy, żeby oszust słyszał, że zbieram złoto. Później kazał mi policzyć pieniądze. Chwyciłam za takie małe karteczki i je liczyłam, udawałam chyba ze trzy razy, że się pomyliłam. Jednak rozmówca liczył razem ze mną, zapytał jedynie wcześniej, jakie to nominały.
Po tym wszystkim przyszedł czas na przekazanie pieniędzy i złota.
– Mężczyzna poinformował mnie, że mam pieniądze schować do reklamówki, a 1600 zł przekazać kierowcy. Cały czas był ze mną na linii, nawet mówił mi, w którym momencie mam wyjść z domu. Za pierwszym razem, gdy wyszłam, nikogo nie było, okazało się, że kierowca pomylił Ligoty i pojechał pod Kluczbork. Wróciłam do domu, cały czas byłam z rozmówcą na linii. Kiedy dostałam dyspozycję przekazania pieniędzy, to ja wyszłam, a policja już była przy aucie, które podjechało pod mój dom.
– Mundurowi od razu przystąpili do czynności i chwilę później zatrzymali pod domem 48-latki tzw. „odbieraka”, który przyjechał po pieniądze – informuje Dorota Janać z Komendy Powiatowej Policji w Strzelcach Opolskich. – Mężczyzna został przesłuchany na okoliczność całego zdarzenia. Mieszkance gminy Strzelce Opolskie należą się słowa uznania za zachowanie czujności w tej stresującej sytuacji, dzięki czemu uchroniła swoje oszczędności.
Policja cały czas apeluje do mieszkańców, że w przypadku sytuacji, gdy ktoś prosi nas o pieniądze, a po ich odbiór ma zgłosić się obca nam osoba, należy zachować ostrożność i najlepiej przerwać połączenie, gdyż możemy być pewni, że mamy do czynienia z oszustwem.
– Przypominamy, że żaden funkcjonariusz policji nie prosi o przekazanie pieniędzy czy przelanie ich na wskazany rachunek bankowy. Nie angażujemy również osób trzecich w udział w policyjnych realizacjach – mówi Dorota Janać.
Tej nocy telefony zadzwoniły w wielu domach w Ligocie Dolnej, tylko że pozostali mieszkańcy od razu się rozłączyli. Mieszkańcy są pełni uznania dla sołtyski za jej odwagę i chęć schwytania „naciągacza”.
Wiadomo, że osoba, która podjechała po pieniądze, została przesłuchana i wypuszczona. Podobno kierowca był z firmy taksówkarskiej i tłumaczył, że przyjechał po kobietę z bagażami, która zamówiła kurs. Mężczyzna po 12 godzinach został wypuszczony. Bądźmy czujni, z kim rozmawiamy. Oszuści zazwyczaj dzwonią w środku nocy, kiedy jesteśmy zaspani, bazują na presji czasu i emocjach.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze