Stanisław Pietrusa pokochał Centawę
Stanisław Pietrusa urodził się w 1945 roku we wsi Stryszawa, w województwie małopolskim. Edukację artystyczną rozpoczął w Liceum Technik Plastycznych im. Antoniego Kenara w Zakopanem.
– To było prawdziwe szczęście, że trafiłem do tej szkoły – opowiada. – Uczniów traktowało się tam liberalnie, ze strony pedagogów nie dało się odczuć żadnego nacisku, żadnej dyscypliny. Kładziono za to nacisk na rozwój osobowości. Zadawano temat, ale nie narzucano uczniom, jak go rozwiązać. Panowała pełna swoboda, tak, żeby człowiek mógł pokazać siebie przez tę pracę.
W Zakopanem uczono rzeźby i stolarstwa artystycznego.
– Ja byłem na stolarstwie artystycznym, ale rzeźba interesowała mnie od zawsze – zaznacza. – W zasadzie zacząłem rzeźbić, kiedy miałem cztery lata. Dłubałem sobie nożykiem różne figurki, zwierzątka, leśne stwory, diabołki, samolociki, takie historie.
Artysta zapewnia, że Zakopane go uratowało. – Byłem chorowitym dzieckiem, a tamtejsze powietrze mi służyło. No i wybuchła tam taka miłość do sztuki, że nie było już mowy o robieniu w życiu czegokolwiek innego.
Później uczył się w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. – Tam musiałem się też wykazać w malarstwie, którego uczono na przemian z rzeźbą – mówi.
Przystanek Centawa
Od 2008 roku pan Stanisław związał swoje życie z Centawą w gminie Jemielnica.
– Cudownie mi się tu żyje – przekonuje. – To jest takie szczęście, że się tu znalazłem. Niedaleko mieszka mechanik samochodowy, u którego reperuję samochód, Jest też we wsi stolarz i to wielkie szczęście, że mam u kogo przyciąć, przystrugać deskę, kawałek drewna, kiedy mam taką potrzebę. Z kolei mój najbliższy sąsiad to złota rączka: ślusarz, wręcz metaloplastyk. Swego czasu wspólnie przeprowadzaliśmy renowacje starych nagrobków. Jestem tu otoczony cudownymi ludźmi, są serdeczni, mili, tylko pomarzyć o takim sąsiedztwie.
Pan Stanisław zapewnia, że nie byłoby jego życia w Centawie, gdybym nie wyrzeźbił monumentu nazywanego śląską Pietą. Pomnik „Ofiarom wojen i przemocy” stoi na skwerze im. Karola Cebuli w Strzelcach Opolskich.
– Moje życie w tym miejscu zaczęło się właśnie od Piety – opowiada. – W 2005 roku było jej odsłonięcie, potem prowadziłem jeszcze plenery w Błotnicy. Spodobała mi się okolica, dowiedziałem się, że jest tu trochę opuszczonych domów. Ten, w którym mieszkam, stał pusty już siedem lat. Udało się go kupić w przystępnej cenie, a potem trzy lata trwał remont, bo wszystko było tu zarośnięte i już można było się sprowadzać.
Artysta zapewnia, że w Centawie wreszcie zyskał odpowiednie warunki do pracy, do tworzenia.
– Wcześniej przez 38 lat mieszkałem w Bytomiu, i jakiś czas w Katowicach – wspomina. – Mam więc porównanie, zdecydowanie na korzyść Centawy. Plusem było też to, że do Opola przeniosło się dużo moich kolegów z Wrocławia. I tak już kilkanaście lat tu sobie żyję, a żyje się tu świetnie. Dlatego zawsze powtarzałam, że szkoda, że nie dało się tu zamieszkać jakieś 30 lat temu, tak tu pięknie.
Na swoją pracownię pan Stanisław zaadaptował starą stodołę. – Mam tu dużo miejsca do tworzenia, rzeźby można wynieść, okolica jest inspirująca, a pomysłów nie brakuje – wylicza. – Wreszcie mogę skupiać się tylko na pracy i nie martwić np. o lokal na pracownię.
– Bytom to była bardzo ciekawa sprawa, spotkałem tam mnóstwo wartościowych ludzi – dodaje. – Tylko, że moja tamtejsza pracownia to była piwniczna izba. Wilgoć, szczury, złodzieje i co pół roku podwyżka czynszu. A w Katowicach przez kilka lat miałem z koleżanką wspólną pracownię przy ul. Plebiscytowej. Ale okazało się, że kamienica, w której znajdowała się nasza pracownia, była prywatna. Pewnego dnia kupili ją handlarze kamienicami, no i musiałem się wynieść. Znów przeniosłem się do Bytomia, znalazłem lokal, ale po jakimś czasie nastąpiło pękniecie gruntu wzdłuż Bytomia i kamienica też pękła. Ale na szczęście, tak to się złożyło, że już wtedy na horyzoncie pojawiła się Centawa.
Dla rzeźbiarza najważniejsza jest pracownia
– To jest moje królestwo – tak artysta mówi o swojej pracowni. – Na górze jest antresola, a na dole pracuję. Teraz realizuję nawet pomysły sprzed lat, które z jakiegoś powodu wcześniej odłożyłem.
Wskazując na rusztowanie z rzeźbą Henryka II Pobożnego opowiada, że w planach ma też stworzenie wizerunku jego żony, księżnej Anny.
– Swego czasu byłem związany z Legnicą, postanowiłem więc stworzyć wizerunki książęcej pary – wyjaśnia. – Moja historia z księciem zaczęła się od tego, że we Wrocławiu mieszkałem przy ulicy Henryka Pobożnego. A po studiach miałem taką przygodę, że pojechałem na plener do Legnicy i wykonałem tam rzeźbę, która jednak nie spodobała się ówczesnej władzy, i mimo że dostałem za nią nagrodę - musiała być zlikwidowana. To była rzeźba związana z tematem mojej pracy dyplomowej - samotnym żeglarzem. Jednym z jej elementów był wyłaniający się z wody ptak, który zamiast głowy miał trzy miecze. Wówczas - a była to głęboka komuna - niektórym skojarzyło się to z ukraińskim herbem, Tryzubem. Zostałem wezwany i przesłuchiwano mnie, kiedy się urodziłem, skąd pochodzę. Takie były to czasy – pan Stanisław śmieje się opowiadając o tamtej historii. – W związku z tym, Legnica i kojarzony z nią Henryk Pobożny są mi bliscy.
Jednak pan Stanisław nie zajmuje się wyłącznie rzeźbą, druga jego pasja to medalierstwo, prowadzi też prace konserwacyjne.
– To jest rzeźba z lat 80. XIX wieku – mówi wskazując na postument i przedstawiającą rycerza rzeźbę, leżące na pokaźnym stole w pracowni. – Ona znajdowała się we wnęce secesyjnej kamienicy w Bytomiu. Okazało się, że ten rycerz w stylu Don Kichota zrobiony jest z blachy cynkowej, która mocno przez te wszystkie lata skorodowała. Hełm np. był już całkowicie ażurowy, z dziurami. Czas i deszcze zrobiły swoje, a poza tym jeszcze opady przemysłowe bardzo zniszczyły tę rzeźbę. Patrzę na nią i podziwiam artystów, którzy ją wykonali. To jest zrobione z bardzo cieniutkiej blachy, żeby uformować z takiego tworzywa nogę, stopę w bucie, twarz, to wymagało wielkiego wysiłku i kunsztu.
Po zakończeniu renowacji, rzeźba i postument, na którym stała, znajdą swoje miejsce w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu.
W pracowni pana Stanisława wisi też sporych rozmiarów tablica, a na niej - wytwory sztuki medalierskiej jego autorstwa.
– Medalierstwo ma tę zaletę, że nie potrzebuje przestrzeni – wyjaśnia. – Można je tworzyć w zasadzie w dowolnym miejscu, a rzeźba wymaga miejsca. Jak się nie ma pracowni - nie ma możliwości rzeźbienia, które potrzebuje przestrzeni, światła, rusztowań i materiałów.
Artysta tłumaczy, że zalążkiem procesu twórczego jest pomysł.
– Notuje się go w postaci szkicu – tłumaczy. – A potem robi się kolejny szkic, już przestrzenny, w glinie. To taka zanotowana myśl, którą potem rozwija się w większej skali. Etap powstania rzeźby monumentalnej, pomnikowej wymaga dużego wysiłku, głównie fizycznego. Małe formy są mniej wymagające. Najważniejsza dla artysty jest pracownia, nie mieszkanie, nie pałace. Znam nawet takie przypadki, że artysta w pracowni jadł, spał, w zasadzie mieszkał.
Śląska Pieta
Dawniej na skwerze znajdującym się w sąsiedztwie Ratusza w Strzelcach Opolskich stał pomnik „Przyjaźni polsko-radzieckiej”. W 1991 roku decyzją rady miejskiej został usunięty. 8 maja 2005 roku na skwerze uroczyście odsłonięto pomnik autorstwa Stanisława Pietrusy „Ofiarom wojen i przemocy”, nazywany również Śląską Pietą. Fundatorem monumentu był Karol Cebula.
Pan Stanisław wskazuje, że wszystko zaczęło się jeszcze w Bytomiu.
– Kiedy tam zamieszkałem, dowiedziałem się prawdy o tym, jak Sowieci wyzwalali to miasto – opowiada. – Bezpośredni świadkowie, którzy wtedy jeszcze żyli, opowiadali mi o tym mordowaniu, gwałtach, o całym tym koszmarze, która się wówczas rozgrywał. Ich historie zainspirowały mnie, żeby językiem sztuki zobrazować tę tragedię. Tak powstał projekt rzeźby przedstawiającej kobietę w stroju śląskim, podtrzymującą martwe ciało męża, brata, syna. W tym samym czasie Towarzystwo Miłośników Bytomia również postanowiło upamiętnić śląską tragedię obeliskiem. Powstał projekt pomnika mojego autorstwa z umieszczoną na nim tablicą z tekstem „W hołdzie tysiącom mieszkańców Bytomia, ofiarom terroru komunistycznego w latach 1945-1954. Ich los przestrogą dla pokoleń”. Jednak rządzące wówczas w mieście SLD nie zgodziło się na jego postawienie.
Dopiero w 2008 roku mógł stanąć w Bytomiu pomnik Ofiar Terroru Komunistycznego.
– A historia ze Strzelcami wyglądała tak, że z inicjatywy Związku Kombatantów RP założono tam Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika, pod przewodnictwem Karola Cebuli – wspomina. – Z inicjatywy komitetu w mieście miał stanąć pomnik, który miałby uhonorować ofiary II wojny światowej. Zaczęły się więc poszukiwania kogoś, kto podejmie się zadania. Karol Cebula pojechał wówczas do Gliwickich Zakładów Urządzeń Technicznych, gdzie tworzy się też odlewy artystyczne, także pomnikowe, i z którymi wtedy współpracowałem. Tam skierowano go do mnie, przedstawił mi sprawę i tak się zaczęło. Potem ogłoszono konkurs, na który zgłosiłem wcześniej niezrealizowany w pełni szkic, i który spotkał się z pozytywnym przyjęciem.
– Rzeźbić Pietę zacząłem 14 lutego, a skończyłem 2 kwietnia – dodaje. – Kosztowało mnie to ogromnie dużo wysiłku. Ale dzięki temu, że był ten kontakt ze Strzelcami, potem plener w Błotnicy, poznałem okolicę, trafiła się ta porzucona chałupa, która tak mi się spodobała i tak się złożyło, że tu zamieszkałem. I już tu zostanę.
Pan Stanisław zostawił już w Centawie swój ślad. Jego dzieła można zobaczyć chociażby w centawskim kościele.
– Stoi w nim ponad metrowa figura Jana Pawła II mojego autorstwa – mówi. – A we wnęce znajdującej się w wieży stanął wizerunek Najświętszej Marii Panny, patronki tutejszego kościoła. Wyrzeźbiłem ją w drzewie lipowym, została nasycona żywicą, pomalowana lakierami i środkami chemicznymi, żeby robaki jej nie ruszyły.
Stanisław Pietrusa wciąż jest aktywny zawodowo. Prowadzi też warsztaty, np. rzeźbiarstwa w Powiatowym Centrum Kultury w Strzelcach Opolskich. Wystawę prac będących pokłosiem spotkań z rzeźbiarzem można oglądać w Regionalnej Izbie Tradycji PCK do 19 maja.
– Rzeźbiarstwa nie rzucę nigdy – zapewnia artysta. – To jest taki naturalny, wewnętrzny przymus. Bez tego po prostu nie da się żyć.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze