Ma 87 lat i nie brakuje mu pogody ducha oraz pasji
Pan Paul od początku związany jest ze Staniszczami Małymi. Jak sam powtarza, jego małą ojczyzną jest wieś, w której mieszka, i nie wyobraża sobie żyć gdzie indziej.
- Tutaj jestem sam. Choć mam dwie córki, dwóch wnuków i jedną wnuczkę w Niemczech, to nie chciałem się tam przenieść, mimo że niejednokrotnie mnie do tego namawiano - śmieje się pan Paweł. - Najlepiej czuję się w Staniszczach Małych, tutaj się urodziłem i tu chcę zostać do końca.
Przez 40 lat pracował w zawodzie ślusarza. Najpierw w hucie Zawadzkie, a po odbyciu służby w wojsku podjął pracę w Ozimku jako ślusarz maszynowy. Mimo że ma 87 lat, nie brakuje mu pogody ducha i pasji... Od zawsze interesowało go majsterkowanie i różne narzędzia, dzięki czemu zdobył fach w ręku i miano złotej rączki.
- Każda praca mi się podobała, zawsze byłem chętny do pomocy temu, kto się po nią zwrócił. Zajmowałem się obróbką drewna, ślusarstwem, pracą przy urządzeniach elektrycznych, a nawet spawaniem - opowiada mieszkaniec Staniszcz Małych. - Gdyby dopisywało mi zdrowie, mógłbym to robić nadal. Nawet we własnym domu wszystko wykonywałem sam...
Pana Pawła od dzieciństwa pasjonowała też fotografia. I choć nie był profesjonalistą, to został naczelnym fotografem wioski.
- Dokumentowałem i archiwizowałem wszystkie ważne wydarzenia, jakie tutaj się działy. Prosili mnie o zdjęcia z wesel, chrzcin, wszelakich imprez czy do różnych dokumentów. Uwieczniałem budowę naszego kościoła, rozbudowę kanalizacji w gminie czy mostu na Małej Panwi - zauważa pan Paweł. - W domu miałem zrobioną ciemnię, co przyspieszało wywoływanie zdjęć. Do dziś jeszcze posiadam sprzęt, stare filmy i odczynniki do wywoływania zdjęć.
Paul Felix to także człowiek orkiestra i lokalny społecznik. Sprawował funkcje radnego i przewodniczącego Mniejszości Niemieckiej.Tym zadaniom oddawał wiele serca.
W grudniu ubiegłego roku pana Pawła zaatakowała choroba. Terapią okazały się... mandale (kolorowanki wywodzące się z tradycji buddyjskiej - przyp. red.), do których początkowo nie był przekonany.
- Bardzo chorowałem, jednak jakoś udało mi się na razie z tego wyjść. Córka wraz z wnuczką przywiozły mi mandale oraz masę kredek. Początkowo pomyślałem, że żartują, a te rzeczy oddam do przedszkola. Jednak potem zacząłem to przeglądać i z ciekawości spróbowałem - wspomina.
Jak się okazało, mandale były strzałem w dziesiątkę. Stały się nową pasją mieszkańca Staniszcz Małych.
- Bardzo mi się to spodobało. Najczęściej siadam do nich wieczorami. Tak mnie to zajęcie wciąga, że nieraz zapominam spojrzeć, która jest godzina, a kiedy się zorientuję, to bywa już północ - opowiada. - Przyznam, że nie spodziewałem się, że kolorowanie tych rysunków może mieć dobroczynny wpływ na samopoczucie starszej osoby. Polecam to wszystkim.
Mieszkańcowi Staniszcz Małych życzymy zdrowia, które jest najważniejsze, oraz dalszego rozwijania pasji.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze