Torty po ukraińsku
Kilka dni po wybuchu wojny do gminy Ujazd dotarła pani Olga. Razem z mężem i dwójką małych dzieci zamieszkała w Jaryszowie.
- Zaczęłam piec torty, bo wcześniej zajmowałam się tym na Ukrainie. Tam pracowałam w domowej piekarni. Po przyjeździe do Polski chciałam zająć czymś ręce i po prostu zacząć pracować, a pieczenie jest tym, co potrafię i lubię robić - opowiada.
- Przygotowuję typowe ukraińskie torty, według receptur, które poznałam w swojej ojczyźnie. Różnią się one od polskich - nie we wszystkim, ale jest różnica m.in. w przepisie, smaku, wyglądzie i dekoracjach. Moim specjałem jest tort z masą naleśnikową, do którego wykorzystuję ser, jogurt, galaretkę, owoce i oczywiście naleśniki - mówi pani Olga. - Odnalazłam się w polskich produktach. Pierwszy raz wszystko pokazali mi ludzie z Polski, powiedzieli, gdzie są sklepy. Teraz już sama się zaopatruję i wiem, co i gdzie kupić. Mam wszystko, co jest mi potrzebne do pracy i bardzo cieszę się, że zaczęłam działać, zwłaszcza kiedy ludzie mówią, że im smakuje i chwalą moje wypieki - dodaje z zadowoleniem.
Wielkie lepienie pierogów
Rękawy do pracy, rozpoczynając produkcję pierogów, zakasały również panie Oksana, Maria i Lesia, które z początkiem marca wraz z dziećmi przybyły do Starego Ujazdu.
- Kiedy tutaj przyjechałyśmy, nie myślałyśmy o pracy, nasze myśli koncentrowały się na Ukrainie. Tak naprawdę nie wiedziałyśmy, jak to wszystko się potoczy i jak długo tutaj zostaniemy - przyznaje pani Oksana. - Z czasem zaczęłyśmy zastanawiać się, co możemy robić, żeby zająć czymś myśli i czas, a przy okazji zrobić coś pożytecznego. W domu jest szóstka dzieci, którymi trzeba się zaopiekować i przygotować im jedzenie. Tak Maria wpadła na pomysł: zaczniemy robić pierogi - opowiada.
Początki były trudne, bo nie miały nic, żeby zacząć pracę. Mimo to postanowiły spróbować swoich sił.
- Nie miałyśmy wałka do ciasta, maszynki do mięsa i innych przyborów kuchennych, które potrzebne są do produkcji pierogów. Pierwsze ciasto wałkowałyśmy termosem - wspomina z uśmiechem pani Oksana. - Później z pomocą przyszli Polacy i właściwie dzięki nim to wszystko się zaczęło, za co jesteśmy wdzięczne. Przynieśli nam potrzebne sprzęty, artykuły na pierogi, coś kupiłyśmy też same. Na początku nie wiedziałyśmy, jakie pierogi będziemy robić, ale jest to coś, co każda z nas potrafi robić. To też nasza tradycyjna potrawa, którą podaje się w każdym ukraińskim domu, przynajmniej raz w tygodniu - dopowiada.
Teraz panie robią pięć rodzajów pierogów: ukraińskie, z kapustą i grzybami, mięsem, kaszą i grzybami i z truskawkami. Jak przyznają, największą popularnością cieszą się pierogi ukraińskie i z mięsem.
- Tak pomału się rozkręcamy, szczególnie, że jest zainteresowanie. Słyszymy wiele pochwał i jest nam z tego powodu bardzo miło. Po tych wszystkich dobrych słowach pracujemy z jeszcze większą chęcią, chcemy dalej robić pierogi i dokładać starań, żeby były dobre i smaczne. Chciałyśmy robić naleśniki, ale tu znów nie miałyśmy sitka czy miksera, dlatego zostałyśmy przy pierogach i robimy je cały czas. W domu jest dużo ludzi, ale miejsca do pracy jest wystarczająco i tak łączymy pracę z życiem codziennym - relacjonuje pani Oksana.
Ukrainki tworzą dobry i zgrany zespół, co jest ważne, bo odkąd zaczęły, pracy mają sporo.
- Nie ma podziałów, każda z nas robi praktycznie wszystko. Jeśli zabieramy się za pracę i robimy ciasto, to wszystkie robią ciasto, jeśli robimy farsz, to wszystkie robią farsz, jeśli lepimy pierogi, to wszystkie lepią pierogi. Jesteśmy szczęśliwe i zadowolone, że pracujemy - podkreśla pani Oksana.
Myślami nadal w domu
W Starym Ujeździe razem z paniami Oksaną, Marią i Lesią, mieszka też pani Olga, która przyjechała tutaj ze swoimi najbliższymi. Ukrainę opuściła wraz z pierwszymi dniami wojny. Cały czas jest myślami i łączy się ze swoim krajem, bo razem ze sobą zabrała swoją pracę.
- Zdecydowałyśmy się przyjechać do Polski, ponieważ jest to kraj znajdujący się najbliżej, a ludzie z Polski są bardzo otwarci. Wzięłam mamę, teściową, auto mojej siostry i tak dotarłyśmy do Polski. Przyjaciel rodziny powiedział, że możemy przyjechać właśnie tutaj - do Starego Ujazdu. Pochodzę z Kijowa i nigdy nie mieszkałam w małej wiosce, ale jest naprawdę ładnie i miło. Przede wszystkim mam tutaj wszystko, co potrzebuję, czyli laptopa i internet, bo ciągle w zdalnej formie pracuję na Ukrainie, a pracuję w dużej firmie telekomunikacyjnej jako menedżer do spraw mediów społecznościowych - mówi pani Olga.
Praca zdalna nie jest dla niej nowością. W takim trybie pracowała już podczas pandemii. Jednak teraz od miejsca pracy dzieli ją tysiąc kilometrów, ale jak mówi, odległość nie stanowi żadnego problemu.
- Przed wybuchem wojny pojawiła się możliwość, żeby wrócić do normalnej pracy i spotykać się w biurze, ale tak się nigdy nie stało - przyznaje.
Swój potencjał i umiejętności postanowiła wykorzystać w Polsce, oferując bezpłatne doradztwo z zakresu mediów społecznościowych.
- Zajmuję się tym od 7 lat. Jestem gotowa, żeby całkowicie za darmo udzielić komuś lub jakiejś firmie konsultacji z marketingu w mediach społecznościowych, w dowolnej formie. Wszystko jest później uzgadniane. Jeśli ktoś chce zapłacić, to proszę o przekazanie tych środków ukraińskiej armii lub potrzebującym ludziom z Ukrainy - omawia pani Olga.
Kobiety, oprócz tego, że znalazły bezpieczne schronienie, powoli odnajdują się w nowej rzeczywistości, nie licząc tylko na pomoc, ale dając coś w zamian. Choć, jak często podkreślają, bez wsparcia Polaków nie byłoby im tak łatwo.
Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!
Komentarze