Krzysztof Ogiolda: Od lat jest ks. dyrektor pasjonatem papieża Benedykta XVI. Nie tylko jako teologa, także jako człowieka. Dziś patrzymy na tego papieża i jego dorobek już z innej perspektywy…
Ks. dr Arnold Drechsler: Ta moja fascynacja rzeczywiście jest podwójna. Spotkałem się z papieżem Benedyktem XVI w czasie audiencji w Rzymie. I miałem jego ręce w moich dłoniach. Dostałem też od niego prezent w postaci książki z dedykacją. To rzeczywiście związało mnie z nim szczególnie. Ale przede wszystkim zachwyciła mnie i rozkochała lektura jego licznych publikacji. Uświadomiłem sobie jego niezwykły ogląd Boga, człowieka, życia i świata. Czymś niezwykłym był jego stały wysiłek, żeby znane i niezmienne prawdy wiary wypowiedzieć w nowy sposób. W języku zrozumiałym dla dzisiejszej mentalności.
Na przykład?
- Relacjonując spotkania apostołów z Panem Jezusem po Zmartwychwstaniu, zauważył, że one zainaugurowały w nich nowy sposób bycia człowiekiem. Pisze nawet, że Zmartwychwstanie jest nową mutacją bycia człowiekiem. Prapremierą zmartwychwstałego człowieka. To jest wypuszczenie języka mówienia o Bogu z klatki slangu teologicznego. Bardzo ciekawie patrzył też na swoją rolę jako papieża. Sam to mówił, że skoro Bóg zechciał uczynić profesora teologii papieżem, to równocześnie założył, że jego zadaniem może i powinno być ciągłe zmaganie się między rozumem i wiarą. Nie ukrywał, że miał – jak to delikatnie, dyplomatycznie określił – w postawnie encykliki Jana Pawła II „Fides et ratio” (Wiara i rozum) z 1998 roku, „o dwóch skrzydłach, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”.
Gdy papież Benedykt XVI rozpoczynał pontyfikat wielu się obawiało, że głęboki uczony i świetny precyzyjny wykładowca pozostanie jednak teoretykiem. A papież musi także zarządzać Kościołem. Także w sprawach trudnych i złych, jak choćby nadużycia seksualne wobec nieletnich. Okazało się, że papież Ratzinger był w tej sprawie nieprzejednany i wiele standardów wyznaczył.
- Siła jego argumentacji i myślenia, jego racjonalizm bardzo mu pomagały w rozwiązywaniu tych bardzo nieraz trudnych i – by tak powiedzieć - przyziemnych problemów. Mówił jasno, że postępowanie, które brzydzi się nie tylko tym, co jest dobre, ale wręcz tym, co jest rozumne, jest i musi być niezgodne z istotą Boga i nie da się takich działań z tym, co Boże pogodzić. Wszelkie wynaturzenia i perwersje widział jako sprzeczne z rozumem i ludzką mądrością. A skoro tak, musi się nimi brzydzić także sam Bóg.
Niezwykłym i od stuleci w historii Kościoła niespotykanym doświadczeniem było niemal dziesięcioletnie przebywanie papieża seniora na uboczu, modlącego się z różańcem w ręku za Kościół i – przy całej swej uczoności i erudycji – konsekwentnie milczącego.
- On kiedyś celnie powiedział, że ten, kto zna słowa Chrystusa, ten kto zna Słowo Boże, ten też potrafi docenić wartość milczenia. Tego, kiedy wydaje się, że Chrystus milczy. I kiedy w milczenie odchodzą ci, których zadaniem jest głosić Boga. Właśnie jak papież Ratzinger, który już wszystko, co uważał za istotne, o Bogu napisał. Wszystko, co miał o Nim do powiedzenia współczesnemu światu, już powiedział. A potem odszedł w trwające dziesięć lat milczenie. Ale to wcale nie znaczy, że on nam przez tę dekadę niczego nie mówił. Kto zna słowa Ratzingera, ten potrafił dostrzec i docenić wartość jego milczenia.
Zobacz także: Benedykt XVI nie żyje. Abp Alfons Nossol był jego przyjacielem. Co o nim mówi?
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze