Kroszonkarstwo to coś więcej niż tylko sztuka ludowa
Sylwia Kondziela jest mieszkanką Grodziska. Razem ze swoją siostrą Edytą Czernią tworzy piękne kroszonki. Obie panie są samoukami. Techniki i wzornictwa uczyły się, podpatrując prace twórczyń ludowych oraz korzystając z ikonografii w literaturze przedmiotu. Panie brały udział w wielu konkursach kroszonkarskich, zarówno na szczeblu gminnym, jak i wojewódzkim, zdobywając główne nagrody. Kroszonkarstwo stało się ich pasją. Jak mówią, czas spędzony przy skrobaniu, głównie wieczorami, to czas na odpoczynek i odstresowanie się.
Okazuje się, że przygoda pań ze sztuką ludową rozpoczęła się dość niewinnie i nikt nie myślał, że będzie im towarzyszyła przez całe życie.
- Pewnego razu mój tato przyniósł do domu kroszonkę wykonaną przez jakąś panią. Pamiętam, że bardzo się ona nam spodobała i wspólnie z siostrą zaczęłyśmy próbować coś tam skrobać - opowiada pani Sylwia. - Na początku te wzory były nierówne, niewyraźne, ale nie poddawałyśmy się i skrupulatnie ćwiczyłyśmy. Prace przy wydmuszce sprawiały nam dużą przyjemność, a efekty końcowe były coraz lepsze.
Kogo miłuję, temu jajuszko daruję
Kiedyś dużo pisanek robiło się ze względu na tradycję, która nakazywała, żeby podczas śmigusa- dyngusa każda oblana dziewczyna dała chłopakowi w darze właśnie pisankę.
- Na początku tylko barwiliśmy jajka. Czarne jajka dawało się komuś zasłużonemu np. księdzu, nauczycielowi. Zielone otrzymywali chłopcy, którzy jeszcze chodzili do szkoły podstawowej. Czerwone, jak na kolor miłości przystało, dawało się osobie zakochanej, a żółte przypadały tym, których dziewczyny nie chciały. Pamiętam, że przygotowywałyśmy ich bardzo dużo, około stu, a i tak nieraz brakowało i trzeba było dogotowywać - opowiada pani Sylwia.
Na początku oblewane były panny, a później już wszyscy...
- Kiedy jeden z chłopaków chciał naszą mamę polać wodą w domu, to mało garnkiem z tymi jajkami nie dostał - opowiada z uśmiechem pani Sylwia. - Ale to były wspaniałe czasy. Wszyscy się odwiedzali, było wesoło, aż miło to wszystko wspominać. Z upływem czasu razem z siostrami starałyśmy się skrobać jajka, tworzyć na nich wzory i przechodzić na coraz większe formy.
Jaja kurze, kacze, gęsie i strusie
Każde jajko jest inne. Te z najtwardszą skorupką są znoszone w okresie od stycznia do marca. Ważny jest również kolor - muszą to być jasne jajka, wtedy się najlepiej barwią.
- Dzisiaj można dostać każde jajko, ale kiedyś był problem szczególnie z tymi największymi. W 2010 roku w Opolu można było dostać tylko 20 strusich jaj - na całe województwo. Teraz działa dużo ferm z hodowlą strusi i wszystko można zamówić przez internet - przyznaje pani Sylwia.
Pani Edyta z kolei ma własne kury. Kupując je, brała pod uwagę gatunek, który znosi jasne jaja - odpowiednie do wykonania kroszonek.
Pisanka idealna na prezent
- Rodzina, znajomi i przyjaciele mają już całe kolekcje naszych kroszonek - przyznaje z uśmiechem pani Edyta. - Wykonywałyśmy już kroszonki na specjalne okazje: 50., 70. urodziny, ze specjalnymi napisami. Kroszonki powstawały na zamówienie instytucji czy firm i zawierały logo. Na jajko można przenieść wszystko. I przekaz reklamowy, i ciekawy ornament. Sama, gdy tylko zobaczę gdzieś oryginalną serwetę ze wzorem albo obrazkiem, to zaraz przenoszę te obrazki na wydmuszkę. Uwielbiam skrobać motywy zwierzęce: zające, baranki, kurczaki itp. - zdradza pani Edyta.
Trzeba kultywować tradycję
Obie siostry starają się przekazywać tradycję zdobienia jaj metodą rytowniczą swoim potomnym. Zdobieniem jaj pani Sylwia zaraziła córkę, która wyspecjalizowała się w dekorowaniu jajek za pomocą sitowia. Ta technika wymaga przygotowań już jesienią, ponieważ sitowie zbiera się na przełomie października i listopada. Z rośliny wyciąga się rdzeń, który następnie przykleja się na jajku. Pomiędzy sitowie układa się włóczkę, zwykle w kolorach czerwieni, zieleni i żółci. Z kolei, pani Edyta swoje cenne rady przekazuje siedmioletniej wnuczce.
- Z wnuczką na razie ćwiczymy podstawy kroszonkarstwa - mówi pani Edyta. - Już teraz świetnie jej to wychodzi i myślę, że jeśli się nie zrazi, to będzie kontynuowała naszą rodzinną tradycję.
Obie panie dzielą się swoją wiedzą i umiejętnościami z uczestnikami warsztatów, które prowadzą głównie dla dzieci.
- Pandemia pozamykała ludzi w domach. Dzieci spędzają czas głównie przed telewizorami lub telefonami. W większości nie znają rodzimych tradycji. Na szczęście, gdy pokazujemy im kroszonkarstwo, to widać zainteresowanie, i to jest bardzo budujące - stwierdzają twórczynie. - Niedawno prowadziliśmy warsztaty w szkole podstawowej, gdzie dzieci wspólnie z rodzicami tworzyły prace świąteczne, pisanki czy zające z siana. Widać było w nich radość, zainteresowanie pracą i chęci. Szczególnie, że dzieci mogły zrobić coś wspólnie z rodzicem. Takie spotkania nas bardzo motywują. Bo widzimy, że jest szansa, żeby tradycja nie zanikła. Cieszy nas też to, że w gminach organizowane są różnego rodzaju warsztaty przybliżające tę sztukę ludową. Za naszych czasów czegoś takiego nie było. Wszystko odbywało się na zasadzie prób i błędów. Teraz są możliwości, trzeba tylko z nich korzystać i poświęcić trochę czasu sobie i innym.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze