Mniej niż połowa dzieci w żłobkach i przedszkolach
Bernadeta Sznura, dyrektor Żłobka w Strzelcach Opolskich, wskazuje, że sezon jesienno-zimowy zawsze jest specyficzny.
- To właśnie w okresie od listopada do marca dzieci chorują najczęściej - mówi Bernadeta Sznura. - W marcu sytuacja zaczyna się stabilizować, ale wszystko zależy od tego, jak długo utrzymuje się niekorzystna aura zimowa.
Ten rok jest wyjątkowy pod względem zachorowań.
- Choruje bardzo dużo dzieci - przyznaje Bernadeta Sznura. - Są to choroby wszelkiego rodzaju, zwłaszcza różne warianty grypy, zapalenie płuc oraz infekcje wywołane wirusem RSV. Nierzadko kończą się one powikłaniami, a nawet hospitalizacją dziecka. Wysoka zachorowalność wiąże się z faktem, że u dzieci w wieku żłobkowym dopiero buduje się odporność. To znów skutkuje tym, że choroby łatwo rozprzestrzeniają się w obrębie grupy.
Szczyt zachorowań w strzeleckim żłobku zazwyczaj występuje w styczniu. Podobnie było teraz.
- W tym okresie frekwencja wyniosła poniżej 50 procent - wylicza Bernadeta Sznura i zaznacza, że pod uwagę należy wziąć, iż w sezonie jesienno-zimowym obserwowane są cyklicznie pojawiające się fale zachorowań. - Odnotowujemy wtedy duży spadek obecności dzieci, co znajduje odzwierciedlenie również w innych placówkach oświatowych, ponieważ często chorują całe rodziny.
Dla przykładu, w ostatnim czasie do Publicznego Przedszkola w Ujeździe także uczęszczała mniej niż połowa przedszkolaków.
Sytuacja jest poważna
Wpływ na większą zachorowalność mają częstsze kontakty w zamkniętych pomieszczeniach, obniżona odporność i pogoda, która sprzyja rozwojowi wirusów. Jak zauważa dr Jarosław Mijas, kierownik Klinicznego Oddziału Pediatrii w Szpitalu Powiatowym w Strzelcach Opolskich, to również żniwo nieprawidłowej profilaktyki zdrowotnej, w tym w zakresie grypy.
- Niestety w oparciu o doświadczenia z czasu pandemii COVID-19 nie wyciągnięto żadnych wniosków - mówi dr Mijas i wylicza, że brakuje kampanii informacyjnej, uświadamiania społeczeństwa oraz nawoływania o ostrożność. - Przyjmujemy liczne przypadki grypy i RSV, a także powikłań jak zapalenie płuc. Sytuacja jest dość poważna. Przykładowo ostatnio na 50 pacjentów przyjętych na dyżurze aż u 30 zdiagnozowano grypę. Z tego spora liczba osób nie została przyjęta w przychodniach POZ, bo system opieki zdrowotnej jest przeciążony.
Szczepienia szansą na walkę z grypą
Podstawową metodą zapobiegania grypie są szczepienia.
- Niemal wszyscy pacjenci, którzy do nas trafiają, nie są szczepieni. Była może jedna taka osoba - wylicza dr Jarosław Mijas. - Większość nawet nie wie, że można się szczepić, a szczepionka dla dzieci, młodzieży oraz seniorów jest darmowa. Dziwię się takiej sytuacji, bo co roku powinniśmy szczepić się na grypę. To zdecydowanie najlepsza inwestycja w zdrowie.
Eksperci zalecają coroczne szczepienia wszystkim osobom już powyżej 6. miesiąca życia. Szczególnie powinny skorzystać z nich dzieci i młodzież, osoby starsze, przewlekle chore, kobiety w ciąży czy osoby, które wykonują zawody wymagające ciągłego kontaktu z ludźmi.
Jeśli chodzi o koszty, szczepionki przeciw grypie są bezpłatne dla dzieci i młodzieży do ukończenia 18. roku życia, dla dorosłych w wieku 65+ oraz dla kobiet w ciąży. Pozostałym osobom, czyli w wieku 18-64 lat przysługuje 50-procentowa refundacja. Pacjent za szczepienie, zgodnie z obecnymi stawkami, zapłaci wtedy 26,60 zł. Pamiętać należy jednak, że aby skorzystać z refundacji, potrzebna jest recepta lekarza.
Zaszczepić można się w przychodni lub aptece. W powiecie strzeleckim, według serwisu Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia, szczepienie można wykonać w Aptece Dr Max w Strzelcach Opolskich oraz Aptece Gemini w Zawadzkiem.
Nie wierzmy w mity
- Musimy edukować i obalać mity - podkreśla dr Mijas. - Często słyszymy: "Zaszczepiłem się, ale i tak choruję...". Szczepionka na grypę chroni tylko przed grypą i konkretnymi wirusami, które krążą w danym sezonie. To normalne, że ktoś może złapać inne infekcje. Trzeba również zaznaczyć, że szczepionka na grypę jest szczepionką martwą, co oznacza, że nie wywołuje choroby, a w powszechnej opinii pojawiają się takie zdania.
Bez szczepienia możemy liczyć tylko na własny układ immunologiczny.
- Wirus cały czas mutuje i nie ma gwarancji, że w przyszłym roku będzie tak samo. Trzeba zdawać sobie sprawę, że może być gorzej - dodaje dr Jarosław Mijas. - Warto więc zadbać o przyjęcie szczepionki przed sezonem grypowym. Jako lekarz co roku szczepię siebie, a także szczepi się moja rodzina oraz współpracownicy. Mimo narażenia żadna z tych osób od lat nie choruje na grypę, w tym nawet moja 90-letnia mama.
Co, gdy nie chcemy szczepienia?
Dr Mijas zwraca uwagę, aby zachowywać się przede wszystkim rozsądnie i prozdrowotnie.
- Unikajmy dużych skupisk ludzi, nie gromadźmy się i nie spotykajmy w licznym gronie, zwłaszcza pacjentów kilkuletnich - wymienia. - Pamiętajmy też o regularnym i dokładnym myciu rąk oraz pozostaniu w domu w przypadku wystąpienia objawów grypowych. Tutaj uczulam również, żeby nie wysyłać dzieci w trakcie lub zaraz po infekcji do żłobków czy przedszkoli. Ponadto na co dzień powinniśmy dbać o zdrowy tryb życia, w tym dietę, odpowiednią ilość snu czy przebywanie na świeżym powietrzu. To wspiera nasz układ odpornościowy.
Powikłania mogą być poważne, a nawet śmiertelne
Lekarze przestrzegają, żeby nie lekceważyć objawów grypy. Choć pozornie możemy czuć się dobrze i normalnie funkcjonować, może ona prowadzić do ciężkich powikłań i hospitalizacji. Mowa nie tylko o zapaleniu płuc, ale i zapaleniu mięśnia sercowego, mózgu oraz opon mózgowych, a nawet śmierci.
GIS podaje, że śmiertelność grypy sezonowej waha się od 0,1 d 0,5 procent, co oznacza, że umiera od 1 do 5 osób na 1000, które zachorowały. Najwięcej, bo aż 90 procent zgonów występuje u osób powyżej 60. roku życia. Szacuje się, że na całym świecie corocznie zachorowania na grypę są przyczyną od 250 do 500 tysięcy zgonów. Ciężkie powikłania pogrypowe to natomiast od 3 do 5 milionów przypadków.
Komentarze