W Niwkach tradycji stało się zadość
– Tak, jak do Wielkanocy przygotowujemy swoją duszę i sumienie, tak samo winno się przygotować swoje obejścia i domostwa, pozbywając się wszystkich niepotrzebnych rzeczy – wyjaśnia jeden z mieszkańców, pan Ryszard. – O ile kiedyś palono przede wszystkim zbieranymi przez cały rok starymi miotłami, meblami, oponami i wszystkim tym, co wyrzuciło się w trakcie przedświątecznych porządków, tak od bardzo wielu lat używa się tylko i wyłącznie gałęzi i drewna.
Dawniej jednym z elementów palenia żuru było robienie kadzideł. To puszka, z przyczepionym do niej drutem i dziurami zrobionymi dla lepszej cyrkulacji powietrza, do której wkładano żar z ogniska.
– Chcemy wrócić do tej tradycji już za rok – zapowiada Rafał Jokiel, sołtys Niwek.
Dlaczego ten zwyczaj nazywa się paleniem żuru?
– Nazwa wywodzi się od żuru, który był na Śląsku bardzo ubogą potrawą, a spożywany w czasie Wielkiego Postu miał pokutny wydźwięk – tłumaczy pani Agnieszka, jedna z najstarszych mieszkanek wsi.
Dla podtrzymania tradycji panie z Koła Gospodyń Wiejskich przygotowały dla zebranych przy ognisku mieszkańców, tradycyjny śląski żur na zakwasie.
Z Wielkiej Środy przenosimy się w obchody Triduum Paschalnego
W Wielki Czwartek, z poświęconych w Niedzielę Palmową gałązek palmowych mieszkańcy Niwek tworzą krzyżyki, które w Wielki Piątek przed wschodem słońca rozwożą na pola, zanoszą do przydomowych ogródków i zostawiają w swoich domostwach, aby Boże błogosławieństwo chroniło uprawy i plony przed klęskami żywiołowymi, a domostwa przed wszelkimi nieszczęściami.
– Jest to szczególne uwielbienie Stwórcy, wyrażone znakiem krzyża, ze swego rodzaju wstawienniczą modlitwą błagalną, łączącą przyziemne sprawy człowieka z Bogiem – mówi pan Ewald, jeden z rolników. – Obecnie włączamy w nią nasze dzieci i wnuki, tak, jak nam tę tradycję przekazali nasi przodkowie, ponieważ wierzymy, że te krzyżyki przyniosą dobre plony, urodzaj i ochronę przed klęskami na naszych polach.
To nie koniec tradycyjnych obrządków!
Gdy w kościołach w Wielki Czwartek od Mszy Wieczerzy Pańskiej, aż do południa Wielkiej Soboty milkną dzwony w kościołach, na znak żałoby, zdrady Judasza oraz początku Męki i Śmierci Jezusa, w Niwkach usłyszeć można odgłos klekotania.
Pani Agnieszka, która jest jedną z najstarszych osób we wsi, wspomina, że już przed II wojną światową chłopcy w wyznaczonych godzinach przechodzili przez całą wioskę i klekotali klekotkami. Wśród nich byli bracia pani Agnieszki. Dla niewtajemniczonych - klekotka to prosty drewniany instrument muzyczny, wydający przy potrząsaniu charakterystyczny dźwięk.
Jak przed laty, o godz. 6.00, 12.00 i 18.00 przy dzwonnicy, z klekotkami w ręku, spotykają się chłopcy i dziewczynki. Po odmówieniu modlitwy, dzieci pod opieką dorosłych, bez względu na pogodę klekocząc, okrążają całą wioskę. Dodatkowo w południe i o godz. 18.00 uczestnicy klekotania zatrzymują się przy wszystkich krzyżach i kapliczkach, wyklepując przy tym trzykrotnie specjalny rytm.
– Nasze klekotki są szczególne, ponieważ od pokoleń wykonuje je jedna z rodzin w naszej wiosce – opowiada sołtys. – Dawniej ten chłopiec, który nie chodził „klekotać”, nie mógł w lany poniedziałek „polewać” dziewczyn, chodząc od domu do domu.
Sołtys podkreśla, że bardzo cieszy go, jak wiele dawnych tradycji wciąż jest w Niwkach żywych, praktykowanych i przekazywanych kolejnym pokoleniom.
– Warto podkreślić, że do Niwek przyjeżdżają także osoby pochodzące z naszej wioski, a obecnie mieszkające w innych miejscach, by wspólnie pielęgnować te piękne tradycje – mówi z dumą Rafał Jokiel.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze