Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 23 listopada 2024 10:16
Reklama Filplast

Mniejszość niemiecka broni się przed dyskryminacją. To już temat na skalę europejską

Przejawem dyskryminacji dla wielu członków MN, szczególnie dla uczniów, ich rodziców i nauczycieli stało się rozporządzenie ministra edukacji opublikowane 4 lutego. Zakłada ono zmniejszenie liczby lekcji niemieckiego jako języka mniejszości z trzech godzin lekcyjnych tygodniowo do jednej.
Mniejszość niemiecka broni się przed dyskryminacją. To już temat na skalę europejską

Autor: KOG

Poczucie dyskryminacji jest tym silniejsze, iż inne języki mniejszościowe będą nauczane na dotychczasowych zasadach. Zmniejszenie - tylko w tym roku - o blisko 40 mln zł subwencji na nauczanie języków mniejszości w Polsce (inicjatorem cięcia subwencji jest Janusz Kowalski, opolski poseł Solidarnej Polski) dotknie wyłącznie tych, którzy chcą się uczyć niemieckiego.

Cięcia także w powiecie strzeleckim

O tym, że problem nie jest sztuczny, można się przekonać na przykładzie kilku zaledwie gmin powiatu strzeleckiego.

Wójt gminy Jemielnica Marcin Wcisło obliczył, że na jego terenie cięcia dotkną 405 uczniów, liczba lekcji zmniejszy się tygodniowo o 44, finansowanie oświaty w gminie zredukowane zostanie o ponad milion złotych, zaś etaty germanistów trzeba będzie obciąć o 2,7.

Norbert Koston, burmistrz Kolonowskiego, szacuje liczbę uczniów, którzy stracą po dwie lekcje niemieckiego tygodniowo, na około 200. Subwencja spadnie o co najmniej 300 tysięcy złotych. Zagrożone są także nawet trzy nauczycielskie etaty.

- Subwencja na nauczanie niemieckiego jako języka mniejszości nie jest przeznaczana wyłącznie na wydatki związane z lekcjami tego języka - przypomina burmistrz. - Pomaga w utrzymaniu szkoły w ogóle i służy wszystkim uczniom. Jej obcięcie jest szczególnie dotkliwe w sytuacji, gdy koszty energii elektrycznej wzrosły o 80 procent, zaś gazu o około 170 procent. Nie wykluczam, że autorom cięć chodzi nie tylko o nauczanie niemieckiego. Jeśli szkoły będą miały kłopoty, odium spadnie na nas, samorządowców z mniejszości niemieckiej. Taki argument w kampanii wyborczej łatwo będzie wyciągnąć.

Burmistrz Ujazdu, Hubert Ibrom, podkreśla, iż w szkołach w Ujeździe, Jaryszowie i Olszowej na łączną liczbę 487 uczniów 310 korzysta z lekcji niemieckiego jako języka mniejszości. Zmniejszenie subwencji tylko w tym roku (od września do grudnia) zmniejszy kwotę na funkcjonowanie szkół o 260 tysięcy. Także tutaj około trzech nauczycielskich etatów zostało zagrożonych.

- Prawdziwy problem możemy mieć w przyszłym roku, kiedy cięcia będą dotyczyły nie czterech miesięcy, ale całego roku szkolnego - mówi burmistrz. - Dotychczas łączna subwencja oświatowa wynosiła u nas 1,5 mln zł. Zmniejszy się ona radykalnie. Staniemy przed ogromnym problemem zarówno w Olszowej, jak i w Jaryszowie. Zapewniam, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by zarówno zajęcia z języka mniejszości, jak i same szkoły utrzymać.

- Analizujemy, co możemy zrobić, aby zachować - mimo cięć - liczbę zajęć z niemieckiego na dotychczasowym poziomie - przyznaje burmistrz Leśnicy, Łukasz Jastrzembski. - Edukacja jest zadaniem własnym gminy. Obecnie języka mniejszości uczy się w 22 klasach, z 66 godzin lekcyjnych od września zostaną 22. Zagrożone jest 2,5 etatu dla germanistów.

Przeciwko takim działaniom protestują liderzy mniejszości niemieckiej. Siódmego lutego w opolskiej siedzibie Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce odbyła się z ich udziałem konferencja prasowa. Uczestniczył w niej także prof. Bernd Fabritius, pełnomocnik rządu Niemiec ds. mniejszości narodowych i wysiedleńców.

Dyskryminacja jednej grupy

- Data 4 lutego zapisze się w historii RP jako dzień, w którym po raz pierwszy po 30 latach od przyjęcia przez Polskę systemu demokratycznego, zapisano w prawie dyskryminację jednej grupy polskich obywateli ze względu na ich narodowość - mówił Bernard Gaida, przewodniczący zarządu VdG. - Obniżenie o 40 mln zł subwencji na nauczanie języka mniejszości ma dotknąć wyłącznie mniejszość niemiecką. Uważam, że musimy bronić przed dyskryminacją siebie, ale i bronić Polskę przed tak zdecydowanym pogorszeniem wizerunku wobec własnych obywateli, jak i na zewnątrz. 300 tysięcy członków mniejszości niemieckiej zostało zepchniętych do drugiej kategorii obywateli RP - podkreślił Bernard Gaida.

- Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się wydarzyło - mówi przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim, Rafał Bartek - Liczymy wciąż na dialog, ale po opublikowaniu rozporządzenia ministra Czarnka, ten dialog stał się trudniejszy. Mówię nie tyle jako działacz, ile jako ojciec wychowujący dwie córki dwujęzycznie. Mówiłem im wiele razy z wielką dumą i radością, że sam nie mogłem tego doświadczyć, bo wychowywałem się jeszcze w PRL-u. Język niemiecki w przestrzeni publicznej był zakazany, a moi rodzice bali się ze mną po niemiecku rozmawiać. Do głowy by mi nie przyszło, że moje dzieci doświadczą tego, że z trzech godzin nauczania niemieckiego dwie się im zabierze, bo ktoś nie lubi Niemców. Ten ktoś zabiera szanse edukacyjne dzieciom, młodemu pokoleniu, chociaż gospodarka potrzebuje pracowników znających niemiecki. A swoboda podróżowania, przekraczania granic wręcz domaga się, by uczyć się języków. Mam ogromną nadzieję na refleksję, na dialog, na opamiętanie. Na zmianę retoryki wynikającej z nieporozumienia. Mam ogromną prośbę do polityków, by nie uprawiali polityki kosztem dzieci.

Zarząd VdG opublikował tego samego dnia oficjalne stanowisko, protestując przeciw złamaniu - przez rozporządzenie MEN - m.in. Konstytucji RP oraz ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych.

- Jako obywatele RP, którzy swoimi podatkami współtworzą budżet państwa, posiadający te same prawa i obowiązki jak inni obywatele zarówno należący do większości jak i należący do grup mniejszości narodowych i etnicznych, przekonani o słuszności swego oburzenia zastosowaną wobec nas dyskryminacją, oczekujemy wycofania z obiegu prawnego zmiany z 4 lutego 2022 - czytamy w dokumencie podpisanym przez Bernarda Gaidę. - Informujemy, że czujemy się uprawnieni i zmuszeni decyzjami władz do zastosowania wszelkich dostępnych środków prawnych, medialnych i społecznych w kraju i za granicą w celu przywrócenia wobec nas porządku konstytucyjnego - wzywamy także instytucje europejskie oraz rządy państw członkowskich Rady Europy, OBWE, Unii Europejskiej, a zwłaszcza rząd Niemiec o podjęcie możliwych działań w stosunkach międzynarodowych oraz bilateralnych.

Pełnomocnik rządu Niemiec, prof. Bernd Fabritius przyznaje, że czuje się zaskoczony dyskryminującym Niemców w Polsce rozporządzeniem. Wyraził ubolewanie, że powstało ono na podstawie fałszywych przesłanek i informacji.

- Rzekomo edukacja językowa Polek i Polaków w Niemczech nie jest finansowo wspierana i to zdecydowało o drastycznym cięciu lekcji niemieckiego dla mniejszości niemieckiej w Polsce - mówił. - To jest stanowisko z gruntu fałszywe. Polacy w Niemczech powinni się swojego języka uczyć, język jest bowiem istotną częścią tożsamości. Poszczególne niemieckie landy wydają z pieniędzy podatników na nauczanie języka polskiego łącznie ponad 200 mln euro. Tylko w szkołach ponadpodstawowych uczy się w Niemczech języka polskiego blisko 15 tysięcy osób. A przecież jest on nauczany także w przedszkolach i w szkołach podstawowych. Zajęcia odbywają się wszędzie, gdzie tylko jest na nie zapotrzebowanie.

Odwetu nie będzie

Prof. Bernd Fabritius zapewnił, że strona niemiecka nie planuje w reakcji na rozporządzenie MEN cięć pieniędzy na nauczanie języka polskiego.

- Oświadczam, że tego nie zrobimy - zapewnił - bo byłby to fundamentalny błąd, którego skutki uderzyłyby w młode pokolenie. Jest dla nas oczywiste, że Polki i Polacy w Niemczech będą się swego języka uczyć nadal. Nie doznając przy tym żadnej szkody ani ograniczenia. Każdy, kto szkodzi edukacji młodego pokolenia, szkodzi przyszłym pokoleniom. I dlatego, oczywiście, my w Niemczech będziemy nadal uczyć języka polskiego jako języka pochodzenia mieszkających tam Polaków; nie myślimy o podejmowaniu kroków takich jak te, które zostały podjęte tu w Polsce, być może z powodu błędnych informacji.

Minister podkreślił, że członkowie mniejszości niemieckiej są bardzo lojalnymi obywatelami Polski.

- Tym silniej dyskryminacja ich rani - mówił. Wyraził nadzieję na powrót do rozmów w ramach polsko-niemieckiego okrągłego stołu i na wyjaśnienie wszystkich nieporozumień.

Na 22 lutego zaplanowano spotkanie prof. Fabritiusa i ambasadora Niemiec w Warszawie z polskim ministrem edukacji i z wiceministrem spraw zagranicznych. Będzie w nim uczestniczył poseł mniejszości niemieckiej Ryszard Galla.

- Na poziomie Sejmu kwestia zredukowania dotacji jest zamknięta - przyznaje poseł. - Ustawa budżetowa została przyjęta bez poprawek Senatu i prezydent RP już ją podpisał. Ale my nie spoczniemy. Będziemy w dalszym ciągu zabiegać o to, by obecny stan dyskryminacji odwrócić. Minister Czarnek napisał mi w wiadomości SMS, że do września jest jeszcze trochę czasu na prowadzenie rozmów.

Z propozycją rozmów o poprawie sytuacji mniejszości wystąpiła także Anna Zalewska, obecnie europosłanka, a w latach 2015-2019 minister edukacji narodowej. Do spotkania posłanki PiS z przedstawicielami MN Ryszardem Gallą i Rafałem Bartkiem doszło w ubiegłą sobotę. Jej uczestnicy umówili się nie komentować publicznie ich przebiegu.

Trudno nie zauważyć, że głosy choćby tylko cicho podtrzymujące nadzieję na powrót do dialogu i szukania wyjścia z impasu płyną od polityków Prawa i Sprawiedliwości. Dotychczas - także w regionie - mówili oni o kwestii nauczania niemieckiego równie twardym tonem jak Janusz Kowalski i inni politycy Solidarnej Polski. Być może ktoś jednak zauważy, że wcale niemało - zwłaszcza starszych - członków mniejszości niemieckiej głosowało w wyborach do Sejmu na Prawo i Sprawiedliwość, a raczej na programy socjalne tej partii. Do niuansowania postaw polityków PiS-u mogą się też przyczyniać głośne zgrzyty między koalicjantami wynikające ze sporów na poziomie Warszawy i Brukseli. By wymienić tylko opolskiego europarlamentarzystę Patryka Jakiego, który kilka dni temu otwarcie deklarował, iż wstydzi się oddania głosu na Andrzeja Dudę. Zarzucił przy tym prezydentowi RP wprowadzanie chaosu i osłabianie państwa.

Przedstawiciele mniejszości niemieckiej nie chcą tych kwestii komentować. Przyznają, że liczą nie na rozpad rządu, ale raczej na rozsądek rządzących. Na refleksję, że nie da się prowadzić polityki kosztem 50 tysięcy dzieci.

- Szczególnie źle się stało, że wytoczono przeciwko nam takie armaty i jeszcze wzięto uczniów jako zakładników w momencie, gdy w Niemczech dopiero tworzy się nowy rząd - uważa Rafał Bartek. - Jego członkowie jeszcze nie zdążyli poznać swoich polskich partnerów, ale już wiedzą, że po stronie polskiej są pretensje. Trudno prowadzić negocjacje, kiedy się zaczyna od obrażania się i emocji. Mam nadzieję, że w zaciszu gabinetów wciąż szuka się wyjścia z tego impasu.

Obecna sytuacja edukacyjna mniejszości niemieckiej przyniosła sporo głosów poparcia zarówno od znaczących postaci życia publicznego, jak i instytucji.

- Choć Niemcy nie uznają Polaków za mniejszość narodową, to na poziomie landów wspierają nauczanie języka polskiego i przekazują na to środki publiczne. Jest więc kłamstwem stwierdzenie, którym posługują się nasi politycy, że na naukę polskiego Niemcy nie przekazują ani euro - napisał w felietonie na łamach „Rzeczpospolitej” katolicki publicysta Tomasz Terlikowski. - Nie ma też mowy o symetrii w stosunkach, bo mniejszość niemiecka w Polsce to po prostu obywatele polscy, którzy od pokoleń mieszkają na tej ziemi, podczas gdy Polacy w Niemczech to obecnie w ogromnej większości emigranci. I jednym, i drugim należy się nauka języka, wsparcie aspiracji narodowych, ale sytuacja jest jednak odmienna.

- Członkowie mniejszości niemieckiej to obywatele RP, z perspektywy prawa, moralności tacy sami, jak etniczni Polacy, ale także Tatarzy, Ormianie, Białorusini. Każda z tych nacji ma prawo do nauczania swojego języka ojczystego, a nasze ewentualne (słuszne bądź nie) spory z władzami innych państw nie odbiera im tego prawa. Każde inne podejście do problemu byłoby przyjęciem rasistowskiej, etnicznej koncepcji obywatelstwa, która opierałaby się na przekonaniu, że tylko większość ma w danym kraju prawa, mniejszość zaś może być sekowana, odrzucana, pozbawiana podstawowych praw. Europa wielokrotnie przerobiła skutki takiego myślenia i naprawdę nie są one zachęcające - dodaje Terlikowski.

Rada Europy przypomina

Bardzo szybko na zażalenie VdG zareagowała Rada Europy.

Komitet Ekspertów Europejskiej Karty Języków Regionalnych lub Mniejszościowych z niepokojem odnotował niedawne zmniejszenie subwencji na nauczanie języków regionalnych lub mniejszościowych w Polsce. Komitet przypomniał, że jako Sygnatariusz Karty Polska zobowiązała się do ochrony i wspierania języków regionalnych lub mniejszościowych, podejmowania zdecydowanych środków ochronnych oraz do ułatwiania lub zachęcania do stosowania języków regionalnych lub mniejszościowych w życiu publicznym i prywatnym. Polska zobowiązała się również do oferowania lekcji w języku niemieckim, tj. z niemieckim językiem wykładowym.

Inicjator cięcia subwencji, poseł Janusz Kowalski, pojawiających się po stronie mniejszościowej i w przestrzeni publicznej argumentów nie przyjmuje. Niezmiennie zarzuca władzom niemieckim kłamstwo i brak symetrii w traktowaniu - zgodnie z traktatem polsko-niemieckim - Polaków w Niemczech.

- Od 4 lutego 2022 r. z 3 do 1 godziny tygodniowo zmniejszona została dzięki mojej inicjatywie liczba lekcji dla mniejszości niemieckiej w Polsce - pisze na swej stronie poseł. - Dla porównania w Niemczech liczba godzin języka polskiego w ramach edukacji szkolnej wynosi... 0 lekcji. Słownie: ZERO. Nie ma ani jednej szkoły w Niemczech, w której uczony jest w systemie szkolnym i finansowany przez Niemcy język polski ojczysty. Ani jednej! To jest sprzeczne z art. 25 polsko-niemieckiego traktatu z 17 czerwca 1991 r. Niemcy zamiast szanować traktatowe prawa do nauki polskiego dla polskiej mniejszości w niektórych landach w systemie pozaszkolnym - jako pozalekcyjne zajęcia dodatkowe - płacą za naukę dla dzieci imigrantów (...). Tak upokarzają polską mniejszość i łamią traktat z 1991 r.! (...) Co ważne: zaoszczędzone 30 mln zł przeznaczymy w 2022 r. na naukę języka polskiego dla mniejszości polskiej i Polonii w RFN.

Ustrój ustrojowi nierówny

Sporo w tej wypowiedzi nieporozumień. Przede wszystkim dlatego, że sam traktat, na który tak chętnie powołuje się pan poseł, Niemców w Polsce traktuje jako mniejszość narodową, ale Polaków w Niemczech nie. Asymetria została więc do niego wpisana. Trudno w tym kontekście nie przypomnieć, że gdyby w Republice Federalnej zastosować polskie przepisy ustawy o mniejszościach narodowych, Polacy nie byliby - w przytłaczającej masie - mniejszością.

Nie spełniają warunku nieprzerwanego zamieszkania od stu lat. Emigranci zarobkowi przyjechali później i nie mieszkają na ziemi urodzenia swoich przodków. Język polski, którego uczą się w niemieckich szkołach (poza nimi także) dzieci ze środowiska Polonii, nawet jeśli nie nazywa się ich językiem ojczystym, to przecież nim jest. Za jego nauczanie płacą landy, wcale nie ZERO, bo takie jest u naszych zachodnich sąsiadów prawo oświatowe.

Jest dobrym prawem państwa polskiego domagać się od strony niemieckiej udoskonalenia tego systemu. Ale jest nieporozumieniem próba kształtowania z zewnątrz niemieckiego ustroju szkolnego. A już niedopuszczalne jest używanie własnych obywateli - dzieci pochodzenia niemieckiego i polskiego, które chcą się języka mniejszości uczyć - jako zakładników - w zabiegach o łatwiejszy dostęp Polaków w Niemczech do nauczania własnego języka.

Jest też wątpliwość konstytucyjna. Trudno nie odnieść wrażenia, że w relacjach z Niemcami polską politykę zagraniczną kształtuje dziś nie tyle premier czy minister spraw zagranicznych, ale szef resortu edukacji. Nie są to - jak widać - relacje przesadnie ciepłe. Co może dziwić zarówno z powodu więzi gospodarczych łączących oba kraje, jak i ze względu na napiętą sytuację niedaleko naszej wschodniej granicy.

Czytaj wszystkie najważniejsze informacje z powiatu strzeleckiego. Kup aktualne e-wydanie "Strzelca Opolskiego"!


Podziel się
Oceń

Komentarze

Jan 17.02.2022 08:12
Jak likwidowali język rosyjski nikt nie przejmował się nauczycielami. Mieli się przekwalifikować. Teraz również część germanistów może się przekwalifikować.
Marta 16.02.2022 18:57
Bardzo dobrze zrobili. Dlaczego mam dopłacać do nauki niemieckiego skoro niemiecki ustrój zabrania Niemcom finansować naukę języka polskiego?
Henryk 16.02.2022 23:04
Rozum w cenie
Kowalskis Popo 17.02.2022 01:57
Wie ungebildet muss man sein, dass man einer primitiven Propaganda eines eingeschränkten Kowalskis vertraut, der Lügen verbreitet?! In Deutschland ist erstens der Polnischunterricht nicht verboten, zweitens gibt der deutsche Steuerzahler für den Polnischunterricht über 200.000.000 (für Dumme in Worten: 200 Millionen) EURO aus! Mehr Sprachenkenntnis ermöglicht Zugang zu objektiveren Medien, als der Propaganda aus der polnischen TV-Kloake. Ersticken Sie nicht im eingeschränkten, polnischen Monolingualismus, der Ihr Unwissen und Einfältigkeit zur Geltung kommen lässt!
wojtek_f 17.02.2022 09:01
Już sama twoja wulgarna i agresywna wypowiedź neguje potrzebę finansowanie tego bełkotu przez polskich podatników !
Nie glupi 17.02.2022 18:35
Gdzie sa te wulgaryzmy i agresywnosc ? Wydaje mi sie ale te 200 mil. sa wydane na wszystkie jezyki (polski, ruski, dunski, szeski ...). Poza tym w Niemczech nie ma mniejszosci polskiej, ale w Polsce jest mniejszosc niemiecka. Zwiazku z tym rzad niemiecki nie musi wspierac nauki j. polskiego, Polska ale w ramach traktatow tak.
historia 17.02.2022 21:00
w Niemczech nie ma mniejszości bo do dziś funkcjonują ustawy norymberskie
Kowalskis Popo 17.02.2022 20:50
Unterscheiden Sie erstens Obszönität im Ausdruck von kraftfertigen Argumentationslinien. Zweitens, duzen Sie mich nicht, denn dies gilt bereits als Ausdruck von vulgärer Unhöflichkeit. Ihrer Aussage zufolge erkennt man schlicht und einfach, dass Sie wenig Ahnung von juristischen Verpflichtungen internationaler Art verstehen. Dies wiederum kann einer mangelnden Ausbildung entspringen, die leider alle polnische Schul- und Hochschuleinrichtungen gewährleisten. Nicht ohne Grund sind die "besten" polnischen Universitäten irgendwo im grauen Mittelfeld der universitären Weltrankings.
Marta 17.02.2022 20:27
Wyższość rasy nordyckiej ? Jak Niemcy tak dobrze płacą, to kiedy wypłacą Polsce reparacje za II wojnę światową, kiedy oddadzą ukradzione obrazy i inne dzieła sztuki, nie mówiąc już o złotych zębach wyrwanych.....
Sie wissen schon wer 19.02.2022 11:38
Wenn eine Unterdrückerin des 21. Jahrhunderts sich auf eine Ideologie der Unterdrückung des 20. Jahrhunderts bezieht, um dabei den Gesprächspartner, der in der Gegenwart verweilt, zum Schweigen zu bringen. Sehr gut in der (post)kommunistischen Schule aufgepasst. Ebenfalls was die Geschichtsinhalte anbelangt. Peinlich, dass dies weiterhin als eine "Norm" in Polen fungiert.
Nie glupi 19.02.2022 16:33
Po 1 wojnie Niemcy musieli zaplacic odszkodowania. Ostatnia rete zaplacili pare lat temu. Koniec-kropka. Po 2 wojnie Niemcy nie musza placic odszkodowan- bo komu ? A na pewno juz nie Polsce ktora jako odszkodowania dostala Slask, Wielkopolske i Prusy i stala sie po wojnie panstwem przemyslowo-rolniczym a nie jak przed wojna rolniczo przemyslowem. Obrazy, dziela sztuki, zloto III-Rzecza miala ukryte w specjalnych schronach albo w Szwajcarii. To amerykanie i rosjanie je znalezli i wywiezli. Zapytaj Ruskich ile mieli zegarkow na rekach. Szwajcaria wydaje zloto jak sie ma potwierdzenie. Jak go sie nie ma to ma sie pecha. Acha jeszcze cos- mnie by bylo wstyd upominac sie jako zwyciezcy po 70-80 latach o odszkodowanie bo narod ktory wojne przegral stoi lepiej ekonomicznie niz zwyciezca.
Henryk 20.02.2022 15:53
W punkt
Marta 20.02.2022 16:48
"...Po 2 wojnie Niemcy nie musza placic odszkodowan- bo komu ?..." Poczytaj: https://pl.wikipedia.org/wiki/Reparacje_od_Niemiec_po_II_wojnie_światowej Reszty "mądrości" nie skomentuję, bo wiedzę historyczną czerpiesz chyba ze spotkań w DFK.
Henryk 21.02.2022 10:11
Marta to teraz takie jest twoje pseudo.. tzn. znów robimy niepotrzebne zamieszanie.
Nie glupi 21.02.2022 12:15
No to troche matematyki. Do zaplaty 1.5 mld euro (stan 2006) minus zrzeczone odszkodowania po NRD minus 1.3 mld DM (Umowa Gierek-Schmidt z 1975 z odsetkami) to ile zostaje ? Widze, ze ktos sie nie umie pogodzic, ze wygral wojne i po tylu latach jeszcze lezy ma lopatkach. Wez sie do roboty a nie skamlej!
Taki tam 16.02.2022 17:45
Kochani - te pieniadze nie przepadna. Beda wydane na nauke jezyka polskiego na ukochanej Ukrainie albo Bialorusi. To sa tereny z mniejszoscia ktora nas interesuje. Okolice Lwowa sa rdzennie polskie. Tak uczyli mnie na historii. Slask jest polski (tzn zajechali go pololki). Na nauke niemieckiego zaplaci rzad niemiecki albo rodzice. Te beda ale przepite. Prost !
ReklamaHeimat
ReklamaMaxima - grudzień
ReklamaHelios
ReklamaOptyk Ptak 1197
ReklamaRe-gat
zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 0°C Miasto: Strzelce Opolskie

Ciśnienie: 1020 hPa
Wiatr: 19 km/h

Reklama
Ostatnie komentarze
S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: No i jeszcze wisienka na torcie: "Dokonano usunięcia oznakowania pionowego i poziomego." - Czy ktoś tu jest ślepy? Zlikwidowano zebrę? Kto to podpisał? Napiszcie, kto był taki bystry, bo to także przez niego zginął człowiek.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:48Źródło komentarza: Śmiertelny wypadek w Strzelcach Opolskich. Rozpętała się dyskusja o bezpieczeństwie S Autor komentarza: SmokTreść komentarza: Pierwsza sprawa (i w zasadzie jedyna!) - do Zarządcy tej drogi. Jeśli w tym miejscu przejścia nie ma, to je zlikwidujcie. Na zdjęciu wyraźnie widać, że w miejscu tym znajduje się zebra i nie ma znaczenia, że starostwo je zlikwidowało. Dla kierowców i pieszych ważne są znaki (pionowe i poziome), a nie to, co urzędy mają zapisane w papierach. Każdy pieszy dochodząc do tego miejsca ma prawo być przekonany, że przejście dla pieszych w tym miejscu istnieje. Zebra na drodze = dla pieszego równa się przejście dla pieszych. Jeżeli pasy są wymalowane (a są), a nie ma znaków pionowych dla kierowców o przejściu dla pieszych, to jest to wina starostwa, które źle oznakowało drogę. W tym konkretnym przypadku starostwo, a co za tym idzie pracownik starostwa odpowiedzialny za odpowiednie oznakowanie dróg powiatowych (pewnie kierownik odpowiedniej komórki o konkretnym nazwisku) jest współwinne tego wypadku i uważam, że sprawa ta powinna zostać nagłośniona, gdyż nie jest to pierwszy przypadek, że drogi oznacza się niezgodnie z przepisami i niezgodnie ze sztuką, jednak urzędnicy nie ponoszą za źle wykonaną pracę odpowiedzialności. W tym przypadku będzie pewnie tak samo, a to jest przyzwoleniem na dalsze partaczenie roboty przez ludzi, którzy zdają się nie znać na swojej robocie. Podobnie jest w Zawadzkiem na ul. Powstańców (droga gminna), gdzie przed remontem ul. Opolskiej była strefa 40km/h, jednak po remoncie z nieznanych mi powodów zamiast przywrócić wcześniejsze oznakowanie ustawiono nowe ze zwykłym znakiem ograniczenia prędkości (bez strefy) do 40km/h, w rezultacie czego strefa 40 jest teraz dziurawa: wjeżdżając od Biedronki do strefy wjeżdżamy, a od strony Powstańców - nie. Wygląda to po prostu na samowolkę urzędnika na gminie (kto tam odpowiada za drogi gminne?), który pozmieniał oznakowanie wg własnego widzimisię i doprowadził do sytuacji, w której jedne znaki przeczą drugim i na dobrą sprawę nie wiadomo, gdzie teraz obowiązuje jakie ograniczenie. Nowa Rada Miejska i nowy Burmistrz zdają się problemu nie dostrzegać, ale nie powinno być tak, że urzędnik odpowiedzialny za oznakowanie dróg bezkarnie zmienia oznakowanie doprowadzając do jego niespójności. Tutaj chodzi tylko o prędkość 50 czy 40km/h, ale w Strzelcach poszło o życie człowieka. Może więc pora zadać pytanie ludziom zarządzającym naszymi drogami, i może redakcja SO to zrobi - co wam strzeliło do łba, żeby zlikwidować znak "przejście dla pieszych", a pozostawić wymalowaną zebrę?Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:44Źródło komentarza: Śmiertelny wypadek w Strzelcach Opolskich. Rozpętała się dyskusja o bezpieczeństwie J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Ten budynek do remontu.To przecież stęchlizna,smród i grzyb.Nadaje się tylko do zburzenia i na to miejsce zrobić skrawek zieleni z dużym rowerem jako symbol przesiadkowe,bo z pociągu na autobus nikt się tam nie będzie przesiadałData dodania komentarza: 17.11.2024, 13:49Źródło komentarza: Przy nowych peronach straszy rudera. Remontu na razie nie będzie J Autor komentarza: JanTreść komentarza: Jeżeli ten most nie spełnia norm bezpieczeństwa,to most w Fosowskiem nad rzeką małapanwią na ulicy Arki Bożka powinien być dawno zamknięty.Tam nie ma żadnego chodnika,a piesi i rowerzyści jakoś się radzą.Kiedy tam jest zaplanowany nowy most spełniający normy bezpieczeństwa? Wtedy kiedy dojdzie do wypadku?Data dodania komentarza: 10.11.2024, 19:45Źródło komentarza: Most w Kolonowskiem zostanie wyremontowany. Będzie bezpieczniej M Autor komentarza: Magda PTreść komentarza: Bardzo ciekawy wywiad, cenne i holistyczne spojrzenie na zdrowie psychiczne na przestrzeni lat. Dziękuję. Jeśli chodzi o uzależnienia behawioralne myślę że warto też wspomnieć o pracoholizmie - niestety wciąż społecznie gratyfikowanym i wzmacnianym. Czytałam że czas pracy Polaków średnio na tydzień ciągle się wydłuża i jest dłuższy niż w innych krajach UE.Data dodania komentarza: 27.10.2024, 13:40Źródło komentarza: Najważniejsze to uczyć się zarządzać swoim czasem i życiem J Autor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: A w Fosowskiem ulica Arki Bożka do ulicy Opolskiej jest bez chodnika i spełnia normy bezpieczeństwa? Ale to Fosowskie,liczy się tylko bezpieczeństwo A w Fosowskiem ulica Arki Bożka do ulicy Opolskiej jest bez chodnika i spełnia normy bezpieczeństwa? Ale to Fosowskie,obojętnie,liczy się bezpieczeństwo mieszkańców kolonowskiego.Data dodania komentarza: 13.10.2024, 11:50Źródło komentarza: Most w Kolonowskiem zostanie wyremontowany. Będzie bezpieczniej
Reklama